FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie    Rejestracja   Profil   Zaloguj 
Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości



 
Nowy Temat   Odpowiedz OPOWIADANIA OBECNIE PISANE / ROMANSE/ DRAMATY <- Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
Justina_Gatita
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:41, 28 Sty 2012 Powrót do góry

Jest to moje pierwsze opowiadanie i... nie jestem w tym wprawiona. Przyjmę krytykę, bo w końcu o to chodzi żeby ktoś się wypowiedział aby można było poprawić to co jest niedociągnięte lub jest złe. Nie zrażajcie się prologiem gdyż on jest jakby wyjęty ze środka i niekoniecznie wszystko będzie tak sielankowo jak na to on wskazuje.
Główną traumą będzie Los A, ale pozwoliłam sobie też wtrącić pewną parkę, a mianowicie Zoraide Gomez i Sergio Ramosa. Będą się ujawniać pewne rzeczy z Rebelde ale to tylko na początku gdyż jest ta historia jakby oparta na pewnych faktach Very Happy Opowiadanie narodziło się z... ciężko to określić ale z mojego pomysłu i jeszcze pewnej osoby Wink
Nie wiem jak często będą się pojawiać rozdziały gdyż mam dosyć mało czasu, niestety szkoła... Ale postaram się nie zaniedbywać Wink
Zapraszam do czytania! Wink




    Trauma: Los A, JyS, Vondy ( w miejszym stopniu)
    Ilość odcinków: ??
    Muzyka przewodnia: Cuando Me Enamoro


    Prolog


Wypowiedziane słowa przez księdza. „Czy biorę ją za żonę?” Wszystko nagle zaczęło przelatywać przez moją głowę, każda chwila z nią spędzona, wtedy gdy rozmawialiśmy o różnych rzeczach nawet głupich, błahych, kiedy siedzieliśmy nie mówiąc nic, kiedy patrzyliśmy na siebie, jej oczy… Te jej zielono – niebieskie oczy, które przyciągnęły moją uwagę i w które teraz właśnie patrzę, pełne błysku i miłości. Każdy pocałunek, pełen czułości, namiętności a zarazem niepewności, delikatności, uśmiech, tak ten sam uśmiech który mną zawładnął w jednej chwili, ten przepiękny uśmiech… I jeszcze to… „Pamiętaj, że jeżeli kiedyś będziesz miał to zrobić to wiedz o tym, że nie chcę żebyś to robił ze względu na małą” – tak te słowa dobrze pamiętam i pamiętam co na nie odpowiedziałem. Zapewniłem ją o tym że kocham i ją i tego małego szkraba, który chociaż płaczę i woła o jeść jest jedną z najlepszych rzeczy, które mnie spotkały. Czy jestem tego pewien? Czy jestem gotowy na to żeby być z nią na dobre i na złe? Do końca swojego życia? Tak, chyba tak… Cholera co ja mówię?! Oczywiście, że jestem tego pewien! W 100%! Głęboki oddech i…
- Ja Alfonso Herrera biorę sobie Ciebie Anahi Puente Portilla za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.– nie ma już odwrotu, wypowiedziałem te słowa i muszę się tego trzymać, z resztą nie chcę się wycofywać, to jest najpiękniejszy dzień w moim życiu. Stoję tu, z najpiękniejszą kobietą na całym świcie i przyrzekam jej miłość przed Bogiem, świadkami.
- Ja Anahi Puente Portilla biorę sobie Ciebie Alfonso Herrera za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. – wypowiedziała blondynka patrząc mu w oczy, hipnotyzujące czekoladowe oczy.
Ceremonia ślubna dobiegała końca, nałożenie obrączek na palce i w końcu słowa księdza:
- możesz pocałować pannę młodą.
Brunet uśmiechnął się i czule pocałował swoją ukochaną, jego żonę. Kurcze ale to dziwnie brzmi - żona… Będę musiał się do tego przyzwyczaić – przemknęło mu to przez myśl. Oderwali się od siebie, a świadkowie zaczęli składać im gratulacje i życzyć szczęścia we wspólnej podróży przez życie. Uroczystość chodź odbyła się na plaży na Karaibach, była skromna, tylko oni, świadkowie i ich 1,5 miesięczna córka Nicola.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Justina_Gatita dnia Sob 21:53, 04 Lut 2012, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:49, 28 Sty 2012 Powrót do góry

Ah super ,że je tu wstawiłaś ja na pewno czytam chociaż nie wiem jak będzie z komentarzami bo obecnie mam mało czasu ,ale co jakiś czas na pewno zostawię po sobie ślad. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justina_Gatita
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:29, 29 Sty 2012 Powrót do góry

no jak już tu dużo opowiadań to i swoje wstawiłam Very Happy chociaż tu będę w tyle bo na zb. to już 6 odcinek jest Very Happy ale postaram się jakoś w miarę nadgonić żeby być nabierząco wszędzie Very Happy

    Opis postaci



Anahi Puente Portilla (Herrera) - Kiedyś rozkapryszona dziewczyna, dla której najważniejszy był wygląd i to aby podobać się innym. Uwielbiała kiedy chłopaki zabiegali o nią, a przede wszystkim... Uwielbiała dawać im kosza. Szukała swojego ideału, księcia z bajki. Miała w poważaniu ludzi, którzy nie mieli dużo kasy. Sama miała bogatego tatusia, który kupował jej wszystko to co chciała i spełniał jej każdą zachciankę, małą i dużą, dla niego nie grała roli cena, a to, żeby jego córka była szczęśliwa, więc ona to jak tylko mogła wykorzystywała. Matki swojej nie zna, zostawiła ją i jej ojca, jak Any była malutka. Dziewczyna postanawia zmienić swoje nastawienie do otoczenia i wartości pod wypływem, a raczej za sprawą Alfonso. Dlaczego chcę to zrobić? Odpowiedź jest prosta, chłopak nie chcę mieć "głupiej" dziewczyny, więc ona chcę pokazać mu, że jest go warta, że ma dobre serce. Ale z biegiem czasu los także przyczyni się do tej odmiany. Nie raz będzie musiała stawić czoła problemom i każde cierpienie które ją spotka będzie ją "budowało" od środka i uczyło życia, prawdziwego życia w świecie pełnym niespodzianek, szczęścia, namiętności oraz brutalności i chamstwa. Od zawsze lubiła śpiewać i tańczyć, od najmłodszych lat muzyka jej towarzyszyła zawsze i wszędzie. Marzyła o tym aby być sławną piosenkarką, jej marzenie spełnia się dzięki pomocy Jose.

Alfonso (Poncho) Herrera - Chłopak o złotym sercu, broni tego co jest dla niego najważniejsze. Na ogół jest spokojny, jednak jeżeli ktoś go wyprowadzi z równowagi, lepiej zejść mu z drogi. "Biedak", wychowuje go matka która mieszka w Monterrey, on przylatuje do Meksyku po to żeby zemścić się za śmierć ojca, obwinia o to Franco Portilla. Trafia do szkoły dzięki stypendium, uczy się Anahi Portilla. Ma młodszą siostrę. Nie jest typem podrywacza, który bawi się uczuciami dziewczyn. Szuka tej jedynej, która obdarzy go bezgranicznym zaufaniem i miłością. Kiedy pojawia się na jego drodze Sergio i próbuje mu odebrać dziewczynę nie jest zachwycony, widzi w nim potężnego wroga. Z czasem obaj dochodzą do porozumienia. Z biegiem czasu, kiedy zostaje ojcem, zaczyna rozumieć pewne rzeczy i inaczej patrzeć na świat. Żeby utrzymać rodzinę pracuję u Franco, nie jest to jego wymarzona praca i wolnymi chwilami projektuje ubrania. Jednak nikt nigdy nie zobaczył jego dzieł, do czasu...

Sergio Ramos - Kiedyś był chłopakiem Anahi. Mieszkał w Madrycie gdzie grał w Realu Madryt. Znakomity piłkarz, znany i lubiany. W Madrycie ludzie wystawili mu opinię podrywacza. Czy tak jest? Dla niego najważniejsza jest piłka, przez co stracił ukochaną. Nie dogaduje się z ojcem, gdyż ten uważa że piłka nożna zabierze mu wszystko, boi się że syn nie założy rodziny i nie będzie miał dzieci. Ojciec wysyła Sergia do szkoły do Meksyku, aby zapomniał o piłce. Chłopak ma mu to za złe, ale z drugiej strony postanawia odzyskać tam Anahi. Jednak poznaję tam inną dziewczynę, z którą chcę się związać. Jednak nie będzie miał łatwej drogi do tego, uważa że los zawsze życzy mu jak najgorzej i nie chcę jego szczęścia. W dalszych latach gdy tylko ma okazje spotkać się z Poncho jednym z ich najważniejszych tematów rozmowy jest... Seks. Ich głupie pomysły i zakłady kiedyś mogą się źle skończyć.

Josefina (Jose) Lujan Landeros (Ramos) -Dziewczyna z domu dziecka. Twarda i porywcza. Zawsze najlepiej czuła się w gronie chłopaków, przez co była trochę jak oni. Do szkoły dostała się za sprawą stypendium. Poznaje tam chłopaka, lecz ich związek nie trwa długo. Pewnego dnia zaprzyjaźnia się Z Sergiem. Początki... Traktowała go po prostu jak kumpla, razem grali w piłkę nożną, wygłupiali się, jednak z czasem zaczęła do niego czuć coś więcej niż przyjaźń... Pod wpływem Ramosa, Jose zmienia się. Zawsze potrzebowała dużo miłości, co daję jej ukochany. Kiedy zaczyna pracować jako modelka, trochę zaczyna jej sława uderzać do głowy. Staję się "słodką idiotką", co nie wszystkim odpowiada. Sergio chcę jej zawsze wszystko wynagrodzić, to że nie miała łatwego dzieciństwa, przez co Jose czasem to wykorzystuje i obraża się na niego za byle co.


Miranda Parea - Dziewczyna porywcza, energiczna i mająca zwariowane pomysły. Szuka prawdziwej miłości, nie szuka przelotnych romansów. Nie lubi jak ktoś bawi się jej uczuciami. Jednak sama nie może się zdecydować pomiędzy dwoma adoratorami. Którego wybierze? Rodzice przestali się nią interesować kiedy zaszła w ciąże twierdząc że puszcza się na prawo i lewo. Prawda jest taka, że dziewczyna została zgwałcona, jednak jej rodzice mieli swoje zdanie. Dlaczego jej nie wierzyli? Młoda Parea prowadziła rozrywkowe życie. Imprezy, picie... Miranda miała zamiar urodzić to dziecko jednak nie było jej to dane. Poroniła. Po tym wszystkim trafiła do szkoły, do tej samej klasy co Anahi, Alfonso, Sergio i Jose. Czy zmieniła swoje podejście do życia?

Thomas Ferrera - Chłopak, dla którego życie to nieustanne imprezowanie, dziewczyny oraz picie. Ciężko jest go zastać w stanie "normalnym" czyli nieskacowanego. Dziewczyny, dziewczyny i jeszcze raz dziewczyny i oczywiście seks. Jednak kiedy poznaje czerwonowłosą, zaczyna zastanawiać się nad swoim postępowaniem. Z czasem zaczyna do niej czuć coś więcej. Czy uda mu się zdobyć serce ukochanej? Czy ona odrzuci jego miłość? Przyjaciel Anahi, jednak robi rzecz, która nie powinna się w ogóle zdarzyć. Niesie to za sobą pewne konsekwencje. Traci zaufanie blondynki. Czy bezpowrotnie?

Gaston Diestro - Prefekt w Elitarnej szkole. Uwielbia dręczyć uczniów, szczególnie Jose Lujan. Z czasem okazuje się, że jest jej bratem. Niestety nie ma on z nią dobrych kontaktów przez zachowanie za czasów szkolnych. Czy to się zmieni? Mężczyzna chcę bardzo się z kimś związać jednak przez swoje zachowanie nie potrafi sobie znaleźć dziewczyny. Czy znajdzie wybrankę swojego serca?

Julietta Ramos - Matka Sergio. Jest dumna ze swojego syna. Przez zachowanie swojego męża nie może zbyt często się z nim widywać. Nie rozumie zachowania swojego męża, jak może być dla swojego własnego syna. Oprócz Sergia mają z Fernandem jeszcze córkę Paolę, która jest starsza od niego. Julietta jest kobietą spokojną i bardzo opiekuńczą. Kiedy Sergio znajduję sobie dziewczynę jest bardzo szczęśliwa i ma nadzieję, że ich związek będzie udany i że syn zwiąże się z Jose na całe życie.

Fernando Ramos - Ojciec Sergio. Pomimo tego że jest dumny z syna, nie może zaakceptować jego pasji jaką jest piłka nożna. Uważa że przez miłość do piłki Sergio nie założy rodziny i nie będzie miał dzieci. Chcę aby syn miał taką wspaniałą rodzinę jak Paola. Dlatego wysyła go do szkoły do Meksyku aby dociąć Sergia od piłki nożnej. Kiedy jego syn poznaje tam Jose, on nie jest z tego zadowolony, uważa że dziewczyna nie jest odpowiednią dla niego partią, bo jest z domu dziecka. Twierdzi, że Sergio powinien być z kimś z wyższej półki. np. z Anahi, dlatego też wysłał młodego Ramosa do wspomnianej już szkoły w Meksyku, gdzie dziewczyna się uczy, mając nadzieję, że znowu się zejdą. Mężczyzna jest poważnie chory, ma problemy z sercem.

Elena Herrera - Matka Alfonso. Wychowuje sama syna i córkę. Mąż jej popełnił samobójstwo niedługo po tym jak wpadł w depresje. Stara się wspierać swojego syna we wszystkim. Kiedy Poncho poznaje w Meksyku Anahi, chcę aby syn był z nią szczęśliwy. Gdy Any zachodzi w ciążę, nie chcę nawet słyszeć o tym żeby jego syn nie wziął z nią ślubu. Jedyną wnuczkę jaką ma rozpieszcza jak tylko może. Uważa, że Nicola to słodkie i kochane dziecko i najchętniej przeprowadziłaby się z Monterrey do Meksyku by móc widywać wnuczkę codziennie.

Guadelupe (Loly) Herrera - Siostra Poncho. Jako mała dziewczynka uwielbiała spędzać z bratem czas. Jednak gdy chłopak wyjeżdża z Monterrey, dziewczyna z biegiem czasu staję się zbuntowaną nastolatką. Brak jej ojca, matka nie daję sobie z nią rady. Loly w młodym wieku, bo już w wieku 15 lat zaczyna życie pełne imprez, chłopaków,alkoholu i seksu.

Franco Portilla - Ojciec Anahi. Wychowuje sam córkę od małego, gdyż kobieta jego życia zostawiła ich dla innego faceta. Anahi jest jego oczkiem w głowie, jednak zajęty pracą oddala się od niej. Wynagradza jej to najpierw za pomocą zabawek, później kiedy ona robi się coraz starsza po prostu kontakt zaczyna się urywać. Kiedy dowiaduję się, że jego córka zaliczyła wpadkę ze swoim chłopakiem, nie chce jej widzieć. Uważa, że jest nieodpowiedzialną smarkulą, której nie powinno się spuszczać z oczu ani na chwilę. Jej partnera obwinia o to samo. Nie akceptuje go. Czy jego stosunki z córką poprawią się z biegiem czasu?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:35, 29 Sty 2012 Powrót do góry

Wstawiaj wstawiaj ja czytam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justina_Gatita
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:51, 31 Sty 2012 Powrót do góry


    Rozdział 1

- Złap mnie! - niska czerwonowłosa dziewczyna zaczęła uciekać. Brunet kiedy tylko wypowiedziała te słowa zaczął za nią biec ile tylko miał sił w nogach. Chciał ją dogonić, złapać to jej piękne ciało i przytulić, pocałować jej usta, które już nie raz miał w swoim posiadaniu. Nie byli ze sobą zbytnio związani, tzn. jak kto woli. Niby byli ze sobą. Ona była jego dziewczyną, on jej chłopakiem, ale jednak oboje wiedzieli, że to jest wolny związek. Związek bez zobowiązań. Seks? Nie, jeszcze tego nie robili, za krótko się znali. Dziewczyna nie była taka, żeby iść z byle kim do łóżka, zwłaszcza po tym co przeżyła jeszcze nie tak dawno. Nie twierdziła, że Poncho jest byle kim, ale jednak potrzebowała czasu, zaufania, a oni znali się krótki czas, niecały miesiąc, ponad to, to że byli w wolnym związku powodowało, że dziewczyna wolała z tym poczekać, aż naprawdę będzie przekonana o swoich uczuciach. Dziewczyna miała zasady. Jak na razie wystarczały jej pocałunki, czułe słówka i to, że ktoś się nią interesuje i opiekuje. W końcu tego ostatnio jej brakowało w życiu najbardziej.
- Mam cię! - Alfonso schwytał drobną istotkę, przy tym upadając z nią na trawę.
- Nie! To nie miało być tak! - Zaczęła protestować.
- A jak? - Spytał niczym nieprzejęty chłopak, był wręcz rozbawiony całą tą sytuacją.
- Ja nie chciałam żebyś mnie złapał!
- Ups... Taki mały wypadek przy pracy...! - zaśmiał się, po czym delikatnie musnął wargi dziewczyny swoimi.
- Mały wypadek przy pracy? Jak tak to bardzo mi przykro, ale nie będzie żadnego całowania.
- Miranda, no proszę cię...
- Nie. - powiedziała stanowczo i kręciła głową gdy chłopak chciał ją ponownie pocałować. O tak, uwielbiała się z nim droczyć.
- Miri, nie bądź taka...
- No jaka? No proszę, powiedz co ci się w mnie nie podoba, chętnie posłucham.
- Taka... Niedostępna jesteś. - brunet zaśmiał się i pocałował ją w szyję. - Masz piękne oczy, wiesz o tym?
Może to wyda się głupie i małostkowe, ale czerwonowłosa lubiła gdy Poncho komplementował jej oczy. To zawsze na nią działało. Z resztą nie tylko jak mówił o jej oczach, ale też gdy mówił jej, że jest jej słoneczkiem na niebie i inne na pozór śmieszne i przesłodzone określenia dla kogoś kto słuchał z boku.
- Jak ładne? - Uśmiechnęła się słodko do chłopaka.
- Jak cała ty. - Odwzajemnił uśmiech po czym w końcu udało mu się ją pocałować.
W tym samym czasie na plac wyszła długowłosa blondynka. Każdy chłopak się w niej podkochiwał, no dobra, prawie każdy. W każdym bądź razie podziwiali jej urodę i chcieli mieć ją na własność. Wielu starało się o jej względy. Względy Anahi Portilli. Dziewczyna była jednak nieugięta i spławiała ich wszystkich na wszelkie możliwe sposoby. Chociaż nie raz ich wykorzystywała, byli tak w nią zapatrzeni, że tylko kiwnęła na któregoś palcem, a dany delikwent robił co tylko chciała, oczywiście nie mając nic za to prócz przyjemności usługiwania jej. Blondynka stanęła opierając się o filar i przyglądała się parce.
"Cholera, czemu on na mnie nie zwraca uwagi... Jedyny chłopak, którego nie mogę rozgryźć... Co ja robię nie tak?! Poncho... Czemu ty jesteś tak cholernie przystojny...?!". Tak, gdy dziewczyna go widziała, była obok niego, zawsze wtedy jej serce zaczynało walić jak szalone, jakby chciało za chwilę wydostać się z jej piersi i pobiec do chłopaka. Nigdy nie mogła od niego oderwać wzroku, to było silniejsze od niej... Nie rozumiała tylko dlaczego jako jedyny chłopak w tej szkole, nie poddał się jej urokowi, tylko teraz zabawiał się z czerwonowłosą dziewczyną, której nie lubiła. O tak, nie darzyła jej dużą sympatią. Uważała, że Miranda jest niewychowana i do tego... Ukradła jej chłopaka!
- Poncho! Patrzy na Ciebie. - Miranda jak zawsze miała na około oczy, zawsze wszystko widziała i wiedziała pierwsza za czym ktokolwiek zdążył się dowiedzieć pierwszy.
- Kto? - Chłopak popatrzył na nią pytającym wzrokiem. - Dyrektor...? Czy... Gaston?
- Nie. To Anahi. Wiesz... Podobasz jej się i to bardzo. Widać jak za tobą szaleje.
- Myślisz, że mnie to obchodzi? Ty jesteś moją dziewczyną i ty mnie obchodzisz, a nie ona. - Poncho zmieszał się, starał się ukryć to, że blondynka go nie interesuje, jednak co chwila zerkał kątem oka w jej stronę.
- Myślę, że tak. - Miranda i tak zauważyła ten jego ukradkowy wzrok. - Poncho, jesteśmy w wolnym związku, a ja... Widzę jak na nią patrzysz.
- Miranda czy ciebie do cholery jasnej pogięło? - Chłopak wkurzył się za to, że Miri wmawia mu coś... Co jest właściwie prawdą, tyle że on nie chcę się do tego przyznać. - Nie obchodzi mnie ta dziewczyna. Fakt jest ładna, ale oprócz urody nie ma nic dobrego w głowie. Jest pusta, interesuję ją tylko moda i tacy faceci jak... O tamten laluś. - Wskazał na przylizanego żelem chłopaka.
- Ale... - Czerwonowłosa chciała coś powiedzieć jednak Poncho nie dał jej dojść do słowa.
- Miri, skończ już ten temat dobrze? - Chłopak wstał z niej w końcu. - Zobaczymy się później. Na razie. - I poszedł do siebie.
Alfonso mówił dosyć głośno przez co Anahi nie miała trudnego zadania, żeby słyszeć o czym rozmawiała parka. Jednak chyba lepiej było by gdyby nie słyszała wszystkiego. Kiedy Poncho mówił, że jest pustą lalą, łzy zebrały jej się do oczu, nie mogła tego dłużej słuchać i pobiegła gdzieś gdzie mogła być sama.

    ******


Przybiegła do salonu i płacząc skuliła się na kanapie. Zabolały ją bardzo słowa chłopaka, nie znał jej dobrze a oceniał. To ją najbardziej wkurzyło. Od samego początku kiedy się poznali, było to miesiąc temu, kiedy on przyleciał do tej szkoły. Od samego początku miał ją gdzieś i jak tylko mógł poniżał ją. Mimo tych przykrości ona nie mogła o nim przestać myśleć, podobał jej się i to bardzo. Miała nadzieję, że Alfonso może w końcu zmieni do niej nastawienie, jednak jak na razie straciła na to nadzieję, po jego słowach, które przed paroma minutami usłyszała.
- Ej mała... - Obok niej usiadła ta sama dziewczyna, która jeszcze przed chwilą baraszkowała w najlepsze na trawie z Alfonso. Blondynka nawet nie zauważyła kiedy ona weszła, była zbyt rozgoryczona i zajęta swoimi myślami. - Słuchaj, wiedz że może nie dogadujemy się zbyt dobrze, ale... Chciałam z tobą porozmawiać. - Miranda próbowała zagadać do niej najmilej jak tylko umiała.
- Nie chce z tobą rozmawiać, nie mamy o czym! - wrzasnęła Anahi dławiąc się przy tym łzami.
- Ja jednak twierdzę, że mamy. - Rozsiadła się wygodnie i kontynuowała. - O Poncho. Słuchaj wiem, że on ci się podoba i nie wmawiaj mi, że nie bo nie jestem głupia i umiem rozpoznać kiedy ktoś jest w kimś zakochany. Najlepiej widzi to osoba stojąca obok, po prostu.
- Nie twoja sprawa! - Blondynka nie omieszkała znowu podnieść głosu, była zła na dziewczynę, że wtrąca się w nie swoje sprawy. Skoro jest z Poncho to po co ze mną o tym rozmawia? Powinna zainteresować się swoim chłopakiem a nie oddawać go w ręce innej. Jeżeli tak jest to widocznie go wykorzystuje, sprawia wrażenie zakochanej a tak naprawdę robi go w balona! No nie jeszcze tego by brakowało...! Co ta dziewczyna w ogóle sobie myśli?!
- Słuchaj, nie spławisz mnie tak łatwo. Widzę, że tobie się podoba Poncho, a i wiem, że ty jemu też. Nie ważne, że ja z nim jestem. To akurat najmniejszy problem... - uprzedziła myśli Anahi. - Ja z nim... Jesteśmy w wolnym związku, a widzę jak on na ciebie patrzy, więc... Chcę z niego zrezygnować. On ma prawo być szczęśliwy, bo to wspaniały chłopak, jest wart tego.
- Ale... Nie, teraz to ty mnie posłuchaj! Czemu się wtrącasz? On nie zechcę być z taka pustą lalą jak ja!
- Chcę wam pomóc. To... Zmień się. Pokaż mu jaka jesteś naprawdę, pokaż mu jego wnętrze a nie to co na wierzchu. - Miranda była spokojna, czego nie można było powiedzieć o Anahi, która patrzyła na nią wzrokiem jakby miała się zaraz na nią rzucić i udusić. - Poncho jest typem romantyka i... Dla niego dziewczyna musi mieć to coś w środku. Fakt, nie lubi pustych lalek, takie dziewczyny go odpychają. Przemyśl to i jeżeli ci na nim zależy zmień się.
- Ale... Jak? Z resztą... Czemu ty mi o tym mówisz?
- Pokaż że masz dobre serce. Zorganizuj jakąś zbiórkę albo coś. Czemu? Już ci mówiła, z resztą to nie chodzi o ciebie a o niego. Chcę żeby był szczęśliwy z osobą, którą się interesuję. A teraz wybacz ale muszę lecieć, załatwić parę spraw. Przemyśl to co ci powiedziałam. I nie rycz bo nie ma przez co.. - Miranda dała jej chusteczkę do otarcia łez po czym poszła.
Anahi siedziała i zastanawiała się nad słowami czerwonowłosej.
Może miała racje? Może powinnam pokazać się mu z innej strony niż tylko makijaż, ubranie? Pokazać wnętrze... Zbiórka... Tak to jest dobry pomysł! Zorganizuje zbiórkę ubrań dla dzieciaków z domu dziecka.

    ******


Szła korytarzem myśląc co zrobi Anahi, czy przekonała ją do tego żeby walczyła o Alfonsa. W końcu jeżeli oboje są sobą zainteresowani to powinni być razem. Może nie chcą się do tego przyznać, ale od dawna widać, że chociaż jedno na drugie krzyczy i obraża to jest pomiędzy ta... Jakby to określić. Przecież to widać jak na siebie patrzą! Ech... A ja jestem głupia, nie powinnam brnąć w związek z Poncho skoro widziałam to. No ale nic... Będę próbować ich zeswatać ze sobą. Mój nowy cel. Zaśmiała się w myślach, nie zauważając Thomasa. Zderzyli się ze sobą. Mir trzymała w rękach książki, które automatycznie spadły na podłogę.
- O mamo! Przepraszam cię, Miranda, ja nie chciałem... - Chłopak zaczął zbierać porozrzucane książki.
- Nie, to ja przepraszam, zamyśliłam się.
- Myślałaś o mnie? - Tomi zaśmiał się, ale widząc minę dziewczyny automatycznie przestał.
- Chciałbyś. Nie, nie o tobie.
- Szkoda. - Zebrał książki do końca po czym podał je Mirandzie. - To może... W ramach przeprosin dasz się zaprosić dzisiaj potańczyć?
- Co? Kiedy? Dzisiaj? Ja z tobą?
- Ale ty zadajesz dużo pytań. Dzisiaj, ze mną, jak chcesz zabierz ze sobą koleżankę jakąś a ja zabiorę kolegę. Pobawimy się we czwórkę. Co ty na to?
- O której?
Ha! Jest! Zgodziła się, zgodziła się! O której się z nią umówić... 19? 20? A może lepiej jak zapytam ją o której będzie jej pasowało? Tak, tak będzie najlepiej.
- A o której ci pasuje?
- Może być 20, ale to spotkamy się na miejscu. Wyślij mi sms-em, który klub, bo przepraszam cię ale bardzo się spieszę.
- Okej. - Uśmiechnął się jak najładniej tylko mógł po czym dał jej buziaka w policzek i ulotnił się jak najszybciej się dało, żeby czerwonowłosa przypadkiem nie zmieniła zdania lub nie dała mu w twarz za tego całusa.
Śpieszę się tak? Yhym, wymówka... No pięknie Mirka, no pięknie... Czy ty zawsze musisz tak robić? Dobra nieważne, przeproszę go wieczorem. Ale zaraz... Kogo ja zabiorę... Szczerze tylko jedna osoba mi przychodzi na myśl. Any... Ale czy to dobry pomysł... Przecież ja się z nią nie koleguje... Ale w sumie... Trzeba by wyciągnąć gdzieś dziewczynę żeby się trochę rozerwała. A niech mnie, raz kozie śmierć, najwyżej będę żałować.
Wysłała Anahi sms-a i poszła załatwiać pewne sprawy... Ważne sprawy.

    ******


Poncho wpadł do pokoju zły na Miri, za to jej wmawianie, że Any mu się podoba. A może to na siebie był zły najbardziej? Położył się na łóżku i zaczął myśleć o tym wszystkim.
Przyjechałem tu w pewnym celu, minął miesiąc a ja co? Nic z tym nie zrobiłem! Jeszcze ta Anahi! Wszystkie plany szlak trafił! Miałem się zemścić, a ja co?! Do cholery nie potrafię...! Jest śliczna, tak niewinna istotka, no dobra czasem pokaże na co ją stać i pokaże pazurki, ale to i tak nie zmienia faktu że jest kruchą dziewczyną, której potrzebna miłość, ktoś kto się nią zaopiekuje... Poncho do cholery przestań! Czy ty w ogóle słyszysz co ty myślisz?! Tak! Eh... Ale cholera... Ja... Ja nie potrafię o niej nie myśleć. Jestem z Miri. Tak, podoba mi się, ale... Blondyna zawładnęła całym mną. Idę spać, myślę o niej. Budzę się, myślę o niej. Nawet w nocy mi się śni! Stary masz obsesje! Pomyśl realnie, to dziewczyna nie dla ciebie. Ty potrzebujesz kogoś kto... Kto będzie sobą... A nie kogoś kto patrzy tylko na swój czubek nosa. Ty... Jesteś biedny, przyznaj to... No fakt jestem. A ona jest córką ważnego człowieka... Człowieka przez którego mój ojciec umarł!
Poncho rzucił poduszką w stronę drzwi, w tym samym momencie weszła... Anahi! I jeszcze oberwała od niego poduszką...
- Cholera! - Alfonso zeskoczył z łóżka i podbiegł do niej. - Nic ci nie jest?
- Nie nie, wszystko w porządku...
Odetchnął z ulgą ale uświadomił sobie, że dziewczyna nie zapukała co go zezłościło.
- Nie umiesz pukać? - Spytał zgryźliwie.
- Umiem, a ty gdybyś nie wiem co tam robiłeś, może się gapiłeś na ten plakat gołej baby... O tam! - Wskazała na wspomniany plakat który wisiał na przeciwko łóżka. - To byś słyszał jak pukam! - Any tupnęła nogą jak mała dziewczynka, która chce postawić na swoim.
- Wcale nie patrzyłem na ten plakat! Myślałem po prostu... - Poncho zaczął się tłumaczyć, jakby był winny jakiemuś przestępstwu.
- A czy ja chce, żebyś ty mi się tłumaczył? - Spojrzała na niego dziwnie. - To twoja sprawa co robisz u siebie w pokoju.
- Fakt, nie wiem po co ja się tobie tłumaczę. - Burnet podrapał się po głowie.
- To już wiesz, ty myśl czemu mi się tłumaczysz. Masz coś na sumieniu?
- Ja? Nie, dlaczego mam mieć? Nic nie zrobiłem.
- Znowu się tłumaczysz. - Blondynka wybuchnęła śmiechem widząc jego minę, kiedy próbował się obronić.
- No i z czego się śmiejesz?
- Z Ciebie!
O i takie są skutki myślenia o tej dziewczynie... Tłumaczę się jej jakbym był jej ukochanym... Jakbym był winny. Ale zaraz zaraz po co ona tu właściwie przyszła? Widocznie ma ważną sprawę skoro do mnie przychodzi.
- Dobra, o co chodzi? Przyszłaś tu, więc słucham.
- A tak, widzisz przez ciebie już zapomniałam. Dobra, już wiem. Organizuje zbiórkę ubrań dla dzieciaków z domu dziecka. Jak coś masz i chcesz oddać to podrzuć mi do jutra wieczorem ok?
Ona i cel charytatywny...? Ej coś mi tu nie gra. Ja dobrze usłyszałem? Nie no, problemów ze słuchem nie mam. Ale... A może ona chcę mnie na coś nabrać? Tak, pewnie tak. Ona jest zdolna do tego. Nie, chyba nie... Próbowałaby mnie nabrać na takie coś? Niemożliwe. Poncho do cholery jasnej ogarnij się! Źle dziś z tobą!
- Ee... Okej, jak tylko coś wyszukam to ci podrzucę. - Mimowolnie uśmiechnął się do blondynki.
- No to... Ja lecę. Jakbyś mnie nie zastał to wyślij mi sms-a. - Odwróciła się i już miała wyjść kiedy Poncho złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę, zrobił to trochę za mocno bo dziewczyna wpadła mu w ramiona. Chłopak nie miał takiego zamiaru. Chciał ją po prostu zatrzymać, miał jej jedynie coś do powiedzenia. Stał i nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa. Jedynie czuł jej oddech na swojej twarzy. Patrzył w jej oczy śliczne oczy i nie mógł się od nich oderwać, były jak morze, spokojne, błyszczące... Patrzyli w swoje oczy. Chłopak nie wiedział co zrobić, dziewczyna tym bardziej, była zaskoczona tym. Poncho przybliżył swoje usta do jej i musnął je swoimi wargami. Anahi nie protestowała, rozchyliła lekko wargi. W końcu, nie raz marzyła o tym, o pocałunku z nim! Z Alfonso! Brunet dostając pozwolenie od blondynki, pocałował ją. Lekko, ale czule. Any przyłączyła się do tego i po chwili oboje zatracili się w namiętnym pocałunku, ich języki zaczęły tańczyć w jednym rytmie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justina_Gatita
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:52, 04 Lut 2012 Powrót do góry


    Rozdział 2

- Poncho! - Thomas wpadł do pokoju chłopaka nawet nie pukając. Any z Alfonso automatycznie oderwali się od siebie, a Thomas zaczął się wycofywać. - O sorry... Nie wiedziałem, już się zwijam.
- Tomi zostań, to ja wychodzę. - Blondynka spojrzała na chłopaka, po czym przeniosła wzrok na Poncho i wybiegła z pokoju. Brunet odprowadził dziewczynę wzrokiem.
- To wy... Jesteście razem? Myślałem, że jesteś z Miri. Thomas wszedł w głąb pokoju i usiadł na łóżku.
- Bo jestem z Miri, a to z Anahi... Chyba mi odbiło. - Poncho odpowiedział będąc do kolegi tyłem i zamknął drzwi.
- A ja myślę, że ona Ci się podoba. To jak? Która faza?
- Jest ładna, ale nie w moim typie. Mam już dziewczynę. Jaka faza? O czym ty mówisz?
- Nie kłam. Nie słyszałeś nigdy o fazach? O stary, w jakim ty świecie żyjesz...? No bo zobacz. Poznajesz jakąś fajną pannę i... Pierwsza faza to flirt. Wiadomo jakaś gadka, trochę komplementów, trzeba dziewczynę trochę poczarować, przekonać do siebie. Później faza druga to już pocałunek, ten pierwszy. Wtedy właściwie wszystko może się rozstrzygnąć. Albo dostajesz w twarz albo przechodzisz do następnej fazy. Która to już?
- Trzecia?
- A tak, a więc trzecia faza to już kolejne pocałunki, przytulanie, słodzenie, pieszczoty, itd. No i kolejna, ostatnia faza. Czwarta. Najlepsza ze wszystkich. Seks. Dziki albo subtelny, zależy od ciebie, od was. Po tym albo zostawiasz dziewczynę i zdobywasz po kolei te same fazy tylko z inną laską albo brniesz w to bagno zwane związkiem dalej. To na której fazie ty jesteś?
- Na drugiej, omijając pierwszą, bo jej nie było. Z resztą to była jedna i ostatnia faza z nią. Nie obchodzi mnie ona i nie zamierzam zdobywać kolejnych faz.
- Uparty jesteś...
- Nie jestem uparty, tylko staram się wytłumaczyć Ci, że Anahi mnie nie interesuje. W ogóle skończmy ten temat bo on nie ma sensu. Co wy się dzisiaj tak mnie uczepiliście i tej blondyny? Kurde, dajcie sobie spokój...
- Uczepiliśmy? Znaczy kto?
- Ty i Miranda.
- Aaa... Widocznie my nie mamy takich klapek na oczy jak ty masz.
- Słuchaj, masz do mnie jakąś konkretną sprawę czy przyszedłeś tu tylko i wyłącznie po to aby pogadać o fazach i Anahi?
- Tak, to znaczy nie, mam sprawę. Wybierzesz się dzisiaj wieczorem ze mną do klubu?
- Sorry stary ale nie gustuje w facetach.
Thomas zaśmiał się rozbawiony odpowiedzią bruneta.
- Wiem, ale ja nie w tym sensie. Będzie też Miranda i ma ze sobą zabrać jakąś koleżankę.
- No jak ma być Miranda to okej mogę iść.
- To widzimy się o 20 pod Klubem Cobra.
- Dobra, gdybym zmienił plany to zadzwonię.
- Okej. I przemyśl sobie te fazy. - Tomi wstał i poklepał Alfonso po ramieniu. - N razie. - I wyszedł.
Fazy... To jest głupie. Nie ma żadnych faz. Faza pierwsza... Faza druga... Właśnie! Ale mi odbiło! Ale cholera, kiedy ona była tak blisko mnie... Gdy patrzyłem w jej błękitne oczy nie mogłem się opanować... Ona spowodowała, że ręce mi się pociły, a serce biło jak szalone... I ten zapach... Zapach jej perfum wpływający do moich nozdrzy, przyprawiał mnie o zawrót głowy. I jej usta takie... Miękkie, malinowe, delikatne. I to jej seksowne ciało. Wszystko na swoim miejscu. Jędrne, okrągłe, smukłe...
Myśli powiodły Poncho do świata marzeń, pięknych, a zarazem niedostępnych dla niego. Wyobrażał ją sobie jako anioła, jednak ona skrywała tajemnicę, zakazaną. Wzbraniał się przed uczuciem do niej, a z drugiej strony ciągle myślał. wyobrażał ją sobie w różnych wytuacjach i chciał, żeby kiedyś one stały się jawą, a nie tylko jego wyimaginowanym światem.

    ******


Godzina 20. Dziewczyny weszły do klubu szukając wzrokiem Thomasa, jednak jego jeszcze nie było. Każdy mężczyzna obok którego przechodziły, oglądał się za nimi piękne, przyciągające wzrok swoją urodą, strojem. Anahi ubrana w krótką, czarną spódniczkę, trochę... Za krótką. I szary top odsłaniający jej płaski, opalony brzuch. Włosy rozpuszczone, pofalowane, zwracały uwagę niejednej osoby gdy odrzucała je do tyłu. Mocny makijaż, podkreślał jej błękitne oczy. Miranda ubrana była w jeanswoe szorty i kolorową bokserkę, która przykuwała uwagę swoim dekoltem. Usiadły na kanapach i czekały na chłopaków rozmawiając. Na początku rozmowa się nie kleiła, nie miały o czym rozmawiać jednak im dłużej czekały tym bardziej zaczęły się dogadywać, okazało się nawet, że mają wspólne tematy. Tomi z Alfonso spóźniali się już ponad 30 minut. Miranda stwierdziła, że pewnie Thomas ją wystawił do wiatru i się na niego nieźle wkurzyła za to. Co to za chłopak który najpierw zaprasza i to w dodatku w ramach przeprosin, a później wystawia dziewczynę do wiatru. Niepoważne.Zamówiły sobie drinki i piły nadal rozmawiając. Jeden po drugim, a to mocniejszy a to trochę słabszy.
- Przepraszamy za spóźnienie, dojazd nam odmówił posłuszeństwa. - Przed dziewczynami stanął nie kto inny jak Thomas ale w towarzystwie Alfonso.
Ożesz w mordę! Co on tu robi?! Miał podobno przyjść Thomas z KOLEGĄ! No dlaczego to on?! No nie! Za co to mnie spotyka?! Najpierw to... To w jego pokoju, a teraz jeszcze to? Mam patrzeć jak się mizia z Mirandą?! Ha, nic z tego! Ja zamierzam się dobrze bawić. Jest tu wiele fajnych chłopaków. Na pewno uda mi się jakiegoś wyrwać.
- Jasne. Dobra, fajnie że w ogóle się zjawiliście. Poncho?
- No Tomi mnie prosił... Miri możemy pogadać?
- No jasne. - Czerwonowłosa się uśmiechnęła i pokazała miejsce obok.
- Na osobności.
- Aaa okej, rozumiem. - Wstała i odeszła z Poncho gdzieś na bok.
- Miranda bo widzisz ja cię przepraszam, ale ja się całowałem z Anahi... - Poncho myślał że dostanie w policzek, że go ziewczyny powyzywa od tych najgorszych i w ogóle a tu jej zachowanie ją bardzo zaskoczyło.
- Ayy Ponchito... Po pierwsze podobno jesteśmy w wolnym związku. Po drugie raczej byliśmy. Nie to że coś, nie zrozum mnie źle ale... Ja chcę żebyś ty był szczęśliwy. A ze mną nie jesteś i nie sprzeciwiaj się bo wiem lepiej. Dlatego lepiej będzie jak skończymy nasz związek tu i teraz. A ty skoro już jest tu Any... Wykorzystasz szansę. Podoba ci się, widać to w twoich oczach. Zobaczysz, że kiedyś mi za to podziękujesz. - Miri cmoknęła go w policzek i się uśmiechnęła. - Będę za was trzymać kciuki. - I poszła do siedzących na kanapach Tomiego i Anahi.
- Rzuciła mnie... - Brunet poszedł do reszty.
Miranda z Thomasem rozmawiali o wszystkim i o niczym. Dobrze się czuli w swoim towarzystwie, jak starzy znajomi, którzy spotkali się po latach rozłąki.
Any z Poncho siedzieli cicho, czasem zerkając na siebie. Kiedy jedno przyłapało drugie od razu odwracali wzrok. Dziecinna zabawa w kotka i myszkę.
Przez cały czas, czwórka znajomych zamawiała drinki, przez co dziewczyny były już nieźle wstawione, za to chłopaki trzymali się bardzo dobrze, po mimo tego że wypili więcej.
Tomi porwał czerwonowłosą do tańca. Tańczyli, śmiali się. Szczególnie Tomi na widok Mirandy której taniec wyglądał komicznie, gdyż sami musicie przyznać, że taniec po pijaku właśnie do takich się zalicza. Chłopak cieszył się, że dziewczyna zgodziła się na ten wypad. Mógł się z nią bliżej poznać. Miał nadzieję, a raczej podświadomie wiedział, że na pewno nie będzie to ich ostatnie spotkanie. Przy niej pierwszy raz, od długiego czasu był sobą. Wyluzowany chłopak, który nie myśli tylko o jednym. Nie myśli o tym żeby ją przelecieć, jak zawsze miał w zwyczaju robić z nowo poznaną dziewczyną. Miranda nie była niby jego nową znajomą, ale jednak pierwszy raz gdzieś ze sobą byli. Był zadowolony, że może tak po prostu porozmawiać z dziewczyną o wszystkim.
W tym samym czasie Any poszła na parkiet. Kiedy zaczęła tańczyć nie minęło dużo czasu jak mężczyźni zaczęli się nią interesować. Jej ruchy były seksowne, zadziorne, a zarazem prowokujące. Poncho był tak w nią zapatrzony, że nawet nie zauważył jak wrócili Miranda z Thomasem.
- Stary, zbieramy się powoli bo Miranda przestaje kontaktować. Za duża ilość alkoholu...
- Wcale dużo nie... Nie wypiłam. - Wybełkotała czerwonowłosa.
- Widać. - Alfonso nie mógł opanować śmiechu widząc jej stan.
- Idź po Anahi i idziemy.
- Czemu ja?
- Bo ja jak widzisz muszę się zająć Mirandą. - Fakt, dziewczyna ledwo trzymała się na nogach. Gdyby nie to, że trzymał ją Thomas, ona z pewnością sama nie ustałaby na nich.
- Ok, niech będzie. - Poncho powędrował po blondynkę na parkiet. Trudno mu było ją znaleźć w tym tłumie ludzi. Gdyby nie to, że stracił ją z oczu w czasie rozmowy z Thomasem, nie musiałby teraz błądzić pomiędzy tańczącymi osobami i jej szukać. Zaczął się o nią martwić.
Any gdzie ty jesteś?! Jeszcze przed chwilą miałem cię przed oczami, a przez to że rozmawiałem z tamtymi straciłem cię z oczu. Czemu akurat teraz?! O Boże! A jak jakiś typek zabrał ją gdzieś?! Nigdy sobie tego nie wybaczę jak coś jej się stanie! Ku**a mać! Any!
I w końcu ją zobaczył, ale nie samą... Tańczyła z jakimś facetem, który na oko było od niej starszy o jakieś 8-9 lat, jak i nie więcej. Mało tego, on ją obmacywał, a blondyna nawet nie protestowała, była zbyt pijana, żeby mu się postawić. Kiedy Poncho to zobaczył od razu krew w jego żyłach zaczęła wrzeć. Był zazdrosny o nią. Widok rąk faceta, które błądzą po ciele dziewczyny tak go wkurzyła, że ten pod wpływem impulsu podszedł do nich i z całej siły przyłożył mężczyźnie w twarz.
- Nie waż się więcej jej tknąć bo pożałujesz! - Zaskoczony tym czynem partner Anahi zrozumiał przekaz i nic nie mówiąc odszedł trzymając się za nos, z którego sączyła się krew. - A ty idziesz ze mną. - Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę kanap.
- Nigdzie z tobą nie idę! - Anahi wyrwała rękę z jego uścisku i stanęła. Nie chciała z nim iść. Chciała się dobrze bawić, a chłopak nie mógł przecież jej tego zabronić. Przecież to jej życie.
- Chcesz tu zostać?
- Tak.
- Sama? Bo my idziemy. Będziesz musiała sama się martwić o transport i o to gdzie będziesz spać.
- Jak zawsze. I tak nikogo nie obchodzę. Ani mojego własnego ojca, ani ciebie też nie! Wszyscy macie mnie głęboko w dupie! - Dziewczyna wybuchnęła płaczem.
- To nie prawda. Ojciec przecież cię kocha, tylko może nie umie tego pokazać w odpowiedni sposób...
- Gówno wiesz! W końcu ciebie nie obchodzi ktoś taki jak ja! Ktoś kto jest "pustą lalą"! Ty nigdy nie pokochasz takiej osoby! Nigdy nie pokochasz mnie!
- Słucham? - Poncho myślał, że się przesłyszał.
To ona wymyśliła czy słyszała to co mówiłem rano...? Poncho ty idioto po co mówiłeś tak głośno!
- To co słyszałeś! Nie będę powtarzała dwa razy.
- Cholera, Any... W tej chwili właśnie bardzo mnie obchodzisz. Nie chce później sobie pluć w brodę, że cię tu zostawiłem jak coś ci się stanie, dlatego bardzo się proszę chodź stąd. - Chłopak podjął jeszcze jedną próbę ściągnięcia jej z parkietu, więc złapał ją ponownie za rękę i skierował się na kanapy. Tym razem Any mu się nie opierała. Szła grzecznie za nim za rękę. Doszli do Thomasa i Mirandy, która siedziała obok chłopaka i nadal się do niego tuliła.
- Thomas, jesteśmy. Idziemy?
- Musimy poczekać na taksówkę, zaraz ma być.
Anahi usiadła na kanapie, ale kiedy jej głowa zaczęła lecieć do przodu, a jej ciało razem z nią, Poncho usiadł obok i objął ją ramieniem żeby nie spadła. Dziewczyna wtuliła się w niego i zamknęła oczy.
- Ale ej nie zasypiaj tu. - Potrząsnął ją lekko, a ona zaczęła sobie cicho śpiewać żeby nie zasnąć.
- Możesz śpiewać, byleby nie zasypiaj.
- Ale się uchlały... _ Thomas spojrzał na Anahi, a zaraz później na Mirandę, która się do niego nadal tuliła. Słodki widok. Taka niewinna, a on czuł się za nią odpowiedzialny. Za to żeby nic jej się nie stało, za to żeby była bezpieczna.
- Nawet nie trochę... Co z tą taksówką? Może poczekamy na zewnątrz?
- Dobra, ale chyba one same tam nie dojdą. Aaa tak w ogóle, jedziemy do mnie. Chata wolna, a do szkoły nas o tej godzinie nie wpuszczą, zwłaszcza, że dziewczyny są w takim stanie...
- Dobra. No to chop. - Poncho wstał i wziął Anahi na ręce. Tomi poszedł za jego przykładem i zaraz Miri znalazła się u niego na rękach. Wyszli i pojechali do Thomasa do domu.

    ******

    Rano:

- Ayy... Moja głowa! - Jęknęła czerwonowłosa, łapiąc się za nią. Wczoraj trochę za dużo wypiła.
Gdzie ja jestem?! Na pewno nie jest to mój pokój, a co gorsza nie moje łóżko... Tylko pytanie: czyje?!
Jak na zawołanie w drzwiach pojawił się Thomas i to ze śniadaniem.
- Cześć. Jak głowa? Przyniosłem coś do jedzenia. - Uśmiechnął się do dziewczyny i podał jej tacę.
- Głowa? Boli... Jakby zaraz miała wybuchnąć... Dziękuje.
- No wiesz, po takiej ilości alkoholu to ja się nie dziwię. Smacznego.
- Thomas... A co z Poncho i Anahi?
- Jedzą śniadanie i się do siebie nie odzywają. Cisza jak makiem zasiał.
- Debil. Ja mu daję szansę na to, żeby był szczęśliwy, a on tego nie wykorzystuje. Faceci to idioci. No dobra, nie wszyscy. Tomi...?
- Tak?
- A czy my... No wiesz... Ja z tobą?
- Aaa. Nie nie, nie martw się, spałem na kanapie w salonie.
Miranda wyskoczyła z łóżka, podbiegła do niego i dała mu całusa w policzek. - Dziękuje.
- Nie masz za co. - Ponownie się uśmiechnął. - Zrobiłem to co uważam za stosowne. Jak się ubierzesz i zjesz to jak chcesz, to przyjdź tam do nas, może pomożesz mi rozładować napięcie, pomiędzy tamtymi dwojga. - I wyszedł.
Thomas... Kurcze, wydawał się inny. Uważałam go za chłopaka, który myśli tylko i wyłącznie o imprezach, laskach, alkoholu i seksie. A tu... Matko jak pozory mogą mylić... Po raz kolejny się na tym przejechałam. Oceniłam go źle, a on okazał się fajnym chłopakiem. Zabawny, pełen energii, przystojny... Mmm jego oczy, brązowe oczy, takie duże... Cały jest mega ciacho. No i do tego mamy wspólne zainteresowania. Obydwoje lubimy muzykę, a wręcz uwielbiamy. Kiedy się nią zajmujemy to... Odpływamy w inny świat. Świat marzeń, gdzie jesteśmy tylko my, oczywiście osobno. Ale jesteśmy tylko my ze swoimi myślami. Wtedy każde problemy i zmartwienia po prostu odpływają daleko. Liczy się to co jest tu i teraz. Liczy się muzyka. Przez muzykę można oddać, pokazać swoje emocje, uczucia. To co dobre i to co złe, to co nas smuci i to co nas cieszy. Każde uczucie wypływa z wnętrza serca i jest niesione dźwiękami. Nie ważne, czy się gra na instrumencie, czy śpiewa, tańczy. Wszystko co jest związane z muzyką pokazuje emocje, pokazuje wnętrze człowieka. Dlatego kiedy niesie cię muzyka, jesteś wolny, bo jestem w swoim świecie. Dla nas muzyka jest jednym z najważniejszych elementów w naszym życiu. Robisz to co kochasz i wiesz, że żyjesz... Myślę o muzyce, a myślałam przecież o Thomasie! Jest przystojny i... Mądry! Nie to chyba złe określenie, raczej... Opiekuńczy i rozsądny. Nie zostawił mnie tam, zaopiekował się mną. Chciał dla mnie dobrze... Podoba mi się... Ale no cóż. Po jednym wieczorze można takie coś stwierdzić? Widocznie tak, skoro ja tak myślę. Thomas...

    ******

    Jakiś czas później:


- Any! Zaczekaj! Any, do cholery! Nie udawaj, że nie słyszysz! - Chłopak w końcu dogonił dziewczynę, stanął przed nią i trzymając ją za ramię pochylił się do przodu żeby ustatkować swój oddech. Udało się. Stanął i spojrzał na nią. - Goniłem cię przez cały plac.
- Nie mój problem.
- Ech... Jak się czujesz? Wczoraj wieczorem Miranda powiedziała mi, że wyszłaś już ze szpitala.
- Lepiej.
- Przestraszyłem się kiedy zemdlałaś... Chciałem cie odwiedzić, ale nie pozwolili mi wejść.
- Nie kłam, wcale nie przyszedłeś. Ani razu.
- Byłem... Naprawdę. Nie kłamie.
- A ja ci nie wierzę.
- Anahi... Ej, poczekaj. Ja chcę... Ach... Jak ja mam ci to powiedzieć, żebym nie dostał w twarz? Dobra. Any... Dasz mi szansę? Any, ja... Ja cię kocham.
Łomotanie serca na zwiększonych obrotach, tak samo jak oddech. Czy... Czy on powiedział, że mnie kocha? Any czy ty się nie przesłyszałaś?! On powiedział że mnie kocha!!!! Dać mu szansę? Kurczę, czekam na to od dawna! Chcę być nim... Poncho, głupku. Jasne, że ci dam szansę!
- Poncho... - Blondynka już nic więcej nie powiedziała tylko wpiła się w jego usta. To była wystarczająca odpowiedź dla chłopaka. Wiedział już, że to jest odpowiedź na pytanie. Oznaczało to "tak". Bał się o to zapytać, a jednak udało mu się. Udało mu się, zdobyć serce Anahi Portilli!



Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Strona 1 z 1
Nowy Temat   Odpowiedz

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Play Graphic Theme

Regulamin