FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie    Rejestracja   Profil   Zaloguj 
Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości



 
Nowy Temat   Odpowiedz OPOWIADANIA ZAWIESZONE <- Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:06, 01 Lut 2012 Powrót do góry

,,ILE JESZCZE BÓLU?"



Ile bólu jeszcze
zmieści to serce?
Ile jeszcze
je czeka złego?
Ile jest w stanie człowiek
unieść na barkach?
Zanim padnie
pod ciężarem jego?
Gdy sił już mu braknie
do wszelkiej walki.
Gdy pod kolejną przeszkodą
się zegnie.
Ciernie ranią
mu stopy i barki
a serce krwawi
w nocy i we dnie.


PROLOG

Pisk opon...krzyk ...huk i już po chwili cisza.
Wystarczyła chwila nie uwagi i...
Jeden nieszczęśliwy wypadek...
Zmienia ich życie na zawsze...
Ona po ogromnej stracie nie potrafi podnieść się pod ciężarem bólu.
On cierpi mniej bo nic nie pamięta. Jednak wymaga opieki bo nie może już chodzić.
Ona zamiast obdarzyć go opieką ...zostawia go.
On godzi się z tym bo w końcu nie wie,że nie był sam.
Mija czas ona wraca...do niego.
Chce by znowu byli razem.
Ale czy on też tego ze chce wiedząc już ,że pozostawiła go w najważniejszym momencie?


TRAUMA ; LOS A
ILOŚĆ ROZDZIAŁÓW; ???
GATUNEK; DRAMAT /ROMANS


OBSADA:


Amelia - 22 lata. W wypadku straciła dziecko. Ból był taki silny iż nie potrafił sobie z nim poradzić i dlatego porzucił ukochanego w chwili kiedy najbardziej jej potrzebował. Zrozumiała jednak swój błąd ale czy nie za późno ?

Alfonso (Poncho) - 23 lata. W wypadku stracił nie tylko pamięć i władzę w nogach ale też ukochana. Nie ...nie umarła ale porzuciła go. Dopóki jej nie pamiętał nie cierpiał aż tak.Jednak gdy pamięć wróciła porzucenie zabolało.Ukochana jakiś czas później pojawia się w jego życiu ponownie.Czy będzie potrafił jej wybaczyć ,że go opuściła?

Anahi20 lat. Pełna życia dziewczyna. Jest wrażliwa ale gdy trzeba umie zawalczyć o swoje.Przy niej trudno się nudzić ma sto pomysłów na minutę.Jej zwariowany charakter i nie zamykająca się buzia potrafi nie jednego wyprowadzić z równowagi.

[link widoczny dla zalogowanych] - Dulce i Maite - najlepsze przyjaciółki Annie. Tak samo zwariowane i szalone jak ona. Same nie wiedzą czego chcą od życia po za zabawą.Choć mają po 20 lat potrafią zachowywać się jak dzieci. Ich zachowanie bywa czasem irytujące.

[link widoczny dla zalogowanych] - Ma 24lata jest starszym bratem Anahi. Przyjaciółki siostry uważa za nie odpowiedzialne wariatki. Samą siostrę tez ale mimo bardzo ja kocha.Najbardziej drze koty z May.On też lubi się zabawić ale z umiarem.Obecnie jest zaręczony z dziewczyną o imieniu Sabrina.

[link widoczny dla zalogowanych] - Ma 23 lata jest szalonym podrywaczem. Ale gdy trzeba potrafi być poważny i odpowiedzialny. Przyjaźń ceni sobie ponad wszystko. Jest jedynym wsparciem Poncha po spotkanej go tragedii.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Sob 9:37, 04 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:07, 01 Lut 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 1


,,Kim byłem a jakim się stałem"

21,maja 2008r.
,,Nie ma nic gorszego w całym świecie, niż tęsknota za ukochaną osobą. Zwłaszcza wtedy, gdy jest się tego całkowicie świadomym."

Poncho
Wracaliśmy z urodzin mamy Amelii wieczór był ciepły i pogodny nic nie zapowiadało tragedii. Nawet przez chwile żadne z nas nie pomyślało by ,że za kilka minut nasze życie zamieni się w koszmar. Jak zwykle ja prowadziłem bo Ami nie miała prawa jazdy.Nie wiedzieć czemu bala się prowadzić. Byłem trzeźwy bo nie przepadam za alkoholem i nawet gdy nadarza się okazja oblania czegoś ja rezygnuje. Tak było i na urodzinach. Nie moglem pic tym bardziej ,że moja narzeczona była w 7 miesiącu ciąży. Gdyby przytrafił nam się wypadek nigdy bym sobie tego nie wybaczył.Jeśli jej i dziecku coś by się stało. Byłem dobrym kierowca ale nawet i takim zdarzają się wypadki. No i niestety tego wieczoru i nas spotkało to nieszczęście.Wracaliśmy szczęśliwi do domu śmiejąc się z żartów dziadka Ami patrzyłem cały czas na drogę dlatego tym większe było moje zdziwienie kiedy niewiadome skąd przed nami wyskoczyła ciężarówka.Natychmiast nacisnąłem pedał hamulcowy niestety nie zdążyliśmy bo już po chwili ciężarówka uderzyła w nas z wielkim hukiem. Słyszałem tylko krzyk Amelii oraz dźwięk tłoczonego szkła i to jak pchało nas do tylu. Złapałem ja za rękę i mocno ścisnąłem by wiedział ze jestem obok. Ale rzucało nami tak, że w pewnym momencie przed moimi oczami zapanował zmrok.Nie wiem co było dalej bo obudziłem się dwa dni później w szpitalu.Siedział przy mnie mój przyjaciel Chris nie miał za wesołej miny. Ja jednak nie bardzo wiedziałem kim on jest bo nic nie pamiętałem. Co gorsza byłem sparaliżowany od pasa w dol. Nie wiedziałem co tu robię i co się stało ani kim jest gość siedzący kolo mnie. Nie znalem swojego imienia ani nie wiedziałem gdzie mieszkam.Nie pamiętałem nic kompletnie nic. Chłopak siedzący przy mnie widząc,że nie śpię podszedł do mnie i zapytał;
- Jak się czujesz?Pamiętasz coś?
Bolała mnie głowa,żebra a dolnej części ciała w ogóle nie czułem.
- Kim ty jesteś ? – zapytałem zdziwiony.
- I co ja tu do cholery robię?Czemu nie mogę ruszać nogami i dlaczego nic nie pamiętam?- zadawałem kolejne pytania a on stal nade mną z łzami w oczach i po chwili powiedział.
- Miałeś wypadek Poncho dość poważny wypadek. I niestety … - i tu się mu głos załamał.Jednak odchrząknął i dokończył to co zaczął.
- I niestety ale straciłeś pamięć oraz władze w nogach.
To był koszmar jednak nie tak wielki jaki wydarzył się kilka tygodni później.Wiadomość o tym,że nie będę mógł chodzić nie wstrząsnęła mną tak bardzo .Załamałem się dopiero kiedy Cuks tak ten sam gość ze szpitala oznajmił mi,że moja narzeczona z która miałem mieć dziecko i nie długo wziąć ślub zostawiła mnie. Opowiedział mi o tym jak byliśmy szczęśliwi ,o wypadku oraz o stracie dziecka a także o jej decyzji pozostawienia mnie. Wtedy nie bardzo brałem sobie to do serca bo wciąż nie wiele pamiętałem. Ja nawet nie bardzo wierzyłem w słowa Uckera . Bo jedyne co udało mi się przypomnieć po tych kilku tygodniach to on kilka osób z którymi się przyjaźniliśmy i nic więcej.Wciąż nie pamiętałem Amelii i wypadku oraz reszty mojego życia. Ale dwa miesiące później po tym jak Chris powiedział mi prawdę pamięć sama mi wróciła a wraz z nią wspomnienia.Wspomnienia cudownych chwili i całego tego koszmaru. Dopiero wtedy do mnie dotarło co się wydarzyło .Bylem załamany i zrozpaczony .Winiłem siebie za wypadek , za stratę ukochanej , dziecka oraz władzy w nogach.Wtedy nawet uważałem ,że dobrze się stało ,że Ami mnie zostawiła.Rozumiałem jej ból bo sam cierpiałem. Rozumiałem też to iż nie chce być z kaleka. Była młoda a ja teraz wymagałem opieki i poświecenia .Nie moglem żądać by była przy mnie .Jednak bardzo ja kochałem i dlatego ogromnie za nią tęskniłem. Codziennie płakałem nie dając sobie rady z poczuciem winy i samotności zacząłem nawet pic. Upijałem się codziennie ja abstynent stałem się alkoholikiem. Nie chodziłem na terapie już nie zależało mi na tym by ponownie stanąć na nogi. Co więcej chciałem umrzeć. Na grobie własnego syna płakałem jak małe dziecko. I gdyby nie Ucker pewnie popełniłbym samobójstwo. Ja facet który kiedyś był największym optymista pod słońcem straciłem nadzieje i wiarę i chciałem się zabić. Upiłem się na umór by mieć na to więcej odwagi i chciałem poderznąć sobie gardło .Ale Cuks na szczęście wpadł w porę do mojego pokoju i wyrwał mi go z reki. Nie wiem skąd wiedział ale wiedział i zjawił się na czas.Wtedy byłem na niego cholernie wściekły,że nie dał mi ze sobą skończyć. Ale z czasem przemówił mi do rozsądku. Wciąż był przy mnie.Od wypadku na okrągło pomagał mi we wszystkim robił mi zakupy,sprzątał,zabierał na spacery oczywiście na sile dużo ze mną rozmawiał. Taki przyjaciel jak on to skarb. Byłem mu wdzięczny i jednocześnie zaskoczony,że taki szaleniec jak on zachował się tak wspaniałomyślnie. Bo czyż nie było tak ? On przyjaciel został ze mną na dobre i na złe a ukochana która miał zostać odeszła. Jak już wcześniej mówiłem na początku nawet nie miałem żalu ale z czasem zacząłem go mieć. Kiedy Cuks uświadomił mi ,że nie tylko ona wtedy coś straciła bo ja też. No ale to mi przyszło zapłacić najwięcej za ten wypadek. Przestałem pic ale wciąż byłem ponurakiem którego nic nie cieszyło i nie bawiło. Wciąż siedziałem tylko w pokoju i patrzyłem przez okno.Nie uśmiechałem się , nie chodziłem na imprezy ,,rany co ja mówię nie chodziłem chyba nie jeździłem „ powinienem powiedzieć. Stałem się zgorzknialcem użalającym się nad sobą. Chris bardzo starał się to zmienić ale na wszystko jednak nie miał lekarstwa. Tak przynajmniej myślałem wtedy ale potem on i na to znalazł sposób. Jaki ? Dowiecie się z czasem.
*******************
Ameliia
Tak byliśmy szczęśliwi i kochałam go nad życie.Był najwspanialszym facetem jakiego poznałam w swoim życiu. Sama nie wiem jak to możliwe ,że porzuciłam go jak nic nie warta starą zabawkę.I wierzcie lub nie ale ja go kocham. Owszem porzuciłam go ale gdyby nie śmierć mojego syna na pewno nigdy bym tego nie zrobiła. Wiem,ze nikt z was nie potrafi mnie zrozumieć. Ale postawcie się w mojej sytuacji byłam młoda miałam 21 lat i byłam w ciąży ze swoim pierwszy dzieckiem. Dziecko było dla mnie czymś upragnionym i jak dla mnie długo oczekiwanym bo staraliśmy się o nie od trzech lat. Poncha poznałam maja lat 16 od razu się w sobie zakochaliśmy i dlatego jak tylko skończyłam pełnoletność zamieszkałam z nim i zaczęliśmy starać się o dziecko. Ślubu na razie brać nie chciałam sama nie wiem czemu ale na dziecko byłam gotowa. No ale cięzko było zajść mi w ciąże a kiedy już w nią zaszłam nie posiadałam się z radości. A Poncho !Ten to się dopiero cieszył . Gdy byłam w 5 miesiącu oświadczył mi się po raz 3 tym razem przyjęłam oświadczyny bo byłam gotowa na małżeństwo i założenie rodziny. Ślub miał się odbyć miesiąc po narodzinach Aarona czyli naszego syna od razu miał być też chrzest. Ale nie doczekaliśmy tych cudownych chwil bo wtedy wydarzył się ten nieszczęsny wypadek. To było straszne ale najgorsze było dopiero przede mną kiedy się obudziłam i dowiedziałam tego wszystkiego. Najbardziej załamała mnie strata dziecka nie byłam wstanie sobie z tym poradzić i choć wiedziałam ,że Alfonso mnie teraz potrzebuje to nie wiedziałam ja sobie poradzę z opieką nad nim sama nie umiejąc się pozbierać. Decyzja która podjęłam była bolesna ale wtedy nie widziałam innego wyjścia. Ledwo pamiętam i z ledwością ustałam na pogrzebie synka. Potem razem z mamą i przyjaciółką poszłam do szpitala by się z nim pożegnać. Kiedy weszłam do sali spał. Na jego widok ponownie się rozpłakałam. Był nieprzytomny i podłączony do tylu aparatur ,że serce mi się ściskało. Miał zabandażowana głowę i zebra .Kazałam wszystkim zostawić mnie z nim sam na sam. Potem przytuliłam się do niego i płakałam proszą o wybaczenie na koniec pocałowałam go i wyszłam. Wiem powiecie ,że jestem bezduszna. Być może !Ale zrozumiałam swój błąd i mam zamiar wrócić by go odzyskać o ile to możliwe. Jeśli wciąż nic nie pamięta może być łatwiej ale jeśli już o wszystkim wie mogę go nigdy nie odzyskać. Ale nie Poncha bałam się najbardziej w dniu kiedy wracałam do Meksyku a Cuksa. On był jego przyjacielem i to on pierwszy powiedział mi gorzkie ale prawdziwe słowa nie zważając na moje cierpienie. W dniu mojego wyjazdu do mamy wpadł do mnie i zapytał czy to moja ostateczna decyzja..A kiedy powiedziałam,że tak naskoczyła na mnie mówiąc;Wiesz miałem cie za fajną dobra dziewczynę byłem pewny ,ze jesteś gotowa wskoczyć za nim w ogień tak jak on za tobą. Ale teraz widzę jak się pomyliłem. Bo ty myślisz jedynie o sobie o swoim bólu i o niczym więcej !A co z nim ?No powiedz co będzie z nim kiedy obudzi się i dowie ,ze nie tylko nie może chodzić ale też stracił dziecko i ukochana!Jak myślisz pozbiera się po tym?Nie będzie cierpiał?Zamiast mu pomóc ty uciekasz to taka jest twoja miłość ?To gówno a nie miłość!.Wykrzyczał mi i wyszedł wściekły. Wtedy miał rację ale ja nie słuchałam nikogo bo dla mnie byłam ważna ja sama i mój ból oraz smutek. Ale wracam by wszystko naprawić.
*********************
Ucker
Kiedy Alfonso poznał Amelkę polubiłem ją od razu choć była jak dla mnie za mila i za grzeczna. No ale tak sympatyczna ,ze nie dało się jej nie lubić. Widziałem jak ich miłość kwitła i jak szczęśliwy i zakochany był mój przyjaciel .Kiedy przyjęła oświadczyny i spodziewała się jego dziecka nie posiadała się z radości. Cieszyłem się razem z nim choć ja nigdy nie byłem za stałymi związkami. Kiedyś może ale nie teraz. No ale wróćmy do Poncha cieszyłem się razem z nim i pomagałem mu budować nowy dom który miał zamiar podarować jej jako prezent ślubny. Niestety ślubu nie było , chrztu też nie zamiast tego pogrzeb. A potem ból i cierpienie. Ona cierpiała bo straciła dziecko ale gdy on się dowiedział cierpiał dużo razy gorzej. Stracił ją, dziecko władze w nogach i pamięć.Dopóki nie pamiętaj jakoś kalectwo znosił ale kiedy sobie przypomniał było tragicznie z nim. Pił , płakał , pił, płakał i tak na okrągło do czasu kiedy nie siadła mu psychika nie próbował się zabić. Na szczęście nie udało się bo zdążyłem na czas.Tego dnia zapomniałem telefonu z jego domu i wróciłem po niego i dobrze. Bo inaczej na drugi dzień zastałbym go z poderzniętym gardłem. Ja już ja znienawidziłem w dniu w którym go porzuciła jak bezdomnego psa. Ale po tym wyczynie po tym jak nikł w moich oczach znienawidziłem ja jeszcze bardziej. No i to mnie jeszcze bardziej przekonało by nie wiązać się na stałe.Moja pomoc i opieka oraz długie rozmowy z nim w końcu poskutkowały przestał pic o samobójstwie też nie myślał. Ale wciąż użalał się nad sobą .Zamknął się w sobie rozmawiał tylko ze mną. Reszta znajomych poszła w odstawkę. Nie wiedziałem jak przywrócić go do życia. Jak wetknąć w niego wiarę i nadzieję na nowo. Potrzebowałem czegoś mocnego. Szukałem i szukałem aż w końcu znalazłem a raczej ona sama się znalazła. Jak ?Dowiecie się w swoim czasie.
****************************************
Anahi
Cześć to ja Anahi.Albo Any, Anyśka ,Annie czy też…no dobra już się zamykam wiem!Za dużo gadam, tak samo za dużo się ruszam i za dużo mam pomysłów !Ale co poradzę ja nie lubię siedzieć w miejscu ani siedzieć cicho. Nawet przyjaciółki mam takie same rozgadane jak ja i z ADHD .Ha ha żartowałam!Nie mamy ADHD ale wszyscy tak mówią jak my się pojawiamy gdziekolwiek. Nazywają nas drużyna ,,ADHD”.Wiecie jak trzeba rozkręcić imprezę to wzywają nas.Jak brak pomysłu to tylko my ratujemy sytuacje bez nas ten świat by nie istniał!(duma) Wszyscy nas kochają!No prawie wszyscy bo mój ograniczony umysłowo brat nas wręcz nienawidzi. Ale spoko my jego też! No nie dziewczyny? O udają teraz grzeczne.A w domuuu!Chałupa cała lata przy nich a wraz z nią Will..ha ha.No dobra będę już poważana (sekunda ciszy) dobra wystarczy teraz do rzeczy!Jak poznałam Słodziaka i Ponuraka (czyli Ucker i Poncho). Wpadłam na nich !To była wpadka jakiej świat nie widział!Co prawda w takiej chwili powinnam zachować powagę ale ja?Ja Anahi i powaga?Ha dobre sobie!To tak jak by ktoś powiedział,że znajdę szpilkę w słonia dupie! Dobra …dobra już się uspokajam. Co pewnie chcecie wiedzieć o jaka wpadkę chodzi i co dalej było?O nie…nie gogusie moje kochane nie ma tak lekko!Ja papla jestem ale tym razem nie powiem wam wszystkiego na raz. No ale jedno mogę wam powiedzieć (szeptem) tylko to tak w tajemnicy wicie no nie?On ma dużego …ale na serio olbrzymiego ma!Pierwszy raz na oczy widziałam takie coś!Nie no dobra już bez jaj. Wiem jestem niemożliwa ale i tak mnie kochacie prawda?


Pierwszy rozdział to takie zapoznanie się z sytuacją i częścią bohaterów.Mam nadzieję iż się spodobał. Smile

ROZDZIAŁ 2


William
Była sobota właśnie robiłem sobie śniadanie kiedy do naszego domu wpadły te wariatki.Już na ich widok głowa mnie rozbolała. Jak ja ich nie lubiłem. To psycholki do potęgi entej. Nie dość ze wpadały bez zapowiedzi to jeszcze wchodziły jak do siebie a na dodatek na okrągło gadały. Kiedyś myślałem iż tylko Any taka jest ale myliłem się. Co gorsza zamiast jednej gaduły miałem teraz na co dzień aż trzy. Nie było dnia by do nas nie przychodziły i do tego stawiały cały dom na głowie. Z nich trzech najbardziej na nerwy działa mi May.Może dlatego ,że nazywała mnie ,,głąbiastym lalusiem” no jak tylko to słyszę to mnie szlag trafia.Właśnie miałem zapytać je czy nie maja swoich domów kiedy do kuchni wparowała brunetka.
- Cześć głąbusiu lalusiu! – krzyknęła mi prosto do ucha z uśmiechem na warzy.
- Ty znowu tu ?Domu nie masz diable? – zapytałem zły pocierając ucho w którym mi dźwięczało od jej krzyku.
- A mam! Ale wole tobie uprzykrzać życie! – stwierdziła zadowolona z siebie.
Potem wzięła trzy kubki nalała do nich kawy i wychodząc z kuchni powiedział;
- To pa głąbie pozdrów swoja żyrafę!
Miała na myśli moja narzeczona oczywiście.Maite nie lubiła jej zresztą mnie tak samo i z wzajemnością. Dokończyłem robić śniadanie usiadłem do stołu i za nim wziąłem kęsa do kuchni wpadły te trzy sztany.
- Hej Willuś ! – powiedziała Dulce
- Zostaw go nie widzisz ze się skupia nad posiłkiem jeszcze się nam głąbuś udławi a Annie sierotą zostanie.
- E tam miała bym chatę dla siebie. - stwierdziła moja siostrzyczka.
- No wielkie dzięki małpiszonie! A ty szatanie się do mnie nie odzywaj! - powiedziałem posyłając jej piorunujące spojrzenie.
- A czy ja coś mówię ja tylko stwierdzam fakty jak jesteś nie udaczny.
- Idę stąd nim mam jeszcze dobry humor. - powiedziałem opuszczając kuchnie.
Usiadłem w salonie i słuchałem jak trajkotały o zakupach , imprezie , facetach jedna przekrzykiwać druga.Miałem dość zjadłem jak najszybciej i po zaniesieniu talerza wziąłem kluczyki i pojechałem do Sabriny.
********************
Maite
Siedziałyśmy w kuchni i gadałyśmy jak zawsze zresztą.Głąbuś pobiegł do swojej nadętej żyrafy. Ah jak ja bym jej te kudły wyrwała i wsadziła w te szpary miedzy zębami które ma!Dobra nie ważne! Siedziałyśmy i omawiałyśmy imprezę na którą dziś maiłyśmy zamiar iść.
- Ej ty laska co już marzysz o moim bracie! - palnęła nagle Any
- Pssa zwariowałaś!O czym tu marzyć jak to jełop i laluś! - parsknęłam.
- No jasne tylko kto wczoraj wołał przez sen Willuś Willuś ...- nabijały się dziewczyny.
- Wkręcać to was a nie mnie. I zmieńmy temat bo jak mnie wkurzycie to wam fryzur na imprę nie zrobię. - burknęłam
- Ja nie wiem czemu ty się tak wypierasz ,że lecisz na niego. Może jest trochę sztywny ale przystojny. - palnęła Dulka.
- Trochę ?Mój stojak na płaszcze jest bardziej wyluzowany niż on!
- Dobra koniec tematu mojego brata bo zaraz zwymiotuje tu na stół. Lepiej gadajcie co zakładacie na siebie.
I tak od 9.00 do 12.00 siedziałyśmy i rozmawiałyśmy na temat impry i ciuchów.Potem nudziło się nam wiec zrobiłyśmy wojnę na poduszki oczywiście w Głąbusia sypialni. Ha ha już widzę jak się dusi ze złości.Po bitwie zgłodniałyśmy więc zajęłyśmy się obiadem Any robiła obiad a ja z dulce deser cisto czekoladowe.Bałagan w kuchni został jak się patrzy no ale do laluś dziś sprząta.Najedzone i szczęśliwe kolo 17.00 zaczęłyśmy się szykować.Impreza miała odbyć się u gościa zwanego Cycuś podał nam adres jak wpadłyśmy na niego w centrum handlowym.Zamieniłyśmy z blondynem kilka słów i jego kumplami i tak oto dostałyśmy zaproszenie. Choć gościa nie znałyśmy ale co nam tam.Na imprezie poznamy go bliżej i jego przystojnych kolegów.No co się dziwicie my tak zawsze.W ten sposób nie tylko zaliczamy dobrą zabawę ale też poznajemy coraz to więcej ludzi. Co prawda część z nich potem żałuje iż nas poznała po tym jak damy czadu no ale to już ich problem.Tak wiec szykowałyśmy się pełną para ja czesałam dziewczyny ,Dulcita robiła nam makijaże a Anka dobierała dodatki do strojów.Około 19.30 byłyśmy już gotowe.Zeszłyśmy na dół i wtedy wparował blondas.Jak zobaczyła nas w tych strojach to mu mało oczy na podłogę nie wypadły zrobił się czerwony nie wiem czy ze wstydu czy złości.Raczej to drugie bo po chwili krzyknął;
- A ty dokąd w tym stroju?
Anni już chciała mu wytłumaczyć ale ja ubiegłam.
- Głąbusiu ty nie przejmuj się tym jak wyglądamy tylko tym co czeka na ciebie w kuchni. - powiedziałam szczerząc się do niego diabelsko.
- No nie!Znowu gotowałyście?! - krzyknął wściekły.
- No ba ! Nie mogłyśmy odmówić sobie takiej przyjemności. - powiedziałam szczerząc się do niego po raz kolejny.
To wystarczyło dziewczyny już wiedziały ,że trzeba zwiewać. Will wściekły rzucił się w stronę Anahi. Z czaszki aż mu parowało taki był zły a na jego twarzy widziałam wszystkie kolory tęczy.Ha ha ale ja się brechałam!Nawet nie wiecie jak jak uwielbiam doprowadzać go do takiej furii.By nie zrobił krzywdy mojej blondyneczce (Any) zatrzymałam go rzucając się mu na szyję.Gdyby ta jego żyrafa to zobaczyła chyba by padła.
- Puszczaj ! Wydłubie wam oczy,obetnę języki oraz ręce!Wy diabły szatańskie! - krzyczał rzucając się i próbując mnie zdjąć z siebie.
,,A mówią ,że to my nienormalne i z ADHD.Dziwne może i jemu się udzieliło tyle z nami przebywa" pomyślałam.No nic przyczepiłam się do niego jak rzep i trzymałam czekając aż laski będą w samochodzie.Jak tylko zatrąbiły dałam mu z plaskacza na otrzeźwienie i zwiałam.
**********************
Anahi
Ale się mój brat wściekł. Ha ha uwielbiam gdy wpada w taki szał. Kocham go ale czasem ostro mnie wkurza potrafi być taki sztywny ,że nie wiem. Nie zawsze taki był.Kiedyś był nawet gotowy razem ze mną iść na imprę ale odkąd poznał tą wywłokę zmienił się w sztywniaka.Nawet dziewczyny jej nie lubią tej całej Sabrinki choć nie muszą znosić jej tak często jak ja.Już mam jej po dziurki w nosie i tego jej wymądrzania się.Nie wiem co to będzie jak oni wezmą ślub mam nadzieję iż do niego nie dojdzie. Jeśli jednak dojdzie i ta zołza tu zamieszka.To przysięgam!Ja już jej umilę życie najlepiej jak potrafię a dziewczyny mi w tym pomogą. Szczególnie May ja wiem ,że mój brat wpadł jej w oko tylko ona się tego wypiera.Ale znam ją i wiem iż po cichu się w nim kocha i dlatego jest taka złośliwa. Ona zawsze tak reaguje.Mam jednak nadzieje iż w końcu jakoś się dogadają i zamiast ,,Sabrinki"! to May zostanie moją bratową. No ale zostawmy już ich w spokoju. Bo teraz jedziemy na imprezę już czuję zajefajną zabawę.Może w końcu wyrwę jakieś ciasteczko. Cholerka to jest właśnie wkurzające nie jestem brzydka ,no mega pięknością może też nie jestem.Ale to co trzeba mam na miejscu a i twarzyczkę niezłą. I dlatego nie mogę pojąć czemu wciąż trafiam na palantów lub niedorobieńców.Jak mam faceta ciasteczko.To okazuje się plantem a jak ma cudny charakter to zazwyczaj jest okropnie brzydki. A czy nie mogła bym wreszcie spotkać kogoś kto miałby i jedno i drugie w porządku.No wiecie takie dwa w jednym cudny charakter i wygląd.Liczę iż na tej zabawie kogoś w końcu wyrwę.Adres już wiecie skąd mamy i jak poznaliśmy.Większa polowa naszych znajomych to ludzie poznani przypadkiem.Jak się nam nudzi to chodzimy po mieście czy centrach handlowych i wyrywamy facetów wkręcając się tym sposobem na imprezy. No i tak oto mamy nowy adres i zaraz będziemy mieli nowych znajomych.Dulce powadziła samochód a ja patrzyłam na adres i rozglądałam się za ulica której szukałyśmy. Kiedy Cycek dyktował nam adres ja byłam zajęta rozmowa z jego kumplem więc to May ten adres zapisała.Niestety nabazgrała tak iż nie byłam do końca pewna numeru domu.I zamiast przeczytać 53 przeczytałam 59 wiec Dul pod takim numerem domu zaparkowała. Wysiadłyśmy zadowolone z auta i ruszyłyśmy w stronę drzwi.Stanęłyśmy na schodach i zadzwoniłyśmy dzwonkiem.Jak na kogoś kto urządza imprezę w domu było cicho a światła paliły się tylko w dolnej części domu.Nie było słychać żadnej muzyki ani odgłosów towarzystwa.
- Pewnie kolejna nuda którą będzie trzeba rozkręcić. - powiedziała czerwonowłosa.
- No to my już zadbamy oto by było wesoło i niegrzecznie. Prawda dziewczyny? - zapytałam uśmiechając się do nich.
- Jasne! - krzyknęły obie jak na komendę i zaczęłyśmy się śmiać.
Nagle drzwi się otworzyły a w nich stanął brunet o czekoladowych oczach.Był bardzo przystojny twarz miał gładziutką i tak delikatną a nawet troszkę dziecięca.I choć buźkę miał dziecięca to sam w sobie na bank był mężczyzna i to dość dobrze zbudowanym.Spojrzał na nas od góry do dołu nic nie mówiąc.Po jego minie było widać iż jest zdziwiony naszym przybyciem.A jednocześnie zauroczony naszym wyglądem.No wiecie!Ja rozumiem laski z nas i faceta wbiło w ziemię.No ale żeby nas tyle trzymać na schodach szczyt bezczelności i do tego nic nie mówił.Postanowiłam więc działać bo jak widać dziewczyny zamurowało bardziej niż mnie czy jego.Wepchnęłam więc go do środka.
- No dobra gdzie ta impreza? - zapytałam zniecierpliwiona.
Teraz to dopiero na mnie spojrzał!Jak by mi czułki na czole wyrosły.
- No co tak patrzysz? Pytam gdzie impreza,goście i Cycek! - zapytałam rozglądając się po holu.
- Yyyy impreza ?Sory ale to chyba jakaś pomyłka.- odezwał się w końcu.
- Jaja sobie robisz?A może nie powiedzieli ci ze mamy wpaść. No dobra nie ściemniaj gdzie jest Cycek? - zapytałam oburzona.
- Nie wiem!Na serio ja nie wiem o co wam chodzi!- powiedział rozkładając ręce.
Spojrzałam na dziewczyny bo sama już nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
- Zalewa ,próbuje nas nabrać. Pewnie jeszcze nikt się nie zjawił a on nie wie jak zachować się przy takich seks bombach jak my i pali głupa.No nie? - powiedziała May klepiąc go w plecy.
- A ja mam inna tezę gość zapomniał i się nie przygotował za pewne ma pustki w lodówce i barku i teraz jest mu głupio więc ściemnia. - stwierdziła Dulce.
- I tu się zdziwisz słonko bo mam co trzeba by rozkręcić imprę.Ale na serio nie wiem kto dał wam ten adres i co tu robicie przecież ja was nie znam.
- Ty nie ale Cycek tak. - rzekłam chodząc po holu i rozglądając się.
- To super tylko ja i Cycka nie znam. - powiedział poważnie.
- Czyli co nici z imprezy ? - zapytała Dulce.
- Trudno spadamy! - skwitowała May.
- Nie! Zaczekajcie co prawda zaszła jakaś pomyłka ale jak macie ochotę to zostańcie rozkręcimy coś. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- No stary to było tak od razu. Dobra mów gdzie masz kuchnie i sprzęt grający oraz zwołuj kumpli zaraz będzie tu wesoło. - rzekłam szczerząc się do niego.
- Kuchnia jest tam ,sprzęt w salonie a co do facetów to sory ale muszę wystarczyć wam ja i mój kolega o ile ze chce w ogóle wziąć udział w co wątpię. - skwitował.
- A co nie lubi imprezować ? - zapytała May.
- Powiedzmy ,że chwilowo nie bardzo. - stwierdził.
- Oj tam my już go rozruszamy. - powiedziałam pewna swego cofając się w stronę salonu. Szłam tyłem nawijając do dziewczyn i Słodziaka i nagle zaczepiłam o kant dywanu i wpadłam na coś.A raczej w czyjeś ramiona. I od razu natrafiłam na jego oczy. Boże były takie piękne ale jakże smutne.Patrzył na mnie tak ,że moje serce natychmiast zaczęło bić 100razy szybciej.Jego twarz była tak blisko ,że czułam jego oddech na swoich ustach.A jego zapach przywoływał u mnie zawrót głowy był taki cudowny.Byłam tak wpatrzona w niego iż nie zauważyłam ,że siedzi na wózku.I nagle on się odezwał;
- Jesteś tego pewna? - zapytał poważnym i niezbyt miłym tonem.
- Czego ? - zapytałam nie bardzo rozumiejąc.
Byłam tak nim zauroczona jego oczami ,twarzą która była cholernie przystojna ,że nawet Słodziak przy nim wypadał słabo przynajmniej dla mnie.I dlatego nie skojarzyłam o co on pyta.
- Pytam czy jesteś pewna ,że mnie rozruszasz?
Teraz zapytał tak jak by był rozgniewany wskazując na swoje nogi. No a ja!Jak to ja.Nie przejęłam się tym faktem bo to ,że ktoś nie może chodzić czy też ma innego rodzaju kalectwo.Nie oznacza iż przestał być człowiekiem tak więc z uśmiechem na twarzy powiedziałam;
- No jasne ,że tak nie wierzysz mi ? Ance , Anyśce no wstydź się.No właśnie a jak ty masz na imię?Ja jestem Any , Anka,Anyśka ,Annie. No miło mi ciebie poznać! - powiedziałam uradowana i pocałowałam go w policzek i zaczęłam dalej nawijać.
- No to jak się nazywasz?Ile masz lat?Jaka muzę puścić byś zatańczył ze mną albo z moimi koleżankami? Bo wiesz może ja ci się nie podobam no ale one!Spójrz jakie to laski!Wybierz którąś choć wolałabym abyś zatańczy ze mną.No czemu milczysz?Powiesz jak się nazywasz? Ej Słodziak on zawsze taki jest ?No nie milcz tak bo zacznę nazywać cię Ponurakiem!Ej no uśmiechnij się! - gadałam jak najęta.
- Czy ty masz zdrową główkę?! Nie widzisz do cholery jasnej że nie mogę chodzić!I nie bawią mnie twoje żarty.Bądź tak łaskawa zejść z moich kolan oraz wyjść razem z koleżankami z mojego domu! - krzyknął nagle.
Spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać. Był taki zabawny gdy się złościł niczym mój brat. Do tego tak słodko wyglądał.
- Główkę mam zdrową jak najbardziej i nie żartuję z ciebie.Nie wiem czemu tak to odbierasz i owszem widzę iż nie możesz chodzić ale to nie oznacza ,że nie możesz tańczyć i się bawić.I nie złość się bo nie ma powodu.Życie jest cudowne trzeba się z tego cieszyć. My właśnie mamy taki zamiar i zaraz zrobimy imprę a jeśli myślisz, że boje się twoich krzyków.To rozczaruje cię słonko bo mnie to nie rusza.A do twojego domu zaprosił mnie twój kolega.Więc jeśli on powie nam byśmy wyszły zrobimy to. A więc jak Słodziak mamy wyjść ? - zapytałam na koniec.
Brunet spojrzał na mnie i przyjaciela potem na dziewczyny i powiedział;
- Nie zostańcie miała być impreza i będzie. - skwitował posyłając słodki uśmiech w stronę Dulce.
-Do cholery Chris nie słyszałeś co powiedziałem?! One maja wyjść!!! Dobrze wiesz ,że nie mam ochoty na zabawę tym bardziej z debilnymi panienkami! - krzyczałem na niego.
- Ej no nie obrażaj nas to,że jestem blondynką nie oznacza iż mam pusto w głowie. - skwitowała dziewczyna siedząca na moich kolanach.
- Powiedziałem zejdź z moich kolan!!!I nie wtrącaj się!!! A tak w ogóle to może zamilknij bo stanowczo za dużo gadasz! I ...
Nie dokończył zdania bo mu przerwałam zarzucając mu ręce na szyję i całując go.Był zaskoczony kiedy poczuł mu język penetrujący w jego ustach ale po chwili sam zaczął penetrować swoim w moich w poszukiwaniu a gdy go odnalazł nasz pocałunek stał się coraz głębszy i bardzo namiętny.Bosko całował a jego wargi były takie słodkie ,że normalnie czułam ciarki podniecenia na moim ciele.Im dłużej go całowałam tym bardziej się mu to podobało bo zanurzył swoja dłoń w moich włosach delektując się pocałunkiem.Kiedy oderwałam się wreszcie od niego przez chwilę patrzył na mnie nie obecnym wzrokiem po woli dochodząc do siebie.A gdy już wyszedł z szoku zepchnął mnie z kolan i jak najszybciej odjechał w stronę pokoju znajdującego się po prawej stronie.Chciałam go zatrzymać ale Słodziak mnie powstrzymał. Odpuściłam i we trzy zajęłyśmy się za organizacje impry.A brunet poszedł do Ponuraka.
*************************
Poncho
Jak zwykle pół dnia spędziłem w oknie albo w łóżku. Jak zwykle rozmyślając o moim nędznym nic nie wartym życiu. Nie mogłem chodzić ,nie miałem pracy narzeczona mnie zostawiła i nie poznam już swojego dziecka. Nie miałem powodu by żyć ani nie widziałem sensu.Bo niby po co skoro nawet nie mogłem iść do pracy a dziewczyny ? Kto ze chce kalekę, nieudacznika?Nikt!Osoba która ponoć mnie kochała zwiała na myśl o moim kalectwie to tym bardziej nowa laska się mną nie zainteresuje. A nawet jeśli to sam nie wiem czy chcę i czy potrafił bym być teraz z kimkolwiek. Za wiele ran było w moim sercu bym mógł zaufać kobiecie ,bym uwierzył że może mnie pokochać.Sam na to nie byłem gotowy bo wciąż kochałem Amelkę. Moje życie było dnem. Kiedyś byłem optymistą wierzyłem ,że zawsze jest wyjście z każdej sytuacji i z nawet w najcięższych przypadkach można znaleźć jakiś pozytyw.Teraz! Teraz nie widziałem żadnych pozytywów.Bo co może być pozytywnego w tym,że nie chodzę ,w tym ,iż zostałem sam bez ukochanej i dziecka no co ?Nic!chyba ,że przez tą tragedie stałem się poważniejszy.Nie uśmiechałem się,nie wychodziłem z domu a jak już to na przymus by nie zrobić przykrości Cuksowi. Nie cieszyło mnie już nic a wręcz drażniło.Drażniło mnie gdy ktoś był szczęśliwy, gdy się uśmiechał bawił.Wkurzała mnie muzyka no wszystko.Po południu przyszedł Chris zrobił obiad który razem zjedliśmy, potem namówił mnie na obejrzenie meczu.W czasie gdy on oglądał ja udawałem bo tak naprawdę myślałem o Amelii.Po meczu włączył jakiś tam film który też olałem a gdy i to się skończyło chciał zagrać w karty.Nie lubił tego wręcz nienawidził ale robił to dla mnie bym nie myślał ,nie łapał doła. Na to też nie miałem ochoty ale to był mój przyjaciel który nie opuścił mnie w potrzebie i dla niego zmuszałem się do nie których rzeczy. Usiedliśmy więc w salonie by zagrać i wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.Chris poszedł otworzyć a ja w tym czasie pojechałem do swojego pokoju po drugą talię kart. Nie mogłem jej znaleźć więc trochę mi się zeszło po odnalezieniu wróciłem do salonu a stamtąd usłyszałem głosy dobiegające z holu.Ruszyłem więc w tamtym kierunku i wtedy zobaczyłem mojego kumpla i trzy dziewczyny.Jedna z nich stała do mnie tyłem a właściwie cofała się do tyłu aż w końcu na mnie wpadła.Nasze oczy spotkały się po raz pierwszy widziałem tak piękne i roześmiane oczy jakie miała ta dziewczyna.Były takie cudowne jednak nie uszły mojej uwadze jej słowa.I dlatego zaraz zapytałem czy jest pewna,że mnie rozrusza. Nie spuszczała wzroku z moich oczu i chyba dlatego nie od razu załapała o co pytam więc powtórzyłem pytanie. No i wtedy się zaczęło!Zaczęła nawijać jak katarynka już po drugim pytaniu żałowałem iż zadałem swoje pytanie.Użyła więcej słów w minutę niż ja przez całe swoje życie. To było straszne gadała i gadała zaczęło mnie to denerwować i nie wiem co było gorsze.Czy to ,że mówiła bez przystanku czy to co w ogóle mówiła. ,,A może ona jest ślepa?" pomyślałem w pewnym momencie.,,Albo chora psychicznie" skoro nie widzi ,że siedzę na wózku i każe mi tańczyć.Te jej teksy o zabawie ,tańcu jej koleżankach mnie wkurzyły. Zapytałem więc czy aby na pewno z nią wszystko w porządku.A potem uświadomiłem ją ,że jeżdżę na wózku tak mnie irytowała i drażniła iż zacząłem krzyczeć i kazałem im opuścić mój dom.Nie macie pojęcia jak się we mnie zagotowało kiedy ona zamiast wziąć kumpelki i wyjść zaczęła się śmiać.A potem znowu zaczęła gadać.,,Nie no ja oszaleję za chwilę!" pomyślałem.Nie dość ,że nawijała ponownie to jeszcze nie miała zamiaru wyjść z mojego domu.A co gorsza mój kumpel zamiast stanąć po mojej stronie stanął po stronie tych panienek.I tym wyprowadził mnie z równowagi zacząłem krzyczeć i na niego.A ona mi przerwała co wpieniło mnie jeszcze bardziej.Więc kazałem jej w końcu zejść z moich kolan i się zamknąć byłem nawet gotowy sam ją wyprowadzić z własnego domu.Ale nim dokończyłem zdanie ona niespodziewanie zarzuciła mi ręce na szyję i wepchnęła mi język do gardła.W pierwszej chwili chciałem ją odepchnąć ale gdy poczułem jej gorące słodkie usta nie wytrzymałem i odwzajemniłem pocałunek.Tak pięknie pachniała a jej pocałunek był pełen namiętności.Już od dawna nikogo nie całowałem więc może dlatego mi się to spodobało.Pragnąłem by trwał jak najdłużej zapomniałem o wszystkim.O tym,że mój przyjaciel wraz z jej przyjaciółkami teraz się na nas gapią,a także o tym iż jestem kaleką.A nawet o Amelii ,całkowicie się zatraciłem.Moje serce biło kilkadziesiąt razy szybciej niż powinno.Nagle oderwała się ode mnie a ja poczułem złość.Byłem zły na nią i na siebie.Na siebie za to iż dałem się tak podejść i całowałem się z całkowicie obcą mi dziewczyną.A na nią za to iż przerwała pocałunek dzięki któremu zapomniałem o problemach.Wściekły nie mówiąc nic zepchnąłem ją z siebie i pojechałem do swojego pokoju.Kilka minut później zjawił się Chris.Byłem tak zły ,że i jemu kazałem spadać.Nie posłuchał.Tylko usiadł i zaczął mi tłumaczyć iż on sam nie wie skąd one się wzięły.Ale skoro już są to chciał umilić nam już i tak nudny wieczór.Po chwili też przyznał się mi iż jedna z nich bardzo mu się podoba i dlatego tak bardzo pragnie by zostały.Zgodziłem się więc na tą imprezę ale bez mojego udziału.Zaakceptował moją decyzję w czasie kiedy oni się bawili ja siedziałem jak zwykle wpatrzony w okno.Znowu przywołałem wspomnienia mojego cudownego życia u boku Amelki.Dwie godziny później poszedłem spać.A rano czekała mnie niespodzianka...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:08, 01 Lut 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 3


ANNIE
Obudziłam się z potężnym bólem głowy no,ale co się dziwić tyle cośmy wczoraj wypili z dziewczynami i Słodziakiem.Dlatego też nie pamiętam nic do czasu kiedy razem z May tańczyłyśmy na stoliku.Potem film mi się urwał ,a teraz budzę się i po obejrzeniu jednym okiem sypialni w której jestem stwierdzam ,iż na pewno to nie jest mój dom.Uświadomiłam sobie też,że nie śpię sama ,a raczej nie spałam sama.Nie widziałam jednak osoby która mi towarzyszyła bo była okryta kołdrą po sam czubek głowy.Tak więc bez zastanowienia ściągnęłam kołdrę i krzyknęłam;
- Wstawaj śpiochu!!!
Nie było to jednak dobry pomysł bo nie tylko mnie jeszcze bardziej rozbolała głowa ,ale i rozzłościłam już i tak złego Ponuraka. Tak dobrze słyszycie wylądowałam w wyrze bruneta który teraz patrzył na mnie morderczym wzrokiem a jednocześnie zaskoczonym.Na chwilę chyba odebrało mu mowę bo gapił się na mnie tylko myślą,że może od jego wzroku padnę trupem. Ha ha ,ale miał zdziwko jak się zorientował,że ja nadal żywa i dlatego też zapytał wściekły;
- Co tu robisz do jasnej cholery!
Spojrzałam na niego i wyszczerzyłam się jak tylko potrafiłam najładniej,a potem przeszłam do rzeczy.
- No więc dzień zaczyna się słonko od ,,dzień dobry".Po drugie od ,,buziaka". - mówiąc to pocałowałam go w policzek.- Po trzecie nie wściekaj się to,że spaliśmy w jednym wyrze to nie grzech i szczerze powiedziawszy to ja sama nie wiem jak się tu znalazłam. - rzekłam mrugając zalotnie oczami.Szkoda tylko,że na tego ,,gbura" to nie działało no ,ale ja Annie nigdy się nie poddaje tak więc paplałam dalej jak to mam w zwyczaju.
- Skoro już ci wszystko wyjaśniłam teraz może ty będziesz tak miły i powiesz kilka słów z uśmiechem na twarzy. O ile wiesz co to uśmiech. - skwitowałam przewracając oczami.Dałam mu sekundę na odpowiedź skoro jej nie udzielił to ja gadałam dalej.
- Ok!Nie chcesz gadać ,ani się uśmiechnąć trudno.Więc powiem ci jaki mam plan teraz pójdę do twojej łazienki wezmę prysznic,a potem pójdziemy oboje do kuchni zrobimy śniadanko i je zjemy.Jak skończymy dam ci lekcję uśmiechania się ok ? - zapytałam na koniec.
A on!Wciąż nic cisza tylko gapi się na mnie tymi cudownymi zielonymi oczami.Kiedy tak patrzył znowu miałam ochotę go pocałować powstrzymałam się jednak by bardziej go nie wkurzyć.Wiecie ja tam się go nie boję no ale po co psuć mu humor już na początku dnia.Choć czy jest możliwe zepsuć komuś humor skoro on i tak go nie posiada? E tam dobra nie ważne nie będę się nad tym zastanawiać. Zapytam go czy ma zamiar się dziś w ogóle odezwać.
- Hej Ponuraku !Tu ziemia ...halo
Szturchnęłam go widząc jak się zamyślił.
- Ej no zamierzasz się dziś odezwać czy nie? No wiesz rozumiem,iż onieśmiela cię mój widok w końcu nie codziennie widzi się w swoim łóżku taką piękność i to w dodatku pół nagą. No ,ale mógłbyś choć powiedzieć,,hej" albo przytaknąć głową na jakiekolwiek zadane przeze mnie pytanie.Nie chcesz? Dobra to sobie tak siedź, a ja idę pod prysznic jak wrócę mam nadzieję ujrzeć cię w lepszym nastroju niż w tej chwili. I obyś wrócił ze świata w którym teraz jesteś. - dodałam na koniec i zaczęłam przechodzić przez niego. Czemu nie zeszłam po swojej stronie łóżka?No wiecie może to głupie ,ale ja nigdy nie wychodzę z wyra lewą mańką bo na bank będę miała zły humor. A skoro on spał po prawej i nie zamierzał się przesunąć postanowiłam przejść po nim.Nie wiem czemu ,ale to podziałało na niego jak płachta na byka.Bo złapał mnie za nadgarstki i rzucił z powrotem na moją część sam nachylił się nade mną i powiedział;
- Zamknij się!Mam cię dość ,tego twojego całego gadania i ciebie samej!Za kogo ty się uważasz co?!Jakim prawem wdarłaś się do mojego domu i życia?!Kto cię zapraszał?!Po co gadasz skoro ja mam gdzieś to co mówisz!Wkurzasz mnie!Dlatego bądź tak miła i w tej chwili opuść moją sypialnię i dom!
Krzyczał prosto mi w twarz kipiąc ze złości.Początkowo byłam troszkę w szoku bo stało się to tak szybko.Jednak kiedy skończył wyszczerzyłam się znowu do niego;
- Wiesz jednak wyglądasz słodko jak się złościsz!
PONCHO
Pobudkę miałem niecodzienną i jak dla mnie nie za przyjemną.Bo na widok tej dziewczyny nie wiem czemu ale dostawałem szału. A jej głos ,,o matko" to była dopiero tragedia szczególnie gdy paplała bez ustanku.Wtedy mówiła dość szybko i piskliwie co mnie jeszcze bardziej do niej zniechęcało. Sama jej osoba bardzo mi przeszkadzała. Nie wiem czemu skoro tak naprawdę niczym mi nie zawiniła być może to uraz po tym co zrobiła mi Amelia.Nie ufałem kobietom,nie miałem ochoty na towarzystwo żadnej a tu jeszcze trafia ci się taka ,,gaduła" i weź człowieku miej cierpliwość!Szczególnie gdy okazuje się,że ta ,,osóbka" wpakowała ci się do łóżka bez pytania,potem drze mi się do ucha myśląc ,że to zabawne.Jak tylko krzyknęła te swoje ,,wstawaj śpiochu" trafiło mnie zerwałem się z poduszki i już chciałem jej nawciskać ,ale kiedy spojrzałem na nią odebrało mi mowę.Siedziała na przeciwko mnie po turecku w mojej koszuli nie do końca zapiętej i patrzyła na mnie tymi swoimi niebieściutkimi oczkami.Włosy miała lekko rozczochrane dzięki czemu dodawały jej uroku,a uśmiech na jej twarzy dodawał jej niespotykanego blasku. Wyglądała jak anioł.I choć byłem cholernie wściekły nie potrafiłem przestać się na nią gapić.Do tego czułem jej śliczny zapach perfum.Ten widok sprawił,że serce mi przyspieszyło i poczułem dziwny łoskot w brzuchu oraz dreszcz na całym ciele wdychając jej zapach.To mnie chyba jeszcze bardziej rozzłościło i wręcz pragnąłem by ona nagle zniknęła. By okazała się moim chorym wytworem wyobraźni albo złym snem.Jednak tak się nie stało.Zawiedziony i zły odzyskałem nareszcie głos i zapytałem;
- Co tu robisz do jasnej cholery!
A ona jak to miała widać w zwyczaju wyszczerzyła się na całą buzię pokazując równe białe ząbki i zaczęła co robić ? Jak zwykle gadać jak najęta! ,,O zgrozo!" pomyślałem wznosząc oczy do góry.Po pierwszym zdaniu chciałem jej przerwać ,ale kiedy mnie cmoknęła zapomniałem co miałem powiedzieć.Ona to wykorzystała i paplała dalej.,,No Poncho dalej ,zrób coś!Nawrzeszcz na nią,wyrzuć z pokoju!Zrób cokolwiek tylko nie gap się tak na nią." myślałem jednak i tak nie przestałem wlepiać wzroku w blondynkę.W momencie kiedy wspomniała o prysznicu w mojej łazience. Po raz pierwszy od wielu lat puściły mi wodze fantazji.Szczegółów jednak wam nie opowiem.Byłem jednak tak zamyślony,że praktycznie nie słyszałem co ona mówi.I dobrze przynajmniej głowa mnie nie rozboli.No ,ale za to się przestraszyłem jak mnie szturchnęła.Spojrzałem już wtedy na nią obecnym wzrokiem i słuchałem co tam dalej ględzi.A gdy skończyła i zaczęła prze zemnie sobie przechodzić jak gdyby nigdy nic by dostać się do łazienki.Nie wytrzymałem złapałem ją za drobne nadgarstki i pchnąłem na łóżko.Teraz była moja kolej gadania.Zacząłem na nią krzyczeć ,a ona tylko patrzyła i ,,chyba" słuchała tego co mam jej do powiedzenia.Nawet nie drgnęła ,ani przez chwilę co raczej do niej było niepodobne.Jak już wywaliłem co mi leży na wątrobie ona jak zwykle się wyszczerzyła i powiedziała;
- Wiesz jednak wyglądasz słodko jak się złościsz!
,,Nie!No nie!Nie dość,że gaduła to jeszcze do tego głucha!" pomyślałem.,,Skąd ona się urwała,z jakiej planety?" pytałem sam siebie. Nie dość ,że wciąż gada ,nie słucha innych tylko samej siebie jak widać to jeszcze nie ma za grosz wstydu. No a co ma?Całuje mnie widzą po raz pierwszy w życiu ,potem wypycha mi się do łóżka pół naga ,a teraz leży z dobrze rozpięta koszulą przez która widać połowę jej piersi i nawet się tym nie przejmuje tylko prawi mi komplementy.,,O zgrozo!"A to jej szczęście bijące od niej na kilometr.Dobija mnie!Jak można być aż tak szczęśliwym?Jak w ogóle można być szczęśliwym i radosnym? zastanawiałem się.Już chciałem ją puścić by mogła wyjść i zostawić mnie w końcu samego.Niestety blondyna miała inne plany. Przyciągnęła mnie do siebie za szyję i pocałowała.A ja głupi nie wiedzieć czemu znowu odwzajemniłem.Miała takie miękkie i słodkie usta,że nie umiałem się powstrzymać.Do tego ten zapach i ciepło bijące z jej prawie nagiego ciała teraz ocierającego się o mnie.To wszystko sprawiło,że znowu się zatraciłem i zapomniałem o zranionym sercu.Dopiero pukanie do drzwi odciągnęło mnie od niej.A osoba która zapukała rzecz jasna nawet nie poczekała na zaproszenie tylko wtargnęła od razu do mojej sypialni.To była jej przyjaciółka ta brunetka imienia nie pamiętam.
- Anka wstawaj czas na chatę ! - powiedziała szczerząc się do blondyny.
- Dobra zaraz przyjdę tylko się pożegnam. - skwitowała.
I koleżanka nagle zniknęła tak szybko jak i się pojawiła. A Annie cmoknęła mnie w usta wstała z łóżka i zaczęła się ubierać.,,Nareszcie się wyniesie!" pomyślałem i bez słowa czekałem ,aż opuści mój pokój.Miałem nadzieję,że choć teraz zachowa spokój.No ale gdzie!Nie ona!Przecież ona zawsze musi coś mówić.
- Szkoda,że nie bawiłeś się wczoraj z nami.Potańczylibyśmy ,pogadali,może wtedy byś był bardziej humorzasty!Bo widać ,że od dawna się dobrze nie bawiłeś. Nawet się nie uśmiechasz , a szkoda bo życie jest piękne.Trzeba tylko umieć z niego korzystać no,ale już ja postaram się oto żebyś nauczył się uśmiechać i korzystać z niego jak należy.Teraz jednak muszę uciekać bo mój przygłupi i drętwy braciszek zaraz wychodzi do pracy ,a ja nie mam kluczy bo zgubiłam.Tak wiec jak tylko odzyskam kluczyki do chatki i się odświeżę mogę wpaść po ciebie i pójdziemy na spacer.
Mówiła nie patrząc na mnie bo siedziała tyłem do mnie na brzegu łóżka i chyba zakładała buty.Kiedy skończyła wstała odwróciła się do mnie i ze zdziwieniem na twarzy zapytała;
- A ty co nie wstajesz?Masz zamiar cały dzień spędzić w łóżku?
Nie odpowiedziałem modląc się by sobie już poszła.Owszem miałem zamiar wyjść z wyra, ale nie przy niej.Przecież nie chcę by widziała jak nieudolny kaleka zwleka się z łóżka na swój wózek który robił teraz za jego nogi.Moje milczenie odebrała jako ,,tak" postanowiła więc sama mnie z niego ściągnąć.
- Nie ma mowy jest zbyt piękny dzień byś tu gnił.Wstawaj no już!- rozkazała na koniec.
,,Boże nie dość,że głucha to i jeszcze ślepa!Czy ona na serio nie widzi,że ja nie chodzę,a może myśli,iż jeżdżę na tym wózku dla zabawy." przeleciało mi przez głowę.W każdym bądź razie błagałem Boga by przywrócił jej wzrok oraz słuch ,a odebrał mowę.Bo stanowczo za dużo gada.I do tego jest strasznie upierdliwa. Ja siedzę i czekam by wyszła a ona szarpie kołdrę by ją ze mnie ściągnąć.Trzymałem ją mocno w końcu wściekła się i wkurzona zapytała;
- Puścisz to czy nie?!
- Nieee! - krzyknąłem poważnie wkurzony. - Czy ty do cholery nie widzisz ,że nie mogę czy po prostu jesteś ,aż tak głupia?!Zrozum głupia dziewczyno,że ja już nigdy nie stanę z tego cholernego wózka!Nigdy nie zatańczę ,ani nic w tym stylu!Nie poczuję trawy,piachu czy też wody pod stopami. Bo kur.wa jestem kaleką !Cholernym nieudacznikiem!Bez tego pieprzonego wózka jestem nikim!Więc przestań gadać bym wstała i wynoś się z mojego pokoju! - krzyczałem bijąc się po nogach pięściami ,a w oczach czułem piekące łzy
Spojrzała na mnie poważnie i wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.

Za jakiekolwiek błędy w rozdziale przepraszam.Wybaczcie jeśli coś przeoczyłam po mimo tego,że sprawdzałam.

ROZDZIAŁ 4


Annie
,,Ale się wściekł !" pomyślałam wychodząc z jego pokoju. I gdybym należała do tych normalnych umysłowo, pewnie teraz bym się obraziła,popłakała i nigdy więcej, nie pokazała się mu na oczy.Jednak nie ja! Annie nie poddaje się nigdy !Wyszłam owszem z jego pokoju nie dlatego,że mi kazał czy krzyczał uznałam tylko,że powinien teraz zostać sam.Dam mu kilka minut ,może godzin na ochłonięcie,a potem i tak tam wrócę i postawię go na nogi.Wiem,że nie chodzi,widzę to,ale jak już powiedziałam to nie koniec świata.Być kaleką nie oznacza,że przestał być przez to męski kto jak kto no,ale on męski był na pewno. Przystojny,silny ,z cudownym uśmiechem i bosko pięknymi oczami wyglądał jak grecki Bóg.No chłopak marzenie.Jego kalectwo zupełnie mi nie przeszkadza przecież nawet na wózku można się nieźle zabawić czy spędzić miło czas.Tylko brunet jak widać nie zdaje sobie z tego sprawy,no ale teraz ma mnie.Ja mu pokażę ,że życie wciąż może być piękne.Co prawda znam go krótko,tak na prawdę praktycznie nie znam go wcale.Nic o nim nie wiem poza tym jak ma na imię,gdzie mieszka i jak wygląda.No,ale poznać go dla mnie to nie problem. Nie wiem czy to z powodu tego,że wpadł mi w oko ,czy może dlatego ,iż nie potrafiłam znieść tego smutku i bólu w jego oczach postanowiłam mu pomóc. Nie wiem,ale za cel obrałam sobie przywrócić jego duszę jak i serce do życia,pełnego barw i radości.Rzecz jasna on ,na pewno będzie się opierał ,ja jednak mam to w nosie.Nie z takimi dawałam sobie radę.Poszłam do salonu gdzie czekały na mnie dziewczyny i Słodziak nim wyszłyśmy by wrócić do domu zamieniłam kilka słów z Uckerem. Powodu dlaczego Poncho jest taki nie chciał podać,ale moją pomoc przyjął chętnie. Przedstawiłam mu swój plan ,po czym zabrałam kumpelki i wróciłyśmy do domu.Dulce wciąż gadała o szatynie ,nie dziwne, oboje wpadli sobie w oko.I dobrze, pasują do siebie.Wróciłyśmy do domu dziewczyny do siebie ,ja do siebie. Rzecz jasna, już w progu spotkałam Sabrinkę,ah jak ja jej nie cierpię ! Bardziej jednak ode mnie nie lubi jej May. Ta ,to dopiero ma na nią chrapkę. Wiecie co kiedyś odwaliła Sabci ? Była niedziela zaraz po Sylwestrze wszystkie trzy spałyśmy u mnie,w nocy Majka zakradła się do pokoju mojego braciszka i przyszyła koszulę nocną do łóżka.Nie wiem jak to zrobiła ,nie budząc ich ,ale rano był niezły ubaw tym bardziej,że potem wbiegła do nich i trąbką zabrzęczała tamtej do ucha.Jak się Sabri nie zerwie w popłochu ,to cała koszulinka została na wyrze ,a ta stała w samych stringach.Mój braciszek o mało zawału nie dostał.Siedział z szeroko otwartymi oczami i gapił się ,jednak jak tylko pierwszy szok minął zaczął nas ganiać uważając,że to wina całej trójki.Niestety to był jego błąd ,bo z nami się nie wygrywa.Na początku dałyśmy się poganiać ,potem rzuciłyśmy się na niego we trzy. no wiecie to kolos,wiec jedna rady by nie dała. Gdy go unieruchomiłyśmy wiążąc mu nogi i ręce pomalowałyśmy go.Na klacie napisałyśmy ,,Jestem gejem,zahacz mnie" czerwoną szminką ,a na czole ,,Sabrina daje dupy ,od 24.00 do 4.00". Dodałyśmy mu sztuczny uśmiech klowna i wystawiłyśmy na próg mojego domu.A ,zapomniała bym na plecach dorysowałyśmy strzałkę prowadzącą do jego tyłka z napisem ( tu jest wejście - zapraszam).Zatrzasnęłyśmy drzwi i czekałyśmy.Walił w drzwi jak opętany ,krzycząc i wygrażając się,az cała okolica zebrała się i patrzyli na głupka. Rzecz jasna narzeczona chciała pomóc ,no ale Dulce zajęła się i nią. Zakleiła jej buzię taśmą i przywiązała do krzesła.Po całym tym cyrku Will na dwa tygodnie wyniósł się do Sabci.Gdy złość i fochy mu minęły wrócił jednak do mnie i reszty nie odzywał się jeszcze dwa miechy. No ,ale dobra zeszłam z tematu,weszłam na chatę i po prysznicu zjadłam z nimi śniadanie.Do południa siedziałam w pokoju oddając się różnorakim pielęgnacjom,no wiecie maseczki,malowanie paznokcie i takie tam. W porze obiadowej wpadły dziewczyny. Willa i jego lubej już nie było więc zamówiłyśmy chińskie żarcie i po obgadaniu planu ,pojechałyśmy do bruneta.Majka zaś uciekła do ,, Kolorowej tęczy" to taki ośrodek dla dzieci z upośledzeniem. Pomagała tam opiekować się dziećmi z zespołem Downa i nie tylko.tak ,na co dzień byłyśmy głupie ,szalone i nieodpowiedzialne jak to inni mówili,ale tak naprawdę każda z nas brała udział w takich akcjach. O tym wiedziałyśmy tylko my.Po co się tym chwalić ,za dobre uczynki nie zbiera się laur, robi się je dla samego siebie i ludzi którzy tego potrzebują.Ona pomagała dzieciom,ja starcom a czerwonowłosa młodzieży. Moja praca polegała na umilaniu czasu starszym ludziom w ośrodkach dla ludzi starych i chorych. Ja ich jednak tak nie traktowałam ,dla mnie byli to po prostu ludzie zmęczeni życiem którzy dostali za dużo w kość. Byłam od tego by dać im ,trochę radości i zabawy nim odejdą na wieki. Dulka zaś,pomagała młodzieży z problemami,alkohol,narkotyki czy nie chciana ciąża ,lub molestowanie czy znęcanie się psychiczne i fizyczne.No ,ale dobra dość przynudzania,pojechałyśmy do Ponuraka. O dziwo ,siedział w ogrodzie,mój widok rzecz jasna go nie ucieszył.Olałam to!Bez większych wstępów czy próśb wzięłam jego wózek i zaczęłam pchać w stronę bramy.
- Co ty do cholery robisz ? - zapytał wściekły mierząc mnie zimnym wzrokiem.
- Kociaku ,zabieram cię na spacer. - odpowiedziałam grzecznie szczerząc się do niego.
- Nie jestem twoim kociakiem ! - warknął. - Słyszysz,zostaw mnie,nie chcę żadnego spaceru ! - burzył się szarpiąc na wózku jak małe dziecko.
- Ależ kotek, ja nie pytam czy chcesz. Ja cię po prostu porywam. - odpowiedziałam posyłając mu buziaka.
- Cholera jasna,kiedy ty dasz mi spokój co ?!!!Znajdź sobie inną ofiarę losu ,a mnie zostaw w spokoju ,ok ?!!!
Przestałam reagować na jego złość,włożyłam sobie słuchawki od iPoda i zadowolona szłam z nim w stronę parku. Słuchałam muzy i śmiałam się pod nosem widząc jak biedak się meczy gadając do mnie i coś tam gestykulując.Jakieś 30 minut później usiadłam na ławce i dopiero wtedy wyjęłam słuchawki ,spojrzałam na wściekłego i czerwonego ze złości bruneta i powiedziałam;
- Dobra,to teraz mów co ci leży na serduszku.
Popatrzyła na mnie jak na kosmitkę po czym odwrócił głowę w drugą stronę dając mi tym znak,że ma mnie dość. No ,więc ok. Chciałam po dobroci,nie chciał jego strata. Wstałam i usiadłam mu na kolana,odwrócił głowę.No i znowu,nasze oczy się spotkały. Moje serce jak zwykle dało o sobie znać. Biło jak szalone,w brzuchu motylki zaczęły łaskotać mnie,przyprawiając o zawrót głowy. Te jego spojrzenie,zapach,usta ahhhh!Jak to wszystko na mnie działało.Ponurak choć był zły ,to teraz patrzył na mnie jakoś tak dziwnie,w jego tęczówkach nagle zobaczyłam blask ,nie wielki,ale jednak. Obserwował dokładnie moje wargi i oczy.Słyszałam jego przyspieszony oddech i czułam ciepło jego oddechu na swoich ustach.Nie spychał mnie,nie krzyczała tylko siedział grzecznie. Dziwne nie ? I wtedy to,ja poczułam się jakoś nieswojo. Chciałam zejść ,ale wtedy on złapał mnie za szyję ,zanurzając swoją dłoń w moich włosach ,następnie przyciągnął mnie do siebie i pocałował.Jego usta wręcz miażdżyły moje,język pieścił moje podniebienie stykając się co jakiś czas z moim. Zachłanność i namiętność z jaką mnie całował podobała mi się. Jego druga dłoń błądziła po moich plecach ,wywołując dreszcze. Byliśmy w miejscu publicznym pełnym ludzi,ale ani jemu ,ani mi to nie przeszkadzało. W tej chwili świat przestał istnieć. Objęłam go za szyję i przylgnęłam do niego bardziej. Nie wiem ,ile to szaleństwo trwało,ale kiedy oderwał się w końcu od moich ust.Tuląc wciąż swoje czoło do mojego,spuścił wzrok i lewo słyszalnym głosem,między jednym ,a drugim oddechem który dopiero zaczynał się uspokajać powiedział;
- Przepraszam,ja...ja nie chciałem.
Chciał czy nie ,mi tam się podobało.Najchętniej bym to powtórzyła ,ale czułam,że tym razem muszę odpuścić, był już i tak mocno zestresowany.Uśmiechnęłam się więc i radośnie powiedziałam;
- Dobra,nie ma co tu tak siedzieć ,idziemy!
Zeskoczyłam z kolan i wzięłam za rączki jego powozu.nie zaprotestował ,wciąż siedział ze spuszczoną głową,nie widziałam ani jego twarzy ,ani oczu ,ale czułam,że cierpi. Poszukałam więc spokojnego miejsca po czym przykucnęłam przy nim. Wzięłam go pod brodę,a kiedy jego oczy znalazły się na wysokości moich powiedziałam;
- Jeśli chodzi o ten pocałunek,dobrze wiesz,że mi się podobał.Jednak uważam,że chodzi tu o coś więcej,dlatego jeśli chcesz pogadać...
- Nie,nie chcę! - odpowiedział szybko z lekko podniesionym tonem.- I wiesz co,lepiej odprowadź mnie do domu.Mam dość ciebie i tego głupiego spaceru.
Wkurzył mnie,znowu zaczął się nad sobą użalać i być nie miły.Ok,nie lubił mnie,nie znał ,nie chciał gadać bo mi nie ufał.No to,po cholere mnie całuje ?!I kiedy wreszcie przestanie być takim gburem?zastanawiałam się.Już ja bym powiedziała mu do słuchu,ale dałam na luz z powodu miejsca w którym się znajdowaliśmy. Zrobiłam co kazał ,odstawiłam panicza do domu.Potem wróciłam do siebie,Dul została z Uckerem ,no wiecie ,,gołąbki" !Po powrocie rzuciłam się na łóżko i zaczęłam planować kolejny dzień. Co myślicie ,że z bastowałam ? O nie,nie ja!Przez to planowanie w końcu zasnęłam.
Poncho
Jak tylko się wyniosła ,wciąż zły wstałem z wyra. Po prysznicu ,zjadłem śniadanie i pojechałem do ogrodu.Cuksa nie było,miał swoje sprawy do załatwienia i kaca do wyleczenia.Zjawił się potem ,by zrobić obiad.Nie wiem ,po cholerę on tak o mnie dba ?Czemu nie zajmie się swoim życiem.Tym bardziej teraz kiedy ta czerwonowłosa wpadła mu w oko. Skąd wiem ?Hym... zauważyłem,a poza tym dużo o niej gadał. O ,tak zrobił obiad i potem siedząc ze mną w ogródku wciąż o niej nawijał. I super, tylko czemu zamiast zająć się nią ,zaprosić na randkę czy coś,on niańczył mnie ? myślałem.Koło południa wpadła panna Uckera i ta ,,zaraza". Cholera,jeszcze nie ma dość ? pomyślałem. Mój kumpel wraz z laską ulotnił się do środka,a ta nie pytając mnie o zdanie ,zaczęła pchać mój wózek.Wkurzyłem się!Zapytałem co robi ,a ona jak gdyby nigdy nic,że zabiera mnie na spacer.Zagotowało się we mnie,znowu zacząłem na nią krzyczeć i próbować powstrzymać. A ona, wiecie co zrobiła ?Olała mnie!!!Kiedy założyła słuchawki i nabijała się ze mnie po drodze ,dostawałem wścieklizny.Dobra,cierpliwy i za miły może nie jestem,ale z takim zachowaniem jakie ona preferowała to nawet anioł by nie wytrzymał.Wiedząc,że mnie nie słyszy,próbowałem na migi pokazać co o tym myślę i o niej. Jednak nie tylko wyglądałem jak wariat,ale też dawałem jej powód do śmiania się ze mnie. Nim dotarliśmy do parku ,moje nerwy były na wykończeniu ,więc potem zacząłem i ja olewać blondynę.Odwróciłem głowę ,by na nią nie patrzeć i dać jej znać jak bardzo nie cieszy mnie jej widok ,jak i zachowanie. No,ale gdzie tam,ona miała to gdzieś ! Usiadła na moich kolanach.Już miałem jej wygarnąć,ale gdy nasze oczy się spotkały nie potrafiłem. Cholera!Wkurzałam mnie,ostro ,doprowadzała do białej gorączki.Jej radość z życia wpieniała mnie jeszcze bardziej,ale cholera tej jej uśmiech!Tak słodki,oczy pełne blasku i wesołości,usta delikatne i malinowe,zapach wanilii i kokosa, chcąc nie chcąc, wywoływał u mnie dziwne uczucia.Jej bliskość ,zawsze wywoływała u mnie szybsze bicie serca,nierówny oddech,to łaskotanie w brzuchu i ogromne pożądanie.Annie miała w sobie ,,coś" ,coś takiego,że nie potrafiłem się jej oprzeć. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu ,sytuacja po raz pierwszy zrobiła się dziwna i niezręczna chyba nawet dla niej.Po chwili chciała wstać ,no wtedy ja ,zrobiłem to,przyciągnąłem do siebie i pocałowałem.W tej chwili nie myślałem o niczym, jak tylko o pocałunku z nią.Jej słodkie ,miękkie usta smakowały tak wspaniale,jej namiętność z jaką oddawała całusa przyprawiała mnie o drżenie i zawrót głowy. Poniosło mnie i to ostro. Całowałem ją bez opamiętania,moje ręce zaczęły błądzić po jej plecach ,a druga muskała jej włosy.Z ledwością się opanowałem ,by nie posunąć się za daleko.Po przerwanym pocałunku czułem się głupio i źle. Z jednej strony chciałem by to nadal trwało,a z drugiej kląłem siebie,że tak postąpiłem.Po co robić sobie i jej nadzieję.Przecież ja nigdy z nią nie będę, nie mogę,nie chcę.Już nigdy ,ale to nigdy się nie zakocham,ani z nikim nie zwiążę.Powtarzałem sobie,to za każdym razem kiedy nachodziły mnie myśli o nowym związku. Owszem pragnąłem być kochany,potrzebny i sam móc znowu kochać,ale bałem się.Przeprosiłem ją.Dziwne,ale nie odstawiła żadnego cyrku ,tylko wzięła za rączki i poszliśmy dalej spacerować.Mi zaś wróciły wspomnienia,tak myślałem o Ami.Jaki byłem przy niej szczęśliwy,zakochany ,a teraz ?Teraz jestem nikim.Nic mnie nie cieszy, wszystko mnie wkurza,boje się zaufać i czuć.Boje się byś szczęśliwym i pokochać.Z zamyśleń wyrwał mnie jej dotyk.Uniosłem głowę ,i znowu spotkałem jej oczy. Tym razem i chyba po raz pierwszy była poważna.Powiedziała bym nie zawracał sobie głowy pocałunkiem,bo jej się on podobał. I cholera, nie wiem skąd ,ale ona wiedziała,że nie dręczy mnie tylko to,a coś więcej.Zapytała czy chcę pogadać,odmówiłem rzecz jasna swoim dawnym nie miłym tonem. Na dokładkę nawrzeszczałem na nią by zawiozła mnie do domu.Chyba dziś był ,,dzień dobroci dla kalekich", bo nic nie powiedziała tylko posłusznie mnie odprowadziła na chatę.Jak tylko się pojawiłem Ucker wziął tą swoją i poszli na na miasto. Zostałem sam.Próbowałem obejrzeć coś w telewizji,ale jak nie wspomnienie pocałunku,to ten cholerny wypadek miałem przed oczyma. Doprowadzało mnie to do szału,wściekłem się i zacząłem demolować salon. Z tej złości,bólu i goryczy która mnie przepełniała wpadłem w taki szał,że nawet próbowałem wstać z wózka.I co ? Upadłem!Kaleko,ty nieudaczniku ,nic nie warty idioto!Jak możesz mieć żal ,że cię zostawiła,no jak ?!!!Jak skoro,do niczego się nie nadajesz,do niczego!!! - krzyczałem na całe gardło płacząc z wtuloną głową w podłogę i bijąc pięścią się po nogach.,,Cholerny debilu,to twoja wina,tylko twoja!" wciąż wyrzucałem sobie ten wypadek.Nie wiem ile,to trwało,ale zasnąłem tak.Rano obudziło mnie głaskanie po policzku,otworzyłem oczy. Uniosłem głowę i wtedy zobaczyłem ją.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:10, 01 Lut 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 5



Annie
Przez to,że zasnęłam nie pojechałam już wtedy do bruneta,ale z samego rana to nadrobiłam. Będąc na miejscu,natychmiast weszłam do środka,bo drzwi były otwarte.Przestraszyłam się ,jednak zaraz nerwy poszły na bok ,gdy zobaczyłam Ponuraka leżącego na podłodze. Spał,wyglądał tak słodko,przykucnęłam i przez chwilę przyglądałam się mu.Był taki słodki,rozejrzałam się wokoło gdzie panował potworny bałagan.Widać wczorajszy wieczór nie był dla niego najlepszy. Spał tak słodko,że szkoda było mi go budzić,ale leżał na podłodze,bez okrycia,na bank nie było mu wygodnie. Pogłaskałam więc go po policzku,obudził się ,podniósł głowę i spojrzał na mnie.Jego mina mówiła wszystko,nie był zadowolony moim widokiem.Uniósł się do góry ,by usiąść,spojrzał wymownie na wózek.Zorientowałam się ,iż chce się na niego wdrapać.No więc, by dać mu swobodę poradzenia sobie z tym,opuściła salon idąc w stronę kuchni. Nim zrobiłam kawę ,wjechał do środka z miną małego obrażonego chłopca.Spojrzałam na niego z uśmiechem ,uniosłam brwi.
- Witam,masz napij się kawy,zaraz zrobię śniadanie. - rzekłam podając mu kubek z czarną cieczą.
Wziął go z mojej ręki i mocno postawił na blacie.Spojrzał na mnie ,tym razem z piorunami w oczach.Był wściekły, wiedziałam czemu,ale wolałam grać na zwłokę. Udając ,że nie wiem o co chodzi.Wzięłam się za robienie śniadania.Przyglądał mi się chyba ,bo czułam jego wzrok na sobie,aż w końcu podjechał bliżej.
- Co ty do cholery robisz,co ?! - krzyknął wściekły.
- Mówiłam już,śniadanie. - odparłam spokojnie odwracając się w jego stronę.
- To widzę,ale dlaczego u mnie?Czemu wpadasz tu, jak do siebie i robisz co ci się żywnie podoba ?!Kiedy do cholery zrozumiesz,że ja nie chcę ani twojej pomocy,ani cholernej litości ?!!! - krzyczał wymachując rękami.
- Posłuchaj...
- Nie,w tej chwili opuść mój dom!Wynoś się i nigdy więcej, nie pokazuj mi się na oczy,jasne ?!!!- krzyknął łapiąc mnie za nadgarstek i próbując wypchnąć w stronę drzwi.
No teraz to mnie zagrzał!Tak się wpieniłam,że szybko wyrwałam dłoń i odwróciłam się w jego stronę.Dźgnęłam go ,palcem w klatę i zaczęłam dawać mu popalić oczywiście słownie.
- Ty skończony egoisto,debilu do potęgi entej,kiedy skończysz do cholery się nad sobą tak użalać, co ?Myślisz,że tylko ty masz chore nogi ?Że tylko ty, miałeś wypadek,że inni na tym świecie to nie chorują?!!!Są gorsze przypadki,ale ludzie żyją dalej,walczą!A ty co,podałeś się?!!!Chłop jak dąb,a zachowuje się gorzej niż dziecko!Wciąż tylko się wkurzasz,nic ci nie gra,nie psuje!Muzyki nie lubisz,mnie też,tańców jak i imprez,wychodzenia na spacery,niczego,kompletnie niczego!No jasne,lepiej zamknąć się w czterech ścianach i płakać do poduszki...
- Ja nie płaczę...
- Milcz,nie skończyłam!Powiem ci,dlaczego tu jestem,skoro tak usilnie chcesz to wiedzieć!Nie z litości,a dlatego,że cholernie mi się podobasz!Chcę byś zaczął żyć,walczyć,chcę pokazać ci,ze nawet na wózku możesz zdziałać dużo!Nie wiem,czemu jesteś w takim stanie i wiedzieć nie chcę,to twoje życie!Będziesz chciał opowiesz mi,a jeśli nie też będzie ok!Tylko przestań do cholery żyć przeszłością,zapomnij o tym!Zacznij od nowa,od początku,a zobaczysz,że wcale nie jesteś do niczego. - powiedziałam na koniec już spokojniejszym tonem.
Zapanowała cisza,z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami patrzyła na mnie.Ja zaś,upiłam mały łyk kawy bo zaschło mi w gardle,nie spuszczałam z niego wzroku,czekając na jakąkolwiek reakcję.No i się doczekałam,kilka sekund później pojechał do swojego pokoju.
- Cholera !Co za, uparty osioł! - krzyknęłam sama do siebie.
Może przesadziłam,albo i nie.Jednak musiałam dać mu czas do namysłu,postanowiłam w miedzy czasie posprzątać bałagan który zrobił w salonie. Po skończonych porządkach,zrobiłam śniadanie i z nim oraz świeżo zaparzoną kawą,bez zaproszenia rzecz jasna weszłam do pokoju bruneta.Siedziała przy oknie,patrzył w dal.Postawiłam tacę na łóżku,na bank słyszał jak wchodziłam,ale nawet się nie odwrócił w moją stronę. Zastawiałam się przez chwilę co mam robić. Wyjść czy zostać ?Po kilkunastu sekundach podjęła decyzję opuszczenia pokoju,jednak kiedy ruszyłam do wyjścia usłyszałam;
- Dlaczego ja ? - jego głos był cichy i drżał.
Przystanęłam.Odwróciłam się i podeszłam do niego,bez słowa przytuliłam go.Liczyłam się z odtrąceniem,ale ku mojemu zdziwieniu nie zrobił tego.Co więcej,objął mnie w tali i przyciągając do siebie, posadził na swoich kolanach wtulając swą twarz,we mnie.Prz utuliłam go do siebie mocno i pozwoliłam się wypłakać,gdy się uspokoił ,uniósł głowę i spojrzał w moje oczy.Uśmiechnęłam się do niego i otarłam spływając jeszcze łzy.
- Mówiłeś,że nie płaczesz. - rzekłam zawadiacko.
- Kłamałem. - odpowiedział lekko się uśmiechając.
- Ooo!Uśmiechać się, też potrafisz ! - powiedziałam wstając z wózka.
- Kpij dalej,to przestanę. - zagroził podjeżdżając do łóżka.
- Dobra przestanę,ale ty zjedz śniadanie. - rzekłam siadając na brzegu wyra.
Podałam mu tacę .Znowu spojrzała na mnie ,tylko tym razem z delikatnie dziwnym wyrazem twarzy,tak jak by ,chciał coś ze mnie wyczytać.
- No co ? - zapytałam widząc jego minę.
- Ty zawsze taka jesteś ? - zapytał smarując sobie tosta.
- Jaka ?Upierdliwa,owszem!Bo posłuchaj chłopczyku.Jeszcze się taki nie urodził co by,wygrał z Annie ! - skwitowałam krótko szczerząc się do niego.
- Mam się bać ? - zapytał upijając łyk kawy.
- Hym... to zależy. Jeśli będziesz grzeczny to nie!Ale tylko...
- Tylko się postaw lub strzelaj fochy to mam przerąbane ? To chciałaś powiedzieć ,prawda? - zapytał cwaniacko się uśmiechając.
- Właśnie!A teraz jedz i nie przerywaj mi ,to ja jestem tu od gadania,nie ty! - rozkazałam.
- Może zamienimy się rolami ? - zapytał unosząc brew znacząco.
- O nie!To w ogóle nie wchodzi w grę,paplanie to mój żywioł,poza tym pytałeś o coś ,a ja zawsze odpowiadam na pytania. Tak więc,nie wiem dlaczego ty,ale jedno wiem na pewno.Nie poddawaj się ,tylko walcz.Nie dla kogoś ,ale dla siebie.O własne szczęście ,a ...
- Tylko jak ? - zapytał spuszczając głowę.
- Poproś Anyśkę ,czyli mnie ! - powiedziała szczerząc się ładnie i dumnie wypinając pierś do przodu. - A ,ona ci już powie i pokażę jak ! - rzekłam zadowolona z siebie.
Nie powiedział nic,ale ja wiedziałam,że mam już zgodę. A nawet gdyby nie miała ,to i tak zrobiła bym po swojemu. Zaczęłam już po śniadaniu,biorąc go na spacer do oceanarium,rzecz jasna bez pytania oto czy ma ochotę. Całą drogę się nie odzywał,hym... w sumie to się mu nie dziwię nie miał kiedy ,bo to ja nawijałam.Na miejscu dopiero jakby się ocknął ,zamyślił się pewnie ,czyli mnie nie słuchał. No bosko!To ja sobie tu język strzepię opowiadam mu o rybach i tym podobna ,a on buja w obłokach!No,ale nic.Dotarliśmy!Mój znajomy od razu nas wpuścił po mimo wielkiej kolejki.Przystanęła na chwilę ,przykucnęłam i patrząc mu w oczy powiedziałam;
- Dobra Ponuraku,wejdziemy dalej o ile zaczniesz okazywać jakieś oznaki życia,jeśli nie.Rzucę cię rekinom na pożarcie,jasne?!
Nie odpowiedział,ale przytaknął skinieniem tej swojej czarnej czupryny.
- Gorzej jak z dzieckiem,bez kitu! - powiedziałam do siebie pod nosem.
Zaczęliśmy zwiedzać ,byłam pewna,że Poncho nadal będzie nieobecny duchem,ale miło się rozczarowałam. Na widok pięknych rybek i różnych innych dziwactw pływających za szybami ożywił się.Co więcej ,wbił mnie w ziemię opowiadaniami o gatunku pływających ryb,oraz o tym czym to one się nie żywią i takie tam.Przez chwilę miałam chęć go udusić. To ja,gadam jak najęta,w gardle mi zaschło aż ,a on udaje że nie słucha w tak w rzeczywistości okazuje się,iż wie więcej ode mnie. Bomba!No nic po dwóch godzinach łażenia,zgłodniałam.No więc,opuściliśmy cudowne oceanarium i ruszyliśmy do domu.W drodze debatując o czym ?O rybkach!Trzy godziny później, jedliśmy już obiadek.Pewnie was zdziwi fakt,iż brunet pomagał mi go robić.Jego szczęście,że to tylko spaghetti,bo po innym daniu.Sporządzonym przeze mnie ,miałby nie lada bałagan.No,wiecie dobra ze mnie kucharka,ale jeszcze gorsza bałaganiara.Po obiedzie,chciałam włączyć jakiś film,ale nie było nam dane siedzieć samemu bo wpadł Ucker wraz z Dulce i May. I tak od słowa do słowa urządziliśmy imprę.Brunet, jak zwykle chciał zwiać,lecz tym razem, mu nie pozwoliłam.Zabawa trwała, do białego rana.
Ucker
Nie wiem, jak ona to robi,ale nie ma to znaczenia, skoro pomaga. Mój zrzędliwy przyjaciel, dla którego do tej pory, życie wydawało się jednym wielkim bagnem ,po woli zaczynał dochodzić do siebie.A to wszystko, za sprawa tej zwariowanej blondynki. Nie powiem kiedy pierwszy raz ujrzałem je na progu domu,uznałem je za zdrowo porąbane. Hym...w sumie takie są ,no ale do rzeczy. Chodzi oto,że sam byłem zaskoczony ich podejściem do życia i wielu spraw.Każda ma po dwadzieścia lat,ale czasem dałbym im po pięć ,serio!Na tej pierwszej balandze ,całkiem głupiały,były chwile,że za balkon byłem gotów wyskoczyć.Chlały piwsko i inne trunki jak jakieś meliniary. Waliły z gwinta podając sobie z rąk do rąk butelki,tańczyły gdzie tylko było choć kawałek wolnego miejsca.Na fortepianie,stole na kominku ,no wszędzie.Skakały jak małpki ,głośno krzycząc sam nawet nie wiem co,śmiały się z byle czego i wciąż paplały, a to o depilacji nóg lub bikini,albo o nowej dyskotece która niedługo otworzą.O jakimś gościu,co to go gołego przed drzwi wystawiły,a sory miał na sobie czarne stringi, z różową trąbą na przodzie.Znosiłem to ,bo ja sam nie należę do ludzi normalnych,ale na pewno nie jestem w taki stadium choroby co one.Bo kto normalny,w tym wieku zakłada sobie na głowę garnek lub sitko i bawi się w Indian.No ja, na pewno nie! Chociaż jestem szalony i do tego jestem facetem, to takie zabawy już dawno, odstawiłem na bok.A one ?One na odwrót,przeżywały drugie dzieciństwo.Początkowo miałem ostry ubaw z nich,do czasu. Ten moment mojej cierpliwości i tolerancji wyczerpał się ,kiedy rzuciły się we trzy na mnie i związały.Następnie rozebrały do bokserek i przywiązały do poręczy przy schodach.Pamiętam do dziś,jak serce waliło mi,chyba ze strachu,a ślinę przełykałem tak głośno jak by koń na blachę lał. W głowie jedyne myśli jakie mi krążyły o pytanie ;Co takiego te diabelskie niewiasty wymyśliły ?No i się dowiedziałem,byłem ich łupem,a moim jedynym obrońcą był czerwony kapturek. Świetnie co ?!Owym kapturkiem była czerwonowłosa.I dzięki Bogu,uratowała mnie,a do tego teraz jest moją dziewczyną.Jednak za nim to zrobiła,przeżyłem chwile grozy,kiedy to brunetka zjeżdżała po poręczy pod którą ja siedziałem,na tacy od śniadania. Gdyby nie jest refleks i wygimnastykowane ciało kark skręcony miałbym jak nic! Wracając do Poncha,Annie nie tylko udało się go dziś wyciągnąć na spacer,ale pomagał jej też przy robieniu posiłku,a gdy razem z dziewczynami do niego wpadliśmy.Oboje siedzieli na kanapie ,z zamiarem obejrzenia filmu.Plany szlag trafił,bo na widok koleżanek padło hasło ,,impreza". Tym razem, ja sam chciałem brać nogi za pas ,a łącznie ze mną brunet.Nie udało się,zatrzymały nas.I choć nie okazywałem tego,to tak naprawdę drżałem o swoje życie i mojego kumpla.Tym bardziej,iż on jeszcze nie wiedział co go czeka.Na szczęście ,Ponchito nas uratował,zgodził się zostać po tym jak Any siadła mu na kolana próbując zatrzymać,jednak postawił warunek.Impreza, miała być w granicach rozsądku.Zgodziły się ?Ale czy była taka jak obiecały ?Bez wariactw ,dziwactw i tym podobne.Zapytajcie Poncha,on wam powie !
Poncho
Myślałem,że moje kalectwo to przekleństwo,ale myliłem się. W ciągu jednego dnia blondyna uświadomiła mi,iż są gorsze przypadki.Najpierw nawrzeszczała na mnie mówiąc,że nie tylko ja na tym świecie cierpię i tym podobne.Zrozumiałem wtedy,że ma rację,jednak mimo wszystko nadal gdzieś tam w głębi, nie potrafiłem pogodzić się z tym,iż nie mogę chodzić.Stopniowo jednak,zaczynałem szukać w tym,pozytywów.I dlatego, wyprawa do oceanarium się udała.To,że mnie tam zabrała.To była, najlepsza rzecz pod słońcem.Podziwiałem cudowne ryby i nie tylko ,a także rozmawialiśmy na różne tematy dzięki czemu zapomniałem o swoim kalectwie. Dodatkowo,po raz pierwszy od poznania jej widziałem jak się złości. Tam w domu gdy warczała na mnie ,to była wściekłość,ale w oceanarium wkurzała się na mnie jak mała dziewczynka.Marszczyła przy tym zabawnie nosek i tupała,bawiło mnie to.Wyglądała nie tylko komicznie,ale i słodko. Jej towarzystwo coraz bardziej mi odpowiadało.Dlatego ,chętnie też zrobiłem z nią obiad.A potem, byłem gotowy,obejrzeć jakaś porytą komedię,byle by tylko,jeszcze ze mną została.I wtedy wpadła wataha,mój wierny przyjaciel i jej szalone kumpelki.I tak oto,doszło do imprezy.Gdyby nie upór Annie uciekły,bym do pokoju.Jednak była tak przekonywująca,że nie tylko zostałem,jak też i zgodziłem się na zabawę.Dałem tylko warunek,miało być spokojniej niż ostatnio.Przysięgały,że będzie.I cholera,nie było !Ich zachowanie, uświadomiło mi po raz drugi tego dnia,że lepiej jeździć na wózku,niż znać te dziewczyny.Jeśli one są na co dzień tak zdrowo szurnięte to ich matki chyba weszły w układ z diabłem. Zaczęło się niewinnie,piliśmy wino rozmawiając o głupotach i grając w karty przy jakieś muzie. Jednak gdy ,procenty zaczęły o sobie dawać znać,laski zaczęły szaleć.Zgodnie uznały,że są głodne,ja i Cuks chcieliśmy więc zamówić pizzę,ale nie!One uparły się ,iż ugotują coś same,poszły do kuchni.My zadowoleni ,dalej piliśmy i dyskutowaliśmy na temat nowego auta mojego kumpla.Jednak piętnaście minut później, zwabieni krzykami dochodzącymi z kuchni, wparowaliśmy tam.I gdybym nie siedział ,to z ręką na sercu mówię wam padłbym jak długi na podłogę po tym co tam ujrzałem.Cała kuchnia była obsypana mąką,każda z dziewczyn stała w innej części kuchni.W dłoniach miały kulki ulepione z mąki i wody i rzucały w siebie.Z piekarnika unosił się dym,w garnku kipiała woda,one całe białe wyglądały jak bałwanki. Gdyby nie ich głosy ,to chyba bym nawet nie rozpoznał która to która.Szarpnąłem szatyna by ściągnął je,a sam, ruszyłem w stronę kuchenki, by wyłączyć to co niby się piekło i wodę.No i to był mój błąd,wchodzenie w czasie wojny na pole bitwy to zły pomysł.Uświadomiłem to sobie, będąc już w środku,bo panny za cel, wtedy obrały sobie mnie.A mój mądry przyjaciel, chyba w nielekkim szoku, stał wciąż w tym samym miejscu.Obudził się dopiero gdy i on zarobił w czuprynę,tyle,że pomidorem.No i tak,zaczęło się od mąki,a skończyło na całej zawartości mojej kuchni. Latały pomidor,jajka,płatki,cukier i to co wynalazły.Bitwa zakończyła się,gdy tylko zabrakło produktów.Byłem na maksa wściekły.


No więc długo mi zajęło napisanie coś tu , ale w końcu się udało. Mam nadzieję ,że z kolejnym rozdziałem pójdzie lepiej. Za błędy przepraszam i życzę miłego czytania. Smile

Rozdział 6


Anahi
Ja pierdzielę co za snob ! No wkurzyć się o kilka porozrzucanych warzyw i kilka garści rozsypanej mąki. Toż to przekleństwo ! No dobra może trochę ściemniam , tej mąki było więcej niż trochę ,a warzyw był ogrom , ale zaraz nas wyrzucać z domu tylko dlatego ,że chciałyśmy coś ugotować ? Choć w sumie czemu ja się dziwiłam jego szokowi skoro William nie raz widział kuchnię po naszym gotowaniu a i tak za każdym razem dostawał ataku astmy , nerwicy i czegoś tam jeszcze. Nie wiem co to ostatnie ,ale wtedy robił się taki fioletowo –zielono –czerwony. Czasem jego Bużka przypominała lampki na Choince. W każdym bądź razie brunet się wściekł i wygnał nas. Dobra błagała go nie będę ,zresztą po co ? Przecież ja i tak tu jutro przyjdę czy mnie zaprosi czy nie. Chcecie to uznajcie mnie za natrętną , niewychowaną dziewuchę ,ale ten facet jest za przystojny bym sobie go odpuściła. Poza tym ktoś musi wnieść kolor tęczy do jego życia , czyż nie ? No właśnie , dzięki za poparcie. Dobra rozgadałam się ,znowu ! Taka moja natura ha ha ! Wracając do owego dnia. Wróciłyśmy do domu , każda do swojego. Wykąpałam się i poszłam spać. Wiecie ściąganie z włosów kilograma mąki do tego przypominającej kluski nie było łatwe. Wyczerpało mnie to. Zasnęłam śniąc o moim Greckim Bogu (czyt.Poncho). O czwartej rano jednak z łóżka podniósł mnie telefon. Nie uwierzycie ,ale dzwonił Ucker. Poprosił bym się z nim spotkała o 5.00 rano. Główka mu się chyba przegrzała skoro myślał ,że o tej godzinie wylezę z wyra. Odmówiłam. Lecz jak tylko wspomniał ,że chodzi o Ponuraka , oczy wyszły mi z orbit ,a zęby o mało nie spadły na podłogę z radochy. Wyskoczyłam z sypialni piorunem , ubrałam dżinsy i szarą sportową bluzę z kapturem. Równo i umówionej godzinie byłam na miejscu. Kiedy Słodziak (czyt. Ucker) dotarł zacierałam już ręce z niecierpliwości co mi chce powiedzieć ,ale ten dekiel zamiast mówić stał i śmiał się wniebogłosy. Dusił się aż z tego rżenia. To ja lecę na złamanie karku , by pomóc mojemu księciuniowi ,a ten baran pośmiewisko sobie ze mnie robi ! No jak go trzasłam dwa razy z liścia to od razu mu wszystko wróciło na miejsce. Stanął i zaczął wreszcie gadać.
- Mam prośbę do ciebie. – rzekł ostrożnie jak by obawiał się mojej reakcji dalej się szczerząc ,ale nie śmiejąc w głos.
- Dobra gadaj ! – burknęłam z deka wkurzona na jego dziwne zachowanie.
- Wyjeżdżam na jakieś dwa tygodnie , Poncho poza mną nie ma nikogo i chciałem prosić byś…
- Zgoda !!! – krzyknęłam nawet nie dając mu skończyć.
- Ale ty nawet nie wiesz o co ja chciałem…
- Nie ważne i tak się zgadzam. – odparłam znowu mu przerywając.
Na serio dla mnie nie było ważne o co chodzi. Skoro to przysługa dla bruneta to nawet gdybym miała mu coś z kosmosu przynieść to i tak bym się zgodziła.
- W takim razie kiedy u niego zamieszkasz ? – zapytał ,a ja o mało nie padłam na glebę ze zdziwienia.
- Zamieszkam ! – powtórzyłam jakby echem.
- No tak , chcę byś z nim zamieszkała i go pilnowała oraz się nim opiekowała dopóki nie wrócę. – wyjaśnił mi.
Gdybym umiała latać już dawno z tej radości dotarłabym do nieba . Z drugiej zaś strony , mój popęd uciszyło zastanawiające pytanie ; Czy Poncho o tym wie ? Ha założę się ,że nie ! W takim razie ja Any Portilla zrobię mu surpriseeee ! Pożegnałam się z Chrisem i ruszyłam do domu … nie uszłam dwóch kroków jak krzyknął za moimi plecami.
- Any … - odwróciłam się. – Tylko zmyj ten dziwny makijaż z twarzy nim do niego pójdziesz inaczej uzna ,że przylecieli po niego kosmici. – rzekł i wybuchł gwałtownym histerycznym śmiechem.
- Oż cholerka zapomniałam zmyć maseczkę !
Poncho
Wczorajszy wieczór z miłego zrobił się męczący. Wściekłem się to fakt ,ale jak olać coś takiego ? Do tej pory moje spokojne wręcz ponure życie zamieniło się w jakiś rozwścieczony cyrk. Nadal było mi ciężko po stracie Amii , syna i własnego zdrowia. I choć Annie wniosła trochę uśmiechu w moje życie to ja jakoś się z tego nie cieszyłem. Nie chciałem po raz kolejny robić sobie nadzieję na coś lepszego. Będąc z Ami byłem szczęśliwy jak nigdy sądziłem ,że to nigdy nie minie. Tym czasem los zadecydował inaczej. Odebrał mi ją , syna oraz władzę w nogach. Any ma rację nawet będąc kaleką mogę żyć dalej , ale po co ? Dla kogo ? Nie miałem ukochanej i nie chciałem mieć kolejnej. Było we mnie tyle bólu ,smutku , a jeszcze więcej strachu przed kolejną klapą. Jestem wręcz pewny ,że te moje ataki nerwowe też było powodowane strachem. Zawsze gdy poczułem choć odrobinę radości , dostrzegałem piękno życia wycofywałem się. Cholera nic na to nie poradzę ,że strach przed utratą kolejnej ważnej osoby w moim życiu okazywał się silniejszy. Dlatego też wolałem trzymać się od Any z daleko. Ona jednak wzbudzała we mnie takie uczucia o jakich dawno zapomniałem i czułem ,że im dłużej będę ją widywał zaangażuję się w końcu. A tego jak wiecie nie chciałem. Tyle ,że los jak zwykle postanowił zrobić mi psikusa. Z samego rana jak tylko się obudziłem przed moimi oczami zobaczyłem twarz Annie. Zamrugałem kilka razy z nadzieją ,że to sen , lecz kiedy się odezwała tym swoim radosnym głosem zrozumiałem ,że jest inaczej.
- Czy ja wczoraj nie wyraziłem się jasno ?! – zapytałem wściekły siadając na łóżku. – Chyba zabroniłem ci wstępu do mojego domu. – dodałem na wszelki wypadek gdyby nie wiedział o czym mówię.
- O rany , a ty znowu swoje ! – burknęła. – Zresztą mam gdzieś twoje humorki , chcesz czy nie będziesz musiał mnie znosić przez najbliższe dwa tygodnie. – wypaliła ,a mi o mało szczęka nie opadła.
- Że co … że jak ?! – zapytałem z niedowierzaniem mając nadzieję ,iż się przesłyszałem.
- To tak. Zamieszkam z tobą na jakiś czas. – powiedziała szczerząc się.
- Tyś chyba zwariowała ! – krzyknąłem oburzony na ten absurdalny pomysł.
- Kotek daj na luz … idę do kuchni zrobić śniadanie ,a ty tym czasem weź prysznic. – powiedziała podnosząc się z mojego łóżka.
- O nie … nie , słyszysz nie masz prawa nic gotować ,a tym bardziej tu mieszkać !!! – wykrzyknąłem na całe gardło czując ,że tracę kontrolę na sytuacją. Rany gdybym mógł teraz wstać , szybko wyprosił bym ją z mojego domu. Aaaaa !!!
- Pa ! – powiedziała puszczając mi oczko i machając dłonią na pożegnanie.
- Any ! Annieee ! – krzyknąłem ,ale już zatrzasnęła drzwi.
Wziąłem kilka głębszych oddechów by się uspokoić. Jak już mi się udało zapanować nad sobą , wychyliłem się delikatnie i przysunąłem wózek. Usiadłem na niego po czym ruszyłem do łazienki. W moim przypadku trwało to dłużej niż zazwyczaj , dlatego kiedy wjechałem do kuchni dochodziła 9.00. Tym razem jednak zrobiłem oczy na widok ładnie zastawionego stołu i czystości w kuchni. Na stole stała parująca kawa , a do jedzenia miałem wybór pomiędzy kanapkami , jajecznicą a omletem. Spojrzałem na nią pytająco.
- No co ?! Sama to zrobiłam i bez obaw nie otrujesz się , gdyż ja też będę to jadła… siebie chyba nie chciałbym zabić. – odparła siadając do stołu.
- No ok. Ale po co tyle tego ? – zapytałem zajmując miejsce naprzeciw niej.
- Nie wiedziałam na co będziesz miał ochotę. A teraz nie gadaj tylko jedz. – powiedziała nalewając nam do kubków czarnej cieczy.
Mnie jednak wciąż trapił pomysł ze wspólnym zamieszkaniem. Zacząłem więc ja pytać skąd ten głupi pomysł i czemu się na to zgodziła.
- Posłuchaj ja kompletnie nie rozumiem czemu jesteś tak wrogo nastawiony wobec mnie. Nie czaję też dlaczego wciąż zamykasz się w tych swoich czterech ścianach , kiedy życie jest takie piękne…. nie rozumiem dlaczego nie poddałeś się leczeniu ,wiem od Ukera ,że mógłbyś chodzić tylko musisz …
- Zamknij się ! – warknąłem choć sam nie wiedziałem skąd taka reakcja. – To nie twoja sprawa … tak samo moje życie , zdrowie czy cokolwiek dotyczy mnie nie jest twoją sprawą ! Więc przestań wściubiać nos tam gdzie nie trzeba ok. ! – wykrzyknąłem szybko wyjeżdżając z kuchni.
Annie
No co za kretyn i osioł ! Tak mnie wkurzył ,że nie wiem , miałam dość tego ciągłego użalania się nad sobą z jego strony. I choć bym miała młotkiem wbić mu do głowy to i owo na pewno się nie zawaham. Kiedy po swoim melodramatycznym wywodzie wyjechał z kuchni pobiegłam za nim.
- Ty chyba zapomniałeś Poncho z kim masz do czynienia ! – stwierdziłam zagradzając mu wjazd do pokoju. – Myślisz ,że twój krzyk mnie przerazi ? O nie kochany ,ze mną nie ma tak łatwo i uwierz lub nie siłą zaciągnę cię na leczenie ! Dodatkowo będę uprzykrzać ci życie dotąd póki nie zaczniesz korzystać z życia jak należy. – powiedziałam z powagą na twarzy.
Mierzył mnie zabójczym wzrokiem i pewnie gdyby było to możliwe padła bym od niego trupem. Widziałam jak trząsł się ze złości , ustąpiłam więc i pozwoliłam wjechać mu do swojej nory. Nie minął kwadrans jak zadzwonił do mnie Słodziak.
- Coś ty mu zrobiła … matko Any ja prosiłem o zajęcie się nim ,a nie doprowadzenie go do zawału ! – rzekł nie mniej zdenerwowany niż kilka minut temu brunet.
- Nic … ja tylko wygarnęłam mu kawę na ławę. Posłuchaj Chris ja rozumiem to twój kumpel , ciężko mu. Ale do cholery jasnej użalanie się nad nim i traktowanie jak jajko w niczym mu nie pomoże. Czasem trzeba kimś potrząsnąć by wreszcie zaczął walczyć. Chyba rozumiesz nie ? – zapytałam licząc ,że chociaż on ma trochę oleju w głowie.
No i chociaż tu się nie zawiodłam. Kiedy Cuks poparł mój pomysł z zapisaniem Alfonsa na terapię ,ucieszyłam się i od razu zaczęłam działać. Wyszukałam całej kartoteki choroby Poncha i zadzwoniłam do znajomego rehabilitanta. Ze względu na naszą dość długą znajomość załatwiłam mu zajęcia już od jutra. Do tego czasu postanowiłam dać mu odetchnąć i przez cały dzień nie wchodziłam mu w drogę. Co też nie było trudne , bo jak zaszył się w swoim pokoju tak z niego nie wyszedł aż do kolacji. Zjadł ją ani słowem się do mnie nie odzywając po czym na kolejnych kilka godzin zamknął się w gabinecie. O 23.00 poszłam tam sprawdzić czy żyje. Weszłam po cichu i zobaczyłam jak siedzi pochylony nad laptopem. Byłam na boska być może dlatego nie usłyszał jak się zbliżam. Nic nie mówiąc pochyliłam się nad nim i wtedy jego zapach uderzył mnie w moje nozdrza. Był tak przyjemny i męski ,że przestałam panować nad sobą i delikatnie musnęłam go w szyję. Drgnął i szybko odwrócił głowę w moją stronę. Nasze oczy się spotkały… czułam jak w brzuchu tańczą mi motylki , a serce o mało nie wyskoczy mi z piersi przez zbyt szybkie bicie. Rany co z niego za facet ,że na jego widok tracę mowę ? przeleciało mi przez głowę. I nim się cofnęłam czując dziwne zmieszanie moje usta zrobiły całkiem coś odwrotnego i musnęły jego wargi. Co dziwniejsze nie oponował i odwzajemnił mój pocałunek.
Ucker
Pozostawienie Anahi pod jednym dachem z Ponchem nie do końca uważałem za dobry pomysł. I gdyby nie namowy Dulce pewnie bym tego nie zrobił. Zaś z drugiej strony nie miałem wyboru , musiałem wyjechać w sprawach służbowych. A mój kumpel jak by nie było wymagał opieki. Doskonale wiem co by było gdybym zostawił go samego. Całe dnie spędzał by w swoim pokoju , jadłyby tylko zupki z torebki i nic więcej. Na domiar złego jeszcze by przyszło mu coś głupiego do głowy i być może znowu próbował by się zabić. Wolałem więc nie ryzykować i przystanąłem na plan mojej nowej laski. Nie minąło nawet dwanaście godzin jak zadzwonił do mnie z pretensjami. Był tak wściekły jak by Anahi wysadziła mu dom w powietrze. Bojąc się ,iż naprawdę odwaliła jakiś numer zadzwoniłem do niej. Po rozmowie z nią jednak się uspokoiłem , co więcej nawet się ucieszyłem , że w końcu ktoś odważył się mu przeciwstawić. Teraz spokojnie mogłem zająć się swoimi sprawami. Niestety dwa tygodnie to niby krótko ,ale wystarczy by człowiek popełnił błąd którego będzie potem gorzko żałował. I akurat padło na mnie tym razem.
Dulce
No dobra znamy się krótko i być może uznacie to za głupotę co powiem ,ale zakochałam się w Chrisie. No tak , na serio ! Facet ma to coś w sobie co od razu mnie do niego przyciągnęło. Czując chemię między nami nie miałam na co czekać jak tylko łapać byka za rogi. Tych kilka spotkań wystarczyło bym została jego dziewczyną. Nie długo się jednak nim nacieszyłam gdyż musiał wyjechać na kilka dni. No cóż takie życie ! pomyślałam i już odliczałam dni do jego powrotu. Cuks był wart bym na niego czekała , nie sądziłam jednak ,iż tak szybko się na nim zawiodę. Ale o czym mówię ,wyjaśnię wam innym razem teraz mykam do pracy ! Nara !
Maite
No świetnie ja jak zwykle poszkodowana ! Dulce ma faceta , znając Any i jej popęd oraz szalone pomysły zaraz też usidli tego swojego Ponuraka … a ja jak zwykle zostanę sama. Cholera jasna co jest ze mną nie tak ,że nie mogę znaleźć faceta ? zastanawiałam się nie raz. Im częściej o tym myślałam zaczynałam łapać doła co do mnie to raczej nie było podobne. Zaś z drugiej strony chyba znałam odpowiedź na dręczące mnie pytanie. Brak ukochanego nie wywodził się z tego,iż miałam ciężki charakter czy też ,że może byłam mało atrakcyjna. Kłopot polegał na czymś zupełnie innym. Ja po prostu każdego gościa który próbował mnie poderwać porównywałam z Williamem w którym kocham się od dawna. Dobra jak chcecie to się śmiejcie czy też nie wierzcie mi , ale to najprawdziwsza prawda. Odkąd poznałam Anahi i jej brata przepadłam z kretesem. Ten facet był ucieleśnieniem moich marzeń , niestety miał swoją pokraczkowatą chudą i debilną narzeczoną. I jak rany Boskie ja nie wiem co on w niej widzi ,ale działa mi na nerwy jak widzę gdy on robi do niej maślane oczka. Chętnie udusiła bym tą jędzę ! Aaaa !!! Pewnie dziwi was fakt , iż traktuję go jak karalucha zamiast walczyć o niego ,ale ja już tak mam. Widząc ,że blondyn nie jest mną zainteresowany uprzykrzam mu na złość życie. Gdyby jednak był cień szansy na to ,że i on coś do mnie ten teges… od razu rzucam się z pięściami na tą jego poczwarę i wyrywam jej wszystko co się da by tylko Willuś był mój. Marzenia jednak nie raz zostają tylko marzeniami.
William
Anka to najlepsza siostra pod słońcem kocham ją ,ale czasem wyprowadza mnie z równowagi. Jeszcze jej wybryki potrafię jakoś przełknąć , a nawet Dulce. Ale Maite to chyba jest najgorsza z nich wszystkich. Nie cierpię tej dziewczyny , nie powiem jest ładna … a nawet piękna. Lecz jej dziecinne zachowanie , głupawe numerki to ciągłe dokuczanie doprowadza mnie do furii. I jak rany Julek jeśli ta dziewczyna się nie zmieni kiedyś ją ukatrupię ! Po raz pierwszy kiedy ją zobaczyłem myślałem ,że jest tak samo miła jak jej anielska twarz. Już po kwadransie przekonałem się ,że to żaden anioł ,a diabeł wcielony ! Co gorsza nie znając Sabriny zaczęła z miejsca ja obrażać. Od tego dnia mój stosunek do niej był jaki był. I chociaż czasem serce wariował na jej widok z niewiadomego dla mnie nawet powodu to za żadne skarby ta laska nie zostanie dla mnie nawet przyjaciółką. A Anka jak się nie opanuje razem z nimi to wyrzucę ją w końcu z domu. Sabrina na pewno się ucieszy szczególnie gdy po ślubie się do mnie ma zamiar wprowadzić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Strona 1 z 1
Nowy Temat   Odpowiedz

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Play Graphic Theme

Regulamin