FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie    Rejestracja   Profil   Zaloguj 
Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości


Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
 
Nowy Temat   Odpowiedz OPOWIADANIA ZAWIESZONE <- Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:59, 01 Lut 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 12


Wszedł po cichu do pokoju w którym leżała blondynka.Podszedł powoli do jej łóżka, nie wyglądała najlepiej w dodatku majaczyła ,oznaczało to,iż nie jest z nią dobrze.Usiadł i za nim wykonał jakikolwiek ruch usłyszał;
- Diego...Diego - jej głos był ledwo słyszalny.
Wypieki na policzkach świadczyły o tym,że najprawdopodobniej ma gorączkę.Dotknął delikatnie jej czoła to wystarczyło.Była cholernie rozpalona.Nie było na co czekać jak najszybciej musiał ją stąd zabrać.Już miał zamiar owinąć ją w koc i wynieść ,ale wtedy dostrzegł rany na jej plecach.
- Cholera Natalii co oni ci zrobili ! - rzekł wściekły.
Po czym sięgnął po telefon jeden sygnał wystarczył.Jak tylko usłyszał głos kolegi powiedział;
- Nie da rady jej wynieść musicie wchodzić i robić jednak rozpierduchę z nią w środku.Nie wyobrażasz sobie co oni jej zrobili.
- .....
- Tak jestem z nią.A teraz słuchaj dwóch jest na dole,trzech na górze i koło domu pięciu ten skur.wiel siedzi sam w gabinecie.
Po zdanej relacji rozłączył się i pochylił nad Anahi.Jej oddech był zbyt przyspieszony,do tego gorączka dawała się we znaki bo wciąż majaczyła.Okrył ją kocem i czekał na wejście ludzi jak i lekarzy.Początkowo uważał,że wzięcie ich jest głupotą bo nawet do głowy mu nie przyszło,że tak ją skatują.Cieszył się ,iż w końcu ją znaleźli teraz pozostała modlitwa by wytrzymała do czasu dopóki nie znajdzie się w szpitalu.Wstał wyją gnata załadował i czekał chwilę potem do pokoju wpadł Cesar ,a wraz z nim lekarz i pielęgniarze.
- Gdzie Poncho ? - zapytał natychmiast Marco.
- Poszedł do tego skur.wysyna! - jak chcesz to idź ja i moi ludzie się nią zajmiemy.
Nie czekając ani chwili Ucker wstał i zszedł na dół.Tam stali już ludzie jego i Diega trzymających w uwięzi ludzi Ignacia. Bruneta jednak nie było wbiegł więc do gabinetu.Odetchnął z ulgą widząc ,iż staruch jest już związany ,a Poncho trzyma go na lufie. Na dźwięk otwieranych drzwi brunet się odwrócił ,widząc Cuksa powiedział;
- Zabierz go do samochodu ,ja idę sprawdzić co z nią! - rzekł Diego podrywając się z biurka.
- Jasne,ale ona pewnie już w karetce. - stwierdził po czym zwrócił się do Ignacia.
- Wstawaj śmieciu idziemy!
Zaskoczony Ignaś powiedział;
- Martin chłopie odbiło ci ?Uwolnij mnie i zabij tego cwela! - syknął na koniec wskazując głową na bruneta.
Obaj jednak zaczęli się śmiać po chwili jednak Diego spoważniał i groźnym głosem rzekł;
- Z tobą skurwielu policzę się później najpierw zobaczę jak urządziłeś moją kobietę.Lepiej módl się do Boga by z tego wyszła bo inaczej dowiesz się z kim zadarłeś!!! - po tych słowach nie czekając na komentarz wyszedł.
Zaś pan I zaczął krzyczeć na Cuksa gdy ten złapał go za kark i pociągnął w stronę wyjścia jak śmiecia.
- Ty sukinsynie puszczaj!Własnego szefa chcesz zabić!Łap tamtego idioto!
Marco jednak nie przejmował się jego słowami tylko najzwyczajniej w świecie się śmiał.Z jednej strony korciło go by powiedzieć mu kim jest naprawdę jednak uznał,iż lepszy ubaw będzie miał kiedy to szanowny pan Ignaś ujrzy Martina który już od godziny siedział w domku ze Skorpionem i kilkoma innymi ludźmi.Początkowy plan był taki ,iż mieli ich wszystkich wystrzelać,ale Poncho uznał,że to jaką karę otrzymają obaj panowie będzie zależała od stanu Natii.Cuks chętnie przystał na jego propozycję.On sam miał w końcu do wyrównania rachunki z bratem.Tym czasem Diego pobiegł do karetki,ale kiedy chciał do niej wejść ojciec go powstrzymał;
- Co ty odpierdalasz ,puść mnie ja muszę ją zobaczyć ! - krzyknął wściekły ,próbując się wyrwać.
- Teraz nie możesz. - rzekł wstrzymując go z całej siły.
- Jak to kur.wa nie mogę ?!Nie wnerwiaj mnie tylko puszczaj! - krzyknął odpychając go.Jednak kiedy ojciec powiedział;
- Diego ona się zatrzymała!Próbują przywrócić jej właśnie akcję serca.
Poczuł jak by ktoś dźgnął go prosto w serce,w jego oczach natychmiast zaszkliły się łzy.Odwrócił się powoli w stronę Cesara i [link widoczny dla zalogowanych] na niego.Miał nadzieję,że to żart,ale mina ojca i ludzi którzy teraz stali ze spuszczonymi głowami nie wiedząc co powiedzieć uświadomiła mu,iż to prawda.Szybko wyszukał wzrokiem Ingancia i kiedy dostrzegł jak Cuks wyciąga go z domu podbiegł szybko złapał go za szmaty i pociągnął z główki,jak tylko ten wyłożył się na śnieg Poncho zajebał mu skopa prosto w twarz. Po chwili kopał go gdzie popadło,nikt się nie ruszał,nie reagował,każdy stał w ciszy i patrzył jak Diego wyładowuje swoją złość na Ignaciu.
- Ty sku.rwielu zabije cię!Zatłukę ja psa!Ty śmieciu ,skur.wysynu jeden jak śmiałeś ją tknąć ?!Ty sukinsynu nawet nie wiesz z kim zadarłeś, pieprzony psychopato! - krzyczał za każdym razem oddając mu cios.
Kiedy ten okładał go do nieprzytomności lekarze walczyli o,życie dziewczyny.Jej organizm był osłabiony,odwodniony,skóra wysuszona do tego miała gorączkę 41 stopni.Zaraz po włożeniu jej do karetki oddech który wcześniej był za szybki nagle ustał.Serce stanęło,ratownicy natychmiast zaczęli próby przywrócenia jego bicia.Sanitariusze na przemian ją reanimowali,ale niestety skutki były jak na razie marne.
********************************
Był wieczór kiedy Kike dostał telefon,że akcja zakończona.Natychmiast przekazała wiadomość dziewczynom i Selenie.Gdy ta ostatnia zapytała o stan córki Enrigue skłamał;
- Jest już bezpieczna,nic jej nie grozi i ma się w ,,miarę" dobrze.
Nie lubił kłamać tym bardziej w tak ważnych sprawach,ale tym razem sytuacja tego wymagała.Z drugiej strony poczuł ulgę ,iż nie musiał mówić jej prawdy bo nie dał by rady.Katia i Any też dowiedzą się dopiero po powrocie wszystkich.Uspokojona Ruda wyściskała obie panie i pożegnała się chcąc wrócić do domu.Sel zrobiła to samo.Po opuszczeniu mieszkania Any ,Kike zrozumiał,że teraz przyszedł czas jego prawdy.Bał się ,ale kochał i za bardzo szanował brunetkę by ją okłamywać.On sam nie czuł się z tym najlepiej całą noc zamiast spać myślał o zajściu na komisariacie.Narzeczona właśnie zamierzała namówić go na wspólną kąpiel lecz blondyn był pierwszy i powiedział;
- Kochanie musimy porozmawiać. - jego wyraz twarzy jak i głos był poważny.
To natychmiast wzbudziło niepokój w Czarnej i przestraszona z deka zapytała;
- Stało się coś ?
Chwilę milczał ,aż w końcu powiedział;
- W pewnym sensie. Dlatego usiądź słonko i posłuchaj mnie ,tylko proszę bez względu na to co zaraz usłyszysz wysłuchaj mnie do końca.
- Kike przerażasz mnie. - rzekła poważnie. - No mów,że wreszcie o co chodzi ? - krzyknęła w końcu gdy blondas za długo milczał.
- Wczoraj Gina się upiłem i pod wpływem chwili całowałem się z Giną, tą nową podkomisarz o której ci mówiłem.Co więcej o mało co,a przespał bym się z nią bo...
- Przepraszam cię Kike ,ale nie chcę i nie zamierzam dalej tego słuchać. - rzekła wstając z sofy.
Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie;
- Any kochanie proszę wysłuchaj mnie.Ja nie chciałem,nie planowałem tego!Byłem zły i zestresowany,a ona to wykorzystała przyszła do mnie ,najpierw zaczęła robić mi masaż ,a potem nalała drinka.Jak tylko wypijałem ona dolewała mi więcej ,później sam nawet nie wiem kiedy pocałowała mnie.Zapomniałem się na chwilę i zaczęliśmy nawzajem zdzierać z siebie ciuchy.Jednak w końcu się opamiętałem. Wiem kochanie,że to mnie nie tłumaczy.Jestem winny przyznaję ,ale błagam wybacz mi...
Stała z kamienną twarzą jednak w jej oczach błyszczały łzy.Zabolało ją to wyznanie.Co jak co ,ale tego się po nim nie spodziewała.Owszem ponoć kiedyś był kobieciarzem i nie powinna się teraz dziwić ,iż uległ nie jakiej pannie Ginie.Jednak na tyle czasu co byli ze sobą była pewna,że się zmienił.Kochał ją tego była pewna bo wiele razy to udowodnił,czy jednak na tyle mocno by nigdy jej nie zdradzić ? Przecież wczoraj o mało co ,a zrobił by to.Była skołowana,załamana i zła.Widziała,że na twarzy blondyna malował się strach ,rozpacz a także poczucie winy.Była pewna,że żałuje szczerze jednak w tej chwili nie była wstanie z nim rozmawiać.Nic nie mówiąc poszła do sypialni kilka sekund później wróciła trzymając w rękach koc i poduszkę.
- Masz!Śpisz dziś na kanapie,a jutro pogadamy o ,,nas". - rzekła i znowu zniknęła w sypialni.
Jak tylko zatrzasnęła drzwi zaczęła płakać,on zaś usiadł bezradny na sofie i chowając twarz w dłoniach też płakał. Wiedział już,że to koniec.Czuł,iż brunetka mu nie wybaczy.
***********************
Rano jak tylko wstała zadzwoniła do Any chciała wiedzieć czy są jakieś wiadomości na temat powrotu Natii i reszty.Już nie mogła doczekać się spotkania z nią i Uckerem. Tyle miała im do powiedzenia.Anahi rzecz jasna chciała przeprosić,a Marco no właśnie tu długo zastanawiała się co ma zrobić.W końcu jednak podjęła decyzję.Chciała też napluć w twarz Martinowi ,a najlepiej stłuc go.Dawna Katia zaczynała powracać po tych wszystkich nowościach i przeżyciach.Brunetka niestety nie odbierała komórki więc Ruda zadzwoniła do Seleny.Niestety matka blondynki tez nic nie wiedziała.Czerwonowłosa postanowiła ten czas oczekiwania jakoś zapełnić wzięła więc synka i poszła z nim do ogrodu.I choć czas z Santiago mijał jej bardzo przyjemnie na wspólnej zabawie to jednak nie mogła przestać myśleć o Marco.Zastanawiała się czy on w ogóle przyleci do Meksyku być może ,na Alasce pożegna przyjaciół i wróci do Hiszpanii,a wtedy nie miała by okazji z nim pogadać.Ta myśl,że rozstaną się bez wyjaśnień bolała ją.Czy będą razem tego nie wiedziała ,jednak na pewno chciała go tak samo przeprosić jak Blondi.Koło południa zadzwonił dzwonek do drzwi ,wzięła więc małego na ręce i poszła otworzyć.W drzwiach stał Kike po jego minie było widać,że coś się stało. Zaprosiła więc go do środka i wtedy z za jego pleców wyłonił się drugi gość;
- Czy ja też mogę wejść ? - zapytał niepewnie.


ROZDZIAŁ 13


Weszła na komisariat punktualnie o 8.00 z szerokim uśmiechem na twarzy była pewna,że uzyskała czego chce. Tym bardziej kiedy usłyszała,że szanowny pan komisarz Kike nie zjawił się w pracy.Co więcej ponoć zadzwonił i poinformował ,że rezygnuje z tego stanowiska i nie długo zajmie je ktoś inny.Pogwizdując sobie pod nosem wkroczyła szczęśliwa do gabinetu będą pewną,że to ona zajmie jego stanowisko spakowała swoje rzeczy i postanowiła od razu zająć jego gabinet.Jeszcze oficjalnie nie została komisarzem ,ale teraz to było już tylko kwestią czasu.Dlatego też od razu przeszła do przeprowadzki.Jakież było jej zdziwienie na twarzy kiedy w gabinecie szefa zastała za biurkiem siedzącą brunetkę.Kobieta uśmiechnęła się do niej i powiedziała;
- Witam panno Alvarez !
Gina spojrzała na nią podejrzliwie i zapytała;
- Kim pani jest ? I co tu robi ?
Brunetka wstała obeszła biurko i teraz stoją na przeciwko szatynki mierzyła ją wzrokiem.Po czym wzięła z biurka dokument, położyła przed nią i rozkazującym tonem powiedziała;
- Podpisz!
Tamta spojrzała na nią z kpiącym uśmiechem na twarzy.
- Co to jest ? - zapytała biorąc dokument do ręki.
- Twoja rezygnacja. Z dniem dzisiejszym odchodzisz z tego komisariatu i przenosisz się do Kanady.
- Słucham ? - zapytała zdziwiona. - Za kogo ty się kur.wa uważasz co ? I kim do cholery jasnej jesteś ? - pytała wzburzona.
- Posłuchaj no lalka! Nie mam czasu na pierdoły, w tej chwili to podpisz i spierdalaj od tego miejsca jak najdalej,a także od mojego faceta!Bo jeśli jeszcze raz się dowiem,że próbowałaś go uwieść ,to nawet twoja odznaka ci nie pomoże !Rozumiemy się ? - zapytała na koniec dźgając ją paznokciem w klatkę piersiową.
Gina jednak nie przejęła się i jej słowami i dalej kontynuowała swoje wywody.
- A więc to ty jesteś laską blondyna.Myślałam ,że ma lepszy gust ,widać myliłam się. No,ale my nie o tym prawda ?Tak więc co do twojej propozycji to sory nie skorzystam.Mam zamiar przejąc stanowisko twojego narzeczonego i w nagrodę wziąć sobie jeszcze jego.Nie trać więc czasu i zmykaj szukać sobie innego kandydata na męża.Bo Kike będzie mój!
Any spojrzała na nią z politowaniem i rzekła;
- O stanowisku jak i o ,,moim mężczyźnie" możesz sobie tylko pomarzyć suko!
- Oj słonko przecież ja już mam go w garści.Wystarczyło kilka drinków ,masaż by ten idiota mi uległ !Prawie by mnie przeleciał ,gdyby nie moje opanowanie.Jako komisarz nie powinien pić na posterunku i bzykać podwładne prawda?No ,ale dopuścił się grzechu i dlatego teraz ładnie odda mi swoje miejsce.
- Dobra wystarczy! - krzyknęła.
- No nareszcie zrozumiałaś.A więc żegnam skarbie!Bayyy!
Czarna jednak nie posłuchała dziewczyny tylko z triumfującym uśmiechem na twarzy wróciła na fotel za biurkiem.Następnie wzięła do ręki swoją komórkę i jeszcze raz grzecznie zapytała;
- Podpiszesz tą rezygnację czy nie ?
W rywalce aż zakipiało,wściekła oparła się rękoma o blat biurka i powiedział;
- Czego suko nie rozumiesz ? Jeśli mówię,że nie podpiszę to nie podpiszę! I lepiej zejdź mi już z oczu za nim wydłubie ci twoje ! - wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Any oparła się łokciem o blat spojrzała szatynce głęboko w oczy i powiedziała;
- Prosiłam grzecznie,miałaś to gdzieś.Tak więc teraz sobie czegoś posłuchaj! - po tych słowach z komórki zaczęła płynąc cała rozmowa jak przed chwilą odbyła się między kobietami.
Po wysłuchaniu nagrania Gina stała zszokowana nie wiedząc co powiedzieć ,tak więc brunetka wykorzystała ten fakt i pierwsza zaczęła mówić;
- Wiesz co to oznacza,że właśnie przyznałaś się do szantażu.Za który jak wiesz nie tylko grozi kara grzywna jak i więzienie. Poza tym odbiorą ci pewnie prawo do wykonywania zawodu,a na dokładkę powiem ci ,że mam świadków jak upiłaś,szantażowałaś i próbowałaś uwieść mojego przyszłego męża.Tak więc pytam po raz trzeci i ostatni ,podpiszesz rezygnację i grzecznie wyjedziesz czy nie ? - zapytała na koniec szczerząc się do niej.
Gina wciąż nie wierząc w to co się stało i w to co mówi Czarna zapytała;
- A niby kto poświadczy ci te wszystkie oszczerstwa ?
Any wstała otworzyła drzwi od gabinetu i powiedziała;
- Oni! - po czym wskazała na kolegów Kike.
- To żart ? Przecież żaden z nich nic nie widział ,a poza tym to gliniarze nie sądzę by cały komisariat skłamał.
- Widzisz skarbie tak się składa,że Kike jest tu lubiany i szanowany.Mając do wyboru jego i ciebie,jak myślisz za kim stanął ? - zapytała na koniec szczęśliwa wiedząc,że już teraz na bank ma ją w garści.
I nie myliła się,bo po kilku sekundach Gina podpisała papiery ,wzięła swoje rzeczy i ruszyła ku drzwiom.Jednak Any zatrzymała ją mówiąc;
- Hej laska !Zapomniałaś o czymś.
Kobieta odwróciła się napięcie w jej stronę i już chciała zapytać o co chodzi tym razem kiedy Czarna podeszła z dumą na twarzy i wrzuciła jej do pudełka bilet na koniec dodając;
- Bilet złotko nawet ci kupiłam,wiesz chciałam mieć pewność,że już z tych wakacji w Kanadzie nie powrócisz,bo on jest tylko w jedną stronę.
Po tych słowach Any zaczęła się histerycznie śmiać,a szatynka kipiąca ze złości wyszła napięcie z gabinetu trzaskając drzwiami. Jak tylko załatwiła sprawę na komisariacie wróciła do domu,bo tam czekała ją kolejna rozmowa z Enrigue.Jednak kiedy weszła do domu nie zastała go.Rano jak wychodziła to spał skulony na kanapie,jedynie co zrobiła to przykryła go kocem który z niego spadł. Potem wyszła załatwić kilka spraw między innymi tą z Giną. Najważniejszą sprawę zostawiła sobie na koniec,ale jak widać teraz ona musi poczekać bo narzeczonego nigdzie nie było. Obeszła cały dom i nic.Żadnej kartki czy notki gdzie wyszedł i po co ? Poszła więc do sypialni z zamiarem pójścia pod prysznic by się odświeżyć i wtedy w rogu pokoju zobaczyła walizki. Zajrzała więc szybko do szafy i zrozumiała,że Kike miał zamiar się wyprowadzić.Wkurzona złapała za telefon jednak w momencie w którym miała już nacisnąć zieloną słuchawkę pojawił się blondyn. Na jej widok staną nie widząc co powiedzieć. Więc ona odezwała się pierwsza;
- Gdzie byłeś ? - w jej głosie dało się słyszeć złość.
Pewny,że chodzi o wczoraj powiedział;
- U Kati miałem coś do załatwienia.Załatwiłem,a teraz przyszedłem po walizki.
- Aha!A dokąd się wybierasz ? - zapytała zakładając ręce na piersi.
- Zamieszkam na jakiś czas u Poncha dopóki sobie czegoś nie znajdę. Bo zdaję sobie sprawę,że po tym co zrobiłem ty ślub odwołasz. Chciałbym byś mi wybaczyła bo kocham cię z całej duszy,ale nie będę cię do niczego zmuszał. Być może kiedyś mi wybaczysz,ja na pewno będę na to czekał.
Wziął walizki postawił w progu drzwi i podszedł do niej i po raz ostatni pocałował w usta.Następnie odwrócił się ze łzami w oczach i ruszył ku drzwiom.
- Enrigue Kike Levy ja Any Perroni mówię ci,że jeśli za chwilę twoje ubrania nie wrócą na swoje miejsce,a ja twoja przyszła żona i matka twojego nienarodzonego dziecka nie dostanę zaraz buziaka ,to obedrę cię ze skóry i rzucę lwom na pożarcie! - rzekła stanowczym i poważnym tonem.
Odwrócił się i spojrzała na nią nie bardzo wiedząc czy dobrze zrozumiał jej słowa.Powoli zaczął podchodzić jednak wciąż nie miał pewności co do jej słów.Dopiero kiedy powiedziała;
- No rusz się i pocałuj mnie wreszcie ! - krzyknęła zniecierpliwiona.
Nie czekając dłużej podszedł do niej uradowany wziął w ramiona i zrobił co kazała.On szczęśliwa odwzajemniła [link widoczny dla zalogowanych].Całowali się długo i namiętnie ,a kiedy zabrakło im tchu on [link widoczny dla zalogowanych] ją mocno do siebie i do ucha szepnął;
- Kocham cię moje słonko.
- Ja ciebie też przystojniaku.
*************************
W czasie kiedy Czarna opowiadała blondasowi o rozmowie z jego przełożoną,Katia patrzyła jak Marco bawi się z synem. Od chwili pojawienia się szatyna w jej domu zamienili tylko kilka słów dotyczących dziecka. Jego widok sprawił jej dużo radości stojąc w drzwiach już wtedy miała ochotę rzucić się mu w ramiona i powiedzieć jak bardzo go kocha. Jednak nie będą pewna tego czy i on nadal chce z nią być powstrzymała się. Zaprosiła ich do środka jednak Enrigue zaraz się pożegnał i wyszedł,a Ucker od razu zajął się synem. Im dłużej patrzyła na niego tym bardziej chciała wtulić się w jego ramiona,on jednak nawet nie patrzył w jej stronę.Będąc ignorowana przez niego,posmutniała i w końcu wyszła do ogrodu bez słowa. Zauważył to.Bo choć ona myślała,że na nią nie patrzy,to szatyn spoglądał na matkę swojego syna kontem oka.Tak samo jak czerwonowłosa chciał być teraz blisko niej,ale zważywszy,iż ostatnio rozstali się w nie miłych okolicznościach nie miał śmiałości zrobić tego pierwszego kroku.Dlatego skupił się na dziecku ,ale nie potrafił nie spojrzeć na kobietę swojego życia. Dostrzegł to jak posmutniała,a w jej oczach pojawiły się łzy. Wziął więc małego na ręce i poszedł za nią. Stała z założonymi rękoma i patrzyła w niebo,nawet nie słyszała jak podszedł.Dopiero zauważyła jego obecność gdy stanął na przeciw niej. Mały bawił się w tej chwili na trawie tak więc mogli spokojnie pogadać.Popatrzyła na niego i zapytała;
- Co tak patrzysz ubrudziłam się ?
- Patrzę bo jesteś piękna.
- Marco ja...
- Ciii, posłuchaj.Zostawiając cię wtedy popełniłem największy błąd w swoim życiu.Jednak naprawdę miałem bardzo poważne powody by to zrobić.Być może dla ciebie to nie zrozumiałe ,ale ja byłem to winny Anahi. Ona jest dla mnie jak siostra,to jej zawdzięczam życie i wiele innych rzeczy. Traktuje ją jak rodzinę i uważałem,że moim obowiązkiem jest jej pomóc. Jednocześnie chciałem uchronić was ciebie,Any i Poncha oraz Kike.Nie liczę na to,że mnie zrozumiesz lub mi uwierzysz ,ale na litość boską daj mi szansę!Obiecuję jej tym razem nie zmarnować.
Stała w milczeniu [link widoczny dla zalogowanych] się w jego czekoladowe tęczówki.
- Skończyłeś ? - zapytała po chwili.
Kiedy skinął głowa na znak,że zakończył swoją wypowiedź,zarzuciła mu ręce na szyję i powiedziała;
- Spójrz mi w oczy i popatrz w nie bardzo głęboko.
- Patrzę. - rzekł zagłębiając swój wzrok w jej cudnych oczkach.
- A teraz posłuchaj. Zapamiętaj ten wzrok ,bo tak właśnie patrzy kobieta szaleńczo w tobie zakochana,która nie wyobraża sobie życia bez ciebie.Jednak jeśli jeszcze raz mnie zostawisz z jakichkolwiek powodów oberwę ci jaja jasne ? - skwitowała na koniec z uśmiechem na twarzy.
- Jasne skarbie ! - rzekł poważnie stając na baczność.
- Świetnie!A teraz buzi...
Nie skończyła jednak swojej wypowiedzi kiedy to poczuła na swoich ustach dotyk jego [link widoczny dla zalogowanych].Przylgnęła do niego całym ciałem,odwzajemniając [link widoczny dla zalogowanych] na który tak długo i z utęsknieniem czekała.Z jej oczu spływały łzy szczęścia,on sam nie krył wzruszenia.Na chwilę jednak oderwał się od niej i powiedział;
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham.
I znowu zaczęła go [link widoczny dla zalogowanych].Cudowną chwilę jednak przerwał im maluch który też domagał się uwagi rodziców szarpiąc ojca za nogawkę u spodni. Oboje spojrzeli na syna i już po chwili cała trójka tuliła się do siebie.
*********************
On jeden zamiast uśmiechu miał smutek i łzy w [link widoczny dla zalogowanych].Siedziała wpatrzony w jej bladą ,drobną twarzyczkę i delikatnie głaskał po złocistych blond włosach.Żyła ,ale jej stan nie był wciąż stabilny w każdej chwili znowu gorączka mogła podskoczyć. I po raz kolejny zagrażać jej życiu.Od chwili kiedy wsiadł do helikoptera nie odstępował jej na krok.Przez całą podróż do szpitala trzymał ją za rękę.W szpitalu też nie odchodził od jej łóżka na sekundę.Nie spał już przeszło trzecią dobę i choć sam ledwo trzymał się na nogach to nie pozwolił nikomu go zastąpić.Pilnował by znowu nikt jej nie skrzywdził jednocześnie chciał być przy niej w chwili kiedy się obudzi. On który nigdy się nie bał teraz drżał o życie swojej ukochanej,modląc się w duchu by z tego wyszła.Był zmęczony,głodny ,a głowa pękała mu z bólu od niewyspania i nadmiaru wrażeń. Jednak jego ból był dla niego niczym,bardziej bolały go rany Natalii.To co zrobili jej ludzie Ignacia było okropne i nie wybaczalne.Gdyby nie wiadomość,że blondynka zaczęła oddychać Poncho już wtedy skatował by pana I,ale jak tylko sanitariusz powiedział,że dziewczyna żyje wbiegł do karetki złapał za rękę i pocałował w czoło. Jeszcze wtedy nie widział wszystkich ran dopiero w szpitalu ujrzał jej poranione plecy.Rozpłakał się jak małe dziecko.Zrozumiał jednak,że skopanie tego drania było by za lekką śmiercią dla niego za tak wyrządzoną krzywdę jego ukochanej.Kazał więc chwilowo go więzić by potem samemu wymierzyć mu stosowną karę.Na razie miał w planach jedynie zająć się opieką nad Natii.I tak też było,padnięty wciąż siedział przy niej głaszcząc lub całując ją na przemian po policzkach lub ręku.Ani na chwile nie zamknął oczu tylko przyglądał się na swojego śpiącego anioła.Przykrywał ją i co kilka minut sprawdzał czy gorączka nie wzrasta.Nie zwracał uwagi na prośby ojca czy Seleny by poszedł odpocząć. Teraz dla niego liczyła się tylko ona i nic więcej. Cesar wraz z Seleną też ciągle czuwali jednak oni pozwalali sobie na choć chwilę drzemki.Późnym po południem w szpitalu pojawili się też przyjaciele. Dziewczyny od razu podeszły do Anahi i pocałowały ją na powitanie jednak jej stan tak samo jak u Poncha wywołał łzy. Kike podszedł do kumpla i położył mu rękę na ramieniu chciał dać mu w ten sposób dać znak ,iż jest z nim w tym bólu.Chwilę potem to samo zrobiły dziewczyny oraz Cuks.
- Dzięki. - powiedział wymuszając uśmiech.
Siedzieli z nim,aż do samego wieczora.Przed wyjściem dziewczyny rozmawiały na temat stanu Natalii.Zaś Kike i Marco omawiali samopoczucie Diega z jego ojcem. Każdy wiedział,że jeśli Blondi nie długo się nie obudzi brunet oszaleje z rozpaczy. Oni sami nie potrafili w tym nieszczęściu cieszyć się swoim szczęściem dlatego zamiast do domu najpierw pojechali do kościoła pomodlić się o zdrowie dziewczyny i siłę dla przyjaciela.Selena i Cesar na prośbę Poncha też opuścili szpital na dzisiejszą noc. Chciał zostać z nią sam.Po ich wyjściu przysunął stołeczek bliżej łóżka i przytulił swoją głowę do jej twarzyczki.Trzymając za rękę zaczął do niej mówić;
-Aniele mój słodki.Chcę ci dziękować za to,że ty jako pierwsza odkryłaś we mnie dobro.Dziękuję,że nadałaś memu życiu sens.Móc cie kochać,być kochanym,to spełnienie marzeń mych.Serce moje otworzyłaś,gdy wybrałaś właśnie mnie.Teraz patrząc na swe życie,widzę Ciebie.Teraz wiem,że odnalazłem szczęście.I choć teraz jesteś słaba i nie słyszy mnie, błagam cię słoneczko,walcz!Nie zostawaj mnie samego.Bo kocham cię najbardziej na świecie.Umarłbym gdybyś ty...
Nagle urwał i uniósł głowę do góry gdy poczuł jak ścisnęła jego rękę.Zapłakany spojrzał na jej twarzy i zobaczył jak powoli otwiera oczy.Szczęśliwy,że się budzi wstał i pochylił się nad nią;
- Cześć słoneczko. - powiedział ocierając łzy i uśmiechając się do niej.
- Diego... - szepnęła
- Tak kochanie to ja. - odpowiedział uśmiechają się do niej.
- Ty płaczesz ? - zapytała widząc jego zaczerwienione oczy.
- Nie aniołku,już nie.
- Choć połóż się koło mnie. - poprosiła wskazując miejsce obok siebie.
Łóżko może nie było za wielkie ,ale zważywszy ,iż Natalii leżała na boku z powodu jeszcze świeżych ran na plecach po biczowaniu wystarczyło i miejsca dla niego. Położył się więc delikatnie ,a kiedy ona przytuliła się do niego [link widoczny dla zalogowanych] ją w głowę.
- Ja ciebie też kocham. I nie pozwolę byś został sam.Obiecuję.
Powiedziała i zamknęła oczy znowu zapadając w głęboki sen.Teraz kiedy odetchnął z ulgą i on wreszcie pozwolił sobie na odpoczynek odpływając razem z nią do krainy Morfeusza.Dopiero następnego dnia powiadomił wszystkich bliskich.Którzy po tak wspaniałej wiadomości natychmiast zjawili się w szpitalu.Będą pewnym,że już nic jej nie grozi dał jej chwilę nacieszyć się towarzystwem Cuksa i Kike ,a potem powiedział;
- Kochanie ja i chłopaki znikamy.Zostawiam cię pod opieką dziewczyn oraz twojej mamy i mojego ojca. Dobrze ? - zapytał na koniec czy aby nie będzie miała mu za złe,że chce wyjść.
- Dobrze,ale gdzie ty idziesz ?
- Mam coś ,,ważnego" do załatwienia. Obiecuję,że jak to załatwię wrócę i będę do twojej dyspozycji 24 h na dobę.
Mówiąc to [link widoczny dla zalogowanych] w usta i zaraz razem z kumplami znikł. Natomiast ona najpierw wyjaśniła sobie wszystko z Katią ,a potem gdy już się wyściskały,rozmówiła się z matką. Można by rzec,że wszystko szczęśliwi się zakończyło. Jednak nie dla wszystkich. Po mimo tego,że Cesar bardzo pomógł Diego i wspierał go przez cały czas ,chłopak wciąż traktował go jak powietrze.No i jeszcze był ktoś kto w tej chwili powinien modlić się do Boga o wybaczenie.Był to Martin i Ignacio którzy w tej chwili siedzieli uwięzieni nie przypuszczając,że zaraz przeżyją piekło.Dopiero widok trzech panów z armią ludzi uświadomił im,że wyrok zapadł.A oni są już straceni.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:00, 01 Lut 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 14


Weszli do magazynu ,a za nimi kilku ludzi. Martin związany siedział w kącie magazynu by czasem nie uciekł stało koło niego dwóch ludzi,zaś pan I leżał skulony cierpiąc z bólu po tym jak Diego go skopał. Jednak dopiero teraz zabawa dla obu panów miała się zacząć.
- No to co chłopcy zabawimy się teraz ! - rzekł Poncho spoglądając z cwaniackim uśmiechem na swoje ofiary.
- Oj tak zabawimy ! - potwierdził uśmiechnięty od ucha do ucha Marco.
- Podnieść ich ! - rozkazał brunet.
Jak tylko ludzie wykonali polecenie Ucker podszedł do Martina złożył pięść i przyłożył mu w twarz z całej siły.
- Witaj braciszku ! To taki wstęp dla ciebie. - rzekł kiedy ten padł na glebę.
- Posadzić ich na krzesła. - powiedział Kike.
- A więc ja bardzo chętnie zajmę się tobą sukinsynu!Zapłacisz mi za każdą ranę i łzę wylaną przez ,,moją kobietę" ! A wy chłopcy możecie urządzić tego drugiego cwaniaka. - zwrócił się do Enriue i Marco.
- A wiesz bardzo chętnie. - rzekł Cuks.
Kike tylko się uśmiechną cwaniacko i wziął pierwszy przyrząd do tortur .Na widok wiertarki Marco zaczął krzyczeć ;
- Co ty kur.wa chcesz z tym zrobić ?!!!
Odpowiedzi jednak nie usłyszał,lecz już po chwili poczuł ból w kolanie w którym teraz Kike zaczął wiercić mu dziurę na małych obrotach. Kiedy wiertło dostało się do wnętrza nie tylko krew sączyła się po jego nodze,ale też słychać było odgłos rozwiercanej kości która teraz pękała na kawałeczki.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Skurrrrwysynyyyyyyyyy przestańcieeeeeee!
Rzucał się i krzyczał jak opętany.Kilka sekund później można też było usłyszeć krzyk Ignacia który w tej chwili wisiał na hakach wbitych w jego ręce. Do tego sam brunet chłostał go batem który na końcu miał malutkie i ostre haczyki. Z każdym uderzeniem wbijały się mu w plecy ,a gdy Poncho wyciągał bat skóra pana I szarpała się.To wywoływało okropny ból i stąd ten krzyk. By się nie znudzić Marco wziął do ręki obcążki i zaczął nimi miażdżyć palce brata.Łapiąc każdy paluch mówił ; ,,To za Felicję!Bo ja zabiłeś!To za moja Katię i syna bo śmiałeś się do nich zbliżyć!Za wykręcenie mnie w morderstwo,za wygnanie z domu,za bzykanie mojej ,,panny" (czyt.Katia).Za rodziców,że ich nastawiłeś przeciwko mnie.itd." wymieniał mu ściskając i kręcąc palcem na różne strony. Trzaski kości i krzyki obu panów ,ani trochę nie robiły wrażenia na naszych przystojniakach. Wręcz przeciwnie śmiali się jak by byli na najlepszej imprezie pod słońcem. By było weselej każdy z nich w jednym ręku trzymał drinka i popijał oblewając zwycięstwo nad wrogiem. Każda tortura trwała po kilka minut,ale co to było za torturowanie to tylko nieliczni dali by radę. Łamane palce,wbijane gwoździe w stopy,rozcinanie ciała centymetr po centymetrze żyletką lub brzytwą,rozciąganie mięśni na specjalnej maszynie do tortur. To wszystko musieli znosić panowie którzy narazili się naszym wspaniałym chłopakom. Martin praktycznie nie oddychał po zakończonych torturach to samo pan I. Brunet miał jeszcze jedną niespodziankę na koniec dla nich obu. Jak już obaj wisieli ociekając krwią pod nimi leżał już stos drewna. Nawet nie zapytali po co,bo już byli nie przytomni. No ,ale co to za zabawa gdy nie słychać krzyku ofiar.
- Ocucić ich ,ale już ! - rozkazał Poncho.
Ludzie na rozkaz natychmiast zaczęli budzić tych drani. No i wtedy rozpoczęła się ostatnia tortura ,kończąca żywot panów. By ich śmierć nie była za lekka i by poczuli to samo co czuła Natalii stos podpalono potem spuszczono ich troszkę w dół by powoli mogli zacząć płonąc żywcem. Myślicie,że ci trzej opuścili pomieszczenie w czasie kiedy ich wrogowie się palili. A gdzie tam!Usiedli sobie i zadowoleni dokańczali swoje drinki. W tym czasie nasze panie o niczym nie poinformowane siedziały w szpitalu razem z Natii i Seleną i rozmawiały o ślubie Any. Miały też niezły ubaw z Giny po tym jak Czarna opowiedziała jak to załatwiła panią podkomisarz. Jedynie Cesar nie uczestniczył w rozmowie w końcu to babskie sprawy. Matka blondynki widząc nastrój ukochanego posłała go do domu. Dobrze wiedziała,że zadręcza się tym ,iż syn wciąż mu nie wybaczył. Zamierzała jednak coś z tym zrobić,jak tylko brunet wróci do szpitala. On jednak miał inne plany po skończonej ,,akcji" kazał ludziom sprzątnąć szczątki swoich wrogów, potem pożegnał się z Uckerem i Kike i pojechał nie mówiąc dokąd. Blondyn wraz z Marco też wsiedli do samochodu i wrócili do szpitala po swoje gwiazdeczki. Rzecz jasna Blondi od razu zapytała gdzie brunet,a kiedy usłyszała,że nawet oni nie wiedzą wkurzyła się. Zadzwoniła więc do niego ,ale nie odbierał. Minęło trzy godziny ,a jego wciąż nie było,a ona siedziała sama bo goście rozeszli się już do domu. Postanowiła więc się zdrzemnąć,a bynajmniej spróbować. Nie mając wciąż tyle siły co kiedyś sen jednak ją zmorzył. W tym czasie jej ukochany załatwił swoje sprawy i na koniec pojechał w ostatnie miejsce. Gdy wszedł do środka od razu wpadła na Cesara. Ten myśląc,że syn przyszedł do jego kobiety powiedział;
- Selena jest na górze,poczekaj chwilę to ją zawołam.
- Ja do ciebie. - odparł Diego poważnym tonem.
- O co chodzi ? - zapytał zdziwiony ojciec.
- Owszem i to dużo,aż za dużo jak dla mnie. Przez ostatnich kilka lat przeszedłem najprawdopodobniej więcej niż jakikolwiek facet będący w moim wieku. Zaliczyłem,pudło,mafię i wiele innych przykrości. Były jednak też miłe chwile. Dzięki temu poznałem kobietę swojego życia,zyskałem naprawdę wartościowych przyjaciół. Jednak brakuje mi czegoś jeszcze i tu mam prośbę do ciebie.
- Jasne synu mów o co chodzi wiesz,że ja zawsze ci pomogę.
- Wiem. Wiem też jak bardzo byłem głupi i jak się myliłem. Dlatego też chcę cię prosić o wybaczenie...tato!
Cesar po usłyszeniu tych słów bez słowa podszedł i przytulił go do siebie. Łzy stanęły mu w oczach. Tyle czasu czekał na te słowa,że teraz nie potrafił powstrzymać wzruszenia. Diego mocno objął ojca i jeszcze raz zapytał;
- Tato wybaczysz mi ?
- Nie mam czego synu. Nie mam czego...
- Dzięki. Dziękuję też za pomoc i wsparcie.
- Daj spokój nie ma za co. W końcu robiłem to dla ciebie i mojej przyszłej synowej czyż nie ?
Brunet uśmiechnął się do ojca i przytaknął głową. Posiedzieli jeszcze kilka minut rozmawiając po czym Poncho wrócił do szpitala. Zadowolony zaś Cesar od razu poleciał na górę podzielić się ową nowiną z ukochaną.Ich radość nie miała końca. Po powrocie do szpitala od razu położył się koło Anahi która smacznie i najwidoczniej dość mocno spała skoro nawet nie poczuła jak wślizgiwał się do jej łóżeczka i mocno ją przytula.
**************************
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Zebraliśmy się tu by połączyć tych dwoje świętym związkiem małżeńskim.Takimi słowami zaczął się ślub Any i Kike [link widoczny dla zalogowanych] wyglądali bosko jednak najpiękniejsze były ich uśmiechy. Ukazywały one ich szczęście.Dziś uśmiech gościł na twarzy każdego kto brał udział w ceremonii. [link widoczny dla zalogowanych] ,[link widoczny dla zalogowanych] ,a także reszta gości. Po ceremonii wszyscy udali się na przyjęcie które trwało do białego rana.Potem państwo młodzi udali się w [link widoczny dla zalogowanych] poślubną.Dobrze,że w samolocie się przespali bo teraz pewnie nie mieli by siły na zwiedzanie czy na cokolwiek, a tak zaczęli od rejsu [link widoczny dla zalogowanych].Pocałunkom nie było końca. Później cały dzień spędzili na plaży ,a kiedy opustoszała wbiegli jak małe dzieci do morza. Po wyjściu z wody położyli się koło ogniska rozpalonego przez Kike i [link widoczny dla zalogowanych] na siebie jak zauroczeni.
- Kocham cię. - szepnęła Any patrząc na męża oczami pełnymi miłości.
- Ja ciebie też kochanie. - odpowiedział po czym przysunął się do niej.
[link widoczny dla zalogowanych] jeszcze chwilę na jej piękną i szczęśliwą twarzyczkę,a potem pochylił się nad nią i [link widoczny dla zalogowanych].Rozchyliła wargi i poddała się kolejnemu słodkiemu i namiętnemu pocałunkowi.Znała każdy centymetr jego umięśnionego ciała,ale za każdym razem gdy ją całował lub się kochali czuła te same motylki w brzuchu i zawroty w głowie. Jej ciało ogarniało drżenie kiedy pieścił ustami jej szyję,dekolt czy też sutki.Była tak pochłonięta pocałunkami które sama też składała na jego skórze,że nawet nie zauważyła kiedy zrzuciła z niej sukienkę.Stała teraz w samych stringach czując z jednej strony ciepło bijące z jego rozpalonego ciała ,a z drugiej delikatny powiew wiatru od strony fal.Taka mieszanka sprawiła,że drżała coraz bardziej.Kike przewrócił ukochaną na piasek po czym pokrył ją całym swoim ciałem nie przestając całować jej nabrzmiałych już sutków.Rękoma zaś błądził po jej aksamitnym ciele ,głaskał wnętrze ud,smukłą talię i czuł jak razem z jej pożądaniem rośnie też jego. Przyjemny wietrzyk i szum fal oraz światło z ogniska ,a także miejsce w którym się znajdowali nie tylko dodawało tej scenerii romantyzmu jaki i adrenaliny. W każdej chwili mógł ich ktoś nakryć jednak,żadne z nich ani trochę się tym nie przejmowało.Cieszyli się tą chwilą pochłonięci wzajemnymi pieszczotami.Jak już nacieszyli się smakiem swoich nagich ciał ,a ich pożądanie urosło do granic wytrzymałości blondyn delikatnie zębami zdjął z brunetki koronkowe majteczki ona zaś w tym czasie pozbawiła go spodni i bokserek.Po czym wszedł w nią szybkim i zdecydowanym ,acz delikatnym ruchem.Wyginając się w łuk jęknęła oplatając go nogami w około bioder. Jej ręce zarzucone na szyję nagle pod wpływem ruchów jakie wykonywał ukochany będą w jej wnętrzu natychmiast przeniosły się na jego muskularne ramiona by z otrzymywanej rozkoszy wbić w nie swoje paznokcie. Jej usta zaś wpiły się w jego szyję. Blondyn czując pieszczoty brunetki ,oraz jej ciepły oddech i słysząc jak słodko jęczy mu w okolicach ucha przyspieszył tempa pobudzony jeszcze bardziej.Any złapała rym wraz z mężem i już po kilku minutach poczuła jak zalewa ją gorąca fala rozkoszy. Wiła się jęcząc z sekundy na sekundę coraz głośniej.Orgazmy był naprawdę silny bo trwał kilka minut w tym czasie i on doszedł ku spełnieniu.Zmęczeni opadli na piasek leżeli tak kilka sekunda patrząc na siebie.Po nabraniu sił ubrali się i wrócili do hotelu,a tam powtórzyli cudowną chwilę jeszcze dwa razy.Na taką noc jak ta Natalii i Diego też mieli ochotę jednak oni jeszcze musieli z tym zaczekać. Blondynka choć już była w domu to jednak lekarz kazał jej jeszcze odpoczywać i nie przemęczać się.Gdyby to zależało wyłącznie od niej samej raczej nie zastosowała by się do porad lekarza. Był jednak ktoś kto całkowicie stosował się do jego rad,a mianowicie było to jej ukochany. Czasem uważała,że jest nadopiekuńczy. Kazał jej cały czas leżeć,sam przynosił jej śniadanie do łóżka i resztę posiłków.Spełniał każdą jej zachciankę ,codziennie też dostawała od niego kwiaty,gdy chciała wyjść do ogrodu czy też pójść do ubikacji brał ją na ręce i niósł.Nawet do wc nie mogła iść sama.Któregoś dnia już miała zamiar na niego nawrzeszczeć za tą nadopiekuńczość ,ale po wysłuchaniu Cuksa zrezygnowała. Przyjaciel opowiedział jej o szaleństwie i rozpaczy jaką przeżył Diego kiedy ona walczyła o życie. To uświadomiło jej,że on robi to wszystko z miłości.Wiedziała jak brunet ją kocha,ale nigdy nie sądziła,że aż tak bardzo.Była pewna,że to zawsze kobiety kochają najsilniej ,a tu taka niespodzianka.Rzecz jasna miła niespodzianka.Kiedy przypominała sobie początki ich znajomości nigdy nie sądziła,że taki facet jak Poncho może mieć ,aż tak wielkie serce. I chociaż jej ojciec w większości przyczynił się do tego co przez ostatnie lata przeżyła ,to z jednej strony była mu wdzięczna. Gdyby nie on i jego intrygi być może taki księże jak brunet nigdy nie stanął by na jej drodze. Była tak bardzo zamyślona ,iż nie słyszała jak usiadł koło niej.Dopiero kiedy musnął delikatnie jej ust ocknęła się.
- Aniołku o czym tak myślisz ? - zapytał zatroskany patrząc jej w oczy.
- O tobie. Kocham cię i dziś z ręką na sercu i czystym sumieniem mogę powiedzieć,że nareszcie jestem szczęśliwa.Bo czuje się kochana i bezpieczna.A to wszystko dzięki tobie kochanie. Kocham cię Diego!Kocham nad życie!
- Ja też cię kocham najbardziej na świecie aniołku. - rzekł i [link widoczny dla zalogowanych] się w jej usta chcą przypieczętować tą przyjemną chwilę.Cudowną chwilę jednak przerwał im dzwonek do drzwi brunet nie zbyt zadowolony pobiegł do drzwi w których stali ich rodzice.Gdyby nie okoliczności dla których wpadli byłby wściekły,że nie mogą nawet wieczorem nacieszyć się sobą ,ale to była wyjątkowa okazja.Wpuścił więc ich do środka, a sam pobiegł na górę.
- Aniołku mamy gości. - rzekł i nie czekając na jej reakcję wziął ją na ręce i zniósł na dół.
Jak tylko wkroczyli do jadalni blondynka spojrzała zaskoczona na bruneta.
- Poncho co to jest ? - zapytała widząc pięknie przystrojone pomieszczenie.
Wszędzie były pozapalane świece,[link widoczny dla zalogowanych] nakryty, pełno czerwonych róż porozstawianych po kątach i [link widoczny dla zalogowanych] dodatkowe kieliszki wina stojące na kominku w kręgu świec w kształcie serca.Selena i Cesar stali koło stołu i jak tylko Diego posadził ukochaną na krześle przywitali się całując ją w policzek. Wzruszona i wciąż zszokowana nadal nie rozumiała po co to wszystko. Brunet jednak nie dał czekać jej zbyt długo bo już po chwili kleknął koło niej i powiedział;
- Mój najdroższy aniołku kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Prędzej oddam swoje niż pozwolę cię skrzywdzić. Ty jesteś moim szczęściem oraz całym moim życiem.Życiem które chcę z Tobą dzielić ,aż do śmierci. Dlatego tu w obliczu Boga,twojej mamy i mojego taty pytam ;Czy ty Natalii Anahi Silva zostaniesz moją żoną i matką moich dzieci ?
Czekając w napięciu na odpowiedź trzymał w ręku czerwone pudełeczko z [link widoczny dla zalogowanych] w środku.
Szczęśliwa [link widoczny dla zalogowanych] się do niego i powiedział;
- Tak kochanie zostanę twoją żoną.
Zadowolony od ucha do ucha wsunął jej pierścionek na palec i [link widoczny dla zalogowanych].A tym czasem Marco zaraz po tym jak ukołysał synka do snu zakradł się do kuchni w której to Katia zmywała naczynia po kolacji.Podszedł po cichu i objął ja w tali.
- Tęskniłem. - szepnął jej do ucha.
- A ja nie. - rzekła uśmiechnąwszy się pod nosem chcąc się z nim podroczyć.
- Ani trochę ? - zapytał wciąż składając pocałunki na jej szyi.
- Ani odrobinki. - drażniła go dalej.
- No to zaraz sprawię,że zatęsknisz. - rzekł i odwrócił ją w swoją stronę po czym [link widoczny dla zalogowanych] się w jej usta zachłannie.Rzecz jasna odwzajemniła pocałunek.Namiętność jaką wyłożyła w niego była tak silna,że Cuks szybko zdarł z niej fartuszek i zaczął wsuwać rękę pod jej cienką i dość krótką bluzeczkę w poszukiwaniu jej jędrnych piersi. Tęskniła za nim i to cholernie.Minął ponad tydzień odkąd się pogodzili ,ale za każdym razem gdy ją całował od razu miała ochotę na seks. Pragnęła nadrobić każdy stracony dzień bez niego.Jego delikatne dłonie błądzące po jej tali,czy sutkach podziałały szybko zaczęła rozpinać mu koszulę chcąc dotrzeć do jego muskularnego torsu.I wtedy ... CDN


ROZDZIAŁ 15 OSTATNI


Marco zaraz po tym jak ukołysał synka do snu zakradł się do kuchni w której to Katia zmywała naczynia po kolacji.Podszedł po cichu i objął ja w tali.
- Tęskniłem. - szepnął jej do ucha.
- A ja nie. - rzekła uśmiechnąwszy się pod nosem chcąc się z nim podroczyć.
- Ani trochę ? - zapytał wciąż składając pocałunki na jej szyi.
- Ani odrobinki. - drażniła go dalej.
- No to zaraz sprawię,że zatęsknisz. - rzekł i odwrócił ją w swoją stronę po czym wpił się w jej usta zachłannie.Rzecz jasna odwzajemniła pocałunek.Namiętność jaką wyłożyła w niego była tak silna,że Cuks szybko zdarł z niej fartuszek i zaczął wsuwać rękę pod jej cienką i dość krótką bluzeczkę w poszukiwaniu jej jędrnych piersi. Tęskniła za nim i to cholernie.Minął ponad tydzień odkąd się pogodzili ,ale za każdym razem gdy ją całował od razu miała ochotę na seks. Pragnęła nadrobić każdy stracony dzień bez niego.Jego delikatne dłonie błądzące po jej tali,czy sutkach podziałały szybko zaczęła rozpinać mu koszulę chcąc dotrzeć do jego muskularnego torsu.I wtedy usłyszeli płacz małego.Ucker gotów był już biec by zobaczyć co się dzieje jednak ukochana skutecznie go powstrzymała przyciągając do siebie i wpijając się w jego usta ponownie.
- Kochanie ale...
- Ciii...jemu się tylko coś przyśniło. - rzekła wracając do pocałunku.
Ten argument wystarczył, wziął ją pod pośladki i zarzucił jej smukłe ciało sobie na biodra, szybko oplotła go nogami.Wtedy zaniósł ją na stół i posadził ,następnie zaczął składać pocałunki na jej szyi ściągając z niej zachłannie bluzeczkę, gdy wylądowała na podłodze dopadł się do jej różowych sutków które pod wpływem pieszczot teraz stały na baczność. Ona zaś nie chcąc pozostać bierna, zaczęła ściągać z niego koszulę pieszcząc koniuszkiem języka jego ucho.Czując ciepło pochodzące z jej ust zadrżał Kati pod wpływem wilgotnego języka zataczającego kółeczka wokoło jej nabrzmiałych piersi i sterczących sutków wygięła się delikatnie do tyłu i jęknęła z rozkoszy.Spragnieni siebie wzajemnie oddawali się wspólnym pieszczotom rozpalających siebie coraz bardziej ich pocałunki składana na swoich ciałach były namiętnie raz delikatne ,a raz zachłanne.Ich serce biły jednym szybkim rytmem,oddechy z minuty na minutę stawały się coraz szybsze,jęk rozkoszy czerwonowłosej głośniejszy.Kiedy jej muszelka stała się wystarczająco mokra ,a jego męskość nabrzmiała do granic wytrzymałości, zdarł z niej koronkowe stringi w kolorze różu i zsunął w pośpiechu spodenki łącznie z bokserkami by po chwili wejść w nią jednym zdecydowanym ruchem ,acz delikatnym.Jeszcze bardziej zacisnęła na nim swoje smukłe nogi i współgrając z jego ruchami ,tańczyli swój taniec kochanków doprowadzając się powoli na sam szczyt.Z każdą nadchodząca falą ciepła która stopniowo się zbliżała wiła się i coraz głośniej jęczała wbijając ukochanemu paznokcie w plecy.On sam będą już prawie na szczycie nawet nie czuł bólu,a wręcz rozkosz.Im bliżej byli ku spełnieniu ruchy stawały się coraz szybsze i szybsze ,aż w końcu oboje zatracili się w otchłani spowitej rozkoszy zalewającej ich rozgrzane,spocone i zmęczone ciała.Kiedy skończyli igraszki w kuchni przenieśli się do sypialni.Tym czasem Kike i Any nadal w podróży poślubnej cieszyli się sobą i swoim szczęściem.Gdy inni cieszyli się sobą nawzajem Natalii siedziała w salonie i umierała z nudów. Diego od czasu porwania zaostrzył ochronę wkoło narzeczonej ,a sam załatwiał sprawy związane ze ślubem i połączeniem interesów swoich i blondynki. Początkowo jej to nie przeszkadzało, bo nigdy nie lubiła papierkowej roboty ,ale gdy ukochany znikał na całe dnie zostawiając ją w towarzystwie ochrony, zaczęła się wkurzać.Dziś nerwy jej puściły tym bardziej gdy chciała wyjść na miasto by zaszaleć w butikach ,a ochroniarz powiedział,że z rozkazu szefa nie może wypuścić jej z domu. Wpieniła się strasznie ,dlatego gdy tylko brunet pojawił się w domu napadła na niego.
- Posłuchaj no kochaniutki! Jak tak ma wyglądać teraz moje życie ,to sory,ale dziękuję ! - powiedziała łapiąc go za fraki.
Spojrzał na nią i się uśmiechną tym swoim zniewalającym uśmiechem po czym powiedział;
- Kochanie, wyjaśnisz mi o co chodzi ?Bo nie bardzo rozumiem. - stwierdził przewracając oczami.
- Nie rozumiesz ?! - zapytała oburzona.
Przecząco pokręcił głową obejmując ją w tali i mocno przyciągając do siebie.
- No więc słuchaj,chciałam wyjść na miasto ,ale te ,,coś" co tam stoi powiedziało,że nie mogę.A czemu ?!Bo ty, mój kochany ,zabroniłeś im mnie wypuszczać !To co, teraz masz zamiar mnie więzić do końca życia?!!! - zapytała na koniec próbując go odepchnąć.
Niestety nie pozwolił jej na to tylko przyciągnął ponownie i pocałował.Będąc w stanie wzburzenia na początku się opierała jednak po chwili uległa.Kiedy nasycił się już smakiem jej ust powiedział;
- Kochanie dobrze wiesz,że to z troski o ciebie.Wiem,że tych drani już nie ma ,ale zło nie śpi...
- No ,ale Diego...
- Poczekaj,nie skończyłem mówić. - uspokoił ją.
- No,ok. - powiedziała tupiąc nogą jak małe dziecko.
- No więc, ochrona była na okres póki nie pozałatwiam wszystkich spraw.Sprawy załatwione ,więc mogę ją teraz odwołać choć,nie do końca. - wyjaśnił spokojnie.
- Co to znaczy ? - zapytała mrużąc oczy podejrzanie.
- Teraz twoim bodyguardem będę ja !Pasuje ? - zapytał szczerząc się do niej.
- Ty ?! - zapytała zdziwiona i zaskoczona.
- Yhym... - zamruczał.
- No więc, JA mówię,że Mi, jak najbardziej to pasuje! - krzyknęła na koniec podskakując jak małe dziecko.
- Świetnie!
- Ale,ale pod warunkiem,że nie osaczysz i nie będziesz, przesadzał z tą swoją ochroną. - ostrzegła grożąc mu palcem przed nosem.
- Hym...no ok,ale pod jednym warunkiem.
- Jakim ? - zapytała marszcząc nos.
- Jak codziennie będę dostawał od ciebie takie słodkie buziaki. - rzekł całując ją w usta.
- To masz zapewnione. - rzekła wpijając się mu w usta i wskakując mu na biodra.
- No dobra,to teraz, zaniosę cię do sypialni byś się przebrała i pojedziemy na te zakupy. - rzekł niosąc ją na górę.
Po trzydziestu minutach strojenia zeszli na dół i pojechali do największego centrum mody.Diego rozsiadał się wygodnie w fotelu i czekał na prezentację strojów które mierzyła Blondi.[link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych],brunet choć nie lubił tego typu zakupów to dla niej siedział,zaciskał zęby ,oglądał i doradzał.Po trzech godzinach miał już dość,ale nie to go skłoniło do przerwania owych zakupów tylko kolejna [link widoczny dla zalogowanych] narzeczonej.Czerwień ,ona zawsze działa na facetów ,a jeszcze to zalotne spojrzenie, którym go obdarzyła po wyjściu z kabiny zadziałało jak magnez.Wyglądała tak pięknie i seksownie,że miał dość zakupów ,a jedyne czego w tej chwili pragnął to kochać się z nią. [link widoczny dla zalogowanych] na nią przez chwilę podziwiając ,aż w końcu wpadł mu do głowy szalony pomysł. Pomysł który w sumie już od dawna mu się marzył.Wstał i podszedł do niej po czym wciągnął ją do środka kabiny.Spojrzała zdziwiona i zapytała;
- Diego, co ty robisz ?
Po chwili jednak zrozumiała intencję ukochanego kiedy przycisnął ją do ścianki i zaczął pocałunkami pieścić jej szyję.Dłońmi zaś zaczął podwijać do góry jej sukienkę.Takie zachowanie jak dla niej było szokujące.Nie chodziło oto,że chciał zrobić to z nią w sklepie,ale oto ,że to Diego facet który nie daje się ponieść ,aż takiemu szaleństwu.Pierwszy raz gdy sama wciągnęła go do kabiny musiała się trochę napracować by jej uległ,a i tak nie doszli do końca,a teraz on sam chciał zrobić to w miejscu publicznym.Dla pewności,że z jej przyszłym mężem wszystko w porządku zapytała;
- Diego,czy ty się dobrze czujesz?
- Jak najbardziej.A ,co kochanie ? - wyszeptał do jej ucha.
Dreszcz podniecenia przebiegł po jej ciele od ciepła z jego ust.Ledwo panując nad sobą powiedziała;
- No bo, bo...
- Tak ?
- Bo zachowujesz się,jak nie ty.
- Co masz na myśli ? - zapytał odkręcając ją plecami do siebie by móc całować jej plecy ,ramiona i kark.
- No ty,nigdy byś,no wiesz ?Oj,no kurcze!Jak ja,chciałam wtedy to z Tobą zrobić,to nie chciałeś,a teraz...
- Kochanie,za dużo słów za mało czynów.
Powiedział ,nie przerywając całować jej ramion i pieszcząc rękoma wewnętrzną stronę jej ud ,zbliżając się coraz bardziej do jej wilgotnej już perełki.Dreszcze ,jak i gęsia skórka pojawiła się na całym ciele ,jej podniecenie rosło z minuty na minutę ,a gdy poczuła jego twardą męskość na swoich nagich pośladkach zadrżała.Podobał się jej fakt,że to on przejął inicjatywę i ,że teraz to ona ,była niewolnicą jego pieszczot ,jednak sama też chciała móc dostarczyć mu rozkoszy.Nie wiedziała jednak jak ma wyswobodzić się z jego ramion.Musiała jednak działać szybko ,bo jego pieszczoty coraz bardziej namiętne i intensywne odbierały jej zdolność myślenia i panowania nad sobą.Po chwili ,złapała go za przyrodzenie i zaczęła delikatnie masować jego nabrzmiałego członka.To podziałało momentalnie odwrócił ją ponownie w swoją stronę i zsunął z jej piersi czerwony materiał i dopadł się do jej sterczących sutków oraz jędrnych piersi.Tym samym zdzierając z niej koronkowe czarne stringi i rzucając w kąt kabiny.Natalii zaś, mając teraz pole do manewru, jak najszybciej, pozbyła się koszuli z narzeczonego i zaczęła językiem pieścić jego szyję,ramiona i ucho.Rozgrzani z pożądania ,pieścili się nawzajem co jakiś czas oddając się namiętnym pocałunkom.Ich serca biły szybko ,a oddechy były mocno szybkie.Krew buzowała w ich rozgrzanych ciałach,a umysł coraz bardziej się zatracały w ogniu namiętności.Nie mogąc już dłużej wytrzymać ,sięgnęła do paska bruneta,i w błyskawicznym tempie zaczęła go rozpinać ,a potem rozporek, jak tylko jego spodnie upadły w dół, zsunęła bokserki ,będąc w gotowości zarzucił jej lewą nogę na swoje biodro i wszedł w nią jednym stanowczym ruchem.Od razu jęknęła, tylko tym razem dużo głośniej niż podczas pieszczot.Wtedy kontrolowała okrzyki, z powodu miejsca w jakim się znajdowali,ale teraz ,czując jego dużą męskość ,poruszającą się w jej ciasnej szparce z coraz to szybszym tempem,nie potrafiła.Z rozkoszy nie tylko jęczała coraz głośniej ,jak i wbijała mu paznokcie w jego mocno umięśnione i naprężone w obecnej chwili plecy.Diego, by choć trochę uciszyć jej głośne pojękiwanie, zatykał jej usta pocałunkami,choć sam, miał ochotę posłuchać okrzyków jej spełnienia.Fala rozkoszy,która powoli zaczynała rozchodzić się po ich ciałach ogarnęła ich umysły całkowicie. Dla nich świat,ludzie jak i miejsce przestało mieć znaczenie. Teraz była tylko Ona wijąca pod wpływem orgazmu i On drżący z uniesienia. Gdy owe spełnienie zakończyło się Diego na koniec pocałował ukochaną i zaczęli się ubierać.Będą pewnym,że jednak nikt ich nie słyszał, 10 min później ,opuścili kabinę.Wpadając na czterdziestolatkę z wytrzeszczonymi oczami ,która najwidoczniej jednak ich słyszała,a może, zorientowała się w sprawie, po tym jak zobaczyła zarumienioną ,rozczochrana blondynkę i nie do końca zapiętą ,koszule jak i spodnie bruneta.Natalii jeszcze bardziej stała się czerwona,ale Poncho jak przystało na człowieka mafii ,byłej mafii z opanowaniem powiedział;
- Szanowna pani,radziłbym schować oczy i zamknąć buzię, by jeszcze na starość mieć czym oglądać telewizję i obgadywać przyjaciółki. I proszę się nie dziwić tak ,bo w końcu ja i żona jesteśmy w podróży poślubnej i chcieliśmy poznać uroki tego miasta, z każdej strony. A teraz przepraszam,ale spieszymy się w inne miejsce. - rzekł na koniec puszczając do niej oczko.
Po czym wziął blondynkę za rękę,a w drugą wybrane przez nią kreację i podeszli do kasy.Ukochana ledwo powstrzymywała się przed histerycznym śmiechem,on sam ostatkiem sił się hamował.Kasjer zaś,nie widząc co jest grane zapytał;
- Czy ta kreacja którą ma pani na sobie ,też ma zostać doliczona i czy chce pani,bym ją spakował ? - i zmierzył ich oboje wzrokiem szczerząc się.
Anahi już chciała odpowiedzieć,ale narzeczony ją wyprzedził widząc wciąż gapiącą się jak słup soli kobietę.
- Policzyć!Tyle, że żona ,w niej wychodzi, bo jest łatwa do ściągnięcia w razie potrzeby ! - rzekł na głos by słowa dotarły do uszu kobiety.
Babka natychmiast się odwróciła i poszła szukać innej przebieralni.Tym czasem oni śmiejąc się jak małe dzieci z dobrego żartu zapłacili rachunek i wyszli. Jak tylko wsiedli do samochodu Blondi spojrzała na ukochanego i z uśmiechem na twarzy powiedziała;
- Wiesz co, zawsze myślałam,że to ja jestem szurnięta. Teraz jednak widzę,iż nie jestem sama na tym świecie.
- No,widzisz kochanie,trafił swój na swego. - rzekł całując ją w czoło.
- O nie,kochany! Ty, jesteś gorzej szalony niż ja!Widziałeś ,jak spiekła buraka i uciekła na drugi koniec sklepu ?To nie moja zasługa.
- Widziałem aniołku,i mam to gdzieś,jestem zakochany,szczęśliwy i nie będę przejmował się byle babą ,z wytrzeszczem na twarzy z powodu seksu w kabinie. - rzekł radosny wznosząc ręce ku górze na znak,że ma gdzieś opinię innych. Dla niego, ważne było teraz to,iż w końcu jest wolny,szczęśliwy i nie tylko może kochać ,a i sam jest kochany przez najpiękniejszą kobietę pod słońcem.
- Boże, jak ja cię kocham, ty mój szalony macho ! - rzekła przyciągając go do siebie i całując namiętnie.
- Ja ciebie też ,kocham mój aniele. - odpowiedział odwzajemniając pocałunek.


PS.Za jakiekolwiek błędy najmocniej przepraszam. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:01, 01 Lut 2012 Powrót do góry

EPIOLG


Pięć Miesiące Później
Ledwo wszedł do domu obładowany zakupami jak Natalii nie zważając na torby pełne opierunku wyrwała mu je z ręki i rzuciła na podłogę po czym sama wskoczyła mu na ręce.
- Kocham cię ! - krzyknęła mu całując w usta.
Jej zachowanie jak i rozpromieniony od ucha do ucha uśmiech podobało mu się,aczkolwiek ogromnie zdziwiło i z lekka przestraszyło.Obejmując ją w tali spojrzał zaskoczony podejrzanie na nią i zapytał;
- Czy coś się stało,czy może coś przeskrobałem i przed zabiciem mnie chcesz...
- Oh,zamknij się Diego Herrera i posłuchaj ! - krzyknęła wciąż szczęśliwa jakby wygrała w lotka.
- Już się zamykam. - powiedział potulnie brunet.
- No więc mój kochany,musisz jeszcze raz iść na zakupy,bo...
- Aha,to stąd to gorące powitanie,wiedziałem.
- Co wiedziałeś ?
- Że po ślubie ,zamiast twoim mężem, stanę się tragarzem.
- Nieprawda ,bo wciąż jesteś moim mężem,ale niedługo też zostaniesz ojcem ,tak więc musisz iść jeszcze raz do sklepu.Tylko tym razem ...
- Coś ty ,powiedziała ? - zapytał przerywając jej wypowiedź.
- No,że musisz iść na zakupy. - powtórzyła.
- Nie,nie to!To wcześniej.
- Że wciąż jesteś moim mężem i,że niedługo będziesz też ojcem.
- Ty mówisz serio ? - zapytał z lekka nie dowierzając.
- Yhym... - rzekła przytakując głową.
- Jak ja cię kocham,was kocham ! -wykrzyczał szczęśliwy kręcąc się z ukochaną wokoło i [link widoczny dla zalogowanych] ją.
Tą radością jak najszybciej chcieli podzielić się z przyjaciółmi,zaraz po obiedzie pojechali do Kati i Cuksa.Narzeczeni jak zwykle siedzieli w ogrodzie i bawili się z synkiem na widok Natii i Diega ucieszyli się ,a wiadomość o dziecku przyjęli z ogromną radością. Pod wieczór cała gromadka chciała pojechać do Any która z powodu zbliżającego się terminu porodu ostatnie dni nie wychodziła z domu.Już zbierali się do wyjścia kiedy komórka Blondi zaczęła dzwonić,a po chwili też telefon Kati. Dziewczyny szybko odebrały i jak na zawołanie obie zapytały;
- Słucham ?!
Do jednej dzwoniła Czarna ,do drugiej zaś blondas z tą samą informacją.Poród się zaczął i teraz oboje są w szpitalu.Nie czekając na dalsze wyjaśnienia panie wzięły panów za rękę i zaciągnęły do samochodów.Po 20 minutach byli już na miejscu ,niestety Any jak i Kike siedzieli już na porodówce ,a więc oni usiedli na korytarzu i czekali. Mijały godziny ,a przyjaciele wciąż siedzieli na korytarzu Marco trzymając na rękach Santiago i obejmując czerwonowłosą siedział i czytał małemu bajkę,zaś Diego głaskał, śpiącą Natalii, wtuloną w jego ramiona po policzku.O 4.00 nad ranem z porodówki wybiegł szczęśliwy blondas.
- Mam syna! Syna!Dużego ,zdrowego syna! - krzyczał ściskając wszystkich po kolei.
Radości nie było końca,jak tylko się nacieszyli i pogratulowali młodemu tatusiowi weszli do sali by obejrzeć bobasa i zobaczyć Any. Enrigue od razu zajął miejsce przy [link widoczny dla zalogowanych].I po chwili cała trójka przyjmowała już gratulację od przyjaciół. Po godzinie wszyscy poza blondynem opuścili szpital by wreszcie odpocząć.Tym czasem brunetka wtuliła się w ukochanego ,on zaś pocałował ją w czoło i powiedział;
- Kocham cię mój dzielny aniołku.
- Hym...ja ciebie też skarbie. - odpowiedziała i [link widoczny dla zalogowanych] blondyna.
Jak tylko maluch zasnął najedzony położyli go do łóżeczka szpitalnego i wtuleni w siebie zasnęli. Dwa tygodnie później cała paczka bawiła się na weselu u Kati i Marco.Tak ja poprzednie wesela Any i Natalii był huczne i pełne gości. Wśród nich nie tylko były nasze zakochane pary,ale też Selena z Cesarem którzy niedawno wrócili z podróży dookoła świata ,a także Fabian z Sani.Dzięki pomocy przy uwolnieniu Blondi zakochali się w sobie i od dwóch miesięcy są już oficjalną parą.Gina zaś podobno miesiąc temu zginęła w Kanadzie w wypadku samochodowym ,a Skorpion ożenił się z nie jaką miss Ameryki o imieniu Luizjana. Jednak największym wydarzeniem dla nowo poślubionych małżonków było pojawienie się rodziców Marco na ich ślubie. Początkowo szatyn miał zamiar ich wyrzucić ,ale za namową Kati zgodził się na rozmowę z nimi.Rozmowa trwała koło dwóch godziny.Rodzice prosili syna o wybaczenie jak także i synową.Gdyby nie upór czerwonowłosej mąż pewnie nie pogodził by się z rodzicami jednak w końcu im wybaczył.Rzecz jasna bardzo ucieszyli się z tego jak i z wnuka.Którego zabrali zaraz do gości.Państwo młodzi zaś na chwilę jeszcze zostali by móc przypieczętować swoje całkowite już szczęście pocałunkiem.
- Wiesz co,jestem z ciebie dumna. - rzekła głaszcząc go po policzku.
- Naprawdę ? - zapytał uśmiechając się do niej.
- Tak,dziękuje Bogu,że poznałam takiego romantyka z dobrym serduchem jak ty. Kocham cię.
- Ja ciebie też słonko. - powiedział ponownie wpijając się w jej [link widoczny dla zalogowanych].Zabawa trwała do białego rana ,a państwo młodzi w podróż poślubną wyjechali dopiero następnego dnia popołudniu.Rzecz jasna zabierając ze sobą synka.Any i Kike cieszyli się swoim maleństwem ,a Diego i Natalii zaczęli powoli urządzać pokój dla swojego bobasa.
Cztery lata później.
Od piętnastu minut biegała po całym ogrodzie,szukając dziewczynek jak i męża.Cała trójka schowała się nie wiadomo gdzie,a ona musiała ich znaleźć w końcu sama zgodziła się na ulubieńszą zabawę swoich dzieci. Tyle,że tym razem,ukryły się z tatusiem,a to był już problem ,bo kiedy brunet wymyślał miejsce schowku,Natalii nigdy nie mogła ich szybko odnaleźć,tak jak i teraz.Po 20 minutach poddała się i zmęczona usiadła na leżak wciąż myśląc gdzie jej szkraby razem z tatą mogły się schować.Zamyślona nawet nie zauważyła skradającego się męża,dopiero kiedy pochwycił ją w ramiona zorientowała się w sytuacji. Jednak na ratunek było za późno ,bo już sekundę później pływała w basenie wrzucona przez własnego męża. On zaś razem z córkami które po chwili podbiegły zaśmiewając się z owej sytuacji stał i śmiejąc się powiedział;
- To kara za rezygnację z zabawy !
- Diego !Niech no ,ja tylko stąd wyjdę ,zabije cię zobaczysz ! - krzyczała powoli zbliżając się do brzegu.
- Kochanie ,no jak ty możesz,tak przy dzieciach,grozić własnemu mężowi!Oj nie ładnie,nie ładnie. - rzekł z uśmiechem grożąc jej palcem.
- Dziewczynki ,czy tatusiowi należy się kara za wrzucenie mamusi do wody. - zapytała szczerząc się do nich.
Paola i Olivia spojrzały na siebie ,potem na tatę i na końcu na mamę po czym obie zgodnie powiedziały;
- Nie!
- No jasne!Tak ,też myślałam,iż taka będzie wasza odpowiedź.Córeczki tatusia! - krzyknęła wybiegając z basenu.
Po czym zaczęła gonić obie panny ,chcąc je połaskotać,brunet próbując ratować córki ,rzucił się w pogoń za Natalii.Kilka minut później już oboje tarzali się na trawie;
- Puszczaj!Diego ,puść bo cię zabiję,przysięgam! - mówiła próbując wyswobodzić się z objęć męża bo ten ją łaskotał.
- Zabij mnie jeśli potrafisz,ale nie wiem co na to dzieci. - rzekł spoglądając w stronę panienek.
- No właśnie ,dzieci!Powiedz mi,czemu one zawsze stoją po twojej stronie?Robisz im pranie mózgu ,czy coś!A,może ty je przekupujesz po cichaczu ? - zapytała marszcząc brwi i patrząc podejrzanym wzrokiem.
- Hym...no wiesz,kochanie.One po porostu,kochają mnie tak mocno, jak ty. - powiedział dumnie z uśmiechem na twarzy,po chwili jednak dodał. - Choć ,co do tego to bym spekulował,bo dopiero groziłaś,że mnie zabijesz no i od 30 minut nie dostałem buziaka,więc mógłbym pomyśleć,że...
- Oj, Herrera zamknij się wreszcie i daj mi buzi! - rzekła łapiąc go za szyję i przyciągając do siebie wpijając się mu w usta.
W czasie kiedy zakochani się całowali,[link widoczny dla zalogowanych] stały chichocząc po cichu, w pewnym momencie, pozazdrościły mamie i biegiem rzuciły się na rodziców, mówiąc;
- Pola i Oli teś chcią buziaka psitulaka ! - i wskazały na swoje malutkie usteczka.
Oboje zgodnie rozłożyli ramiona,szkraby natychmiast wtuliły się zadowolone, w ramiona rodziców.Paola, jak zwykle pierwsza poleciała do taty,a Olivia do mamy. Poncho zaś, przytulił wszystkie trzy i powiedział;
- Chodźcie moje kochane buziaki ,pyrztulaki. - rzekł całując każdą z nich i tuląc do siebie.- Kocham was ,moje słoneczka. - dodał po chwili.
Ową sielankę ,przeszkodziło nadejście niespodziewanych gości.Państwo Herrera ,jednak nie byli źli widząc nadchodzącą ciężarną Katię i Marco z Santiago przy boku i brunetkę wraz z Enrigue i małym Alexem.
- No,hej!Nie przeszkadzamy ? - zapytał Marco pomagając usiąść, żonie na leżaku.
- Nie,skąd rozgośćcie się.Ja polecę ,po coś do picia. - rzekł brunet zrywając się z trawy.
- My też możemy,usiąść ? - zapytała Any z uśmiechem na twarzy.
- No jasne! - odpowiedziała Natalii.
Jak cała paczka była już w komplecie ,Diego nalał paniom po szklance soku,a kumplom i sobie po kieliszku wina.Po czym wznieśli toast za córeczkę Uckera która miała urodzić się już za dwa miesiące ,potem za nowo założony interes przez Czarną i blondasa ,a na koniec Natalii wstała i powiedziała;
- Wznoszę toast za rodzinę ,którą kocham najbardziej na świecie.I cudownych oddanych przyjaciół. Oby już nic,nie stawało nam na drodze do szczęścia !

Od Narratora
Może to opoko,nie do końca wyszło tak jak chciałam.Zakończenie,nie jest jakieś bombowe,ale szczęśliwe tak jak chcieliście.I choć nie wszystko poszło tak,jak miałam zamiar napisać to na początku,to jednak ja jestem zadowolona ze swojej pracy. Mam nadzieję ,że i wam się podobało moi kochani.Żal mi kończyć,bo sama osobiście lubię to opowiadanie,tak samo jak i bohaterów,jednak koniec kiedyś nadejść musiał.Dziękuje wam jeszcze raz,za czytanie i komentowanie.Za samą waszą obecność też wam bardzo dziękuje.Życzę wam dużo miłości ,wspaniałych przyjaciół którzy gotowi są iść za wami w ogień,jak i też ,tej drugiej połówki ,która będzie was kochała bez względu na wszystko.Buziaki Aneć !
PS.Prosiłabym o pozostawienie przez każdego kto czytał to opoko do końca komentarza tak na pożegnanie. Z góry dziękuję. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:02, 01 Lut 2012 Powrót do góry

,,Żądza Zemsty" - >>Zabij Mnie Jeśli Potrafisz" seria III



PROLOG
Szczęśliwe życie!To miało ich teraz czekać. Zero przeszkód,wrogów,kłamstw,niedomówień.Jednak los,po raz kolejny postanowił ich miłość,jak i ich siłę,wystawić na próbę.Choć zerwali z przeszłością.Teraz muszą do niej powrócić, by ocalić to co dla nich najcenniejsze.Jeśli się nie uda ,ich życie już nigdy, nie będzie takie samo.I nawet najsilniejsza miłość,nie pozwoli im być razem.Bo po takiej stracie,rzadko który człowiek, potrafi się podnieść.

Opis Postaci;



Diego&Natalii - O mafijnym życiu zapomnieli ,teraz są porządnymi obywatelami żyjącymi z legalnych pieniędzy,zarobionych ciężką pracą.Ich dumą są dwie 7 letnie córki.



Marco&Katia - Życie wynagrodziło im wszystkie przeszkody,teraz są szczęśliwym małżeństwem z dwójką dzieci. Santiago lat 10 i Mari lat 4.



Enrique&Any - Obecnie mieszkają w Barcelonie. Any robi karierę projektantki mody.On wciąż pracuje w policji.Mają ośmioletniego syna Alexa.



Alberto Suarez - Jeszcze osiem lat temu, był zwykłym obywatelem pracującym na budowie.Strata żony, oraz dziecka sprawiła,że stał się najbogatszym i władczym człowiekiem.Tylko po to ,by dokonać zemsty.Zaślepiony nienawiścią ,nie cofnie sie przed ,niczym i nikim by wykonać wyrok.Bez względy,porywczy i bardzo niebezpieczny.Tylko najsilniejsi będą potrafili z nim wygrać.



Victoria Mendez - Kolekcjonerka,nie diamentów czy obrazów,ale mężczyzn. Każdy który wpadnie jej w oko,musi być jej.Zrobi wszystko by dopiąć swego celu.



Alex Perez Duarte - Pół Włoch -pół Hiszpan. Przyjaciel czy wróg Diego ?To się okażę ,jednak tylko on ma tak wielką władzę by powstrzymać Alberto. Pytanie czy ze chce pomóc komuś kto odbił mu narzeczoną ?



Aisha Madrigal - Pierwsza najważniejsza kobieta, w życiu Diego.Dla niej, zdradził przyjaciela. Ich związek nie przetrwał,ale czy uczucie nie powróci ,gdy ponownie się spotkają ?

Paola i Oliwia - lat 7 najbardziej rozpieszczone dziewczynki pod słońcem. Przez kogo?Rzecz jasna tatusia,choć i mama kocha je, ponad życie. Chociaż są bliźniaczkami, to charaktery mają całkiem różne. Jedna to rasowa chłopczyca, a druga to istna modelka.



[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:03, 01 Lut 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 1


Była 6.00 rano kiedy otworzyła oczy, obok niej na brzuchu leżał brunet, wciąż spał. Nie chcąc go zbudzić, delikatnie i prawie bezszelestnie próbowała wysunąć się z łóżka. Jednak za nim jej lewa stopa dotknęła miękkiego dywanu, poczuła jak ręka jej męża, łapie ja za nadgarstek. Odwróciła głowę i ujrzała uśmiechniętą twarz mężczyzny jej życia nawet rano z potarganą czupryną i lekkim zarostem, wyglądał jak grecki Bóg. To już prawie osiem lat jak są razem, a jej wciąż bije mocno serce na jego widok. Nie ma znaczenia nawet to, że są ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wiedziała, że nigdy nie będzie miała go dość.
- Dzień dobry kochanie. - powiedziała uśmiechając się do niego.
- Wcale nie dobry. - burknął przysuwając się w jej stronę.
- Oj, dlaczego nie ? - zapytała zatroskana gładząc go po policzku.
- Bo moja piękna żona, zamiast dać mi buziaka, chciała czmychnąć czym prędzej. - rzekł udając zagniewanego.
Nie chcąc go dłużej drażnić. Przylgnęła do niego i złożyła namiętny pocałunek na jego wargach .Z powrotem wciągnął ją do łóżka ,zatracając się całkowicie. Położył się na niej chcąc pieścić ją całą. Całował ją z taką namiętnością i pasją, że podniecenie zaczęło rosnąć w niej coraz bardziej. Wysunęła nogi z pod bruneta i zarzuciła mu na biodra oplatając w pasie .Dłońmi przesuwała wzdłuż jego idealnie wyrzeźbionych pleców oddając pocałunek za pocałunkiem. Oderwał się od niej na chwilę by zaczerpnąć powietrza i jednocześnie spojrzeć na zegarek który wskazywał szósta dziesięć .Mieli nie wiele czasu postanowił więc w pełni z niego skorzystać .Nie zastanawiając się dłużej ściągnął z niej kusą koszule nocną i zaczął językiem, pieścić jej nabrzmiałe piersi i sterczące sutki, przygryzając i liżąc na przemian. Jęknęła wyginając się w łuk, w czasie kiedy usta Diega jeździły po jej sutkach , jego ręka powędrowała w stronę koronkowych stringów. Nie pozostając dłużna zsunęła mu bokserki, by po chwili chwycić w dłoń jego nabrzmiałego już członka. Poruszając nim to w dół to w górę, doprowadzała go stopniowo do spełnienia, a on zaś jak tylko pozbył się nie wygodnej bielizny z ciała żony powstrzymał ją nie chcąc skończyć przed nią. Zrozumiawszy sytuację zaprzestała, wtedy on zsunął się na sam dół i językiem zaczął zataczać kółeczka na jej wilgotnej z podniecenia pochwie. Wiła się jęcząc z sekundy na sekundę coraz głośniej szczególnie jego język co jakiś czas się w niej zagłębiał. Rozkosz była coraz silniejsza jej pochwa pulsowała jak szalona dając znak, że za chwilę dojdzie. Czując to Diego w pospiechu wrócił do poprzedniej pozycji, wchodząc w nią jednym zdecydowanym pchnięciem .Gdy tylko jej nogi ponownie zacisnęły się na jego biodrach zaczął rytmicznie poruszać się w niej, chcąc skończyć to co zaczął .Podniecenie, które opadło na chwilę zaraz po tym jak mąż zaprzestał lizania jej perełki. Teraz urosło ze zdwojoną siłą ,dlatego wystarczyło kilka płynnych ruchów ,by zaczęła wić się jak szalona pod wpływem orgazmu którego właśnie doznawała .Był tak silny, że wbiła mu swoje długie paznokcie w plecy, kiedy jęknął wiedziała iż sam jest tak zatracony, że nawet nie poczuł bólu. Gdy orgazm dobiegł końca nasyceni opadli na poduszki. Natalii wtulona w bruneta leżała z uśmiechem na twarzy, jednak owa chwila nie potrwała zbyt długo gdy ujrzała która jest godzina. Zerwała się jak oparzona na równe nogi i pobiegła pod prysznic, chwilę później zjawił się tez Diego w łazience.
- Skarbie długo jeszcze ? - zapytał biorąc do ręki maszynkę do golenia.
- Kotek nim się ogolisz prysznic będzie twój. - oznajmiła mu namydlając się.
- Ok. O której masz to spotkanie ? - zapytał uchwalając delikatnie drzwi od kabiny.
- O 10.00,ale wiesz co ten gość mi się jakoś nie widzi. No bo czemu ze mną chce dobić targu ,a nie z obojgiem w końcu to nasz interes ! - rzekła wzruszając ramionami.
- Fakt to dziwne, ale skoro płaci tak dużo ,to mi obojętne czy zostałem zaproszony. - powiedział wracając do golenia.
- Dobra ,skończyłam. Teraz twoja kolej a ja uciekam do kuchni nim dziewczynki wstaną. - rzekła całując bruneta przelotem w policzek.
Gdy wyszła z łazienki Diego wszedł pod prysznic, umył się jak najszybciej i za nim jego córki pojawiły się w kuchni on już siedział przy stole z kubkiem gorącej kawy. Natii kończyła właśnie robić naleśniki z truskawkami gdy do pomieszczenia wtargnęły dwie identyczne siedmiolatki.
- Tatku a Paola mi moją sukienkę w moro porwała i zrobiła sobie z niej opaskę, powiedz jej coś!!! - rozkazała tupiąc nogą i wtulając się w ramię ojca.
- Ale tato ,bawiliśmy się z chłopakami w Rambo i musiałam. Zresztą ona ma tyle tych szmatek ,że jedna jej nie zbawi. - powiedziała na swoją obronę druga bliźniaczka.
- To było swoje gacie porwać ,a nie moje!- krzyknęła Oliwia nie zwracając uwagi ,że prosto w ucho ojca.
- Tyle hałasu o głupią kieckę .Zresztą Damian i tak woli mnie a nie ciebie!- krzyknęła kolejna tyle ,że z drugiej strony.
Brunet skulił się na chwilę,a gdy podniósł ponownie głowę znowu do jego uszu dobiegły krzyki.
- Wcale nie! -krzyknęła Oliwia
- Wcale tak! - wrzasnęła Paola
- Nie ! - wrzasnęła tupiąc.
- Tak! - powtórzyła gest.
- Nie!
- Ta...
Krzyczały na przemian dopóki Diego się nie odezwał.
- Dziewczynki !Spokój, siadać i słuchać co tato ma do powiedzenia.- powiedział spokojnie wskazując każdej z nich miejsce przy stole.
Jak tylko usiadły, odetchnął a wraz z nim Natalii i z radości ,iż zapanowała cisza posłała mu buziaka.
- No więc ,moje księżniczki zaraz problem rozwiążemy. Oliwko co do spódniczki to kupimy nowa, jak chcesz to taką samą lub lepszą. - powiedział spoglądając w jej stronę. Na co córka od razu uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-A co do ciebie słonko to następnym razem powiedz tacie jak ze chcesz bawić się w Rambo czy cokolwiek innego, wtedy tato zapożyczy jakąś kieckę od mamy ona ma tyle tego, że nawet nie zauważy. - powiedział puszczając do niej oczko.
- Ekhym...chyba zapomniałeś kotek, że ta mama tu stoi i wszystko słyszy. - rzekła dając kuksańca mężowi w ramię.
- Ałć !Ej Rambo, nie tak ostro. - powiedział uśmiechając się do niej.
- To łapki precz od mojej garderoby. - powiedziała udając groźna minę.
- Ej,halołłł !- rzekła Paola.
- Co jest skarbie ? - zapytała szatynka spoglądając na córkę.
- No chyba...hm...naleśnik się pali. - odpowiedziała spoglądając w stronę patelni.
Natalii podążyła za wzrokiem siedmiolatki po czym skoczyła jak oparzona do patelni ,na co reszta wybuchnęła śmiechem.Po obwitym i dość hałaśliwym śniadaniu Diego zawiózł dzieci do szkoły, tym czasem szatynka zaczęła szykować się na spotkanie z potencjalnym klientem który miał zamiar odkupić od nich jeden z ich hoteli. W tym czasie kiedy żona miała dobijać targu on sam musiał zajrzeć do jednego z ich przybytku by sprawdzić czy ekipa remontowa uporała się już z zalanym kilka dni temu piętrem. Od ślubu hotele ,łącznie z kasynami były ich dobytkiem za który się utrzymywali. Katia razem z Marco też mieli udziały w tym interesie ,tyle że czerwonowłosa bardziej poświęcała się wychowaniom dzieci gdyż Mari miała dopiero cztery latka i na dodatek była strasznie przywiązana do mamy. Nawet tatuś który rozpieszczał ją jak wariat nie zaskarbił sobie tak jej serduszka jak Ruda. Od prawie ośmiu lat cała paczka prowadziła ciche ,spokojne życie i jak najbardziej im to odpowiadało. Żadne z całej szóstki nie tęskniło ani trochę do starego życia. Panowie przysięgli i sobie i żonom iż nigdy więcej nie wrócą do mafii. Ale czy tak się da ?Czy nie ma wrogów którzy tylko czekają na odpowiedni moment by ich zniszczyć ? Przecież mafia co coś od czego nigdy nie można się uwolnić. Jedyną drogą ucieczki jest śmierć. A może jednak w ich przypadku okaże się ,że jednak można skończyć z życiem mafiozy raz na zawsze? Tego nie wiedzą ,ale czas pokaże czy aby na pewno nie mają ukrytych wrogów .Owa czwórka (czyt. Katia , Marco, Diego ,Natalii) wciąż mieszkają w Meksyku, choć ich hotele są na całym świecie. Jedynie Any i Enrique wyjechali do Barcelony , gdyż Czarna zaraz po tym jak jej nowy salon odzieży ,zdobył sławę poszerzyła swoją działalność. Teraz nie tylko sprzedawała i szyła ciuchy dla pań ,ale i dla panów co więcej nawet stroje dla piłkarzy. Blondyn pomagał jej w prowadzeniu biznesu. Z policji odszedł ,bo założył szkołę w której uczył samoobrony oraz ośrodek dla rodzin z ciężką sytuacją finansową. Jego instytucje wykraczały też poza granice Barcelony. Tak więc i im żyło się świetnie, kilka razy w roku spotykali się z przyjaciółmi. A ich syn tak jak dziewczynki chodził już do szkoły. Obecnie planowali drugie dziecko, ale jak na razie byli zbyt zapracowani by znaleźć czas na bobasa. No ,ale wracając do państwa Herrera. Diego właśnie oglądał piętro po remoncie, zaś Natalii była już pod umówioną restauracją. Wysiadła ze swojego sportowego samochodu i ruszyła ku drzwiom. Nim wyciągnęła rękę by je otworzyć zrobił to ktoś inny. Spojrzała na mężczyznę stojącego obok i kiedy się uśmiechną odwzajemniła gest.
- Jestem Alberto Suarez! - powiedział puszczając ją przodem.- A pani, to pewnie Natalii Hererra. - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak, a skąd pan wie? - zapytała troszeczkę zdziwiona.
- Pani prawnik, doskonale panią opisał. - rzekł posyłając jej uroczy uśmiech.
- A więc to pan?!Przepraszam jakoś nie skojarzyłam nazwiska. - rzekła siadając do zarezerwowanego stolika.
- Nie szkodzi, no więc może najpierw zamówimy coś do picia. A potem przejdziemy do konkretów. Zgadza się pani ? - zapytał siadając na przeciw niej i uważniej ją lustrując.
- Oczywiście. - odpowiedziała spoglądając w kartę.
Jak tylko zamówienie zostało przyniesione przez kelnera ,zaczęli omawiać warunki ,kupna jak i ceną oraz umowę. Szatynka coraz spoglądała na bruneta chcąc bardziej przyjrzeć się i wyczuć jego intencję. Owszem był miły, czasami nawet dość uroczy, a także bardzo ugodowy i przede wszystkim zachowywał się jak dżentelmen. Jednak jego wzrok który niby ciepły miał w sobie coś takiego, że nie dawało jej to spokoju. Miała wrażenie ,że jego zachowanie jest tylko grą pozorów, jednak im dłużej rozmawiali zaczynała się do niego przekonywać. Być może najzwyczajniej w świecie myliła się co do niego i tak naprawdę facet był spoko. Zachowała jednak jak na razie ostrożność i zbyt wiele nie opowiadała o sobie ,gdy zapytał jak tylko skończyli omawiać interesy .Sam o sobie tez zbyt dużo nie mówił więc niby czemu miała by się otwierać przed całkiem obcym jej człowiekiem. Dopiła więc kawę która w tej chwili była już zimna ,po czym grzecznie go przeprosiła mówiąc iż musi już uciekać i opuściła lokal. Mężczyzna po zapłaceniu rachunku zrobił to samo.Kilka godzin później, Alberto stał na tarasie swojej jakże dużej rezydencji, popijał koniak spoglądając na fontannę stojąca na środku ogrodu .Duma rozpierała go od środka, że w końcu jego długo oczekiwana zemsta ,zacznie się spełniać. Jeszcze kilka lat temu nigdy by nie powiedział, że w jego sercu zamiast dobra zagości tyle zła. Nie sądził, iż można tak bardzo kogoś znienawidzić by pragnąć jego upadku. On sam zawsze uważał ,że ludziom trzeba pomagać a nie ich krzywdzić. Jednak po śmierci żony jak i nienarodzonego dziecka załamał się tak bardzo, że ledwo stanął na nogi. Wtedy też zapragnął zemsty. Wiele lat zajęło mu by móc jej dokonać, jako zwykły biedak nie mógł by niczego zrobić tym bardziej, że mafia była odpowiedzialna za śmierć Laury. Najpierw postanowił zarobić na odpowiednią pozycję ,zbudować kontakty które pomogą mu uzyskać władzę absolutną. Pracował na to ciężko i bardzo długo, ale teraz nie żałował. Co więcej teraz mógł zrealizować zamierzony plan zniszczenia tych którzy przyczynili się do śmierci jego ukochanej. Początkowo miał zamiar rozstrzelać ich jak kaczki, ale z czasem uznał iż wykończy ich po woli i stopniowo. W taki sposób zginęła jego żona, paliła się umierając w bólu i cierpieniu .Chciał by i oni czuli dokładanie to samo. Miał idealnie zaplanowany plan ,ale czy aby na pewno był idealny ? Czy jego ofiary nie okażą się jednak sprytniejsze? W końcu chce zadrzeć z ludźmi mafii, a tacy potrafią się bronić mimo ,że teraz prowadzą normalne życie. Czas pokaże kto wygra, a kto przegra!


[/color]ODCINEK 2



Stanęła na tarasie i delektując się palącym słońcem spojrzała w dół. Nie mogła pojąć jak można w taki upał grać w piłkę nożną. Co prawda sama lubiła to robić szczególnie ze swoimi mężczyznami , ale nie kiedy było trzydzieści pięć stopni na dworze. Człowiek pocił się nawet gdy tylko siedział , a co dopiero kiedy biegał. Wolała oszczędzić sobie ociekania potem , blondynowi jak i Alexowi widać to jednak nie przeszkadzało. Spojrzała na zegarek i choć ciężko było przerywać im zabawę to niestety , ale musiała to zrobić.Na stole stał już obiad , po którym mieli pojechać na lotnisko. Za cztery godziny mieli samolot do Meksyku by zdążyć musieli się więc już zbierać , szczególnie iż obu panów czeka jeszcze prysznic. Nie czekając dłużej wychyliła się lekko i krzyknęła;
- Hej moim wielcy piłkarze ! Zapraszam na obiad. - powiedziała kiedy mąż i syn spojrzeli w górę.
- Ale mamuś... - zaczął chłopiec próbując zaprotestować.
- Już idziemy kochanie ! - krzyknął nagle Kike tym samym wchodząc w słowa syna.
- Świetnie. - rzekła uśmiechając się i znikając we wnętrzu domu.
- Pantoflarz - rzekł mały spoglądając na ojca z rozbawieniem.
- Hej...hej kolego! Uważaj sobie , dobrze. Nie jestem pantoflarzem , ja po prostu kocham twoją mamę i...
- I dlatego tak ulegasz jej we wszystkim ? - zapytał unosząc znacząco brew do góry.
- Właśnie. - odpowiedział na pytanie blondynka.
- Czyli jesteś pantoflarzem - skwitował krótko i zaczął się śmiać.
- Wiesz co synu...charakterek to ty , po mamusi masz. Taki sam zadziorny. - skwitował krótko targając Alexa po czuprynie.
- No ba ! - rzekł z pełną dumą.
Po czym obaj zaczęli się śmiać. Zaraz po wejściu do domu ruszyli do łazienki , by wziąć prysznic. Kilka minut później , dumnie wkroczyli do kuchni. Brunetka siedząc już przy stole uśmiechnęła się do obu i kazała usiąść. Enrique nim to zrobił pocałował ją najpierw w policzek po czym siadł. W ciszy zjedli posiłek i po trzydziestu minutach byli już w swoich sypialniach sprawdzając czy wszystko zabrali w podróż. Gdy byli już pewni iż wszystko mają znieśli bagaże do taksówki. Na koniec cała trójka sprawdziła czy dom jest dobrze zamknięty jak i okna będąc pewnym , że wszystko jest zabezpieczone wsiedli do auta. Po pół roku nieobecności cieszyli się z tej wizyty , każdy ich wyjazd w rodzinne strony bardzo ich cieszyły. Czasem nawet było im żal ,że wciąż tam nie mieszkają , ale rozwijali się. Poza tym , po wszystkich przeżyciach uznali iż muszą zmienić klimat. Na zmianę namawiali też Diego i Nati oraz Marco i Katię , ale ci postanowili zostać. Nie było już wrogów , zagrożenia , a więc i nie było powodu do wyjazdu. I tak oto teraz , spotykali się kilka razy w roku , a że teraz oboje mieli urlop postanowili właśnie odwiedzić przyjaciół. Chcąc jednak zrobić im niespodziankę nie uprzedzili ich. Wiedzieli jednak iż są chcianymi gośćmi zawsze kiedy tylko się nie pojawią.
********************
Była sobota dzień w którym urządzali grilla. Sobotnie grillowanie było już tradycją którą oni sami ustalili. W tygodniu każdy był zalatany , zapracowany i nie było czasu na spotkania , plotki , zabawę czy cokolwiek innego. Weekend to były jedyne dni w których mogli pozwolić sobie na spędzenie czasu w gronie rodziny i przyjaciół. Tego dnia spotykali się całą paczką oddając się całkowicie zabawie. Grill był urządzany raz u Diego ,a innym razem u Rudej. Dziś była kolej na grillowanie w ogrodzie państwa Uckermann. W czasie kiedy panowie walczyli z grillem i ustawianiem ławek oraz stolików , dziewczyny zajmowały się przygotowaniem trunków i jedzenia , które potem trafi na ruszt. Dzieci zaś bawiły się jak szalone w basenie pod bacznym okiem ojców.
- Wiesz Diego , nigdy nie myślałem ,że spotka nas coś takiego. - powiedział nagle Marco spoglądając na przyjaciela.
- To znaczy co ? - zapytał brunet nie bardzo rozumiejąc.
- No pomyśl jeszcze kilka lat temu nasze życie to było istne bagno , a teraz. Ty masz żonę i cudowne dwie córki , a i ja nie narzekam. - powiedział spoglądając w stronę swoich pociech.
- Szczerze... czasem jestem wdzięczny Oskarowi za te bagno w które mnie wciągnął. No bo popatrz , gdyby nie on...pewnie nigdy nie poznał bym Natalii. Nie miałbym teraz córek i tego wszystkiego ,dlatego z jednej strony jestem mu wdzięczny. - rzekł poważnie.
- No fakt...ale z drugiej strony...
- Z drugiej strony ciesze się ,że skur.wiel nie żyje ! - wszedł mu w słowo.
- Dobra zmieńmy temat na weselszy lepiej. - powiedział szatyn ustawiając ostatnie krzesło.
- A właśnie jak tam z twoimi starymi ? - zapytał Poncho.
- Nie najgorzej...choć wolę nie widywać ich za często. - odpowiedział z całkowitą szczerością.
- Wciąż ci nie przeszło ? - zapytał spoglądając na niego kontem oka.
- Nie oto chodzi...ale jak wspomną o Martinie to mnie krew zalewa. - rzekł zaciskając na koniec zdania zęby.
- Mnie też. Dobra my tu gadu gadu , a nasze kobiety zaginęły w tej kuchni może skoczę po nie ? - powiedział brunet kończąc rozpalanie grilla.
- Dobra leć , ja wyciągnę Mari z basenu , bo jak dla niej to za długo na kąpiel. - skwitował łapiąc ręcznik.
Nim dotarł do kuchni blondynka wraz z czerwonowłosą właśnie ją opuściły obładowane towarem. Brunet od razu wziął większość od nich i zaraz ruszył z nim w stronę grilla. Ustawiwszy wszystko na stole Diego wziął mięso i rzucił na ruszt. Tym czasem Natalii poszła do kuchni po tacę z piciem naszykowaną dla dzieci. Katia miała zamiar przez ten czas nakryć do stołu , ale nie zdążyła gdyż Mari podbiegła do niej i rzuciła się w ramiona.
- Mamuś , a tatuś próbował mnie przekupić. - rzekła zakładając ręce na szyję matki.
- Jak to ? - zapytała zaciekawiona Ruda.
- Powiedział , że jak wyjdę z basenu bez łez to kupi mi nowy rowerek. - powiedziała zadowolona.
- Marco ! - krzyknęła Katia w stronę męża.
- Tak słonko ? - zapytał podchodząc w jej stronę.
- Jeszcze raz będziesz próbował ją przekupić , a ja ci kupię ,ale wózek inwalidzki. - zagroziła
- Ależ skarbie ja tylko...
- Cicho...tyle razy prosiłam nie rób tak , bo potem ona na głowę nam wejdzie. - skwitowała krótko.
,,Mały diabełek" pomyślał spoglądając na córkę.
- Dobrze kochanie - rzekł całując ją w policzek.
Chwilę później czerwonowłosa weszła do środka domu , by przebrać małą ze stroju kąpielowego w tym czasie szatyn podszedł do Diego.
- Te twoje też tak skarżyły ? - zapytał spoglądając na bawiące się blondynki.
- Owszem...ale na Natii. - rzekł z uśmiechem.
- Szczęściarz. - powiedział uderzając go pięścią w ramię.
- Ej , to nie moja wina ,że twój urok nie działa na twoją córkę. - skwitował krótko śmiejąc się.
- Dobrze ,że syna mam po swojej stronie. Ja nie wiem czemu Mari jest taka wobec mnie przecież jestem jej ojcem. - powiedział ze smutkiem w głosie.
- Stary nie załamuj się ...to dziecko one czasem tak mają wybierają sobie które z rodziców to złe , a które dobre widać dla niej ty to ten zły.
- O kur.wa aleś mnie pocieszył !
- Zobaczysz z czasem będzie inaczej. Poza tym Katia więcej czasu jej poświęca i to może dlatego.
- A...
- Tato...tato , a Paola strzela w nas z procy i to z moich spinek ! - krzyknęła Oliwia podbiegając do ojca.
- No i zaczyna się. - rzekł spoglądając w stronę kumpla. - Paola ! - krzyknął w stronę swojej drugiej pociechy.
- Skarżypyta ! - krzyknęła wskazując palcem na siostrę.
- Ej , słonko...
- No ,ale tato ona ma kupę tych rupieci jak kilka wystrzelę to się nic nie stanie. Chyba spinkami jest bezpieczniej niż kamykami...sam tak mówiłeś. - rzekła wskazując na ojca.
- Ja tak mówiłem ? - zapytał zdziwiony i jednocześnie przestraszony widząc wrogi wzrok Oli.
- No tak ! Pamiętasz jak wybiłam sąsiadom szybę...powiedziałeś wtedy ,że lepiej strzelać czymś lżejszym na przykład kulkami z papieru albo spinkami. - powiedziała uśmiechając się cwaniacko.
Brunet spojrzał na Oliwię która z założonymi rękoma na piersiach stała wpatrzona w niego i potupując sobie lewą nogą czekała na wyjaśnienia.
- No to wpadłeś stary ! - rzekł Marco klepiąc go po plecach.
- Masz, przekręcaj mięso ja muszę z nimi pogadać. - powiedział wręczając mu widelec.Po czym wziął je obie za ręce i poszedł na bok , by załagodzić spór i wyjaśnić iż obie go źle zrozumiały. W tym czasie , Natalii jak i Katia wróciły. Blondynka rozdała napoje , po czym usiadła obok przyjaciółki na krzesełku. Czekając na mężów zaczęły wspominać stare czasy. Po zażegnanym sporze i przyrządzeniu mięsa cała ferajna usiadła przy stole. Nie minęło dziesięć minut jak nagle usłyszeli ;
- A dla naszej trójki znajdzie się miejsce ?
Wszystkie oczy skierowały się natychmiast w stronę Enrique i Any którzy zadowoleni szli przez ogród w ich stronę. Zaskoczeni jak i zadowoleni od razu zerwali się w ich stronę gorąco witając. Teraz mogli powiedzieć ,że są w komplecie. Po gorącym powitaniu wrócili do stołu , by skończyć posiłek. Dzieci , które w pośpiechu zjadły pobiegły z powrotem na ogród bawić się , zaś rodzice całkowicie pochłonięci rozmową popijali wino wspominając różne historię z ich życia.
***********************
Zacisnął dłonie na lornetce. Ten obrazek szczęśliwej rodzinki jeszcze bardziej wzbudzał w nim nienawiść i chęć zemsty. I pomyśleć ,że teraz i on mógłby siedzieć w swoim domu tuląc do siebie żonę i syna. Lecz przez właśnie takich ludzi jak Diego i Natalii był sam...całkiem sam. To oni zabrali mu najcenniejszą rzecz pod słońcem jaką miał. Oni odebrali szczęście , miłość , nadzieję zamieniając to wszystko w nienawiść. Tak wielką , że niczego innego nie pragnął jak zemścić się na nich. Mógł zabić ich od tak. Jednak wolał użyć innej metody , pragnął by cierpieli powoli patrząc jak wszystko na co zapracowali przez te wszystkie lata znika krok po kroku. Nawet dzieci , te niewinne istoty które w sumie niczego nie były winne będą musiały zapłacić za błędy jakie popełnili ich rodzice. Czy było mu żal ? Czy targały nim wyrzuty sumienia iż będzie musiał skrzywdzić dwie małe dziewczynki tylko po to , by lepiej się poczuć i pomścić swoją rodzinę. Ależ skąd ! Dla niego zemsta była czymś najważniejszym w tej chwili. Był tak jej rządny ,że nie zamierzał cofać się przed niczym. Zacznie od małych rzeczy , ledwo istotnych lecz skończy na najważniejszych czyli dzieciach i ich samych. Dla każdej ze swoich ofiar miał już przygotowany plan śmierci.Począwszy od Diega skończywszy na Oliwi. Za nim jednak ich zabije , musi najpierw po napawać się ich bólem i cierpieniem , które miał zamiar im zadać. Chciał widzieć ich cierpienie tak samo jak widział swoje przeglądając się w lustrze każdego dnia po śmierci żony. Chciał , by tak jak on wylali morze łez , stracili wszystko co mieli. Pragnął , by czuli ból rozdzierający ich serce widząc utratę ukochanych osób i po woli rozpadali się na kawałki widząc swoją bezradność. Czemu był pewny swego...skąd wiedział , że da im radę. Jaką miał gwarancję na powodzenie swojego planu ? Miał i to wielką. Wiedział ,że jego wrogowie od lat nie są w mafii ,że ludzie którzy ich chronili już dawno nie żyją lub w tym nie siedzą. Znał każdy krok blondynki jak i bruneta , a nawet ich przyjaciół także i córek. Wieloletnie przygotowywanie swojej zemsty opłaciło mu się to wiedział na pewno. Teraz liczył już tylko dni do ich zagłady.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:03, 01 Lut 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 3



Nie sądziła, iż w tak krótkim czasie ponownie spotka się z tym facetem. Chociaż był miły i najwyraźniej dobrze wychowany z wszelakimi manierami jak na dżentelmena przystało to jednak coś było w nim niepokojącego jak dla niej. Zastanawiał ją też fakt, czemu kupuje już ich drugi hotel? I to ten, który otworzyła razem z Marco w Hiszpanii. Co więcej denerwowała się na myśl, że to znowu ona będzie dokonywała transakcji? Nie, dlatego, że mąż Kati nie miał czasu, ale Alberto Suares stanowczo powiedział, iż chce dokonać jej tylko w jej towarzystwie. Diego słysząc o tym wściekł się. Gdy po raz pierwszy tego zażądał brunet nie miał nic przeciwko by to Natalii poszła. Teraz jednak ewidentnie gość w Diega mniemaniu zarywał do jego żony, na co ten nie zamierzał pozwolić. Tego wieczoru ubrał się, więc i kiedy blondynka zeszła na dół on już tam czekał z uśmiechem na twarzy. Widok męża w szykownym garniturze zaskoczył ją.
- Wybierasz się gdzieś? – Zapytała wskazując na strój.
- Owszem! Jadę z tobą na to spotkanie. – Odparł ze stoickim spokojem. – Tak na marginesie wyglądasz olśniewająco kochanie. – Rzekł całując ją w usta.
- Diego, ale on wyraźnie powiedział…
- Wiem, co powiedział. Ja jednak mam to gdzieś słonko, nie pozwolę jakiemuś gogusiowi zarywać do ciebie. – Odparł obejmując ją w tali.
- To tylko biznes, poza tym w razie, czego poradzę sobie. – Odpowiedziała spoglądając na niego. – Zresztą chyba mi ufasz, co nie?
- Ufam, ale …
- Żadne, ale! Mi też nie podobają się jego warunki, sam jednak wiesz, że już od roku szukamy kupca i tylko on się zgłosił tak, więc…
- Dobra już dobra! Nie pójdę, ale przysięgam, niech tylko ten typ zachowa się nie tak jak potrzeba znajdę i zabiję! – Zagroził odprowadzając ją do samochodu.
- Dobrze kochanie, a ja ci jeszcze pomogę. – Odpowiedziała zatapiając usta w jego wargach.
*******************
Kilka godzin później
Siedzieli w salonie popijając wino w czasie, kiedy cała gromadka ich pociech bawiła się na górze. Każdy był ciekaw jak poszło spotkanie z panem Suarezem. I jak tylko Natalii pojawiła się w domu, Marco od razu zaczął ją przepytywać.
- No i jak, kupił ten hotel czy nie?! A jaką dał cenę i czemu tylko z Tobą chciał się spotkać przecież to też mój hotel…
- Ej stary! – Krzyknął Diego hamując jego kolejne pytanie. – Daj jej najpierw usiąść i się napić wtedy na pewno sama nam opowie. – Rzekł zwalniając dla niej miejsce na fotelu i podając kieliszek z winem.
- Dziękuję kochany. – Powiedziała biorąc od męża trunek.
- Nie ma, za co, a teraz powiedz mi słonce czy ten goguś przystawiał się do ciebie? – Zapytał siadając obok niej.
- O rany! – Krzyknęła nagle Katia podrywając się z miejsca.
- No, co? – Zapytał zdziwiony.
- Wy faceci tylko o jednym, ty lepiej daj jej dojść do głosu i niech opowie sama o tym spotkaniu. – Rzekła wymownie spoglądając na bruneta.
- Dobra, słuchajcie! – Nagle zabrała głos sama zainteresowana. – Kupił nasz hotel i dał za to nawet sporą sumkę, jednak coś mi się w nim nie podoba. Niby jest ok., ale jednak dziwnie gadał. – Powiedziała sama zastanawiając się, czemu ma takie złe przeczucia względem tego faceta skoro nic złego nie zrobił.
- Co takiego mówił, ze podejrzewasz go o złe zamiary? – Zapytał nagle Enrigue.
- No niby nic złego, lecz dziwnego. On myśli, że moim mężem nadal jest Marco. – Odpowiedziała spoglądając na szatyna.
- Widać facet ma złych informatorów. – Skwitował krótko Ucker.
- A wyjaśniłaś mu, że jest inaczej? – Zapytał nagle Diego.
-Nie, gdyż uznałam, że facet mógłby na nas donieść za fałszywy akt ślubu, dzięki któremu założyliśmy firmę. Poza tym, po co mam mu się spowiadać ze swojego życia prywatnego? To chyba moja sprawa, z kim teraz żyję! – Odpowiedziała, po czym upiła łyk wina gdyż zaschło jej w gardle.
- No, ale kochanie… - zaczął Diego.
- Skarbie, nie znam gościa na tyle dobrze by się mu spowiadać, zresztą chwilę później zapytał mnie o spalony hotel w San Antonio. - Rzekła wchodząc mu w słowo na widok jego miny.
- I co mu powiedziałaś? – Zapytał Kike.
- Nic, bo zadzwoniła jego komórka i musiał iść. – Skwitowała krótko.
- Ciekawe, o co mu chodziło? – Zapytał brunet spoglądając pytająco w stronę Marco.
- Dajcie spokój, może facet po prostu chciał przeciągnąć rozmowę, zresztą najważniejsze, iż kupił hotel. My zamiast robić przesłuchanie powinniśmy to teraz opić! – Odezwała się nagle czerwono włosa.
- Katia ma rację, nie ma, co wyszukiwać problemów, weźmy szampana i wznieśmy za to toast. – Skwitowała Any.
Panom jednak dało to do myślenia i chociaż skończyli o tym rozmawiać to jednak każdy z nich nadal myślał o tej sprawie. Dziewczyny zaś, szybko zapomniały i zmieniły temat na dużo lepszy ich zdaniem. Rozmowa dotyczyła imprezy na zakończenie wakacji, jaką co roku cała szóstka urządzała.
*******************
Był wściekły, że akurat w momencie, kiedy chciał sprawdzić czy morderczyni jego żony ma wyrzuty sumienia wyrwano go ze spotkania. Z drugiej zaś strony, nawet gdyby miała to on i tak nie zamierzał rezygnować z zemsty, więc w sumie owa informacja była zbędna. Zdążył jednak sprawdzić jej prawdomówność i dlatego rozmawiając z nią mówił podchwytliwe pytanie. Myślał, że może zaprzeczy w którymś momencie, ona jednak nie zrobiła tego. Co dla Alberto oznaczało jedno? Była kłamliwą suką pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Bo kobieta, która kocha i jest porządna nigdy by nie pozwoliłaby ktokolwiek myślał, iż jest żoną innego. A blondynka na pytanie, Jak miewa jej mąż Marco?”, Zamiast zaprzeczyć odpowiedziała, że dobrze. Myślała ,że ma przed sobą głupca który nic o niej nie wie. Niestety myliła się , on wiedział wszystko ! Dosłownie wszystko ! Upił łyk Brendy ,spojrzał jeszcze raz na akt nabycia kolejnego ich hotelu i uśmiechnął się.
- Dwa kupiłem , resztą zniszczę ! Najpierw zostaniecie bankrutami , a potem was wykończę jedno po drugim ! – rzekł sam do siebie.
****************
Leżeli oboje wtuleni w siebie i oglądali telewizję. Any jednak za dobrze znała swojego męża by nie zauważyć, iż coś go gnębi. Wyswobodziła się, więc na chwilę z jego objęć, uniosła się lekko do góry i opierając się łokciem na poduszkach spojrzała na jego zamyśloną twarz. Patrzyła krótką chwilę, a kiedy wciąż milczał, szturchnęła go delikatnie w ramię i zapytała;
-, O czym tak myślisz skarbie?
Zamyślony blondyn, nagle się ocknął i troszkę zaskoczony spojrzał na nią, gdyż pytania nie dosłyszał.
- Pytałam, o czym myślisz? – Powtórzyła orientując się, iż nie usłyszał.
- Annie, może to głupie, … ale mam złe przeczucia. Nie znam gościa, jednak po tym, co dziś powiedziała Natalii myślę, że … on coś kręci. – Powiedział na koniec po chwili zastanowienia.
- Policyjna intuicja? – Zapytała lekko się uśmiechając.
- Możliwe i oby okazała się błędna. – Rzekł przecierając dłońmi zmęczoną twarz.
- Kochanie, nie wiem czy masz rację czy nie, jednak nie ma podstaw by go podejrzewać. Poza tym, ona więcej już się z nim nie spotka to była ich ostatnia transakcja. – Powiedziałaby uspokoić męża.
- Skoro tak mówisz, to faktycznie może szukamy kłopotu tam gdzie go nie ma. – Rzekł całując ją w usta.
- Dokładnie, a teraz zamiast dyskutować wziąłbyś się za coś bardziej pożytecznego. – Powiedziała wstając z łóżka.
-, Co masz na myśli? – Zapytał spoglądając w jej oczy.
- No na przykład … oceniłbyś moją nową bieliznę, którą wczoraj kupiłam. – Rzekła uwodzicielsko zsuwając z siebie satynowy szlafroczek.
Na widok koronkowej bielizny w kolorze wściekłej czerwieni, która idealnie leżała na smukłym i seksownym ciele jego żony, szybko przyciągnął ją do siebie obejmując w tali.
- Bielizna cudowna, ja jednak wolę to, co jest pod nią! – Powiedział rzucając ją na lóżko i przykrywając swoim ciałem jednocześnie zatapiając usta w jej wargach.
- Czyli co? – Zapytała filuternie, kiedy na chwilę oderwał się od jej słodkich warg.
- Ciebie – wyszeptał w jej ucho tym samym sprawiając, iż zadrżała czując ciepło na swoim policzku i szyi.
Zaraz potem zaczął pieścić pocałunkami każdy centymetr jej ciała. Rozgrzana zaczęła odwzajemniać jego pieszczoty w ten sam sposób. Chociaż oboje byli już ze sobą taki szmat czasu, to wciąż pragnęli siebie tak bardzo jak za pierwszym razem. Upływając lata nie sprawiły, iż stali się mniej seksowni czy też pociągający, a nawet gdyby czas odebrał im urodę to i tak miłość była tym, co umacniało ich związek. Rozpaleni już do granic wytrzymałości postanowili w końcu przejść do punktu kulminacyjnego. Enrigue leżąc już na całkiem nagiej żonie lekko rozsunął jej uda, po czym wtargnął w nią jednym delikatnym, lecz zdecydowanym pchnięciem. Jęknęła, wyginając się w łuk i oplatając jego biorą swoimi nogami. Czując żar i wilgotność jej wnętrza zaczął intensywnie poruszać się w jej wnętrzu. Ona zaś z rozkoszy, jaka dawał jej mąż wbijała mu coraz bardziej paznokcie w jego silne ramiona, szepcząc mu do ucha jak wspaniale jej w jego ramionach. To sprawiało, że coraz bliżej był ku spełnieniu, a razem z nim jego ukochana. Kiedy już nadszedł moment, w którym oboje zaczęli szczytować ona patrząc mu w oczy wiła się pod nim pozwalając by rozkosz zalewała jącałą od środka? Ten widok zawsze sprawiał mu niesamowitą radość. Kiedy skończyli, przytuleni do siebie zasnęli w swoich ramionach.
*******************
Stał za drzewem obserwując jak spaceruje alejkami parku trzymając za rękę czterolatkę. Były same, mógł bez problemu strzelić i już dwie ofiary swojej zemsty mieć z głowy. Jednak nie tak sobie to zaplanował, najpierw blondynka i jej rodzina pójdzie pod jego, nóż” a dopiero potem Katia i jej mąż oraz dzieci. W sumie czerwono włosa nie była winna popełnienia zbrodni, tak samo brunet, a tym bardziej dzieci. Lecz to właśnie rodzina była czymś, co mogło najbardziej zranić Natalii i Uckera. I dlatego postanowił zabić ich wszystkich. Co do Rudej to miał jeszcze plany gdyż dziewczyna bardzo przypominała mu jego zmarła małżonkę? To było głównym powodem tego, że nie zabił jej teraz, choć była ledwo kilka metrów od niego. Katia niczego nie podejrzewając w najlepsze spacerowała z Marisą czekając na syna i męża, którzy w tym momencie byli na meczu niedaleko parku.
- Mamusia, a czemu my nie oglądamy meczu? – Zapytała dziewczynka przystając.
- To durny sport! – Rzekła bez namysłu.
- Dlaczego? – Ponownie spytała nie rozumiejąc słów rodzicielki.
- Kochanie czy latanie za piłką z jednej strony boiska do drugiej może być czymś fajnym? – Zapytała przykucając obok małej by złapać kontakt wzrokowy.
Ta chwile się zastanowiła, po czym wzruszając ramionami odparła;
- Nie wiem, ale dla mnie nuda.
- No właśnie słonko, to nic innego jak nuda. – Powiedziała głaszcząc ją po głowie.
- Teraz też się nudzę. – Stwierdziła nagle i popatrzyła na matkę błagalnym wzrokiem.
- Bez obaw, zaraz to zmienimy. – Powiedziała czerwono włosa idąc w stronę placu zabaw.
Ledwo doszły do huśtawki jak podszedł do niej wysoki mężczyzna.
- Piękną ma pani córkę. – Powiedział opierając się o pręt stojącej obok zjeżdżalni.
- Dziękuję. – Odpowiedziała nawet na niego nie patrząc.
- Jestem Alberto, a pani? – Zapytał wyciągając dłoń w jej stronę.
- Proszę pana , jeśli próbuje mnie pan poderwać to nie jestem zainteresowana, gdyż jestem …
- Mężatką. – Odpowiedział wchodząc w jej słowa.
- Zgadza się, tak, więc nie ma pan, czego tu szukać. – Powiedziała chłodno i odwróciła się placami skupiając się na bujaniu córki.
- Ja chciałem tylko porozmawiać, nic więcej. Poznać panią bliżej i tyle. – Rzekł stając naprzeciw niej.
- Czy ja, nie wyraziłam się jasno? Ja nie chcę z panem rozmawiać i koniec! – Krzyknęła z nadzieję, iż teraz zrozumie, co do niego mówi.
- Szkoda, bo być może przyjdzie dzień, kiedy będzie potrzeba pomoc. – Powiedział zagadkowo spoglądając głęboko w jej oczy.
- Cóż za bzdury pana opowiada?! Nawet gdyby to na pewno nie zgłosiłabym się o nią do pana! – Krzyknęła oburzona i poirytowana tą głupią gadką.
- Myli się pani. Będę pierwszym, którego pani poprosi o pomoc i to już nie długo. – Szepnął w jej ucho odchodząc.
Chciała za nim pobiec i zażądać wyjaśnień jednak ze względu na dziecko została. Nigdy nie bała się , w końcu kiedyś była policjantka. Teraz jednak owy facet wzbudził w niej niepokój. Nie wiedziała co miał na myśli i czemu w ogóle powiedział to jej ? Jedno zaś wiedziała na pewno zdenerwował ją oraz przestraszył.


Rozdział 4



Trzy tygodnie później.
Każdy z nich zdążył już zapomnieć, kim jest Alberto Suarez. Tak szybko jak się pojawił w ich życiu tak też szybko znikł. Teraz cała szóstka łącznie z dziećmi spokojnie delektowała się spożywanym obiadem. Jednocześnie omawiając szczegóły imprezy, która miała odbyć się już za cztery dni. Wakacje się kończyły i jak co roku odbywało się przyjęcie z tej okazji. Potem Any i Kike wracali do siebie, a reszta przygotowywała swoje pociechy na rozpoczęcie roku szkolnego. Posiłek upływał im jak zawsze w dobrej i pełnej humoru atmosferze. Do czasu póki brunet nie odebrał niepokojącego telefonu. Jak tylko usłyszał w słuchawce głos przerażonej recepcjonistki, przeprosił wszystkich i szybko odszedł od stołu udając się do gabinetu by tam móc spokojnie porozmawiać? Niestety to, co miała mu do przekazania Margaret nie było niczym dobrym.
- Jak to się spalił?! – Zapytał niedowierzająco w to, co słyszy. – Jak do tego doszło?…
- Proszę pana ja…ja nie wiem. Jak tylko zobaczyłam płomienie wezwałam straż, a nasza załoga zajęła się wyprowadzaniem gości? – Mówiła przestraszona zalewając się łzami.
- Dobrze już, uspokój się i powiedz mi czy są jakieś ofiary? – Zapytał wściekły i zszokowany ową katastrofą.
- Jeszcze nie wiadomo, policja jednak prosi by pan tu przyjechał.
- Będę tam za dziesięć minut. – Rzekł natychmiast rozłączając się.
Nie chcąc nikogo denerwować, wyszedł po cichu. Będąc już w samochodzie napisał esemesa do żony, iż musiał pilnie wyjść w ważnej sprawie, obiecał wszystko wyjaśnić po powrocie.
*************
To, co tam zastał przerosło nawet jego samego. Cały hotel łącznie z kasynem spalił się doszczętnie. To jednak nie było najgorsze, a panika i ilość osób, która tam spłonęła. Jedni biegali jak opętani szukając jakiejkolwiek pomocy, strażacy gasili jeszcze tlący się gdzie niegdzie płomień. Sanitariusze opatrywali tych któż żyli, ale byli rani lub wkładali w worki już nieżyjących. Policja próbowała zapanować nad paniką i jednocześnie zbadać przyczyny zapalenia się hotelu. Widok spalonych ciał, płaczących dzieci, rannych ludzi, załamał go. Stał jak zahipnotyzowany i patrzył nie wiedząc, co ma począć. Dopiero głos jednego z policjantów sprowadził go na ziemię.
- To pan jest właścicielem? – Zapytał gruby lekko siwiejący szatyn.
- Tak ja. – odpowiedział szybko spoglądając na gliniarza wzrokiem zbitego psa.
- Musi pan pojechać na komisariat tam opowiemy panu wszystko i przesłuchamy. – rzekł wskazując na radiowóz.
Nie wiedział czemu akurat tam chcą z nim rozmawiać o tragedi ,ale nie protestował tylko grzecznie ruszył do samochodu.
***************
Cztery godziny , tyle już czekała na Diego a jego wciąż nie było. Marco jak i Enrigue próbowali się do niego dodzwonić ,ale nie odbierał. To wzbudziło w Natalii jeszcze większy niepokój. Co mogło się stać ? pytała samą siebie. Gdyby nie dzieci i przyjaciele już szalała by z nerwów i rozpaczy. Jej mąż nigdy nie znikał na tak długo ,a nawet jeśli to kontaktował się. A teraz… teraz nie odbierał choć jego telefon był włączony. Nie tylko ona się martwiła , cała reszta też. Każdy z nich wiedział ,że takie zachowanie nie pasowało do Diega.
- Nie ja nie wytrzymam dzwonię na policję! – Powiedziała zdenerwowana blondynka sięgając po telefon.
- Przestań. Nie wszczynaj nie potrzebnej paniki, bo wystraszysz dzieci. – Powiedziała Katia odbierając jej aparat.
- Usiądź i czekaj, może on zaraz się zjawi. – Dodała Any podchodząc do dziewczyn.
Kike widząc, że atmosfera się zagęszcza, szybko wziął dzieci i wyszedł z nimi do ogrodu by odwrócić ich uwagę od całej sprawy.
- Zadzwonię do niego jeszcze raz. Jeśli nie odbierze, odczekamy jeszcze z godzinę i zaczniemy go szukać. – Powiedział szatyn chcąc jakoś uspokoić Nati.
Nie zdążył jednak dobrze wybrać numeru, jak w drzwiach pojawił się brunet. Jego mina mówiła wszystko.
*************
Jak tylko zaprowadzili dzieciaki do sąsiadki, wróciliby w spokoju wysłuchać tego, co ma do powiedzenia Diego? Usiedli naprzeciw Kati i Marco i czekali na wieści. Każdy wpatrywał się na niego pytającym wzrokiem, jednak on sam nie wiedział, od czego ma zacząć i jak o tym powiedzieć. Dla niego samego to wciąż było nie do pojęcia. Widząc jednak zdenerwowane i zniecierpliwione miny przyjaciół oraz żony, wziął kilka głębszych oddechów i zaczął mówić;
- Hotel, Riche” spalił się. Niestety w środku było sporo gości i nie każdy zdążył uciec…
- O Boże! – Powiedziała Natalii wchodząc mu w słowo.
- Diego, co ty mówisz, jak to się spalił? – Zapytał niemniej zszokowany szatyn.
- Rany dajcie mu mówić! – Krzyknęła wstrząśnięta Katia.
Any tylko zacisnęła mocnej dłoń na nodze męża, będąc w takim samy szoku jak reszta.
- Trzydzieści sześć osób nie żyje, a czternaście jest rannych. Pozostali gości są w szoku. Z hotelu nie zostało nic, policja i straż ustali czy to było podpalenie, jeśli tak…
- To, co? – Zapytała blondynka widząc, że mąż natychmiast przerwał swoją wypowiedź.
- Mogę zostać aresztowany. – Skończył odwracając się do niej plecami.
-, Ale jak to, nie rozumiem. Dlaczego ty? – Zapytała podchodząc do niego.
-, Bo gdy dochodzi do podpalenia, a właściciel najwięcej może na tym zyskać, policja wtedy uważa, że to jego sprawka. – Wyjaśnił, Kike wstając z sofy.
- A co niby takiego by zyskał?! – Zapytała oburzona.
- Wysokie odszkodowanie i ubezpieczenie. – Dodała Any.
-, Po co nam to skoro my mamy pieniądze?!!! – Krzyknęła wściekła na takie argumenty.
- Natalii, my o tym wiemy. Policja jednak kieruje się procedurami i…
- I co tak po prostu zamkną mi męża?! Nie … nie ma mowy! – Krzyknęła zapłakana wtulając się w jego plecy.
- Przestańmy myśleć o najgorszym, na razie prowadzone będzie śledztwo to trochę potrwa. Na razie skupmy się na czymś ważniejszym. – Rzekł Marco.
-, Na czym? – Zapytała czerwono włosa spoglądając na męża z zaciekawieniem.
- Jak pomóc ofiarom tej katastrofy. – Odezwał się brunet odwracając się ponownie przodem do wszystkich. – Skarbie nie płacz, na razie tu jestem. I naprawdę kochanie, co innego jest teraz ważniejsze niż gdybanie czy mnie wsadzą czy nie.
Całe zajście przygnębiło wszystkich, choć tak naprawdę sprawa najbardziej tyczyła się Diega i Natalii, ale by byli z nich za przyjaciele gdyby mieli gdzieś kłopoty swoich bliskich.
****************
Tym czasem sprawca całego zamieszania, siedział sobie wygodnie na kanapie i oglądając najświeższe wiadomości popijał drinka ciesząc się z pierwszego odniesionego sukcesu. Spalony hotel. Był dopiero początkiem tego, co Alberto sobie zaplanował. Z każdym dniem ich życie miało zacząć zamieniać się w koszmar, aż w końcu spadną na dno. Piękna i szczęśliwa rodzinka Herrera jak i Uckermann nie długo pożegna się z sielankowym życiem, a wstąpi do piekła. Piekła, które on planował od lat. Po skończonych wiadomościach, dopalił cygaro i jak tylko je zgasił wyją z kieszeni spodni telefon. Wybrał numer, a po trzecim sygnale słysząc głos rozmówcy rzekł;
- Za dwa dni kolejny hotel i tak aż nie zostanie już żaden, a kiedy uporasz się z tym. Na końcu spal dom! - Wydał rozkaz z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Tak jest szefie! - Rzekł jeden z jego ludzi.
- Kasę już wam wysłałem, resztę zadań przekażę wam potem. - Powiedział nim się rozłączył.
Po odłożeniu komórki, dolał sobie trunku i nim upił łyk spojrzał na fotografię swojej ukochanej.
- Nie martw się skarbie, ta suka Silva i ten frajer Uckermann zapłacą nam za wszystko! - Rzekł, po czym zaczął się złowieszczo śmiać.
*************
RANO

Do tej pory wstawał chętnie i z uśmiechem na twarzy. Odkąd wszyscy jego wrogowie polegli, a on został mężem najpiękniejszej kobiety pod słońcem oraz ojcem dwóch cudownych aniołków nie miał powodów do zmartwień czy narzekań. Zawsze wstawał pierwszy, albo razem z Natii i robili śniadanie, by potem wspólnie zjeść je z dziewczynkami. Dziś jednak nawet całus od żony na dzień dobry nie poprawił jego nastroju. Leżał na plecach i twardo gapił się w sufit, zastanawiając się, czemu los jest taki okrutny. Nie martwił się tym, że może ponownie iść do więzienia, to naprawdę nie miało dla niego teraz znaczenia. Owszem nie chciałby jego rodzina musiała przez to przechodzić, ale to śmierć niewinnych ludzi w tej chwili bolała go najbardziej. Oboje z Natalii nie spali całą noc. Ona martwiła się o niego i całą tą sprawę, a on myślał o całej tej tragedii. Czy było coś, co w tej chwili było wstanie podnieść go z łóżka i chociaż na sekundę oderwać od zmartwień? Ja tego nie wiem, ale Natalii postanowiła spróbować, czegoś, co zawsze działało. Po rozmowie z dziewczynkami, usiadła w kuchni i czekała na rezultaty. Tym czasem dwie małe, ale jakże mądre blondyneczki udały się do sypialni rodziców. Nie pukając wparowały jak dzikie i od razu wskoczyły na łóżko.
- Cześć tatku! – Krzyknęły obydwie szczerząc się do niego.
Spojrzał na nie lekko zaskoczony tym nagłym wtargnięciem i uniósł się na łokciach by podciągnąć się do góry.
- Czekamy na ciebie ze śniadaniem. – Rzekła Oliwia siadając po turecku.
- Mama zrobiła twoje ulubione omlety. – Dodała Paula.
- Super, ale powiedzcie mamie, że nie jestem głodny. – Powiedział całując najpierw jedną, a potem drugą.
- Nie podziałało. – Stwierdziła smutna Oli.
- No to plan B nam zostaje! – Rzekła Paula spoglądając tajemniczo na siostrę.
- Plan B, to znaczy, jaki? – Zapytał podejrzliwie Diego.
- A taki! – Krzyknęły i obie rzuciły się na ojca z pocałunkami.
Całowały go non stop jedna w jeden policzek, a druga w drugi. Jednocześnie łaskocząc go w boki.
- Nie przestaniemy dopóki nie wstaniesz. – Powiedziała jedna z dziewczynek pomiędzy jednym, a drugim buziakiem.
Chcąc nie chcąc roześmiał się. Objął je obie w tali i przyciągnął do siebie.
- No dobra słoneczka, wystarczy. Dajcie mi chwilkę i będę na dole. – Rzekł spoglądając na obie panny.
Tak, właśnie tak to działało. Mogło się walić im życie, ale sama obecność córek działała na niego kojąco. One potrafiły w każdej sytuacji wyciągnąć go z dołka. Kochał je tak mocno, że nawet te ich sprzeczki były dla niego zabawne. Dla nich gotowy był walczyć ze wszystkimi przeciwnościami losu, córki były jak skrzydła. Jak tylko się pojawiały dodawały mu tak wielkiej odwagi i otuchy, że każdy problem stawał się do pokonania? Tą siłę dawały mu nie tylko dzieci, ale kochając żona, która zawsze wiedziała, co zrobić by stanął na wysokości zadania. Kilka minut później zszedł na dół.
- Przesuń się, słyszysz ja byłam tu pierwsza! – Krzyknęła Oliwia próbując zepchnąć siostrę z krzesła.
- Wcale nie, bo ja! – Krzyknęła druga. – I nie szarp mnie, bo podrę ci nową kieckę jak mnie wkurzysz! – Zagroziła odpychając od siebie Oli.
- Tylko spróbuj, a twoja proca spłonie w kominku!
- No widzisz tato, a to niby ja jestem niegrzeczna. – Powiedziała Paula na widok bruneta wchodzącego do kuchni.
- Dziewczyny tato na pewno nie ma ochoty słuchać waszych kłótni. – Rzekła blondynka spoglądając z wyrzutem na córki.
- Przepraszamy! – Powiedziały natychmiast spoglądając na ojca maślanymi oczami.
Czy miał ochotę tego słuchać? W tej chwili wszystko było lepsze niż myśli krążące w jego głowie. Nie chciał jednak by, żona się denerwowała i dlatego jak tylko usiadł powiedział;
-Siadamy i jemy. – Powiedział spokojnie wskazując na wolne krzesła. – Potem pojedziemy na zakupy. – Dodał na koniec puszczając do nich oczko.
- Huraaaaa, będę miała swoją konsolę. – Rzekła Paula.
- A ja nowe buty i sukienkę.- Pochwaliła się Oliwia.
- Oooo nowe szmaty do podarcia. – Skwitowała siostra. – Po co ci tyle tego, myślisz, że ciuchy pomogą poderwać ci Santiago? – Zapytała zapominając, iż nie są same.
- Zamknij się, bo jak cię …
- To już nie Damian tylko Santiago? – Zapytał zdziwiony Diego.
- Damian to dupek. – Powiedziała obruszona Oliwia.
- Oli, jak ty się wyrażasz? – Zapytała zaskoczona owym słownictwem Nati.
- Teraz to dupek, bo jej buzi nie chciał dać, ale jak ją na rower zabierał to był superancki. – Wyjaśniła pospiesznie druga z bliźniaczek.
- No, bo mi nie dał, ale Alici to od razu dał. – Rzekła oburzona zakładając ręce na piersi.
I tak oto wyglądał poranek u państwa Herrera. Popołudnie spędzili na lataniu po sklepach. Wieczorem zaś Diego razem z Marco i Enrigue zaszyli się w gabinecie i ustalali, w jaki sposób pomogą poszkodowanym rodzinom. Tym czasem panie siedziały w salonie.
- I jak dajecie sobie z tym radę? – Zapytała brunetka nalewając każdej z nich po kieliszku czerwonego wytrawnego wina.
- Ja się martwię o niego i zastanawiam się, czemu do tego doszło. Nie jest mi lekko, ale by go nie podłamywać jeszcze bardziej staram się być twarda. – Powiedziała upijając łyk. – Dziewczynki dziś pomogły wyjść mu z łóżka, gdyby nie one…
- To aż tak z nim źle? – Zapytała Katia.
- Nie spał całą noc, cały czas myśli i obwinia siebie. Do trzeciej nad ranem sprawdzał plany hotelu i różne zabezpieczenia przeciwpożarowe. On sądzi, że czegoś nie dopilnował i siebie za to obwinia, powiedział nawet, że ta kara mu się należy.
-, Co za brednie?! – Krzyknęła oburzona Annie.
- Przecież takie rzeczy się zdarzają, to mógł być po prostu wypadek. – Powiedziała Katia by uspokoić przyjaciółkę.
- Ktoś z gości też mógł zawinić. – Dodała brunetka.
- Tak wiem, ale nie wiecie, jako on jest? Zawsze uważa, że mógł się lepiej postarać. – Rzekła.
Ową rozmowę przerwało jednak wejście panów. Każdy z nich usiadł obok swojej żony, po czym przedstawili swój plan. Narada skończyła się o 1.00 W nocy, tak, więc cała szóstka spała, u Poncha.
***************
Miał czekać dwa dni, jednak godzinę temu dostał telefon, że kolejny hotel ma spłonąć jeszcze dziś. Nie wiedział, czemu szef zmienił zdanie, ale skoro kazał to on miał zamiar wykonać polecenie. Zebrał ludzi i wyruszyli do kolejnego punktu zemsty. Tym razem hotel należał do Natalii i Marco. Kilka godzin później stał już z ogromnym uśmiechem na twarzy i spokojnie patrzyła jak ogień trawi budynek, a ludzie uciekają w panice. Wyjął telefon i zadzwonił do szefa.
- Zadanie wykonane szefie. – Rzekł krótko i rozłączył się.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:04, 01 Lut 2012 Powrót do góry

Krótki i nudny sama jestem nim zawiedziona. Ale chyba na razie mnie nie stać na nic lepszego tu. Miłego czytania.

Rozdział 5



Dwa kolejne dni pogłębiły ich koszmar. Policja wciąż informowała o kolejnych podpaleniach, tym razem przynajmniej nie było ofiar, bo jak tylko spłonęły dwa pierwsze hotele Diego i Natalii zamknęli resztę swoich inwestycji. Zrobili to dla bezpieczeństwa ludzi, zresztą nawet policja zasugerowała, iż sami to zrobią, jeśli nadal będą takie katastrofy. Nie liczyły się wtedy dla nich pieniądze, lecz dobro innych bez wahania pozamykali wszystkie swoje nabytki. By klienci nie czuli się oszukani, sami zapewnili im transport do hoteli konkurencji oraz opłacili dni ich pobytu. Owszem stracili na tym, ale mieli to gdzieś. Wciąż nie mogli przeboleć ofiar z dwóch poprzednich hoteli, ale mieli nadzieję, że to koniec ich nieszczęść. Niestety mylili się i to bardzo. Szanowny pan Alberto zafundował im coś o wiele gorszego. Był to ostatni dzień wakacji. Dawno zaplanowane przyjęcie właśnie się zaczęło. Przybyło mnóstwo gości z całymi rodzinami. Ogromny ogród ozdobiony w świece, girlandy, balony i różne inne ozdoby wyglądał przepięknie. Kilka metrów od basenu roztaczał się rząd stołów obficie zastawiony przez potrawy oraz trunki różnego rodzaju. Poza tym Natii jak i dziewczyny zorganizowały sporo atrakcji dla każdego z gości, szczególnie dla dzieci. Nie było mowy o tym by ktokolwiek zanudził się na owym przyjęciu. Atmosfera była miła i wesoła do tego stopnia, iż udało się im zapomnieć o kłopotach. Niestety ich koszmar zaczął się z godziną 24.00 Kiedy to w powietrze zostały wypuszczone fajerwerki? Oczarowani goście jak i gospodarze byli tak wpatrzeni w nie, że nie zauważyli lecącego z domu dymu. Dopiero, kiedy budynek zaczął płonąc żywym ogniem jeden z gości zauważył płomień.
- Pali się!!! - Krzyknął na całe gardło.
Od tego momentu wieczór zamienił się w katastrofę. Ludzie zamiast pomóc gasić płomienie, zaczęli uciekać w panice łapiąc gdzieś po drodze swoje dzieci. Brunet widząc, co się dzieje sam zaczął gasić pożar wodą z basenu. Sekundę później w jego ślady poszedł Marco i Kike, zaś Natii tym czasem wzywała straż. Any i Katia zajęły się szukaniem dzieci. Ogień był jednak zbyt silny by ugasić go zwykłymi wiadrami, a i straż nic nie wskórała gdyż przybyła zbyt późno. Z pięknego rodzinnego domku, w którym mieszkali od kilku lat została tylko kupa spalenizny i dymu. I gdyby nie Katia i Marco pewnie teraz musieliby nocować w hotelu, na szczęście przyjaciele zaproponowali im nocleg. Była trzecia w nocy, kiedy kompletnie zdruzgotani i wyczerpani zajechali do domu Uckermanów. Any, Enrique i Kata od razu zanieśli dzieci do łóżek. Ucker zaś został z Diego i blondynką by ich wesprzeć. Wiedział, że żadne słowa nie zwrócą im tego, co stracili, ale musiał spróbować postawić ich na nogi.
- Nie martwcie się. To tylko dom dostaniecie ubezpieczenie i go odbudujecie, a do tego czasu przecież możecie mieszkać u nas. My chętnie się z wami podz...
- Przestań! Przestań pieprzyć Marco! - Krzyknął nagle brunet podrywając się do góry z kanapy. - Czy ty do cholery nie widzisz, co tu się dzieje?!!! Nie zauważyłeś, że ktoś dybie na nasze życie albo chce nas doszczętnie wykończyć?! - Zapytał łapiąc kumpla za fraki w zdenerwowaniu. - Stary otwórz wreszcie oczy i przestań chrzanić jakieś głodne kawałki!
- Diego opanuj się. - Powiedziała Natii łapiąc męża za ramię. - On nam próbuje pomóc, a ty... - Mówiła chcąc uspokoić wściekłego ukochanego.
- Zostaw go, on ma rację. - Wszedł jej nagle w słowo szatyn. - Masz rację Diego, ktoś zastawił na was pułapkę. - Powiedział patrząc mu prosto w oczy, na co Poncho natychmiast go puścił. - Nie mówiłem nic, bo szukałem jakiegoś logicznego wyjaśnienia tych nagłych podpaleń. Nie chciałem też straszyć twojej żony jak i dzieci, ale po dzisiejszym zdarzeniu ich spokój już został zburzony i...
- I dlatego trzeba zacząć działać! - Dokończył, Kike schodząc z góry.
- Przysięgam, że jak dorwę tego skur.wiela to... - Zaczął Poncho zaciskając ze złości pięści.
- Nie zrobisz nic! - Wcięła się nagle blondynka piorunując go srogim wzrokiem. - Tym zajmie się policja. - Dodała na koniec by sprowadzić męża na ziemię.
- Ale kochanie...
- Żadne, ale, obiecałeś mi coś i liczę, iż słowa dotrzymasz. - Powiedziała spoglądając z powagą w jego oczy. - O ile wiem to wy chłopcy też coś obiecaliście. - Rzekła odwracając się w ich stronę.
- I słowa dotrzymają. - Usłyszeli nagle głos czerwonowłosej za swoimi plecami.
- My już oto zadbamy. - Dodała Any.
- Skarbie wiem, co obiecałem, ale sprawa jest zbyt poważna żeby...
- Posłuchajcie tak czy siak omawianie takich rzeczy lepiej zostawić do rana, jesteście zbyt zmęczeni by podejmować jakiekolwiek decyzje. - Rzekła brunetka biorąc męża pod rękę.
- Dokładnie, tak, więc zbierać się i idziemy spać. Jutro sobie pogadamy o tym, kto was tak załatwił. - Powiedziała Katia kierując się ponownie na górę.
Żaden z panów nie był zadowolony zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie mieli jednak wyboru, dobrze wiedzieli, co grozi za nie posłuszeństwo swoim żonom. I tak oto bez słowa każdy z nich poszedł za swoją lubą do sypialni.
**********
Siedząc za wielkim dębowym biurkiem popijał czarną jak smoła kawę. Uśmiech triumfu nie schodził mu z twarzy. Wydane rozkazy zostały wykonane w jak najlepszy sposób. Teraz przyszedł czas na chwilę spokoju by móc uśpić burzę, którą wywołał, zanim uderzy ponownie. Każda rzecz, która niszczyła ich życie napawała go coraz to większą dumą. Czuł się panem i władzą całego świata, chociaż nim nie był. Nie sądził, że zemsta może być taka słodka, a jednak okazała się jak największą słodyczą. Przez to zapragną więcej , a także z lekka postanowił zmienić swoje plany dotyczące pani Natalii Silvy. Tak jak wcześniej chciał patrzeć na jej cierpienie teraz miał zamiar nie tylko na nie patrzeć, ale też mieć ją blisko siebie. Zapragnął zasmakować kobiety, która zniszczyła jego życie. W tym celu musi zdobyć jej zaufanie. Czy mu się to uda? Kolejną kobietą, którą chętnie widziałby w swoich ramionach była czerwono włosa. Przypominała mu jego ukochaną i dlatego miał do niej słabość, Natalii była bardziej kaprysem oraz ofiarą tego, co planował. Zamiary wobec Kati były całkiem inne. Zastanawiał się jeszcze nad nic niewinnymi dziećmi, czy one powinny cierpieć za błędy rodziców? W sumie nie! Lecz zważywszy na to, iż on sam stracił potomka nie zamierzał też oszczędzać z tego powodu tych, którzy do tego dopuścili. Chciałby pani Silva Herrera cierpiała tak samo jak on. I dlatego nie zamierzał oszczędzać nawet bliźniaczek. Skoro przez nią stracił swoje dziecko teraz chciałby i ona straciła wszystko, co zyskała przez te lata. Zaczynając od rzeczy martwych kończąc na rodzinie.
*************
Rankiem, kiedy otworzyła zaspane oczy pierwsze, co dostrzegła to męża opuszczającego łazienkę. Wczoraj była tak zmęczona, że nawet nie pamiętała, kiedy zasnęła. Sen może nie poprawił jej humoru po wczorajszym koszmarze, ale przynajmniej fizycznie czuła się dużo lepiej. Podparła się na łokciu i z uśmiechem na twarzy powitała ukochanego.
- Dzień dobry kochanie.
Brunet natychmiast spojrzał w jej błękitne oczy i pochylił się by ucałować jej usta.
- Dzień dobry skarbie. – Odpowiedział zaraz po tym jak dostał buziaka.
- Spałeś? – Zapytała zatroskanym tonem zrzucając z siebie kołdrę.
- Może z godzinę. – Odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Diego tak nie można, zamartwianie się nam nie pomoże w wręcz przeciwnie może zaszkodzić. – Rzekła podchodząc do niego i rzucając mu ręce na szyję.
- Wiem kochanie, ale jak mam się nie martwić widząc, co się dzieje i czując, że naszej rodzinie grozi niebezpieczeństwo? – Zapytał obejmując jej smukłą talię. – Skarbie straciliśmy wszystko hotele, dom a razem z nim ubrania, pamiątki, ważne dokumenty i …
- Wiem, co straciliśmy, ale mamy siebie oraz dziewczynki. Jesteśmy cali i zdrowi to chyba jest najważniejsze czyż nie? – Zapytała głaszcząc go po policzku.
Faktycznie to, że im się nic nie stało było powodem do radości, ale to lekkie podejście Natalii do tej sprawy z deka go irytowało. Jego żona najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa lub najzwyczajniej w świecie nie chciała pomyśleć o tym, co jeszcze złego może się im przytrafić. Zacisnął jednak zęby i przemilczał jej ów optymizm. Nie chciał się kłócić wiedząc, że już i tak wystarczająco dużo stresu oboje przechodzą.
- Tak kotku najważniejsze, że nam się nic nie stało. – Odpowiedział przytulając ją do siebie.
W tym momencie do drzwi pokoju usłyszeli pukanie. Jak na zawołanie oboje krzyknęli?
- Proszę!!!
Zaraz potem w drzwiach pojawił się Marco cały obładowany w kolorowe papierowe torby różnego rozmiaru.
- Cześć śpiochy! – Rzekł wciągając się z ledwością do sypialni. – To dla was. – Powiedział stawiając pakunki na łóżku. – Jak się już ogarniecie śniadanie czeka na dole? – Dodał na koniec i zniknął szybciej niż się pojawił.
Zaskoczeni spojrzeli na siebie wzajemnie, po czym podeszli obejrzeć zawartość podarunków. W torbach znajdowała się garderoba i dla niej i dla niego. Nie brakło niczego, była bielizna, skarpety, sukienki, koszulki, koszule, spodnie różnego rodzaju, spódnice a także malowidła i kosmetyki. Praktycznie to wszystko, co stracili, właśnie po części odzyskali. Wciąż w szoku wybrali dla siebie ubrania na dziś i kiedy każde z nich było już gotowe zeszli na dół kierując się wprost do kuchni. Tam napotkali Katię i Any, które właśnie nalewały kawę i herbatę do filiżanek oraz kubków.
- Cześć dziewczyny! – Rzekła Natii.
- Hejka! – Krzyknęły równocześnie.
- A gdzie reszta? – Zapytał Diego widząc, że poza nimi nie ma nikogo w domu, a przynajmniej w dolnej części willi.
- Reszta jest w ogrodzie czeka na śniadanie. – Odpowiedziała brunetka.
- Idźcie tam, mu już też idziemy. – Powiedziała czerwono włosa zalewając ostatnią filiżankę naparem.
Trzymając rękę męża pociągnęła go w stronę wyjścia na ogród. Tam stały już dwa wielkie stoły przy jednym było nakryte dla dorosłych a przy drugim dla młodszej części rodziny. Nim zasiedli do stołu podeszli do bliźniaczek by się przywitać. Obcałowane dziewczynki od razu się rozpromieniły. Chwilę później każdy spożywał już pożywne śniadanko.
- Potem pojedziemy załatwić nowe dokumenty. - Szepnął Diego do ukochanej.
- Nie ma takiej potrzeby, są już załatwione. - Wtrącił się Enrique.
- Książki dla dziewczynek do szkoły też zakupione. - Dodała Any upijając łyk kawy.
- Garderoba uzupełniona, resztę dokupicie sami jak uznacie, że czegoś brakuje. - Wtrącił się Marco.
- A no i domek gościny został sprzątnięty, więc jak chcecie to możecie już dziś tam zamieszkać. - Zakończyła sprawozdanie Katia.
Zaskoczone małżeństwo spojrzało na siebie a potem na całą czwórkę swoich przyjaciół.
- Ty chłopaków ja dziewczyny.- Rzekł brunet porozumiewawczo do małżonki.
- Już się robi! - Odpowiedziała zrywając się z krzesła z uśmiechem na twarzy.
Po czym oboje rzucili się na swoich przyjaciół ściskając ich i całując w podziękowaniu za takie wsparcie. Poranek minął im dość przyjemnie zważywszy na trudną sytuację. Po dość obwitym śniadaniu Katia wraz z Any zajęły się dziećmi, panowie natomiast poszli do gabinetu na poważną męską rozmowę. Tym czasem Natalii po dość dziwnym telefonie, który dostała wyruszyła w miasto.
************
Nie bardzo mu ufała czuł to, kiedy rozmawiał z nią przez telefon. Jednak mimo wszystko udało się mu przekonać ją do spotkania. Co więcej nie musiał nawet zbyt długo czekać gdyż już po trzydziestu minutach zjawiła się w umówionej kawiarni? Przywitała się z nim chłodno, lecz posłała uśmiech na dzień dobry. Kiedy usiadła zamówili kawę oraz po ciastku czekoladowym?
- No, więc słucham, po co to spotkanie?. – Powiedziała od razu przechodząc do rzeczy.
- Zaproponowałem jej gdyż słyszałem o pani kłopotach i chciałem zaproponować pomoc. –Odparł najmilej jak potrafił.
- Pan?! – Zapytała zdziwiona.
- Rozumiem pani zaskoczenie i przypuszczam, że się pani nie zgodzi, lecz ja naprawdę chcę pomóc z dobrego serca. – Powiedział upijając łyk gorącego napoju.
- Proszę pana …
- Alberto … proszę mi mówić po imieniu. – Wtrącił się nim skończyła zdanie.
- Proszę pana. – Powtórzyła akcentując mocno słowa dając mu do zrozumienia, iż nie chce się spoufalać. – My nie potrzebujemy pomocy. Owszem mamy kłopoty, ale radzimy sobie z nimi. Poza tym za mało pana znam bym mogła zgodzić się na coś takiego. – Odparła piorunując go wzrokiem.
- Pani Natalii całkowicie panią rozumiem tyle tylko, że ja naprawdę mam dla pani dobrą propozycję. – Rzekł posyłając jej uśmiech.
- Pan chyba nie rozumie! – Podniosła głos. – Ja i moja rodzina nie potrzebuje pomocy! – Wysyczała wstając od stołu. – I grzecznie proszę by więcej mnie pan niepokoił. – Dodała odchodząc w stronę wyjścia.
Głupia suka! Zaklął pod nosem. Szybko rzuciła na stół pieniądze za zamówienie i wybiegła za nią na ulicę. Nim dotarła do auta podbiegł do niej i złapał za ramię.
- Natalii! – Krzyknął, kiedy odwróciła się w jego stronę wyszarpując rękę.
- Cholera jasna niech mi pan da wreszcie spokój! – Krzyknęła mu prosto w twarz.
- Dam. Oczywiście, że dam. Ale najpierw proszę mnie uważnie posłuchać. Próbowałem pomóc, miałem dla pani cudowną ofertę, lecz ją odrzucasz w takim razie życzę powodzenia, choć nie wątpię, iż to nie koniec pani kłopotów. – Dodała na koniec odchodząc do swojego samochodu.
-, Co masz na myśli?! – Zapytała, lecz już nie odpowiedział jej.
Wsiadł do auta i odjechał z piskiem opon. Chciałem po dobroci, ale skoro odmawiasz to urządzę ci piekło na ziemi, jakiego nie zapomnisz do końca swojego nędznego życia suko. Powiedział do siebie skupiając się na drodze do domu.
***************
Siedzieli i bacznie przyglądali się jego poważnej twarzy. Przez chwilę liczyli, że żartuje, ale kiedy powtórzył po raz drugi, co zamierza zrobić. Doszło do nich, że mówi jak najbardziej poważnie. Teraz zastanawiali się tylko jak mu owy pomysł wyperswadować z głowy. Pierwszy zaryzykował blondyn.
- Diego nie możemy tego zrobić, obiecaliśmy dziewczynom. – Rzekł najspokojniej jak potrafił.
- Stary ja rozumiem jesteś w pod bramkowej sytuacji, ale cholera znowu mafia! Przecież przysięgaliśmy z tym skończyć i żyć jak każdy porządny obywatel. – Dodał Marco chcąc wesprzeć Kike tym bardziej, iż jemu nie uśmiechało się ponownie wchodzić w to bagno.
- Kur.wa czy wy myślicie, że ja kocham ten zawód?!!! Otóż nie! Ale po tym wszystkim to jedyne wyjście. Zbierzemy na nowo chłopaków i wrócimy do gry tylko po to by dorwać gnoja odpowiedzialnego za rozjebanie mi życia! – Rzekł wściekły piorunując ich spojrzeniem.
- Cholera jasna dobrze wiesz, że to nie szkółka dla dzieci!Zapisujesz się, kiedy chcesz i odchodzisz, kiedy chcesz! – Warknął Ucker podrywając się do góry ze złości.
- Raz w to wdepnęliśmy i ledwo udało nam się z tego wycofać, tym razem możemy nie mieć takiego szczęścia. – Dodał blondas.
- Poza tym możemy stracić to, co najważniejsze i ty chyba o tym zapomniałeś Diego! – Rzekł Marco przemierzając pokój od jednego końca do drugiego.
- Nie zapomniałem. – Odparł spoglądając w szybę, za którą było widać ogród i jego dwie księżniczki bawiące się w najlepsze.
- No to zapomnij o tym gównie i zdaj się na gliny tym razem. – Skwitował jeden z jego przyjaciół.
- Rozumiem, że jeśli podejmę inną decyzję wy w to nie wchodzicie? – Zapytał spoglądając raz na jednego raz na drugiego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Strona 5 z 5
Nowy Temat   Odpowiedz Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Play Graphic Theme

Regulamin