FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie    Rejestracja   Profil   Zaloguj 
Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości


Idź do strony 1, 2  Następny
 
Nowy Temat   Odpowiedz OPOWIADANIA ZAKOŃCZONE <- Forum www.swiatciekawostek.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:54, 24 Sty 2012 Powrót do góry



PROLOG

Poznali się mając po 15 lat.Nie od razu przypadli sobie do gustu jednak z czasem bardzo się zaprzyjaźnili. Ona kochała się w nim po kryjomu dlatego kiedy ich rodzice postanowili ich zeswatać była wniebowzięta.Jemu ten pomysł się nie spodobał bo miał już swoją ukochana.Jednak śmierć ojca i bankructwo zmusiły go do poślubienia jej.Ślub całkowicie zepsuł ich relacje. 2 lata później za obopólną zgodą rozstają się.Każde z nich zaczyna nowe życie z dala od tego drugiego. Jednak los ma dla nich inne plany i 5 lat później ponownie krzyżuje ich drogi. Czy dawne urazy pójdą w zapomnienie? Kiedy chodzi o życie drugiego człowiek. W dodatku dziecka... ich dziecka!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anetta418 dnia Nie 17:31, 19 Lip 2015, w całości zmieniany 12 razy
Zobacz profil autora
MiaColucciArango1
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:09, 25 Sty 2012 Powrót do góry

opowiadanie o moich ukochanych Levyrroni;****
czekam na rozdział powiadom;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 3:14, 26 Sty 2012 Powrót do góry

OBSADA



Viktoria Elena Azuberi - samotna matka po rozwodzie.



Daniel Javier Deunoro - były mąż Viktori.



Sofia Veronica Azuberi Deunoro - córka Viktori i Daniela

POSTACIE DRUGOPLANOWE



Lorena Gutierrez - narzeczona Daniela



Paula Anahi Herrera - przyjaciółka Victori i żona Martina



Martin Alfonso Herrera - mąż Pauli i brat Victori



Sandra Deunoro - młodsza siostra Daniela. Od zawsze robi co chce i kiedy chce.



Itan Suares - brat Pauli tak samo szalny i zbuntowany jak Sandra.



Izabela Azuberi - matka Victori i Martina. Daniel był jej wymarzonym zięciem.



Maria Deunoro - matka Daniela i Sandry. Kocha Victorię jak swoją córkę.



Ignacio Azuberi - ojciec Victori.


Co do reszty obsady to dodam w trakcie opoka o ile się wam ono spodoba i go nie usunę. Liczę na szczere i konstruktywne komentarze. Smile

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:27, 28 Sty 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 1



- Cholera nie stój tak tylko dzwoń do niego ! - krzyczała jasnowłosa blondynka
- Paula nie rozumiesz ,że nie chcę jego pomocy ? - powiedziała czarnowłosa dziewczyna.
- Posłuchaj tu nie chodzi oto czego ty chcesz tylko ,że twoje dziecko teraz cholernie go potrzebuje. Więc bądź tak łaskawa schować urazę i dumę do kieszeni i dzwoń do niego ! - rzekła podając Vicktori telefon.
Paula miała rację musiała w tej chwili zapomnieć o sobie i o tym jak Daniel ją zranił i zadzwonić do niego by poprosić o ratunek dla jej umierającego dziecka. I chociaż wiedziała ,że jest to konieczne to jednak wahała się. Ponowne spotkanie z nim mogło znowu zburzyć jej dobrze poukładany świat o który walczyła od czasu rozstania z nim. Bała się spotkania z nim bo nie była pewna czy jest już na tyle silna by stanąć z nim oko w oko i nie pokazać ,że wciąż jej na nim zależy. Ale dla córki musiała zacisnąć zęby i wezwać jej ojca. Wykręciła więc numer i czekała. Ręce drżały jej a serce biło jak szalone. Usłyszała dwa sygnały i rozłączyła się. Paula spojrzała na nią zdziwiona i powiedziała;
- No i kiego grzyba się rozłączyłaś ?
- Bo co ja mu powiem ? Przecież on nie wie ,że ma dziecko !
- Wiem. Ale nie musisz mówić ,że chodzi o nią.
- To wtedy nie przyjedzie.
- Powiedz ,że jego matka jest poważnie chora. Na pewno się wtedy zjawi.
Wiedziała ,że za to kłamstwo gorzko zapłaci ale to było jedyne wyjście by ściągnąć go z powrotem do Meksyku.Wykręciła jeszcze raz jego numer i czekała. Po trzecim sygnale odebrała jakaś kobieta i powiedziała ;
- Słucham ?
- Dzień dobry nazywam się Victoria czy zastałam Daniela ?
- Przykro mi ale pan wyszedł i zapomniał swojej komórki czy mam mu może coś przekazać ?
-Proszę mu powiedzieć ,że dzwoniła jego przyjaciółka z Meksyku i prosi o pilny powrót do domu bo jego matka jest umierająca. - skłamała
- Dobrze przekażę tylko proszę jeszcze raz powtórzyć swoje imię bo zapomniałam.
Zastanowiła się przez chwile i zamiast podać prawdziwe imię skłamała po raz drugi.
- Miranda. Powie mu pani ,że dzwoniła Miranda.
Po czym pożegnała się i rozłączyła. Ręce wciąż się jej trzęsły a serce nadal biło za szybko. Jednak na myśl ,że nie on odebrał telefon ulżyło jej. Teraz zostało jej tylko czekać na jego przybycie. Wiedziała a nawet była tego pewna iż najdalej za dwa dni pojawi się w Meksyku. Matka była dla niego ważna. Najważniejsza i to właśnie z jej powodu 7 lat temu zgodził się na ślub z Victrią chociaż wcale go nie pragnął. Jednak kiedy jego ojciec zmarł a firma która była ich jedynym środkiem dochodu zbankrutowała Daniel musiał stanąć na czele rodziny. Musiał zaopiekować się zrozpaczoną matką i zbuntowaną siostrą.Dlatego też kiedy ojciec Victori zaproponował mu oddanie jednej z firm i pomoc w założeniu drugiej która należała by tylko do niego. Zgodził się bez wahania. By tylko mieć za co utrzymać rodzinę i nie przysparzać matce więcej kłopotów.Victoria wiedziała ,że on jej nie kocha mimo to zgodziła się na ślub. Zgodziła się bo była zbyt zakochana by zrezygnować ze zdobycia go. Poza tym miała cichą nadzieję ,że po ślubie z czasem uda się jej zdobyć jego serce. ,,Skoro zaskarbiła sobie jego przyjaźń to i z miłością nie będzie problemu." myślała wtedy. Jednak myliła się.Bardzo się myliła. Bo nie tylko nie zdobyła jego miłości ale też zniszczyła przyjaźń która kiedyś ich łączyła. Co więcej Daniel znienawidził ją w ciągu tych dwóch lat które z nim spędziła. Gdy to zrozumiała postanowiła zwrócić mu wolność. Wolność której pragnął od dawna. Zaraz jak tylko oznajmiła mu ,,Danielu oddaję ci wolność. Możesz spokojnie się ze mną rozwieść jeśli wciąż tego chcesz.Oczywiście oddam ci połowę majątku jako mojemu małżonkowi.Chciałabym jednak zachować tylko jedną rzecz w całości. Jest to dom." Daniel zgodził się bez wahania. I jeszcze tego samego dnia się wyprowadził. Rozwód odbył się szybko i bez problemów. A podział majątku jeszcze szybciej bo jej były mąż zachował tylko firmę którą stworzył własną ciężką pracą.Resztę łącznie z domem zostawił jej. Tydzień później dowiedziała się ,że wyjechał. Nie minęło dwa miesiące jak zorientowała się ,że jest w ciąży. Czwarty miesiąc ... tak to był już czwarty miesiąc. Zaszła w ciążę tydzień przed tym jak pozwoliła mu odejść. Tej nocy właśnie kiedy zostało poczęte ich dziecko zrozumiała ,że Daniel nigdy jej nie pokocha. Dlatego tydzień później kazała mu odejść.A teraz on znowu miał wkroczyć w jej życie. W świat który już sobie poukładała. I tego właśnie się bała ,że po raz kolejny on zburzy ten świat.Tak bardzo się zamyśliła ,że nawet nie słyszała jak Paula mówi do niej. Dopiero jak przyjaciółka ją szarpnęła za rękaw niebieskiej bluzki ocknęła się.Spojrzała na nią i zapytała;
- Co jest ... czemu mnie szarpiesz?
- Bo mnie nie słuchasz.
- Słucham.
- Aha. Nie słuchałaś wiem to. Dlatego powtórzę ... za nim on wróci ty musisz powiedzieć o wszystkim jego matce bo inaczej wiesz czym to grozi.
- O matko! Zapomniałam o niej... cholera ! Dobra pojadę dzisiaj do niej i z nią pogadam. Zostaniesz z Sofią w tym czasie?
- Co to za pytanie? No jasne ,że tak.
Odpowiedziała przyjaciółka. Potem obie wróciły do sali w której leżała Sofia. Jej malutka buzia była wtulona w pluszowego białego misia. Spała. Badania które dziś przeszła bardzo ją wyczerpały. Los bywa niesprawiedliwy małe niewinne dziecko które ma przed sobą tyle życia. Nagle z dnia na dzień zabawki i koleżanki musi zamienić na salę i szpitale łóżko. ,,Dlaczego ? Dlaczego to właśnie jej dziecko zachorowało. Czemu wciąż napotyka przeszkody? Czy choć raz nie może w swoim życiu być szczęśliwa jak inni?" te pytania i wiele innych zaprzątały głowę Victori.Jej córka miała nie całe pięć lat a już musiała cierpieć z powodu choroby która ją dopadła. Białaczka... gdy Viki usłyszała diagnozę lekarza myślała ,że to tylko koszmar który zaraz zniknie. Ale wyniki badań nie kłamały i jedyne co mogła teraz zrobić to pogodzić się z tym. I szukać pomocy. By jej mała córeczka mogła wyzdrowieć. Od miesiąca szukali dawcy szpiku ale jak na razie nikt nie pasował. I kiedy powoli traciła nadzieję Martin jej brat wpadł na pomysł by ściągnąć Daniela. Nie spodobał się jej ten pomysł. Ale po dłuższym namyśle uznała iż nie ma wyboru. I tak ze wsparciem Pauli przyjaciółki a zarazem bratowej zrobiła ten krok na który tak długo się zbierała i zadzwoniła do niego by poprosić o pomoc. Choć wiedziała ,że zburzy tym swoje dotychczasowe życie i życie swojej córki.To jednak dla niej musiała to zrobić. Obawiała się też reakcji Daniela na wiadomość o córce.Na pewno zadowolony nie będzie być może nawet jej nie uwierzy. Miała to jednak gdzieś. Musiała spróbować by potem móc spokojnie zasnąć wiedząc ,że zrobiła wszystko by pomóc swojemu dziecku.
****************************************
Daniel krzątał się o biurze w poszukiwaniu telefonu. Rano tak bardzo się spieszył ,że teraz nie pamiętał czy w ogóle go wziął. Klął już pod nosem gdy nagle zadzwonił jego telefon biurowy. Odebrał i po chwili usłyszał głos swojej służącej Rosel.
- Dzień dobry proszę pana dzwonię by poinformować ,że zapomniał pan dziś telefonu.
- Tak też myślałem. - powiedział Daniel. - No nic trudno... jak by ktoś dzwonił to odbieraj i zapisuj wiadomości dobrze Rosel?
- No właśnie dlatego też dzwonię proszę pana. Dzwoniła jakaś Miranda i kazała panu przekazać by jak najszybciej wrócił pan do Meksyku bo pańska matka jest umierająca.
- Co takiego ... ale powiedziała co jej jest ? I jaka Miranda ... przecież ja nie znam żadnej Mirandy!
- Nie wiem nic więcej proszę pana.Powiedziała ,że pan ją zna.
- No nic dziękuję za wiadomość.
Powiedział i się rozłączył chwilę potem wezwał do siebie sekretarkę i kazał zarezerwować najszybszy lot do Meksyku.Nie cieszył go ten fakt. Miał nadzieję iż nie będzie musiał tam już nigdy wracać. Za dużo bolesnych wspomnień wiązało się z powrotem w rodzinne strony.Nie chciał też spotkać Vicktori. Bo nie wiedział jak spojrzy jej w oczy po tym jak bardzo ją skrzywdził. Jednak matka go teraz potrzebowała i musiał wrócić bez względu na to czy uda mu się uniknąć spotkania z Viki czy nie. Kiedy ją poznał mieli oboje po 15 lat. On był szalony mający tysiąc pomysłów na minutę z dość sporym poczuciem humoru bywał też wybuchowy. Ona zaś była cicha i spokojna oraz nieśmiała. Być może dlatego nie od razu się polubili. Jednak z czasem zauważyli ,że są doskonałym uzupełnieniem siebie. Kiedy jego ponosiło ona umiała go pohamować. On zaś potrafił dodać jej odwagi i śmiałości gdy tego potrzebowała. Stali się najlepszymi przyjaciółmi choć mówi się iż przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest nie możliwa to Daniel był pewny ,że w ich przypadku to powiedzenie się nie sprawdziło. Jego pewność co do tego rozprysła się jak bańka mydlana gdy w wieku 18 lat ojciec Victori wpadł na pomysł by ich oboje zaprowadzić do ołtarza. Wtedy to zorientował się , że jego jak dotąd najlepsza przyjaciółka się w nim kocha. Bo nawet nie protestowała gdy ich rodziny planowały dla nich ślub. Poczuł się oszukany. Nie chciał by go kochała chciał by była tylko i wyłącznie jego przyjaciółką.Nie żeby była nie atrakcyjna czy też nie godna jego. Ale wiedział ,że przyjaźń to coś czego nie da się rozerwać czy zniszczyć a miłość! Miłość raz jest a raz jej nie ma. Nie chciał jej kochać. Byli za młodzi i wiedział ,że jeszcze pozna nie jednego faceta. I wtedy co ... zostawiła by go dla innego a on by cierpiał ? O nie ! Tego właśnie chciał uniknąć. Wolał jej przyjaźń niż miłość. Wtedy miał pewność ,że będzie z nim zawsze. Bez względu na okoliczności i na to jak dalej potoczą się ich losy. Wiedział ,że przyjaźń przetrwa nawet odległość. Tyle tylko ,że ich przyjaźń skończyła się tam gdzie zaczęła się miłość Victori do Daniela. I oto miał do niej największy żal. Że przez swoje niepohamowane uczucia zniszczyła to co było takie piękne.Rozmyślał by pewnie nadal o wydarzeniu z przed lat ale nagle do jego biura wtargnęła Lorena i zarzucając mu ręce na szyję oraz całując wyrwała go z zamyśleń. Przylgnęła do niego całym swoim idealnie smukłym ciałem i zaczęła rozpinać mu koszulę. Nagle Daniel oderwał się od niej i powiedział;
- Kochanie co ty robisz? Jesteśmy przecież w biurze. Ktoś może wejść.
Spojrzała na niego kokieteryjnie i podeszła do drzwi by je zamknąć.Potem wróciła do narzeczonego ale kiedy ponownie chciała go pocałować powstrzymał ją.
- Lori nie jestem w nastroju poza tym mam dużo pracy.
- Praca nie zając. A nastrój ci poprawię zajmując się tobą.
Powiedziała kontynuując swoje zamiary.
- Cholera Lori ! Moja matka jest umierając i nie mam nastroju na igraszki !
Krzyknął wściekły. Po chwili jednak wziął głęboki oddech i podszedł ją przeprosić.
- Przepraszam ,że się uniosłem ale zrozum.
- Rozumiem i się nie gniewam. Ja też przepraszam. - powiedziała i musnęła go w usta. Daniel już miał powiedzieć Lorenie o wyjeździe do Meksyku gdy nagle do gabinetu zaczął ktoś pukać.Daniel szybko podszedł do drzwi by je otworzyć a gdy to zrobił do środka weszła sekretarka. Poinformowała go ,że najbliższy lot do jego rodzinnego miasta jest jutro o 6.00 rano. Po czym opuściła gabinet. Lorena gniewnie spojrzała na Daniela i powiedziała;
- Nie pojedziesz tam ... zabraniam ci ! Słyszysz zabraniam !


Rozdział 2



Ty udajesz, że nie widzisz ja udaję , że nie czuję.


- Nie Daniel ! Powiedziałam koniec kropka! - krzyczała Lorena na cały gabinet. Daniel siedział w fotelu i czekał aż jego narzeczona wyładuje swoją złość. Dlaczego jej na to pozwalał ? Bo wiedział skąd ten gniew. Lori nienawidziła Victori za to ,że kilka lat temu odebrała jej narzeczonego. Tak tego samego co teraz słuchał jej krzyków. Mieli się pobrać ale ślub nie doszedł do skutku. Bo ojciec Daniela zmarł a on by utrzymać rodzinę przystał na warunki ojca Vicki. To dlatego tak bardzo Lorena nienawidziła Victori i to był powód dla którego nie chciała puścić ukochanego w rodzinne strony. Kiedy Lori się wykrzyczała wstał i spokojnie powiedział.
- Jadę bo moja matka jest chora. I nie zakładaj z góry ,że się z nią spotkam. Nawet nie wiem czy ona nadal tam mieszka.
- Mieszka czy nie ty nie jedziesz ! A matkę sprowadź tu stać cię na to ! - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Być może inny uległ by ale nie on. To jedna z jego cech ... miał swoje zdanie i nikt ale to nikt nie potrafił zmusić go do czegokolwiek.
- Podjąłem decyzję jeśli się z nią nie zgadzasz trudno. - tym razem on był stanowczy. Wściekła wzięła torebkę i wyszła jak burza z gabinetu trzaskając drzwiami. Miał dość tego ,że ktoś dyktował mu co ma robić. "Już raz zmusili go do złej decyzji drugi raz na to nie pozwoli." pomyślał. Ten telefon całkowicie wyprowadził go z równowagi dlatego do końca dnia nie potrafił skupić się na pracy. Ale czy aby tylko chodziło o matkę? Nie... myślał też o swojej byłej żonie. Zastanawiał się czy nadal mieszka w domu który wybudowali dla siebie. Czy wciąż ma krótkie kruczoczarne włosy. Czy jej oczy nadal mają ten cudowny błysk i radość w oku jaką posiadała tylko ona. Uwielbiał te czekoladowe oczy i cudowny promienny uśmiech. Odkąd wyjechał tęsknił za nimi. Tęsknił za nią. ,,Przestań o niej myśleć do cholery! Jedziesz tam tylko do matki od niej masz trzymać się z daleka zrozumiano?" powiedział sam do siebie. Wiedział ,że nie może się z nią spotkać. Bo to zgubiło by ich oboje po raz drugi.

*************************
Siedziała jak na szpilkach i czekała aż jej była teściowa poda kawę. Gdy to zrobiła. Viki od razu przeszła do rzeczy. Chciała mieć to za sobą jak najszybciej.
- Przyszłam bo... bo niedługo pojawi się u mamy Daniel. I by go zatrzymać potrzebuje twojej pomocy Mario.
- Dobrze kochana tylko powiedz o co chodzi.
- Potrzebuję by twój syn oddał szpik kostny.
- Szpik ? Ale dla kogo ? Nie ... proszę tylko nie mów mi ,że ty jesteś chora ! - powiedziała przerażona.
- Nie spokojnie ... niej ja! Choć wolałabym być to ja. - odpowiedziała ze smutkiem w oczach.
- Dziecko co ty wygadujesz? Nawet tak nie mów !
- Mario ten szpik on jest potrzebny dla... dla mojej córki ! - powiedziała jednym tchem a po jej policzku popłynęła jedna samotna łza. Szok jaki przeżyła Maria był oczekiwany przez Victorię. Jej teściowa po mimo tego ,że mieszkała w Meksyku tak samo jak Daniel nie miała pojęcia o wnuczce. Teraz przyszedł czas by się o tym dowiedziała. Więc nie czekając na dalsze pytania Mari powiedziała;
- Sofia moja córka jest też córką Daniela i twoją wnuczką.
Maria zerwała się z fotela i srogo spojrzała na Viki.
- Jak mogłaś ... nie rozumiem jak mogłaś nie powiedzieć mi o tym ? Myślała...miałam nadzieje ,że do mnie nie masz żalu. Ale widać myliłam się.
- Nie to nie tak ! Ja ... ja po prostu nie chciałam by on wiedział.
Maria spojrzała na nią i po chwili przytuliła.
- Zranił cię wiem... ale jestem pewna Viktoria ,że tak naprawdę mój syn cię kocha.
- Mario proszę... nie rozmawiajmy o nim. Ja tylko chce by pomógł Sofi potem może ponownie zniknąć.
- Dobrze. A więc na czym ma polegać moja rola? - zapytała tuląc Viki do siebie.
- By go tu sprowadzić musiałam skłamać. I powiedziałam ,że jesteś chora.
- Oj słonko wiesz co będzie jak on tu przyleci i zobaczy mnie całą i zdrową.
- Wiem... i liczę się z tym. Jednak dla córki jestem gotowa znieść jego gniew. - powiedziała dumnie.
O tak jej były mąż na pewno wpadnie w złość. Ale miała to gdzieś. Najważniejsza była Sofia. Nagle Maria zapytała;
- To kiedy mi ją przedstawisz... dlaczego w ogóle tu z nią nie przyszłaś?
- Bo ona jest teraz w szpitalu. Musieliśmy zrobić badania. Za dwa dni jednak zabieram ją do domu.
- Wiesz Victoria powinnam się na ciebie gniewać. Nie pozwoliłaś mi jej poznać a teraz kiedy jest chora ... - Maria nie dokończyła zdania bo z jej oczu popłynęły łzy. Dopiero co dowiedziała się o wnuczce. Ale zamiast radości czuła smutek bo jak go nie czuć gdy wiesz ,że mała jest chora. Victoria przytuliła się do niej. Teraz obie płakały. A kiedy już doszły do siebie usiadły i zaczęły rozmawiać. Viki opowiedziała jej o Sofi. O tym jak wygląda co lubi. Co ją śmieszy a co złości. A potem omówiły plan zatrzymania Daniela. Dwie godziny później Victoria wróciła do szpitala. Mała siedziała na łóżko i rysowała. Jej blond loczki opadały na ramiona. Buzia była uśmiechnięta a to oznaczało iż czuła się lepiej. Paula siedziała obok robiąc jej wycinankę. Podeszła bliżej i ucałowała córkę.
- Cześć aniołku.
- Mamuś ! - powiedziała radośnie zarzucając jej ręce na szyję.
Objęła Sofię i przytuliła najmocniej jak potrafiła. Kochała ją tak bardzo ,że myśl o stracie doprowadzała ją do szaleństwa. Łzy ponownie zakręciły się w jej oczach. Otarła je jednak szybko nie chciała by mała to widziała.
- Co rysujesz słoneczko ? - zapytała
Dziewczynka uniosła rysunek i pokazała mówiąc;
- Narysowałam tęczę mamuś dla ciebie. Proszę nie smuć się już. - powiedziała smutnym głosem i ucałowała matkę w policzek.
Przed córką ciężko było ukryć cokolwiek tym bardziej jeśli chodziło o uczucia.Co do tego to jej pociecha miała nosa. Bo choćby nie wiem jak się starała. Mała i tak zawsze wiedziała w jakim obecnie nastroju ona jest.
- Dobrze kochanie już nie będę. - powiedziała uśmiechając się.
Potem we trzy zaczęły grać w chińczyka. A kiedy mała poczuła się zmęczona Victoria przeczytała jej bajkę przed snem. Jak tylko Sofia zasnęła razem z Paulą zeszły na dół do bufetu by napić się kawy. Bratowa zaczęła wypytywać o reakcję Mari na wiadomość o wnuczce. Przyjaciółka streściła jej wszystko i zapadło milczenie. Paula wiedziała o czym myśli Viki. Tego jednego nie potrafiła ukryć. Zawsze gdy myślała o Danielu jej twarz stawała się smutna a oczy szkliły się od łez. Dobrze wiedziała iż przyjaciółka wciąż go kocha i jak trudne będzie dla niej spotkać się z nim. Ona sama nigdy w życiu nie chciała by się znaleźć w podobnej sytuacji. Nie miała pojęcia jak to jest kochać a nie być kochanym. Bo Martin kochał ją od zawsze tak samo jak ona jego. I dziękowała Bogu ,że ma tak cudownego męża.Dlatego też współczuła Viki. Z rozmyślań wyrwał ich dobrze znany im głos to był Martin.
- Witam moje śliczne. - powiedział i ucałował najpierw jedną a potem drugą.
- Kochanie ty już po pracy ? - zapytała
- Tak skarbie i przyjechałem po ciebie.
- Dobrze bo padam z nóg.
- Siostra a ty jedziesz do domu czy zostajesz z małą?
- Zostaję. Jutro rano zmieni mnie mama.
- Ok. A więc słonko wstawaj... zajrzę do małej i jedziemy.
Cała trójka wróciła na salę. Martin delikatnie ucałował drobną twarzyczkę Sofi. Potem pożegnał się z siostrą i pojechali do domu. Viki zaś usiadła na parapecie i spoglądając w okno patrzyła na ciemne niebo pełne gwiazd. I znowu w jej głowie pojawił się on. Była zła na siebie ,że mimo upływu lat ona wciąż o nim myślała. I nie potrafiła wyrwać go ze swojego serca. Pamięta dzień gdy go poznała. Siedziała wtedy na schodach swojego domu i patrzyła na szybujący samolot. Nagle na przeciwko pojechało czarne BMV wysiadło z niego małżeństwo a zaraz za nimi on. Był dość wysoki jak na swój wiek. Miał blond włosy dokładnie takie same jak teraz ma jej córka. Nie widział jej. Był zbyt zajęty kłóceniem się z rodzicami. Miał do nich żal za przeprowadzkę. Krzyczał ,,Że nie ma zamiaru mieszkać w tym durnym mieście i koniecznie chce wrócić do Stanów". Reszty sprzeczki nie słyszała bo cała czwórka ... tak czwórka. Bo Daniel miał jeszcze siostrę. czerwonowłosą Sandrę. A więc cała czwórka weszła do środka. Po zachowaniu Daniela wiedziała ,że jako sąsiedzi nie przypadną sobie do gustu. Ona była spokojna i nieśmiała a on jak go wtedy oceniła ,,zbuntowany awanturnik" . ,,Z takim na pewno się nie dogada." myślała wtedy. I rzeczywiście na początku jak tylko ich rodzice przyszli do niej do domu by poznać sąsiadów ona i Daniel spoglądali na siebie jak na wrogów. I każdego dnia kłócili się o byle co. Jedyne co w nim wtedy lubiła były jego oczy i uśmiech. To urzekło ją od samego początku. Ich sprzeczki trwały pół roku. Przełom nastąpił gdy zmarł najukochańszy pies jej byłego męża. Wtedy ona poszła by go pocieszyć. Wtedy też po raz pierwszy zobaczyła prawdziwą twarz Daniela. Prawdziwe oblicze które bardzo się jej spodobało. Bo choć uważała go za buntownika, awanturnika i bezduszną osobę to tego dnia pokazała jej, że tak naprawdę jest wrażliwy. Nie sądziła nigdy ,że można tak płakać z powodu zwierzaka. Ona sama będąc wrażliwa nie płakała tak mocno po stracie swojego kotka jak on po stracie psa. Od tamtej pory zamiast się kłócić zaczęli rozmawiać i coraz więcej czasu spędzać ze sobą. Aż w końcu stali się najlepszymi przyjaciółmi. jednak z czasem Viki zrozumiała iż zakochała się w nim. Ze strachu ,że może go stracić ukrywała to. Jednak pomysł ze ślubem jacy dali ich rodzice. Popsuł wszystko. Daniel zorientował się w jej uczuciach do niego i ją znienawidził. I tak oto zakończyła się ich przyjaźń. Na myśl o tym po jej policzkach potoczyły się łzy. Rozkleiła by się bardziej gdyby nie fakt ,że jej córka nagle zaczęła się wiercić nie spokojnie. Szybko podeszła do niej i zaczęła głaskać po policzku co natychmiast uspokoiło małą. Widać dręczył ją jakiś koszmar. Przytuliła się więc do niej i trzymając z rękę zasnęła.

******************************
Samolot wylądował w Meksyku około godziny 15.00. Daniel był wyczerpany podróżą. Choć lecieli 9 godzin to nie zmrużył oka nawet na chwilę. Bo jak nie myślał o matce to o Victori. I to cholernie go przerażało. Jeszcze nie znalazł się w domu matki a już bez ustanku rozmyślał o byłej żonie. ,,Musiał jak najszybciej dowiedzieć się co z jego rodzicielką i zrobić wszystko by szybko wyzdrowiała. By on mógł spokojnie i jak najszybciej wrócić do Stanów. Musiał to zrobić nim znowu spotka Viki. W sumie nie powinien się martwić. Meksyk nie był aż tak mały.Jeśli będzie unikał okolic jej domu nie powinien jej ujrzeć." pomyślał i wsiadł do taksówki. W drodze spoglądał przez okno i podziwił zmiany jakie zaszły w tym mieście. Gdy przyjechali tu pierwszy raz był zły. Nie mógł zrozumieć jak rodzice woleli Stany od tego miasta. Ale z czasem sam przekonał się ,że to wyjątkowe miejsce. Dlatego trudno było mu stąd wyjeżdżać. Ale oboje musieli zacząć żyć na nowo.Dlatego jedno z nich musiało zniknąć na dobre. Tym kimś był on. Wyjechał by ona mogła być wreszcie szczęśliwa. By zaczęła nowe życie nie obawiając się spotkania z nim. Wiedział ,że każde spotkanie przywoływało by wspomnienia.I zadane rany zamiast goić się wciąż były by żywe. Załatwił sprawy związane z firmą. Zadbał o przyszłość matki i siostry i kiedy wszystko miał już pozałatwiane spakował walizkę i wyleciał do Stanów. Wrócił do Loreny. Nie kochał jej już.Przynajmniej nie tak jak kilka lat temu ale chciał zapomnieć o Victori. Dlatego gdy Lori otworzyła dla niego swoje ramiona on szybko w nie wpadł. I tak przez te pięć lat żyli razem. On udawał szczęśliwego ona zaś była szczęśliwa. Nie wiedząc ,że jej ukochany w sercu zamiast nosić ją nosi inną. ,,Rany co za ironia losu ! Gdy Victoria go kochała i była gotowa uchylić mu kawałek nieba. On nie docenił jej miłości i nią wzgardził. A teraz sam kochał ją i dałby wszystko by i ona nadal go kochała. Na to jednak było już za późno. Bo zniszczył sam co było tak piękne." pomyślał.
- Jesteśmy na miejscu proszę pana. - usłyszał nagle głos taksówkarza.
- Ile płacę ? - zapytał
Gdy taksówkarz podał cenę wyjął portfel i zapłacił. Po czym wysiadł z taksówki i z walizką ruszył w stronę domu. Przystanął na chwilę i spojrzał na domu rodziców Vickori. Od dwóch lat mieszkał tam ktoś inny z tego co powiedziała mu matka rodzice Viki wyprowadzili się na drugą stronę miasta by być bliżej córki. Dlatego miał pewność ,że szansa na spotkanie jej jest jak jeden na milion. Wzdychną jednak tęsknie i ruszył dalej. Ledwo stanął na werandzie a drzwi jego domu otworzyły się.
- Dani ! - krzyknęła czerwonowłosa piękność i rzuciła mu się na szyję.
- Cześć siostra. - powiedział rzucając walizkę i przytulając ją mocno.
- Cholera już myślałam ,że nie doczekam dnia twojego powrotu.
Puścił ją i delikatnie się uśmiechnął po czym powiedział;
- Ja nie na stałe tylko dopóki mama nie wyzdrowieje.
Zdziwienie Sandry było ogromne. Wytrzeszczyła oczy tak szeroko iż nastąpiła obawa ,że za chwilę wypadną.
- Ale z nią wszystko gra ! - powiedziała nie rozumiejąc o czym mówi brat. - Zresztą wejdź i sam zobacz. - dodała wpuszczając go w końcu do środka.
Daniel wszedł postawił bagaż w holu i ruszył za siostrą do ogrodu. Sekundę później dostrzegł Marię która w obecnej chwili w najlepsze sadzała kwiatki. Teraz on otworzył oczy szeroko. I wściekły podszedł bliżej by go dostrzegła. Maria wkładała ostatnią różę gdy spostrzegła buta. Wiedziała do kogo należy po woli uniosła się i spojrzała na syna. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie był wściekły.
- To ja lecę na złamanie karku i zamartwiam się jak głupi a ty tu sobie kwiatki sadzisz w najlepsze ! No świetnie po prostu bomba!
- Świetne jest to ,że mój syn zamiast przytulić mnie i cieszyć się iż nic mi nie jest ma do mnie pretensję ! Widzę ,że wolałbyś bym była umierająca ! - powiedziała z wyrzutem.
Po tych słowach jego twarz złagodniała.
- Przepraszam mamo. Oczywiście ,że wolę widzieć cię pełną życia. - powiedziała i przytulił ją całując w policzek.
- No i tak powinieneś zacząć od razu. Zresztą to niedopuszczalne bym musiała kłamać w tak okrutny sposób. By tylko ujrzeć własnego syna.
- Proszę nie zaczynaj. -rzekł błagalnie.
- No co ? Odkąd wyjechałeś tylko dzwonisz. Ani razu nie przyjechałeś na święta. To chyba nie ładnie wobec matki i siostry.
- Mamo proszę.
- Nie zamierzam ci odpuścić... jesteś moim dzieckiem i też chciała bym cię widywać.
- Przecież widujesz.
- Tak dwa razy do roku z okazji świąt i to w tych twoich przeklętych Stanach !
Sandra stała i słuchała uważnie wymiany zdań jaka prowadziła jej matka i brat. I choć nigdy nie zgadzała się z matką to tym razem musiała przyznać jej rację.,,Daniel odkąd wyjechał ani razu po za dzisiejszą oczywiście wizytą nie pojawił się w Meksyku. To one chcąc spędzić z nim święta jechały do niego.Sani nie znała konkretnego powodu dla którego brat tak bardzo unikał powrotu tu. ale wiedziała od matki ,że ma to związek z Victorią.A że ona była zbyt zajęta sobą i swoimi problemami nigdy nie wnikała w problemy brata. Teraz jednak była ciekawa. I dlatego nagle wypaliła;
- Nie bój się nie spotkasz jej! Ona nas nie odwiedza od czasu waszego rozstania !
Gdyby spojrzenie zabijało Sandra leżała by już martwa po tym jak Maria zmierzyła ją wzrokiem.Zaś oczy Daniela natychmiast posmutniały. Sani zdała sobie sprawę z popełnionego błędu i by go szybko wymazać z pamięci rzekła nagle;
- Wiesz ,że nagrałam swoją pierwszą płytę ?
Zmiana tematu ucieszyła wszystkich. Weszli w końcu do domu i zaczęli rozmawiać.Jak tylko Sandra podzieliła się z nim wiadomościami o sobie. Zapytał z powagą ;
- Mamo a teraz powiedz jaki jest prawdziwy powód ściągnięcia mnie tu?
Już miała zacząć mu wyjaśniać gdy nagle zadzwoniła jego komórka. spojrzał na wyświetlacz. Dzwonili z firmy musiał więc odebrać. Przeprosił matkę i siostrę a potem wyszedł do kuchni. Po kilku minutowej rozmowie wrócił.
- Wiesz co mamo nie gniewaj się ale padam z nóg. Położę się a jutro porozmawiamy dobrze? - powiedział i ucałował matkę w czoło.
- Dobrze. Tak szczerze to wolę też to przełożyć. Tak więc do jutra. Dobranoc synku !
Powiedziała Maria gdy Daniel wchodził na górę. Ulżyło jej bo to Victoria miała mu o wszystkim powiedzieć nie ona. By to jednak zrobić musiała powiadomić ją o jego przyjeździe. Zadzwoniła więc do niej na komórkę ale włączyła się poczta. ,,Pewnie jest przy małej i wyłączyła telefon. No nic z samego rana do niej zadzwonię" powiedziała do siebie cichutko pod nosem. Potem pożegnała się z córką i poszła do siebie.

********************************
Była 8.00 rano właśnie do sali wjechało śniadanie. Viki wzięła tacę i postawiła przed córką.
-Słoneczko siadaj śniadanie przejechało.
- A fuj ! Mamuś co to jest?
Zapytała widząc niewiadomego pochodzenia papkę na talerzu. Nie wyglądało to apetycznie i sama Victoria by tego nie zjadła no ale to był szpital czego mogła oczekiwać ,że podadzą naleśniki z bananami i sosem czekoladowym. Ulubione danie jej córki a także Daniela. ,,No nie znowu on!Dlaczego teraz przy każdej okazji wspominała jego?" zastanawiała się. ,,Czy to z powodu jego przyjazdu?" zapytała samą siebie w myślach. ,,Nie ważne! Musi o nim zapomnieć i skupić się na małej." pomyślała i spojrzała jeszcze raz na talerza potem na córkę. Jej mina doskonale wyrażała co córka sądzi o tym śniadaniu. Nie zamierzała zmuszać jej do jedzenia tego. Tym bardziej ,że wpadła na pomysł i powiedział;
- Dobrze kochanie nie jedz tego. Mama przyniesie ci naleśniki które tak bardzo lubisz. Chcesz?
Promienny uśmiech córki wystarczył za odpowiedź.
- Ale... ale będziesz musiała przez chwilę zostać sama ja skoczę do naleśnikarni. Dobrze skarbie?
- Tak mamusiu. Tylko ja chcę dużo sosu czekoladowego.
- Oczywiście aniołku.
Powiedziała uśmiechając się do niej. Wzięła torebkę ucałowała córkę i wyszła z sali udając się do windy. Musiała się spieszyć by zdążyć na obchód który zawsze odbywał się o 9.30. Jak tylko zjechała winda na dół wyszła z gmachu szpitala i wsiadła do swojego [link widoczny dla zalogowanych] i ruszyła do najsłynniejszej naleśnikarni w Meksyku. Jeździła tam odkąd po raz pierwszy odwiedziła to miejsce z Danielem.Jak już wspominałam Daniel też lubił naleśniki z bananami i sosem czekoladowym i dość często tam bywali. Zabierał ją zawsze gdy miała zły nastrój i potrzebowała zabić chandrę słodkościami. A tu serwowano nie tylko naleśniki ale też lody i różnego rodzaju ciasta. A ,że ona kochała ciasto czekoladowe które doskonale poprawiało jej nastrój. To chętnie z nim tam jeździła. Teraz jeździła tam jedynie po naleśniki dla córki. Kila minut później była już na miejscu. Na szczęście nie było kolejki kupiła więc 5 naleśników i kawałek ciasta. Zapłaciła i wyszła ze naleśnikarni tym samym wpadając na kogoś. Spojrzała na osobnika którego potrąciła i doznała [link widoczny dla zalogowanych]. Przed nią stał [link widoczny dla zalogowanych] we własnej osobie. Też był zdziwiony.Nagle świat i wszystko wkoło przestało mieć znaczenie. Jego [link widoczny dla zalogowanych] wpatrzone w [link widoczny dla zalogowanych] pozwoliły zapomnieć na chwilę o wszystkim. Słyszeć można było tylko przyspieszone bicie serc ich obojga.


UWAGA - ten rozdział zawiera (+1Cool

Ps. Nie sprawdzałam błędów bo od tego pisania zaczęła boleć mnie głowa.Dlatego przepraszam za nie od razu. Życzę miłego czytania.Smile

ROZDZIAŁ 3



W Poprzednim Rozdziale

Spojrzała na osobnika którego potrąciła i doznała szoku. Przed nią stał Daniel we własnej osobie. Też był zdziwiony.Nagle świat i wszystko wkoło przestało mieć znaczenie. Jego oczy wpatrzone w jej pozwoliły zapomnieć na chwilę o wszystkim. Słyszeć można było tylko przyspieszone bicie serc ich obojga.

***********************************
Stała by tak bez końca i wpatrywała się w jego cudowne piwne oczy. Gdyby nie to,że on przerwał tą niezręczną ciszę mówiąc;
- Pięknie wyglądasz. - po czym obdarzył ją ty swoim słynnym słodkim uśmiechem.Przestraszona swoją reakcją na jego widok. Zamiast podziękować zaatakowała go.
- Nie sil się na uprzejmości. To nie w twoim stylu Danielu! - powiedziała mocno akcentując jego imię. Zawsze gdy tak robiła dawała mu tym znać ,że jest niezadowolona. Zaskoczyła go ta agresja z jej strony. Co prawda miała powody by nie cieszyć się na jego widok. Ale żeby od razu go atakować. Nie pojmując jej zachowania zapytał;
- Czemu mnie atakujesz? Przecież nie powiedziałem nic złego.
Zamiast odpowiedzieć na jego pytanie. Rzuciła tylko.
- Nie mam czasu na pogaduchy. Do widzenia! - i czym prędzej ruszyła do samochodu. Chciał za nią pobiec i ją zatrzymać by zażądać wyjaśnień. Ale doszedł do wniosku ,że to mogłoby skończyć się nie potrzebną awanturą. I dlatego odpuścił.Wszedł do naleśnikarni w czasie gdy ona spod niej odjeżdżała. Odjechała kawałek a gdy znalazła bezpieczne miejsce zaparkowała by uspokoić skołatane nerwy.Tego właśnie się bała najbardziej. Swojej reakcji. Była pewna ,że wystarczająco dużo czasu upłynęło by ten człowiek tak na nią nie oddziaływał. Ale po dzisiejszym spotkaniu wiedziała iż się myliła. ,,A może to dlatego ,że spotkała go przypadkowo tak zareagował" zastanawiała się. ,,Tak to na pewno dlatego!" tłumaczyła sobie. Wiedząc ,że po raz kolejny próbuje oszukać samą siebie. Zamknęła oczy biorąc głęboki wdech i wydech by się uspokoić. Oparła się o bezgłowie fotela i czekała na aż dojdzie do siebie. Jednak wtedy znowu zobaczyła przed oczami jego postać. Przypominając sobie tym razem nie tylko oczy ale jego całego. Delikatny zarost nadający mu więcej męskości, jego dobrze umięśnione ciało teraz opinające przez biała koszule i szarą kamizelkę. I usta.Te słodkie namiętne usta które całowały ja tylko kilka razy. Na wspomnienie tych pocałunków delikatnie przeciągnęła palcami po swoich malinowych wargach. ,,Jasna cholera!" zaklęła nagle. ,,Idiotko przestań wreszcie o nim myśleć! To już dawna historia. Poza tym on nigdy cię nie kochał i nie pokocha" powiedziała do siebie na głos. Po czy odpaliła samochód i ruszyła w stronę szpitala. Nagle uświadomiła sobie co najlepszego zrobiła. Zaatakowała go a przecież potrzebowała jego pomocy. W dodatku sama go tu ściągnęła używając podstępu. I zamiast jak człowiek z nim porozmawiać i od razu powiedzieć o mu dziecku. Potraktowała go niemiło. Przez co on teraz może nie zechcieć jej pomóc. ,,Nie no kretynka z ciebie totalna Victorio Eleno Azuberi!" pomyślała.I walnęła z całej siły w kierownicę. Musiała teraz się zastanowić co w takim wypadku ma zrobić. W końcu doszła do wniosku ze wieczorem po prostu do niego pojedzie i powie mu o wszystkim bez ogródek. A jak nie zechce jej pomóc. Trudno poszuka innego dawcy. Choć wiedziała że uciekający czas działa na jej nie korzyść. Tak bardzo rozmyślała o tym wszystkim ,że nawet nie zauważyła kiedy dojechała do szpitala. Zaparkowała auto wzięła torebkę oraz naleśniki i wysiadła. Po czy udała się do wnętrza szpitala. Przez ten czas Daniel kupił kilka naleśników oraz ciasto dla Sandry i wrócił do domu.W drodze cały czas myślał o Viki. O tym jak wyglądała i jak się zmieniła.Wystarczyła ta krótka chwila by zauważył ,że z poprzedniej Victorii która znał nie pozostało nic.Kobieta którą dziś ujrzał nie była już ta samą dziewczyną którą poznał w wieku 15 lat i którą opuścił 5 lat temu. Wtedy była cicha , spokojna i nieśmiała. Na komplementy zawsze opowiadała grzecznym dziękuję rumieniąc się przy tym. A teraz. Nie dość ,że nie ucieszyła się z tego co powiedział to jeszcze naskoczyła na niego. Widać ,że stała się bardziej śmiała,otwarta i waleczna. I choć go przysłowiowo zrugała to jednak spodobał się mu jej nowy charakterek. A jeszcze bardziej jej wygląd.Wtedy miała krótkie włosy ledwo wystające za uszu teraz były długie lekko kręcone opadające na jej smukłe ramiona.Kiedyś nosiła przeważnie dres lub ciuchy jak dla starszej pani. Dziś miała na sobie krótką zwiewną sukienkę na ramiączka w kolorze dojrzałej brzoskwini. Dzięki czemu można było dostrzec jej smukłe zgrabne nogi i doskonała talie osy. A także dość krągłe i ponętne piersi. Które delikatnie wystawały ze sporego jak na Viki dekoltu. Jej odważy i seksowny wygląd zadziwił go najbardziej. Oraz fakt że miała makijaż. Kiedyś tylko podkreślała rzęsy tuszem i to wszystko. Teraz miała nie tylko pomalowane oczy pod kolor sukienki.Ale też usta pociągnięte błyszczykiem. Aż miał ochotę ja pocałować tym bardziej gdy patrzył w tej jej cudowne czekoladowe oczy. Oczy! One też uległy zmianie. Nie ... nie chodzi o ich kolor a to co w nich widział. Nie było już blasku i radości w nich. A chłód pomieszany ze smutkiem. Zastanawiał się czy to on był przyczyną tak wielkich zmian jakie w niej zaszły. Jeśli tak. To poza oczami. Był nawet zadowolony z takiej przemiany. Ale wzrok który tak w niej kochał chciał by pozostał bez zmian. Nie żeby nie kochał reszty. Bo jej ciało podobało mu się już za czasów ich małżeństwa. A jej charakterek lubił bo dzięki temu doskonale się z nim uzupełniała. Czasem jednak chciał by stała się bardziej otwarta czy zadziorna lub waleczna. No i się stała. Tyle tylko ,że nie była już jego Victorią. Z rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu. Miał odebrać zobaczył jednak ,że podjeżdża już pod dom i wstrzymał się.Wjechał do garażu wziął zakupy i wszedł do środka domu. Położył na stół swój nabytek i dopiero wyciągnął telefon by zobaczyć to tak pilnie chciał z nim rozmawiać. To była Lorena. Wiedział ,że jak nie oddzwoni. To nie da mu spokoju potem. Dlatego jak najszybciej nacisnął zielona słuchawkę i czekał na połączenie.
- No wreszcie raczyłeś zadzwonić! - usłyszał wściekły głos swojej narzeczonej.
- Skarbie nie miałem wcześniej czasu. Proszę nie złość się. - powiedział łagodnym tonem.
- Ja wiedziała... wiedziałam od razu ,ze jak tylko tam wrócisz zapomnisz całkiem o mnie. - robiła mu dalej wymówki.
- To nie tak. Loren zrozum chciałem nacieszyć się rodziną. - powiedział przewracając oczami z powodu robionych mu wyrzutów.
- Ta jasne. Ale dobra mniejsza z tym... kiedy wracasz?
- Yyy ... jeszcze nie wiem. Może za tydzień.
- Jak to może ? - zapytała zdenerwowana.
- No wiesz to zależy czy mamie się poprawi.- nie wiedział czemu ale skłamał.Nie chodziło oto ,że się jej bał.Tu chodziło raczej o coś innego tylko jeszcze sam nie wiedział o co. By dłużej nie słuchać jej pretensji powiedział szybko;
- Słonko właśnie wszedł lekarz ... przepraszam ale muszę kończyć. Zadzwonię potem obiecuje. Pa kocham cię. - to ostatnie powiedział bez przekonania.

*********************
Dom Pauli i Martina
Była 9.30 Paula ubrana jedynie w koszulę męża i koronkowe stringi krzątała się właśnie po [link widoczny dla zalogowanych] przygotowując śniadanie dla siebie i męża.Za zwyczaj jedli je o 6.00 bo każde z nich potem jechało do pracy.Ale dziś oboje mieli wolne dzięki czemu mogli sobie dłużej pospać. Tym bardziej ,że wczoraj siedzieli do późna. Skończyła robić omlety i miała zamiar nalać kawę do kubków gdy nagle ktoś objął ją w tali i pocałował w szyję. Po czym usłyszała do ucha;
- Dzień dobry kochanie.
Z uśmiechem na twarzy odwróciła się do męża.
- Dzień dobry miśku. - po czym pocałowała go w usta.
On szybko odwzajemnił pocałunek zagłębiając swój język w jej słodkich wargach. Jak tylko połączyły się ze sobą w jedność. Pocałunek z sekundy na sekundę stał się coraz bardziej namiętny. Martin czując jak zaczyna rosnąć w nim pożądanie. Przycisną ja delikatnie do blatu kuchennego. Po czym jedną ręką zarzucił najpierw lewą. A potem prawą nogę swojej żony na biodra. Nie ustając w pocałunku. Szybko oplotła go swoimi długimi zgrabnymi nogami. Ręce zarzuciła na na szyję by mieć się jak na nim utrzymać.Jednak on miał inny plan. Bo już po chwili złapał ja za pośladki i posadził na zimnym blacie. Wtedy zwolniła uścisk z szyi i zanurzyła jedną dłoń w jego kruczoczarnych włosach. On zaś powoli zaczął rozpinać guziki przy koszuli która miała na sobie.Gdy rozpiął ostatni guzik. Wsunął rękę za koszulę i jednocześnie jej plecy i przysunął bliżej siebie.I wtedy poczuła jego nabrzmiałą męskość stykającą się teraz z jej wilgotną kobiecością.Martin przerwał pocałunek i przeniósł go na jej nabrzmiałe już i sterczące sutki w kolorze różu. Pod wpływam jego gorącego oddechu i wilgotnego języka jęknęła jak tylko poczuła pierwszą pieszczotę.Odchyliła się delikatnie do tyłu opierając się jedną ręka na blacie.A druga pozostawiając we włosach męża. Jego pieszczoty były czułe a zarazem bardzo zmysłowe i intensywne co wywołało u niej drżenie oraz gęsia skórkę na całym ciele. Po chwili była już rozpalona do granic wytrzymałości. Chciała by ją posiadł między jednym jęknięciem a drugim wyszeptała;
- Jestem gotowa.
Już chciał zrzucić z siebie ręcznik a z niej koronkowe majteczki i wejść w nią gdy do drzwi usłyszeli dzwonek.
- Cholera! - zaklął.
Paula jednak przywarła teraz swoimi nagimi piersiami do jego torsu i cichutko szepnęła mu do ucha;
- Kontynuuj skarbie.
Jego mięśnie napięły się jeszcze bardziej pod wpływam gorąca jakie płonęło z jej rozpalonego ciała. A świadomość ,że będą się kochać wiedząc iż ktoś stoi za drzwiami jeszcze bardziej go zmobilizowała. Uwielbiał ryzyko i takie zabawy. Więc pośpiesznie ściągnął z niej dość skromne majteczki i... znowu dzwonek. A po chwili kolejny i kolejny. Ktoś nie dawał za wygraną i uporczywie chciał się z nimi zobaczyć. Był gotowy olać ta osobę i zsunął już z siebie ręcznik gdy nagle Paula powiedziała;
- Zaczekaj!
- Na co ? Jesteśmy już tak blisko.
- Wiem kochanie ale..
- Ale co ?
- A jak to twoja siostra ... może stało się coś małej?
Był pewny ,że to nie Victoria ale wiedział ,że z seksu i tak już nic nie wyjdzie bo Paula się całkowicie rozproszyła. Dlatego bez słowa ją puścił zawiązał ponownie ręcznik na biodrach i wściekły poszedł wolnym krokiem otworzyć drzwi. Nie spieszył się celowo by żona miała czas się ubrać. Pod drzwiami odczekał jeszcze chwile a kiedy dała mu znak ,że jest ubrana otworzył. Wściekł się jeszcze bardziej widząc osobę która śmiała im przeszkodzić. Jak zwykle był to Itan. On zawsze potrafił wpaść nie w porę. co cholernie denerwowało Martina.Dlatego z wejścia zapytał;
- Czy ty robisz to celowo czy to już taka twoja natura?
- Szwagier o co ci znowu chodzi ? - zapytał Itan nie rozumiejąc.
- Oto że zawsze wpadasz kiedy nie trzeba. - syknął wściekły.
I czym prędzej udał się na górę. Itan zaś wszedł do kuchni.
- Cześć siostra! A tego co znowu ugryzło?
- Hej ! - odpowiedział i cmoknęła go w policzek.
Nie zdarzyła odpowiedzieć jak brat zaczął jeść śniadanie które było przeznaczone dla jej ukochanego mężczyzny.
- Cholera It mogłeś powiedzieć to bym ci zrobiła. To było Martina! I tak na marginesie. Nie dziw się ,że jest wściekły. Gdy wpadasz nie zapowiedziany i do tego pochłaniasz jego śniadanie. Bez wcześniejszego zapytania.
- No jasne! Już wiem o co biega!Przepraszam nie wiedziałem ,że macie zwyczaj robić bara bara tak rano.
- Dobra lepiej mów co chcesz ?
- Oj od razu coś chcę. Po prostu byłem głodny i tyle.
- Ta jasne. A ja mam garba na nosie. Znam cię i wiem ,że nie przyszedłeś bez powodu. No dalej mów!
- No dobra. Chciałem pożyczyć trochę kasy.
- Znowu? Na co tym razem ?
- Na naprawę motoru.
- Ok. A kiedy oddasz ? Skoro nie masz pracy.
- Jak tylko go naprawię biorę udział w wyścigach na których można zarobić sporo gotówki. Wygram i ci oddam.
- A te ,,wyścigi" to legalne?
- No siostra wiesz co ! Jak możesz ... przecież wiesz ,że nie robię głupot.
Nie była przekonana do jego prawdomówności. Zbyt dobrze wiedziała jaki jest i jak szybko,łatwo i często popada w tarapaty. Chciała z nim to przedyskutować ale w tym momencie do kuchni wrócił Martin ubrany w czarną koszulkę i dżinsy spojrzał spod oka na Itana i usiadł przy stole.
- Stary przepraszam. - rzucił It.
- Daruj sobie ! Kotek gdzie moja porcja? - rzucił chłodno w stronę Itana a po sekundzie zwrócił się grzecznie do niej.
- Kochanie zaraz ci zrobię bo Itan nie wiedział i zjadł twoje śniadanie. - odpowiedziała zagryzając wargę wiedząc ,że to wkurzy jej małżonka.
Tego było już za wiele jak dla Martina. Kochał swoją żonę najbardziej na świecie.Ale jej brat był dla niego jak wrzód na dupie. Wpadał kiedy chciał i o której chciał. Bez zapowiedzi. W ich domu też robił co chciał. Spał, jadł iw dodatku żerował na nich. Nie myśląc nawet ani przez chwilę by iść do pracy.Znosił to tylko dla niej ale po woli miał tego dość. Tak jak w tej chwili. Wstał więc i po krótkim cmoknięciu ja w usta powiedział;
- Nie fatyguj się już. Straciłem apetyt ... jadę do szpitala. Zobaczymy się później kochanie. A ty! Kup sobie wreszcie komórkę i naucz się z niej korzystać! - rzucił na odchodne do Itana.
Jak tylko wyszedł Paula zmierzyła brata piorunującym wzrokiem i powiedział;
- No i widzisz co narobiłeś! - powiedziała z wyrzutem.
- Nie moja wina ,że twój mąż to sztywniak i mnie nie cierpi. - rzekł pretensją.
- A dziwisz się mu? Bo ja nie! Wpadasz jak do siebie, kradniesz mu posiłki, używasz jego rzeczy. I skasowałeś mu samochód. I tak moim zdaniem ma do ciebie anielska cierpliwość. Bo gdybyś skasował moje auto. Powiesiła bym cię za jaja na suchej gałęzi.
-Cholera Pauliś ! Jestem twoim bratem i powinnaś chyba być po mojej stronie a nie tego...
- Przestań! Posłuchaj It kocham cię tak samo jak i jego. Ale Marti ma rację. Czas byś dorosną i sam zaczął o siebie dbać. Masz 19 lat. I żadnej pracy , studia też masz gdzieś. Jedyne o czym myślisz to imprezy , wyścigi i panienki. Rozumiem jesteś młody chcesz się zabawić ok. Ale czasem trzeba też zachowywać się poważnie i odpowiedzialnie.
- Wiesz co powiedz od razu ,że nie chcesz mi już pomagać i tyle! Za nim mama umarła. Obiecałaś się mną zająć i wspierać mnie finansowo. I dopóki nie poznałaś tego dupka! Nie było z tym problemu. A teraz jest! Czemu ? Bo zrobił ci pranie mózgu i tyle!
- To nie tak...
- Dobra przestań daj mi ta kasę! Ja spadam. Nie jesteś moją matką i pouczać mnie nie będziesz!
Nie miała ochoty na kłótnię więc dała mu to czego chciał. Jak tylko wyszedł rozpłakała się.

**************************
Victoria patrzyła jak mała pochłania naleśniki gdy córka skończyła zapytała;
- Najadłaś się skarbie? - uśmiechając się do niej.
- Tak mamuś. Były super pyszne!
- Zawsze takie są. Dobrze kochanie powiedz jak się dziś czujesz?
- Dobrze. - powiedziała tuląc do siebie pluszaka.
- To może pójdziemy na świeże powietrze trochę co ?
- Tak... tak! - zaczęła krzyczeć z radości mała.
- Ok to ja idę po wózek. - powiedziała i wyszła.
Nie minęła minuta jak była z powrotem. Ubrała małą w szlafrok i posadziła na wózek inwalidzki. Potem wyjechały przed szpital. Usiadły na pierwszej ławce i delektowały się słońcem. Tą wspaniała chwilę przerwał im głos;
- Witam moje księżniczki!
pierwsza wzrok podniosła Sofia i radośnie krzyknęła ;
- Wujek!
A zaraz po niej Viki odpowiedziała;
- Cześć! A co ty tu robisz tak wcześnie? I to w dodatku sam.
- Do domu wpadł ten intruz wiec wolałem się ulotnić.
- Co znowu zmalował ?
- Ah szkoda gadać. Zresztą my tu gadu gadu a ja mam prezent.
- Tak a dla kogo ? -Viki i Sofia zapytały prawie równocześnie.
- Dla ciebie słoneczko. - odparł podając jej pudełko w zapakowane w kolorowy papier z serduszkami.
Na twarzy dziewczynki natychmiast pojawił się kolejny promienny uśmiech.Pocałowała Martina dziękując za prezent i zaczęła szybciutko go otwierać. Po chwili jej oczom ukazała się śliczna lalka [link widoczny dla zalogowanych].
- I jak ślicznotko podoba się ?
- Wujek ty się jeszcze pytasz? No jasne ,że tak !
- No to się cieszę. - rzekł całując ją w policzek.
- Słonko to ty się pobaw a ja porozmawiam z wujkiem dobrze?
- Tak mamuś.
Sofia zajęła się lalką a Victoria która doskonale znała swojego brata. I wiedział ,że jeśli jest zły to nie przejdzie mu.Dopóki tego z siebie nie wyrzuci więc powiedziała.
- Dobra teraz możesz opowiadać.
- Ale o czym ? - udał ,ze nie wie o czym mówi.
- O intruzie.
- Lepiej nie bo znowu się wkurzę.
- Marti daj spokój wiem ,że cię to gryzie .Gadaj!
Po chwili namysłu zaczął opowiadać o tym co wydarzyło się rano. I na koniec dodał;
- Siostra ja wiem... to jej brat poza nim i mną. Nie ma nikogo. Tylko wiesz co mnie wkurza najbardziej? Że ona zrobi dla niego wszystko ... jest mu gotowa nieba przychylić a on smarkacz jeden nawet tego nie docenia. Tylko wpada , wypada ! Stawia żądania i panoszy się. Czasem mam taką ochotę go sprać ,ze nie wiem. Ale powstrzymuje mnie świadomość ,że wtedy ona by się na mnie pogniewała.
- Posłuchaj. Wiem ,że on ma trudny charakter. I działa ci na nerwy swoim postępowaniem. Ale przypominam ,że ty kiedyś też taki byłeś ... no może nie do końca. Ale też lubiłeś imprezy,kłopoty i dopiero porządny kopniak w dupę. Przywołał cię do porządku.I z nim będzie to samo.Dopiero jak popełni jakiś błąd na którym się przejedzie boleśnie. Doceni to co ma. Tylko najpierw trzeba pozwolić mu na to.By sam zapłacił za ten błąd.
- Co masz na myśli ?
- To ,że powinniście przestać wybawiać go z tarapatów. Niech sam sobie radzi. Raz zapłaci gorzko to się nauczy.
- Tak to powiedz to mojej zonie.
- Mówię to tobie bo wiem ,że choć na niego narzekasz. To sam tez mu pomagasz. Myślisz ,ze nie pamiętam jak wyciągałeś go z komisariatu po tym jak zdewastował wystawę sklepową. Albo jak pomogłeś mu spłacić długi zaciągnięte u jakiegoś Gonzo. By tylko mu nie połamali nóg.
- No dobra pomogłem mu. Ale tylko dlatego ,ze nie chciałem by Paula się denerwowała. Wiesz jak ją kocham i zrobię wszystko by tylko ułatwić jej życie.
Victoria i Martin rozmawiali jeszcze jakiś czas na temat problemu Itana. Potem temat zszedł na Daniela. Opowiedziała o spotkaniu i o tym jak go potraktowała. A później o swoich wątpliwościach dotyczących tego czy jej były mąż zechce jej teraz pomóc.
- Wiesz co siostra. Nie powinnaś się martwic moim zdaniem. Może nie był idealnym mężem ale jedno wiem na pewno. Bardzo kocha dzieci przez co na pewno ci nie odmówi.
Nie wiele ale jednak jego słowa ja uspokoiły. Po skończonej rozmowie poszli na spacer po placu szpitalnym. Do środka wrócili dopiero na obiad. Tym razem już z Paulą. I siedzieli z nią dopóki nie przyjechała Izabela by ją zmienić w szpitalu przy małej. Dziś ona miała nocować w szpitalu bo Victoria wreszcie musiała porozmawiać z Danielem. Dlatego jak tylko mała zasnęła cała trójka pożegnała Izabelę opuścili szpital. Martin i Paula udali się do domu a Viki prosto do domu byłego męża.

******************************
Od momentu kiedy spotkał Victorię nie potrafił myśleć o niczym innym jak tylko o niej. Wiedział ,że to nie dobrze rokuje. Bo tak naprawdę nie chciał wracać do wspomnień. Kochał ją ale były one zbyt bolesne. By wymazać je z pamięci uciekł z Meksyku.A teraz one znowu bo prześladowały. Chwile które razem spędzili. Czy były miłe? Owszem ale nie wszystkie. Okres ich przyjaźni był cudowny. Małżeństwa już mniej. Na początku był zły z powodu tego ślubu.Pierwszy miesiąc ich małżeństwa były jak nie kończąca się scena z przedstawienia ,,Szczęśliwa rodzinka". On udawał dobrego męża a ona szczęśliwa mężatkę. A tak naprawdę spali osobno, praktycznie nie rozmawiali.I tylko w towarzystwie rodziny,znajomych odgrywali role udanego małżeństwa. Ta sytuacja z dnia nadzień stawała się nie do zniesienia. Co więcej zaczął tęsknić za rozmowami z nią. I nie mógł dłużej znieść jej smutku.Dlatego też postanowił w końcu zakopać topór wojenny i wyciągnął do niej rękę.Jak tylko lody zostały przełamane. Znowu zaczęli ze sobą rozmawiać. Jadać posiłki,chodzić na spacery. Na początku był pewny ,że ich przyjaźń na nowo zaczyna owocować. I teraz przynajmniej nie będą udawać ,że są dla siebie mili.Ale jeden epizod znowu zmienił jego nastawienie do niej. Pół roku od ich ślubu znowu pokłócili się o jakąś błahostkę niestety zbyt agresywna reakcja Daniela doprowadziła do tego ,ze Victoria czym prędzej wsiadła do samochodu i w potężną burzę pojechała Bóg wie gdzie. Po trzech godzinach jej nieobecności zaczął się poważnie martwić. A kiedy mijała już 4 godz odkąd jej nie było postanowił pojechać jej szukać. Lecz gdy tylko podszedł do samochodu jej auto wjechało na podjazd. Na jej widok natychmiast mu ulżyło. Od razu ruszył w jej stronę by ja przeprosić. Ona jednak wciąż zła minęła go bez słowa. Pobiegł więc za nią i złapał za rękę przyciągając do siebie.Wpadła prosto w jego ramiona. Spojrzał w jej czekoladowe oczy i zamiast słowa ,,przepraszam" delikatnie musnął jej wargi.Smak jej ust sprawił ,że zapragnął zasmakować ich bardziej. Więc musnął je po raz kolejny a gdy poczuł ,ze odchyliła delikatnie wargi dając mu znak iż jest gotowa na pocałunek. Wsunął swój język we wnętrze jej ust w poszukiwaniu jej języka.Jak tylko się napotkały zaczęły równomiernie tańczyć. On zatracił się w nim pierwszy. Zapominając całkowicie ze jeszcze chwilę temu traktował ją tylko jak przyjaciółkę. Mokre ubrania od spadającego deszczu sprawiły ,że zaczęła drżeć. Ale to jego słodki i namiętny pocałunek tak naprawdę wprowadził ją w taki stan. Wiedział ,ze jeśli nie chce posunąć się za daleko powinien w tej chwili zaprzestać tej gry. Ale nie mógł ... nie potrafił. Pragnął jej i to w tej chwili się liczyło. Bez słowa wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Jak tylko zamknął drzwi postawił ją i trzymając jedynie za rękę spojrzał w jej oczy. Jedno spojrzenie i już wiedział ,ze ona też go pragnie. Wolnym krokiem ruszył do sypialni nie puszczając jej dłoni. Żadne z nich się nie odzywało. W tej chwili słowa były zbyteczne.Spojrzenia i gesty mówiły same za siebie. Gdy dotarli na miejsce ponownie uraczył ją pocałunkiem. Powoli ściągając jej przemokniętą sukienkę. I już po kilku sekundach stała przed nim tylko w bieliźnie. Puk ... puk. Usłyszał nagle co wyrwało go ze wspomnień.
- Proszę ! - krzyknął niezadowolony z tego ,że ktoś mu przerwał.
Jak tylko owy gość wszedł zapomniał o czym przed chwilą myślał. I teraz wpatrywał się z niedowierzaniem na Victorię.
- Cześć. - powiedziała cicho z ta swoją dawną nieśmiałością.
- Cześć. - odpowiedział zastanawiając się po co przyszła. Już chciał zapytać gdy powiedziała.
-Cii... nic nie mów tylko uważnie mnie posłuchaj. Dobrze?
Wciąż nic z tego nie rozumiał ale przytaknął. Wskazując na fotel by usiadła. Jak tylko to zrobiła zaczęła mówić dalej.
- Po pierwsze przepraszam za dzisiejszy poranek. Po drugie nie jesteś tu bez przyczyny. I po trzecie oraz ostatnie. Potrzebuję twojej pomocy.
Upewnił się czy to koniec przemowy i zapytał;
- Co to znaczy ze nie jestem tu bez przyczyny? I o jaką pomoc chodzi?
Ze strachu cała się trzęsła jednak tak bardzo nauczyła się nad tym panować ,ze nawet nie zauważył. Wzięła głęboki oddech i bez krętactwa powiedziała;
- To ja ściągnęłam cię do Meksyku. Ja zadzwoniłam i powiedziałam ,że twoja matka jest chora. A to wszystko dlatego ,ze potrzebuję twojej pomocy.
- To już wiem ... ale jakiej ? W czym?
- W uratowaniu życia naszej córce! - powiedziała głośno by w razie czego nie musieć powtarzać.
- Naszej córce ? - zapytał z uśmiechem na twarzy pewny,że to żart.
- Tak naszej! Twojej ... i mojej. - powiedziała wskazując najpierw palcem na niego a potem na siebie.
- Victoria nie wiem czemu się dziś tak na mnie uwzięłaś. Być może chcesz się zemścić. Ale uważam ,ze takie żarty są nie na miejscu. Nawet w akcie zemsty.
- Daniel to nie zemsta ani żart! - powiedziała bardzo poważnie wstając ze zdenerwowania.
- Przecież to nie możliwe! Ja nie mogę być ojcem ... nie mogę. Nie twojego dziecka.
Zmarszczyła brwi z zła zapytała;
- A to niby dlaczego ? Przecież my ... ty i ja...
- Tak wiem ale ty było dawno. Zresztą skąd mam mieć pewność ,ze to moje.
- Co takiego ?!!!
- No tak! Przecież od rozstania ze mną mogłaś mieć nie jednego faceta. Który pewnie zmajstrował ci dzieciaka i uciekł.
Co jak co. Ale takich słów z jego ust na pewno się nie spodziewała.On jeden znał ją najlepiej a mimo to zarzucił jej ,ze była puszczalska. Wściekła podeszła do niego i uderzyła w twarz.
- Wiesz co masz rację. To był żart. To nie twoja córka. Chciałam cię tylko wypróbować. Teraz żałuję ,że cię tu ściągnęłam! No ale skoro wszystko jasne. Możesz już wracać tam skąd przyleciałeś! - powiedziała i ruszyła do drzwi. Podbiegł do drzwi i zatrzasnął je przed jej nosem. I spojrzał na nią wściekły.
- Otwórz je bo chcę wyjść ! - krzyknęła.
- Zażartowałaś tak ?
- Tak.
- A więc to było kiepskie. Bo jeśli myślałaś ,że wtedy wrócę do ciebie!To bardzo... ale to bardzo się pomyliłaś! Dobrze wiesz ,że nawet dziecko nie sprawi bym cię pokochał.
Jego ostatnie słowa były dla niej jak cierń wbity z całej siły w jej serce. Natychmiast w oczach poczuła piekące łzy.By ich nie dostrzegł szybko odepchnęła go z całej siły i wybiegła zatrzaskując je za sobą.


ROZDZIAŁ 4


W poprzednim rozdziale.
Zmarszczyła brwi z zła zapytała;
- A to niby dlaczego ? Przecież my ... ty i ja...
- Tak wiem ale ty było dawno. Zresztą skąd mam mieć pewność ,ze to moje.
- Co takiego ?!!!
- No tak! Przecież od rozstania ze mną mogłaś mieć nie jednego faceta. Który pewnie zmajstrował ci dzieciaka i uciekł.
Co jak co. Ale takich słów z jego ust na pewno się nie spodziewała.On jeden znał ją najlepiej a mimo to zarzucił jej ,ze była puszczalska. Wściekła podeszła do niego i uderzyła w twarz.
- Wiesz co masz rację. To był żart. To nie twoja córka. Chciałam cię tylko wypróbować. Teraz żałuję ,że cię tu ściągnęłam! No ale skoro wszystko jasne. Możesz już wracać tam skąd przyleciałeś! - powiedziała i ruszyła do drzwi. Podbiegł do drzwi i zatrzasnął je przed jej nosem. I spojrzał na nią wściekły.
- Otwórz je bo chcę wyjść ! - krzyknęła.
- Zażartowałaś tak ?
- Tak.
- A więc to było kiepskie. Bo jeśli myślałaś ,że wtedy wrócę do ciebie!To bardzo... ale to bardzo się pomyliłaś! Dobrze wiesz ,że nawet dziecko nie sprawi bym cię pokochał.
Jego ostatnie słowa były dla niej jak cierń wbity z całej siły w jej serce. Natychmiast w oczach poczuła piekące łzy.By ich nie dostrzegł szybko odepchnęła go z całej siły i wybiegła zatrzaskując je za sobą.
******************************
Stał przez chwilę i zastanawiał się co najlepszego właśnie narobił. Po raz kolejny w swoim życiu uraził i to dotkliwie kobietę która kochał.,,Czemu wciąż ją ranił skoro tak bardzo mu na niej zależało." zastanawiał się.Jedno wiedział na pewno tym razem ostro przegiął. Tylko tym razem nie zamierzał tak tego zostawić. Szybko wziął kluczyki i pobiegł do samochodu. Chciał ją dogonić by ją przeprosić. A gdy mu wybaczy porozmawiać na spokojnie.,,Co tez mu strzeliło do głowy by tak jej powiedzieć?" bił się z myślami.Przecież znał ją i wiedział,że to nie ten typ kobiety.Że nie należała do łatwych i uległych kobiet.Wsiadł do samochodu i ruszył. Rozglądał się za jej autem ale nigdzie go nie widział. Zadzwonił więc do matki i zapytał gdzie teraz obecnie mieszka Viki. Kiedy usłyszał,że w ich starym domu trochę się zdziwił. Dobrze wiedział iż kochała ten dom. Ale sadził,że wyprowadzi się z niego by usunąć złe wspomnienia w nim pozostawione.A tu proszę jednak została.Dodał więc pedał gazu dzięki czemu już po chwili znalazł się pod ,,ich"domem. Na szczęście Victoria właśnie wysiadała z auta. Wybiegł szybko ze swojego i podbiegł łapiąc ją pod ramię. W pierwszej chwili się przestraszyła ale gdy odwróciła się i ujrzała Daniela. Zapytała srogo;
- Co tu robisz do cholery?
- Pogadajmy. - powiedział spokojnym tonem.
- Nie! - krzyknęła i próbowała wyszarpnąć się z jego uścisku.
Deszcz który zaczął padać leciał teraz na nich. Spojrzał w górę i po sekundzie na nią.
- Proszę wejdźmy do środka i porozmawiajmy tu zmokniemy.
- Ja się deszczu nie boję...a rozmawiać nie mamy o czym! Ty już powiedziałeś swoje a teraz odejdź i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła wyrywając w końcu rękę z jego uścisku i zaczęła biec do domu.
Był jednak szybszy złapał ją i przyciągnął do siebie.Prawie dotknęła jego ust.Na myśl o pocałunku który mógł się wydarzyć jej serce zaczęło bić mocniej a po plecach przeszły ją ciarki. Te same motylki co kiedyś latały teraz po jej brzuchu.Drżała.Ale zauważyła,że on też.,,Było mu zimno czy drżał z tego samego powodu co ona?" pytała samą siebie.patrzył na nią tymi swoimi cudownymi piwnymi oczami a ona zamiast uciekać stała jak pod wpływem jakieś hipnozy.Było zimno a oni byli już całkowicie przemoczeni. Jego biała koszula stała się delikatnie przezroczysta. Dzięki temu mogła zobaczyć jego napięte mięśnie. Które od ich rozłąki adekwatnie się uwydatniły.On sam stał się bardziej męski co jeszcze bardziej ja podniecało.Jej mokra przylegająca bluzka działała na jego zmysły tak samo jak jej zapach czy śliczne czekoladowe oczy.Wiedział,że nie powinien tego robić ale było to silniejsze od niego.Schylił się i pocałował ją.Zanurzając dłoń w jej długich miękkich czarnych włosach.Przyciągnął ja jeszcze bardziej przez co jej próba ucieczki spełzła na niczym. Delikatny pocałunek zmienił się natychmiast w bardzo namiętny.Zarzuciła mu ręce na szyję i dała ponieść się chwili.Choć już kiedyś jego usta ją całowały to czuła jak by całował ją inny mężczyzna.Facet który darzył ją ogromną miłością i czułością. Mężczyzna który pragnął jej każdym kawałkiem swojego seksownego męskiego ciała.Tym bardziej pragnęła by ją całował.Deszcze lał jeszcze bardziej ale oni stali w objęciach i się całowali. Po chwili jednak oderwał od niej usta by złapać oddechu którego zabrakło im obojga wyszeptał;
- Pragnę cię ... pragnę cię jak cholera.
Próbowała złapać oddech którego jej brakowało. Po tych jednak słowach jeszcze bardziej zaczęło jej go brakować. Nigdy w życiu nie wypowiedział tych słów choć tak bardzo marzyła wiele razy by je usłyszeć.A teraz gdy słyszała jego prośbę a raczej wyznanie nie wiedziała co ma począć.Też go pragnęła mimo iż była zła na niego.Ale jeśli teraz da się ponieść emocjom do końca nie zniesie gdy po raz kolejny ja odtrąci.Dlatego odepchnęła go w końcu i powiedziała;
- Już zaspokoiłeś swoją żądzę i ciekawość a teraz zniknij i nigdy więcej nie wracaj!
- Zaspokoiłem żądze i ciekawość... o czym ty mówisz do cholery?
- Nie wiesz? Więc wyjaśnię...żądzę zaspokoiłeś całując mnie tak samo jak swoja ciekawość czy rzeczywiście jestem łatwa! Tak Danielu jestem łatwa po twoim odejściu sypiałam z kim się dało...dlatego teraz nie wiem kto jest ojcem mojej córki! I masz rację chciałam cię tylko wykorzystać byś uratował jej życie!Ale już nie chcę poradzę sobie sama tak samo jak radziła sobie do tej pory!Żegnam!
Powiedziała i podbiegła do drzwi trzęsącymi się rękoma otworzyła je szybko i weszła do środka. Jak tylko zamknęły się za nią oparła się i zaczęła płakać.Jej słowa zabolały go o stokroć bardziej. Może przesadził z tym co powiedział jednak to co usłyszał teraz z jej ust.Zdruzgotany wsiadł do samochodu i odjechał. ,,Jutro z rana wraca do Stanów" podjął nagle decyzję.Płakała cała noc zastanawiając się nad tym co teraz z jej córka.Myśląc jednocześnie o nim i o tym co mu powiedziała a co sama usłyszała od niego.Żałowała choć by dla dobra dziecka nie powinna tego mówić tylko porozmawiać z nim.Nie tylko jednak ona nie mogła zasnąć.On też myślał o niej.Nad ranem każde z nich podjęło decyzję.Pierwszy ruch wykonał on. Zadzwonił do niej. Bał się iż odłoży słuchawkę ale postanowił zaryzykować. Po kilku sygnałach odebrała. Na dźwięk jego głosu ucieszyła się.
- Victoria to ja proszę nie odkładaj słuchawki. Daj mi choć minute proszę.
Wzięła głęboki oddech i powiedziała;
-Mów słucham.
- Spotkaj się ze mną dziś... zaraz. Porozmawiajmy a potem jak ze chcesz wyjadę tylko błagam spotkaj się ze mną ten ostatni raz.
Jak tylko usłyszała o wyjeździe przestraszyła się. ,,O nie on nie może wyjechać!" krzyczały jej myśli.,,Nie może bo co stanie się wtedy z Sofią?".
- Dobrze spotkajmy się. - powiedziała w końcu.
Jak tylko ustalili kiedy i gdzie odłożyła słuchawkę i zaczęła się szykować.
***********************
DOM PAULI
Po wczorajszym zachowaniu Itana chodziła smutna.I choć Martin starał się poprawić jej humor na nic się to zdało. To nies


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:56, 28 Sty 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 6



Stała przy oknie wpatrzona w niebo i słuchała kazania brata.Miał rację postąpiła bardzo lekkomyślnie okłamując Daniela.Przez to straciła szansę na uratowanie życia własnej córce.Nie powinna zwracać uwagi na Lorenę tylko walczyć o dobro dziecka.Teraz jednak było już za późno.Blondyn wyjechał i na bank nie wróci ,a nawet gdyby to nie uwierzy jej. Z taj głupoty i bezsilności łzy spływały jej po policzkach.Nagle nie wytrzymała odwróciła się w stronę bruneta i gwałtownie rzuciła mu w ramiona.Jako brat przytulił ją mocno i zaczął głaskać po głowie próbując uspokoić.
- Viki nie płacz,jeśli to przez moje gadanie to przepraszam,ale...
- Nie przepraszaj.Przecież masz rację.Tylko co ja teraz zrobię ?
Martin zastanowił się przez chwilę i powiedział;
- Polecisz do niego i poprosisz by wrócił ,jednocześnie powiesz mu całą prawdę. - rzekł spokojnie spoglądając jej w oczy.
- O nie!Nie zrobię tego. - krzyknęła odsuwając się od niego.
- Victoria ! - powiedział ostrzegawczym tonem.
- Boje się ,nie rozumiesz ?! Okłamałam go.A teraz co polecę tam i jak gdyby nigdy nic poproszę by wrócił i powiem,że tymi oszustwami co go nakarmiłam były żartami ? Przecież on mnie zabije!
Już miał coś powiedzieć kiedy nagle rozdzwoniła się jego komórka.Wyją z kieszeni spodni jak najszybciej telefon i nie patrząc na wyświetlacz odebrał. Z każdym słowem szczęka coraz bardziej mu chodziła z nerwów.Po kilku minutach się rozłączył i rzekł;
- Vici ja muszę uciekać ten gówniarz znowu się w coś wkopał! Jak to załatwię przyjadę do szpitala i pogadamy oki ?
- Jasne. - odpowiedziała spokojnie ocierając resztki łez.
Po wyjściu brata zastanawiała się co ma zrobić. Zważywszy na stan Sofi powinna to zrobić jednak ,nie miała tyle odwagi.,,Lecieć nie,ale zadzwonić owszem." pomyślała w końcu i czym prędzej złapała za telefon i wykręciła numer. W domu go nie było ,ale służąca przełączyła rozmowę do jego biura chwilę później usłyszała;
- Daniel Deunoro słucham ! - jego głos był poważny.
Z nerwów na chwilę zabrakło jej tchu tym bardziej kiedy usłyszała jego seksowny głos. Wzięła więc dwa głębokie oddechy i powiedziała;
- Daniel to ja Viki.
Widać też zabrakło mu głosu bo przez jakiś czas się nie odzywał.Bała się,iż wcale tego nie zrobi i co więcej odłoży słuchawkę więc postanowiła wykorzystać tą chwilę milczenia.
- Dzwonię bo chciałam cię przeprosić ,za swoje ostatnie zachowanie. Chcę też prosić byś ponownie wrócił do Meksyku.
- Niby po co ? - zapytał zimnym głosem.
To dało jej do zrozumienia,że lekko nie będzie,jednak próbowała dalej.
- Bo jesteś tu potrzebny.
- Komu ? - zapytał.
- Mojej córce ,a także i im. - wydusiła jednym tchem.
- Tobie ? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak mi.I mojemu dziecku,a właściwie nasz...
- Wiesz co Victoria nie bawi mnie już ta zabawa w kotka i myszkę ! Mam dość rozmowy z tobą,chciałaś bym wyjechał !Wyjechałem,tak więc teraz daj mi spokój do cholery! - krzyknął i rzucił słuchawką.
Jej telefon go rozzłościł.Od powrotu do Stanów minął tydzień ,a on wciąż chodził rozbity po tym jak go potraktowała.Wkurzał się jeszcze bardziej kiedy próbował o niej zapomnieć jednak zamiast tego wciąż jego umysł przywoływał wspomnienie ich pocałunku,a w raz nim powróciło wszystko co łączyło ich wcześniej. Nie planował nigdy dzieci,ale myśl,że mógłby mieć z nią córkę mimo wszystko ucieszył go. Chociaż ich sytuacja uczuciowa nie wyglądała najlepiej to jednak pragnął usłyszeć z jej ust ,iż Sofia to jego córka.Niestety usłyszał całkiem coś odwrotnego. Tym pozbawiła go nadziei na to,że jeszcze kiedykolwiek będą razem. Wściekły wracał do swojego ,,nowego" domu.W samolocie już obiecał sobie tym razem zapomnieć o niej. I na obietnicach się tylko zakończyło.Nie potrafił,choć bardzo się starał.Tym czasem ona zszokowana odłożyła słuchawkę i rozpłakała się na dobre.To był koniec.Wiedziała już jak bardzo przegięła. Jego zimny i kpiący głos uświadomił jej,że tym razem blondyn jej nie wybaczy. Usiadła na kanapie podkuliła nogi i płakała. Daniel zaś ponownie wrócił do pracy próbując się uspokoić i skupić swoje myśli które ponownie zaczęły krążyć wokoło brunetki.
******************************
Kto wezwał Martina ? Rzecz jasna Itan który po raz kolejny miał kłopoty.Brunet pobiegł mu na pomoc tylko z powodu żony.Zawsze gdy mu pomagał robił to dla Pauli.Kochał ją i nie chciał by się zamartwiała.Wściekły wszedł na komisariat i z wejścia zapytał;
- Co tym razem zmajstrowałeś ?
Chłopak spojrzał na niego szczerząc się całą buzią.
- No wiesz wypiłem piwko i...
- Kur.wa Itan! Kiedy ty do cholery jasnej w końcu dorośniesz ?!Ty myślisz,że ile razy uda mi się uratować ci dupę,w końcu trafisz na takich gliniarzy,że posadzą cię do pierdla raz dwa!
- Szwagier to ostatni raz obiecuję. - powiedział udając skruchę.
Brunet jednak i tak nie uwierzył w jego słowa,ale nie miał ochoty dyskutować z nim w tym miejscu tak więc poszedł szybko pogadać z komisarzem którego doskonale znał. I 30 min później obaj opuścili komisariat jak tylko wsiedli do auta Martin powiedział;
- A teraz słuchaj gówniarzu,bo dość mam kur.wa twoich wybryków!Od jutra idziesz do pracy ja sam osobiście ci ją załatwię,zaczniesz sam się utrzymywać.Przestajesz też pić i ćpać jasne ?!Nie masz też prawa wyciągać więcej kasy od Pauli ,ani podnosić na nią ręki!Nie posłuchasz ,to nie tylko skopię ci tyłek,a jeszcze wsadzę do pierdla!
Zszokowany chłopak miał ochotę jak zwykle odpysknąć,darował sobie jednak ze strachu,iż brunet się rozmyśli i zaraz zaciągnie go ponownie na komendę.Tak więc tylko potulnie przytaknął.Alfonso usatysfakcjonowany zapalił silnik i ruszył. It widząc,że nie jadą prosto do domu zapytał;
- Gdzie ty mnie wieziesz ?
- Mam coś do załatwienia,a więc nie masz wyjścia musisz jechać ze mną. - burknął.
- No dobra tylko kur.wa dokąd ? - zapytał zniecierpliwiony.
Brunet zignorował jego pytanie, co jeszcze bardziej wkurzyło szatyna ,ale mimo to zachował milczenie. Nie całe 20 min później byli już na miejscu. Obaj wysiedli i ruszyli w stronę drzwi nie zdążyli jednak zadzwonić dzwonkiem kiedy stanęła w nich czerwonowłosa.
- Cześć Sandruś ! - rzekł Alfonso całując dziewczynę w policzek.
- No siema Marti! - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
Potem bez jakiejkolwiek nieśmiałości podeszła do Itana i ucałowała go w policzek mówiąc;
- Cześć nieznajomy !
Szatyn jednak stał jak zahipnotyzowany i mierzył ją od stóp do głów podziwiając każdy centymetr jej idealnego ciała. Widząc u niego brak reakcji zwróciła się do bruneta;
- Kto to ?
- Mój nieszczęsny szwagier,ale nie zawracaj sobie nim głowy nie warto. To skończony dupek i idiota. - odparł patrząc kpiąco na młodego.
- Aha!No dobra mów co cię do nas sprowadza ?
- Potrzebuję adresu.
- Adresu ? - zapytała zdziwiona po czym dodała. - Do kogo ?
- Do twojego brata. - powiedział jednym tchem.
Nie zdążyła zapytać kiedy It się wreszcie ocknął i wtrącił;
- Jestem Itan,miło cię poznać Sandro.
Na koniec wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Odwzajemniła gest,a po chwili razem z brunetem parsknęli śmiechem.
- Ej no co jest ?!Co takiego zrobiłem ?! - zapytał nie rozumiejąc ich radości.
- Zapłon to ty masz nie ma co ! - odparł Alfonso.
- Oj no co zobaczyłem super laskę to mnie kur.wa zamurowało!A co nie mogło ? - zapytał na koniec z lekkim wyrzutem.
-Dobra panowie wy sobie tu pogadajcie,a ja skoczę po ten adres. - rzekła znikając we wnętrzu domu.
w czasie kiedy Itan podniecał się wyglądem Sandry zamęczając tym przy okazji bruneta ,ona szukała adresu.Jak tylko znalazła wybiegła na werandę i wręczyła go szczęśliwa Martinowi.
- Masz,ale wątpię by mój brat chciał z nią gadać po tym co...
-Wiem!Dlatego to ja do niego polecę i załatwię sprawę. - powiedział poważnym tonem.
- Ty ? Przecież nie przepadasz za nim.
- Sani to nie tak. Ja mam do niego żal za potraktowanie Viki ,ale na ogół nic do niego nie mam.Zresztą jeśli ja tego nie zrobię to Sofia ...
- Nawet tego nie wypowiadaj!Matka jest załamana,że dopiero co poznała wnuczkę być może za chwilę ja straci. Wkurzona jest na Victorię i Daniela jak nie wiem. Ja sama bym chętnie skopała im tyłki ,że tak sobie życie komplikują.Przecież ta mała to istna księżniczka,jak można dla takiego dziecka nie schować dumy i urazy na tę chwilę.
- Też się właśnie nad tym zastanawiam.No ,ale dobra ja lecę!Dzięki za adres pozdrów mamę. - rzekł całując ja w policzek i ruszając do samochodu.
Itan natomiast stał jak posąg. Czerwonowłosa to rzecz jasna dostrzegła i zapytała;
- Nie jedziesz z nim ?
- Nie,mam inne plany. - odparł pewny siebie.
- Tak ? A jakie ? - zapytała zaciekawiona.
- Wybieram się właśnie na spacer z bardzo piękną dziewczyną która ma niesamowicie piękne oczy w kolorze czekolady.
Spojrzała na niego zdziwiona.W pierwszej chwili myślała,że jest nieśmiałym chłopczykiem który tylko potrafi się ślinić na widok panny.Teraz jednak zmieniła zdanie,a że i jej on się bardzo podobał bez słowa zamknąwszy drzwi na klucz wzięła go za rękę i powiedziała;
- No to choć na ten spacer.
Brunet wiedząc co się święci machnął ręką i wsiadł do samochodu po czym kilka sekund później odjechał.Oni zaś spacerowali jakieś dwie godziny poznając się w miedzy czasie. Jak się okazało maja ze sobą bardzo dużo wspólnego. Żadne z nich nie lubi gdy ktoś wtrąca się do ich życia i mówi im co mają robić. Uwielbiają też dobra zabawę i odjazdowe imprezy.Każde z nich robi na to na co ma ochotę.Po spacerku zaprosiła go do siebie na kawę on zapatrzony w nią z chęcią przyjął zaproszenie.I w ten sposób razem spędzili cały dzień i wieczór.Rozmawiając o wszystkim co się dało.Gdy szatyn wychodził o dość później godzinie,umówił się już od razu z Sandra na jutro.
****************************
Martin wracając do domu kupił już sobie bilet na jutrzejszy lot do Stanów.Teraz zostało mu poinformować o tym Paulę.W czasie kiedy małżeństwo rozmawiało na temat małej i wylotu bruneta zagranicę Victoria czuwała przy łóżko córki.Głaskała jej blade policzki,wpatrując się w jej słodką twarzyczkę. Nawet nie miała pojęcia ,że brat wziął sprawy w swoje ręce.Żyjąc w niewiedzy i drżąc o życie małej sama jednak zaczęła zastanawiać się nad tym czy nie powinna zaryzykować i polecieć po blondyna.Każdy z rodziny jej ,jak i Daniela namawiali ją do tego odkąd Sofi się pogorszyło,ale ona nie miała dość odwagi by po tych kłamstwach stanąć z nim oko w oko.Zamyślona w końcu zasnęła przytulona do rączki córeczki.Nad ranem obudził ją lekarz mówiąc,że stan dziecka się ustabilizował jednak jeśli szybko nie znajdą dawcy będzie coraz gorzej,aż w końcu malutka umrze. Po tych słowach znowu płakała,a gdy się uspokoiła podjęła decyzję wyjazdu.Gdy tylko zjawiła się Izabela brunetka powiedziała jej o wszystkim i w tempie natychmiastowym pojechała do domu się pakować.Potem zadzwoniła na lotnisko by zamówić bilet.Wylot był dopiero późnym wieczorem.Zdenerwowana postanowiła jednak nie wracać już dziś do szpitala by nie zamartwiać Sofi. W domu wzięła się za porządki by jak najszybciej zleciał jej czas.Trzy godziny przed odlotem postanowiła pojechać do Pauli. Blondynka ucieszyła się na jej widok i natychmiast zaprosiła do środka.Widząc walizkę zapytała;
- Po co ci to ?
- Za dwie i pól godziny lecę do Stanów. - wyrzuciła jednym tchem.
Paula uśmiechnęła się pod nosem. Gdyby nie fakt,że jej mąż niedawno dzwonił z informacją,że razem z Danielem jadą już taksówką do domu powstrzymała by ją. Jednak w tych okolicznościach uznała,iż lepiej jak zachowa milczenie i spróbuje w tym czasie zając czymś brunetkę. Wiadomość,że nie ma już potrzeby lotu po blondyna mogła by ją jeszcze znowu wpędzić w wątpliwości i nie daj Boże znowu by uciekła lub mu na kłamała.Usiadły w salonie z kubkami gorącej kawy i rozmawiały o rozterkach które miała brunetka. Nie upłynęło 10 min jak w drzwiach stanął Martin. Szczęśliwa Viki wstała z sofy i już chciała podejść do brata by się przywitać kiedy to środka wszedł nie kto inny jak blondyn. Jej [link widoczny dla zalogowanych] natychmiast zrzedła.On zaś [link widoczny dla zalogowanych] na nią wzrokiem pełnym złości.


ROZDZIAŁ 7


Usiadły w salonie z kubkami gorącej kawy i rozmawiały o rozterkach które miała brunetka. Nie upłynęło 10 min jak w drzwiach stanął Martin. Szczęśliwa Viki wstała z sofy i już chciała podejść do brata by się przywitać kiedy to środka wszedł nie kto inny jak blondyn. Jej mina natychmiast zrzedła.On zaś spojrzał na nią wzrokiem pełnym złości.Martin natychmiast zabrał żonę na górę by ta dwójka mogła spokojnie porozmawiać,ale na spokojną gadkę raczej się nie zapowiadało.Gdy tylko para zniknęła na górze Daniel od razu naskoczył na Viki.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć ? I czemu do cholery jasnej mnie oszukałaś?!!!Przez swoje urazy chciałaś skazać ją na śmierć ?! - krzyczał silnie wzburzony zachowaniem brunetki.
- Wcale nie! - krzyknęła wściekła,że tak ją zaatakował.
- Dziwne bo ja odniosłem inne wrażenie.Wiesz jak się poczułem kiedy twój brat,powtarzam ,,brat" ,a nie ,,ty" powiedział mi,że mam córkę i to w dodatku umierającą ?!Kazałaś mi się wynosić wiedząc,że Sofia potrzebuje mojej pomocy!Twoja nienawiść jest do cholery silniejsza niż miłość do niej?! - krzyczał wściekły choć serce pękało mu z bólu.
Kiedy usłyszał,że jednak jest ojcem dziecka Viktorii ucieszył się,ale radość nie trwała długo bo po chwili usłyszał ,iż jego dziecko umiera.Mimo,że nie poznał jeszcze małej czuł jak serce rozpada mu się na kawałki,a łzy cisnął mu się do oczu. Bez chwili wahania spakował kilka rzeczy i bez wyjaśnień wrócił do Meksyku.Reakcja Loreny teraz najmniej go interesowała.W samolocie wypytał o wszystko Martina.Brunet opowiedział mu o chorobie córki jak i o niej samej. Bez poznania jej już ją pokochał.Dlatego też był tak wściekły na Viki.Nie mógł pojąć jak mogła narazić dziecko z powodu nienawiści którą do niego czuła.Ona zaś choć rozumiała jego oburzenie i sama wiedziała,iż postąpiła źle to jednak na jego atak nie potrafiła odpowiedzieć inaczej jak też atakiem.Jego słowa raniły ją.W dodatku nie do końca miał rację.Mówił,że go nienawidzi,a to przecież była nieprawda.Kochała go,cholernie go kochała ,ale bała się po raz kolejny tego okazać. Zresztą po co ?Skoro jego uczucia względem niej się nie zmieniły. Nie kochał jej wtedy więc czemu teraz miałby pokochać ? pytała wielokrotnie samą siebie.Stała teraz i słuchała ,a serce coraz bardziej rozpadało się na miliony kawałeczków.Nienawiść i wściekłość w jego oczach była tak silna,iż miała wrażenie jak przeszywa jej serce jak najostrzejsza szpada.Łzy coraz bardziej piekły ją pod powiekami,starała się je powstrzymać ,ale każde słowo było coraz bardziej bolesne od wcześniejszego.
- Tyle lat się znamy byłem pewny,że kogo jak kogo,ale ciebie znam najlepiej.Widać myliłem się!Wcale cię nie znam,a może jednak? Może ty po prostu ,aż tak się zmieniłaś?!!!Stałaś się podła,egocentryczna i bez serca oraz duszy skoro własne dziecko nic dla ciebie nie znaczy!
Ostatnie zdanie zabolało ją najmocniej tym bardziej,że było nieprawdziwe.Przegiął i dlatego pod wpływem emocji wymierzyła mu siarczysty policzek.Spojrzała na nią i dopiero teraz zamilkł.Wykorzystała to i teraz ona ruszyła do ataku.
- Nigdy,ale to nigdy nie mów,że moja córka nic dla mnie nie znaczy!Kocham ją,kocham najbardziej na świecie i oddała by za nią życie!Skłamałam,ale miałam ku temu powody!Ty nigdy się mną nie interesowałeś ,w dodatku masz narzeczoną! - krzyczała,a łzy spływały jej po policzkach.
- A co to ma do rzeczy ?!
- Ma i to dużo!Bo skoro ja nic nigdy dla ciebie nie znaczyłam to skąd mogłam wiedzieć,że ze chcesz mi pomóc!Jeśli chodzi o Lorenę to dobrze wiesz ,że za mną nie przepada i nie sądzą,iż ucieszy ją fakt,że mamy dziecko!
- Zdanie Loreny w tej kwestii najmniej mnie interesuje bo do cholery tu chodzi o ,,moje" dziecko! Co do ciebie to owszem znaczyłaś dla mnie dużo,byłaś moją przyjaciółką i powinnaś wiedzieć,że pomogę zresztą tu nie chodzi nawet o ciebie tylko o Sofię ,a to inna sprawa.Zresztą sama pałasz do mnie nienawiścią więc nie rozumiem skąd ta pretensja,że nic dla mnie nie znaczyłaś?Poza tym chyba teraz powinniśmy skupić się na czymś innym,a konkretnie na córce ,a nie na kłótniach!
- To ty mnie zaatakowałeś jak tylko tu wszedłeś!
- Chyba miałem ku temu powody!Oszukałaś mnie,naraziłaś małą na utratę życia,teraz masz jakieś chore pretensje !Od zawsze utrudniasz innym życie!
Ich kłótnia pewnie trwała by jeszcze bo brunetka już miała zamiar tez mu dopiec,ale w tym momencie do salonu wszedł Martin.
- Dość! - krzyknął głośno i stanowczo ,po czym dodała.- Zachowujecie się jak dzieci.Wasze dziecko w tej chwili walczy o życie ,a wy się kłócicie i nawzajem oskarżacie zamiast być teraz w szpitalu!
Daniel spojrzała na byłego szwagra i choć po rozwodzie z Viki ich stosunki uległy pogorszeniu to teraz nie tylko był mi wdzięczny,ale też musiała się z nim zgodzić. Sofia teraz ich potrzebowała ,a oni tracili czas na bezsensowną kłótnię.
- On ma rację.Przepraszam. - rzekł już spokojniej patrząc na brunetkę.
- Ja też przepraszam. - odpowiedziała.
- No i super,a teraz dupę w troki i jazda do szpitala. - skwitował Marti.
- Daniel czyli pomożesz mi ? - zapytała dla pewności.
- Victoria! - powiedziała ostrzegawczym tonem.
- No dobra,już dobra! Choć jedziemy do tego szpitala.
- Ja prowadzę. - skwitował blondas.
W drodze panowała cisza. Tym czasem Paula podeszła do męża i mocno tuląc go do siebie powiedziała;
- Wychodząc za ciebie zrobiłam najlepszą rzecz pod słońcem. Co by się nie działo ty zawsze wiesz co robić,nigdy nie tracisz głowy. Kocham cię za to.
- Ja też cię kocham. - rzekł całując ją w usta.
Jak tylko podjechali pod szpital wysiedli prawie równocześnie.Jednak przed wejściem do środka blondyn złapał ją za rękę i zapytał;
- Co ty jej powiesz,że kim ja jestem ?
Zamurowało ją. Do tej pory nie zastanawiała się nad tym jakoś wyleciało jej to całkowicie z głowy.Teraz kiedy byli tuż,tuż ona sama nie wiedziała co ma robić.Stała wpatrzona w niego nie wiedząc co powiedzieć.Córka nie wiedziała o ojcu,a kiedy o niego pytała Viki zawsze zręcznie schodziła z tematu. Oszukać jej nie chciała więc wolała starać omijać ten temat.Teraz jednak przyszedł czas kiedy musiała stawić temu czoła. Nim jednak zdążyła odpowiedzieć na pytanie on ją uprzedził.
- Dobra na razie przedstaw mnie jako znajomego,a gdy będzie czuła się lepiej powiemy jej prawdę.
Te słowa ją ucieszyły.Uśmiechnęła się do niego i na znak kiwnęła głową.Następnie razem weszli do środka.Gdy dotarli do sali mała spała,a Izabela na widok byłego zięcia od razu się ucieszyła i zadowolona podeszła się przywitać.
- Witaj Danielu!Jak miło cię widzieć. - rzekła całując go w policzek.
- Dobry wieczór Izabelo. Mnie też cieszy twój widok. - odpowiedział odwzajemniając gest.
Brunetka już miała Danielowi przedstawić małą po mimo tego,że spała,ale on sam bez zaproszenia podszedł do jej łóżeczka. Na widok malutkiej ,słodkie bladej twarzyczki łzy stanęły mu w oczach. Wyglądała jak księżniczka.Po opisie Martina tak właśnie sobie ją wyobrażał śliczna blondyneczka z lekko kręconymi włoskami. Niczym anioł.Od zawsze kochał dzieci ,jednak nigdy nie planował ich. Wiedział,że nadejdzie odpowiedni czas. I choć będąc w Viki marzył o tym by to właśnie z nią je mieć to nawet w najpiękniejszych snach nie sądził ,iż jego marzenie się spełni.Tylko wtedy myślał,że będą jedną szczęśliwą rodziną, a tym czasem oni byli po rozwodzie i w nie najlepszych stosunkach.Czy córka będzie wstanie załagodzić ich nieporozumienia ? Czy między nim ,a brunetką jeszcze kiedykolwiek coś zaiskrzy ? zastanawiał się. Być może kłótnie położą kiedyś kres ,ale szansa na to,iż będą jeszcze ze sobą była marna.Nienawidziła go.I sam był temu winien. Może gdyby dawno temu inaczej ją traktował,gdyby wyznał co do niej czuje teraz wszystko mogłoby wyglądać całkiem inaczej. Jednak na to było już za późno. Popełnił błąd i przyszło mu za to zapłacić. Wziął Sofię za rękę i usiadł koło łóżka.Wpatrywała się w nią chcąc nacieszyć się jej widokiem. Izabela na ten widok sama się wzruszyła nie mniej niż Viki. Wzięła jednak córkę pod ramię i wyprowadziła na korytarz.
- Czy jego powrót oznacza,że wy ...
- Nie mamo!On wrócił tylko dla małej,potem jak już będzie po zabiegu Daniel wraca do Stanów.Do narzeczonej. - ostatnie słowa wypowiedziała z żalem i goryczą.
Matka wyczuła to i bez słowa przytuliła córkę.
-Ja nie wiem czemu wy moje drogie dzieci tak sobie utrudniacie życie. Powinnaś powiedzieć mu co do niego czujesz.
- Nie mamo!Już raz powiedziałam i co mi z tego przyszło ?
- No ,ale córko wtedy oboje byliście nie dojrzali,a teraz...
- Mamo!Nie ma żadnego teraz!Nie ma i nie będzie jasne ?I skończmy tą rozmowę,ty wróć do sali ja idę pogadać z lekarzem póki mała śpi.
Tak jak powiedziała,tak też zrobiła. Rozmowa z lekarzem trwała ledwo 15 min na wiadomość,że jest dawca doktor od razu wytłumaczyła jakie badania zostaną przeprowadzone na jej córce i dawcy i w razie zgodności jak będzie wyglądał przeszczep. Potem oboje poszli do sali i to samo powtórzył Danielowi. Zaraz po tym obaj poszli na serię badań, a brunetka zajęła miejsce przy dziecku.Na badaniach się zeszło.W tym czasie mała kilka razy budziła się,ale zaraz potem zasypiała.Kiedy po zakończonych badaniach Daniel wrócił do sali brunetka przytulona do rączki córki spała. Zdjął więc marynarkę i ją okrył po czym sam usiadł z drugiej strony i wpatrywał się w nie obie. Spały tak smacznie.Sam też był zmęczony jednak,żal było budzić mu Viktori więc postanowił on czuwać tej nocy. Ktoś przecież musiał na wypadek gdyby Sofia się obudziła i czegoś potrzebowała.Jednocześnie modlił się o wyniki badań.Noc mijała mu dość wolno bo wciąż myślał o wynikach które pojawią się dopiero jutro na wieczór. Głowę zaprzątała mu też brunetka. Tak bardzo pragnął teraz przytulić się do niej by oboje jakoś znieść te ciężkie chwile,niestety nie mógł. I nie chodziło tu oto,że ona spała,ale gdyby to zrobił,a ona w tym czasie by się obudziła mogła by odebrać to nie najlepiej. Postanowił więc nie ryzykować. By jakoś zabić upływający za wolno czas,chodził po sali,przykrywał dziewczyny,zszedł do bufetu kilka razy po kawę oraz gazetę,aż w końcu nad ranem wtulony w dłoń córki też zasnął.Następnego dnia obudziła ją Sofia trącając lekko w głowę.Uniosła lekko głowę i uśmiechnęła się do niej najpromienniej jak umiała.
- Cześć słoneczko. - powiedziała całując ja na dzień dobry.
- Mamo kto to jest ? - zapytała od razu córka na widok śpiącego przy jej łóżku Daniela.
Brunetka dopiero teraz go dostrzegła. Spał skulony oparty do połowy o szafkę ,a drugą połową o łóżko.Wyglądał tak słodko.Wstała by podejść do niego i wtedy zauważyła ,że ma na sobie jego marynarkę. Zadbał oto by nie zmarzła, w dodatku został na całą noc. Na tę myśl ,aż ciepło zrobiło się jej na sercu. Podeszła więc do niego i okryła tym samym czy on ją. Potem lekko musnęła jego policzek.Córka patrzyła na to zdziwiona i wciąż czekała na odpowiedź.Viktoria wzięła głęboki oddech po czy z powrotem usiadła przy niej i szeptem by go nie zbudzić powiedziała;
- Sofi słoneczko ten pan to twój tatuś.


ROZDZIAŁ 8


Po tym wyznaniu córka ,zamilkła i wpatrywała się w śpiącego blondyna.Vici już powoli zaczynała obawiać się ostrej reakcji ze strony małej.Wątpliwości zaczęły ją ogarniać, co do tego czy postąpiła dobrze.Już miała zamiar zacząć jej wszystko wyjaśniać ,gdy poczuła jak w kieszeniach spodni zaczęła wibrować jej komórka.Przeprosiła na chwilę małą i wyszła na korytarz.W tym czasie Sofi wciąż gapiła się na Daniela.Kiedy się poruszył, szybko zabrała rękę ,która miała zamiar go pogłaskać, po policzku.Nagle podniósł głowę i jego spojrzenie padło na siedzącą dziewczynkę.
- Hej! - powiedział spokojnym i łagodnym tonem uśmiechając się do niej miło.
Zarumieniła się i nic nie mówiąc dalej patrzyła,blondyn rozumiejąc,że się wstydzi lub go boi powolutku wyciągnął do niej rękę i powiedział.
- Jestem Daniel ,a ty księżniczko ?
- Sofia. - odpowiedziała podając mu dłoń i uśmiechając od razu serdecznie.
- No ,więc księżniczko Sofi, miło mi cię poznać. - rzekł całując ją w rączkę.
- Fajny jesteś, wiesz?I ładny! - dodała na koniec ponownie się uśmiechając.
- Ekhym... dziękuję ,aczkolwiek uważam,że ładna,co tam śliczna jesteś ty !
- Mam to, po tobie ...i mamie. - odpowiedziała szybko już bez krzty skrępowania.
- Po mnie ? - zapytał zdziwiony.
- Tak, skoro jesteś moim tatą.
Zamurowało go,nie mógł uwierzyć w to co słyszy.,,Powiedziała jej,powiedział." myślał ,a jego serce coraz bardziej napełniało się radością. Mała widząc ,że rodzic nic nie mówi dodała;
- Mama tak powiedziała,a ona nigdy nie kłamie.
,,Hym ...co do tego ,to miałby wątpliwości" pomyślał,ale teraz miał to gdzieś ,uśmiechnął się do córki i powiedział;
- No i nie kłamała,jestem twoim tatą. Cieszysz się ,czy...
- Bardzo ! Bardzo, się cieszę ! - krzyknęła nie dając mu skończyć zdania.
Gdy zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego,odruchowo mocno ją objął,a w jego oczach pojawiły się łzy radości.Tuląc się do niego mówiła;
- Teraz wiem, po kim mam takie włosy i oczy. Mama ma ciemne włoski,a oczy czekoladowe ,ale ja mam wszystko takie jak ty. I dlatego jestem taka ładna. - skwitowała na koniec siadając z powrotem na miejsce.
- A co , po mamie nie była byś ładna ? - zapytał by nawiązać dalej rozmowę.
- No ,też! Mama,właśnie gdzie ona jest ? - zapytała nagle.
- Jak to,to nie wiesz gdzie poszła ? - zapytał zdziwiony.
- Wyszła na korytarz, bo telefon dzwonił ,ale już długo jej nie ma.
- Poszukam jej może ? - rzekł wstając z krzesła.
- Ale wrócisz ? - zapytała niepewnie.
- Jasne skarbie,że tak. - powiedział całując ją w policzek.
Po wyjściu blondyna ,mała się położyła,a on zaczął po korytarzu szukać brunetki. Kilka minut później wpadł na nią kiedy wychodziła z gabinetu lekarza.
- O ,już wstałeś ! - powiedziała uśmiechając się do niego.
- Yhym. Co ci powiedział,są już wyniki ? - zapytał zatroskany.
- Nie ma,ale rano te badania co robili jej wczoraj wyszły dość dobrze. - odpowiedziała zadowolona.
- To znaczy ? - zapytał nie bardzo rozumiejąc.
- No,że na chwilę obecna jej stan jest stabilny. - odparła.
- To dobrze. - skwitowała biorąc głęboki wydech jakby mu kamień z serca spadł.
- Dobra,choć do niej,nie chcę by zaczęła się niepokoić. - powiedziała pociągając go za rękaw.
- Vici ! - rzekł łapiąc ją za rękę.
- Tak ? - zapytała przystając i odwracając się do niego.
- Dziękuję. - powiedział i się uśmiechnął.
- Ale ,za co ? - zapytała nie bardzo kapując.
- Że jej powiedziałaś. - odparł.
- Hym...nie ma za co,prędzej czy później trzeba było to zrobić. - rzekła wzruszając ramionami. - No i jak ,spodobałeś się jej czy nie ?
- A,i owszem. - odpowiedział ukazując rząd białych równych zębów w uśmiechu.
Jak tylko weszli do sali,na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech.
- Jesteśmy!
- Fajnie,bo ja głodna.
- Szczerze mówiąc ,ja też.
- A na co macie ochotę ? - zapytała brunetka.
- Naleśniki ! - powiedzieli oboje jak na zawołanie.
Cała trójka spojrzała na siebie,po czym wybuchnęli śmiechem.
- Dobra,pojadę po nie. - powiedziała Victoria jak już opanowała śmiech.
- Może ,ja ...
- Nie,zostań!Poznajcie się,lepiej. - powiedziała klepiąc go po ramieniu po czym nachyliła się by ucałować małą.
Na koniec zebrała dokładne zamówienie i opuściła szpital, w drodze myślała cały czas o swojej dwójce. Co prawda Daniel już od dawna nie był jej,ale dziś widząc ich ,i jego jak spał trzymając mała za rączkę poczuła się jakby byli rodziną.Ten jeden dzień mogła sobie pozwolić na udawanie,że tak jest. Tym czasem on, próbował lepiej poznać Sofię tak jak poradziła im to brunetka. Najpierw mała opowiedziała mu o sobie,co lubi,a czego nie. Potem ,zaś ona wzięła go w ogień pytań. Początkowo wszystko szło gładko,ale kiedy zapytała;
- A czemu nie jesteś z mamusią i z nami nie mieszkasz ?
Zamurowało go. Siedział szukając w myślach dobrego wyjaśnienia.Niestety ,nie znalazła takiego. Coś jednak musiał jej odpowiedzieć,więc postanowiła ,że powie prawdę. O tym jak to byli małżeństwem ,a on wszystko schrzanił,bo nie chciał przyznać się przed sobą samym, do swoich uczuć wobec jej matki. Już miała zacząć opowiadać ,gdy do sali weszła Viki z naleśnikami.I tak rozmowa została przerwana, z jednej strony się ucieszył,ale z drugiej chciał mieć to za sobą. Gdy brunetka już rozpakowała śniadanko i podzieliła ,cała trójka zaczęła jeść ,potem wyszli na dwór. Ze względu na piękną pogodę siedzieli na dworze aż do obiadu.W między czasie do szpitala wpadł Martin z Paulą,a potem Izabela. Dzień upływał im w bardzo dobrej atmosferze,bawili się ,żartowali jak by naprawdę byli rodziną. Koło 16.00 zaczęły powoli zżerać ich nerwy bo wyniki miały być już niedługo. Jednak by nie martwić małej starali się to ukryć jak tylko mogli. Grali w różne gry by umilić sobie czas w sali i zagłuszyć krążące myśli.Trzy godziny później lekarz zaprosił ich do gabinetu. Sofie zostawili pod opieką Mari która przyszła nie dawno w odwiedziny do wnuczki. Rzecz jasna ,mała ucieszyła się z posiadania drugiej babci jak i cioci (czyt.Sandry). Brunetka cała zdenerwowana usiadła w fotelu czekając na, to co powie lekarz. Daniel usiadł obok niej na drugim fotelu i wziął ją za rękę. Ten gest sprawił jej radość. Wiedziała,że i jemu zależy do zdrowiu małej.Mimo nerwów byli pełni nadziej ,że wszystko poszło jak należy,niestety kilka minut później świat obojga runą po raz kolejny.
- Przykro mi,ale pan nie może być dawcą. - orzekł doktor.
Spojrzeli najpierw na lekarza,potem na siebie i równocześnie zapytali;
- Dlaczego ?!!!
- Bo widzicie państwo, wyniki wskazują na to,że pan nie jest ojcem tej dziewczynki.
- To ,żart ?! - zapytała Victoria nic nie rozumiejąc.
Przecież tylko z Danielem spała ,więc jak to możliwe by on nie był ojcem Sofi ? To błąd ,jakaś pomyłka !Cholerna pomyłka! myślała,natomiast blondyn spojrzał na nią pytającym i piorunującym wzrokiem.
- To ,żaden żart proszę pani. - odpowiedział spokojnie lekarz.
- Pan chyba kpi ?!Przecież,ja dobrze wiem z kim spałam i wiem ,na pewno,że ten człowiek jest ojcem mojej córki! - mówiła oburzona.
- Zarzuca mi pani kłamstwo ? - zapytał lekarz.
- Doktorze ,czy jest możliwość ,że podmieniono moje próbki do badan ? - zapytał spokojnie blondyn choć serce waliło mu jak szalone.
Był zdenerwowany, zszokowany i sam nie wiedział co mam myśleć.
- Nie możliwe,wczoraj zaraz po pobraniu próbek zaczęto je badać. - tłumaczył spokojnie.
- Czyli ten wynik jest pewny ? - zapytał dla większej pewności.
- Tak. - odpowiedział pewnie.
To wystarczyło,blondyn od razu wstał i bez słowa wyszedł z gabinetu.Nic z tego nie kapowała,dobrze wiedziała,że w jej życiu jak i łóżku był tylko jeden mężczyzna. Kiedy wyszedł ,wybiegła za nim.
- Daniel ! Słyszysz,zaczekaj!Posłuchaj ...
- Czego ,no czego do cholery ?!!!Kolejnych kłamstw ?!!!Bajek na temat pokrewieństwa między nią,a mną ?!!! - krzyczał wściekły.
- To nie tak,to...
- Nie tak, a jak ?!!!Może lekarz kłamie ?!A ,może ty zapomniałaś już,że poza mną spałaś z kim innym,albo szukasz rozpaczliwie dawcy!Wiesz co,szczerze gdybym mógł oddałbym ten cholerny szpik, bez względu na to czy jestem jej rodzicem, czy nie!Niestety nie mogę,żałuję.Tak samo jak tego ,że znowu pojawiłaś się w moim życiu ! Od zawsze kłamałaś ,miałem nadzieję,że to się zmieniło ,widać myliłem się,co gorsza w tych kłamstwach, zaczęła pomagać ci rodzinka! A do diabła z wami wszystkim,niech was szlag trafi,żal mi tylko tej małej,nie zasłużyła na taką matkę jak ty!!!
Po wyrzuceniu z siebie całej złości wyszedł bez słowa.Nie zatrzymywała go, była za bardzo zszokowana.Ból rozdzierał jej serce,łzy spływały po bladych policzkach. Bolało ją to jak cholera tym bardziej,że miała pewność swojej racji.Blondyn nie czuł się wcale lepiej,wystarczył dzień,jeden dzień by pokochał tą kruszynę ,by znowu uwierzył,że odzyska Victrię,ale po wyznaniu lekarza jego nadzieję prysły.Świat po raz kolejny runął u jego stóp boleśnie go raniąc Przy niej starał się zachować twarz,poza tym był wściekł i rozgoryczony po takich nowościach.Znowu go oszukano, to bolało.Dlatego tak na nią naskoczył.I dlatego też teraz płakał wsiadając do samochodu.Jego marzenia o odzyskanie serca brunetki i założeniu z nią na nowo rodziny prysły.Nie wiedział co bardziej go teraz boli,ponowna strata?Kłamstwo ?Czy to,że nie jest ojcem małej ?Jedno wiedział na pewno, każda z tych rzeczy, rozdarła jego serce na miliony malusieńkich kawałeczków.Każde z nich cierpiało,jednak największą poszkodowaną w tym wszystkim była Sofia,oboje o tym wiedzieli. I oboje po mimo swojego bólu zastanawiali się co teraz ,co z małą ?Czy znajdzie się dawca na czas ?


Przepraszam ,że tak długo nic nie dodawałam ,ale wyskakuje mi iż strona jest niebezpieczna. Miłego czytania Smile Dedykacja dla Was Wszystkich Smile

ROZDZIAŁ 9


Wszedł do domu trzaskając drzwiami,od razu udał się na górę, do sypialni.Był tak wściekły,że nie zauważył Sandry która po chwili wtargnęła do jego pokoju bez zaproszenia.Spojrzał na nią niezadowolony.
- Wyjdź,nie mam ochoty na towarzystwo. - rzekł rozkazująco.
- Ale ja mam. - odpowiedziała siadając na łóżko po turecku.
- Sani,powiedziałem ...
- Tak wiem,słyszałam.Jednak widzę ,że coś ci dolega i póki nie powiesz co,nie wyjdę! - powiedziała spoglądając pytająco na brata.
- Jestem wściekły, nie widać?! - zapytał uniesionym tonem ściągając z siebie koszulę.
- Widać,tylko czemu ? - zapytała spokojnie.
- Bo mam dość,ona wciąż mnie okłamuje ,igra ze mną !Cholera myślałem,że ...że to jedyna osoba, na której mogę polegać!Która nigdy mnie nie okłamie,nie oszuka!A tym czasem, to ona...ona zadaje mi największe rany! - krzyczał wściekły chodząc od kąta w kąt jak rozjuszony byk.
- Mówisz o Viki ? - zapytała dla pewności ,bo w sumie czuła ,iż to o niej gada blondyn.
- A niby o kim ,do cholery ?!Jasne ,że o niej! - krzyknął ciskając koszulą na łózko.
- Co znowu zrobiła,hym...
- Wyobraź sobie,że jej mądry braciszek ściągnął mnie tu mówiąc,że Sofia to moja córka. Byłem w szoku ,bo Viktoria zaprzeczyła gdy ostatnim razem oto pytałem,no ale wiadomość ,że dziewczynka jest moja.Do tego chora, wystarczyła bym rzucił wszystko i tu przyleciał. I po co ?!!!Po to, by dobę później usłyszeć,że nie tylko nie mogę jej uratować.To jeszcze,że nawet nie jestem, jej ojcem !I już cholera, sam nie wiem, komu mam wierzyć,a komu nie!Co do cholery, jest grane?!Bo Viki w szpitalu przysięgała,że jest to moje dziecko. - rzekł na koniec siadając obok siostry.
- Dobra spokojnie, poukładajmy to. Viki najpierw powiedziała,że to twoje dziecko,potem zaprzeczyła,następnie Martin ponownie to potwierdził i ona też. A lekarz, temu zaprzeczył ,choć Viktoria uważa ,iż to nieprawda ?Dobrze zrozumiałam ,tą zagmatwaną sprawę? - zapytała na koniec rozkładając się na wyrze.
- Dokładnie!- potwierdził kładąc się obok.
Czerwonowłosa patrzyła w sufit,analizowała informacje,przekazane przez brata.On sam,zastanawiał się nad tym wszystkim,ale wciąż trzymająca go złość nie pozwalała mu na racjonalne ocenienie sytuacji.Po kilku sekundach ciszy,Sandra zerwała się z łózka.
- Możesz zrobić tylko jedno!- krzyknęła zadowolona ze swojego pomysłu.
- Niby co ? - zapytał podejrzliwie opierając się na łokciach.
- Najpierw ochłoń,potem spotkaj się z nią i na spokojnie pogadaj. Niech wyjaśni ci wszystko od początku do końca...
- Ale mi pomysł ,sam pewnie bym na to nie wpadł...
- Chwila,nie skończyłam!Po rozmowie z nią ,powtórzcie jeszcze raz badania. - rzekła szczerząc się do niego.
Już miał odpowiedzieć,gdy zadzwoniła komórka.Nie patrząc na wyświetlacz odebrał,po chwili jednak żałował,iż to uczynił gdy usłyszał głos Loreny.Była wściekła i krzyczała.Słuchał jej nie przerywając,nawet nie miał siły ,ni ochoty by i z nią dziś się pokłócić. Dlatego po wysłuchaniu pretensji powiedział;
-Przepraszam. Nie chciałem wyjeżdżać tak nagle ,ale to było pilne. Nie martw się za dwa dni wracam.
- ....
- Tak,na pewno.
- ....
- Ja ciebie też.Pa.
Po rozłączeniu połączenia ,wstał i poszedł pod prysznic.Rozmowy z siostrą nie skończył ,bo brunetka zbyt długo nawijała przez telefon,znudzona Sani udała się więc do siebie.On zaś zmęczony ,wszedł do kabiny i prysznicem zimnej wody postanowił się odprężyć.Tym czasem,Victoria otarła łzy po tym jak blondas, opuścił szpital i wróciła do sali.Córka od razu zapytała o ojca,brunetka powiedziała zgodnie z prawdą,że tatuś pojechał do domu. To zadowoliło małą ,bo po chwili położyła się i wtulona misia zasnęła.Wtedy to Mari ,zaczęła wypytywać o jej nastrój.Wyszły obie na korytarz,gdzie Viki opowiedziała o wszystkim.Matka Daniela,słysząc o zachowaniu syna, zdenerwowała się.Już miała jechać do domu ,by przemówić mu do rozumu,ale brunetka ją powstrzymała.Rozmowa z byłą teściową ,pozwoliła jej na dalszą walkę o życie córki.Dlatego też, szybko wstała i bez większych wyjaśnień i opuściła szpital,prosząc wcześniej by Maria została jeszcze przy Sofii.Tak samo jak on,miała dość kłamstw,niedomówień ,tajemnic.Dziś miała zamiar to zmienić,nie po to, by wrócił do niej,pokochał.Tylko by, uratował życie ich dziecku.Nieważne było co potem,czy ją znienawidzi,odrzuci,najważniejsza była mała.Nie liczyła już na to,iż ponownie będą razem z tym pogodziła się już dawno.Nie kochał jej,ani wtedy ani nie kocha teraz.Może i wciąż pragnęła tego w głębi duszy,to jednak zdawała sobie sprawę z tego,że zbyt wiele przeszkód stoi na drodze do ich szczęścia.Nawet gdyby,pokonała większość z nich ,to było coś na co wypływu nie miała,z czym walczyć nie była by, wstanie.Bo niby jak miała sprawić,by wreszcie ją pokochał ?Wiele lat temu nie udało się jej zdobyć jego serca,czemu teraz miałby być inaczej?Bo mieli dziecko ?Nawet Sofii, nie potrafiła by chyba tego zmienić.Poza tym, Victoria nie chciała by córka, stała się kartą przetargową.I tylko dla jej zdrowia, postanowiła wyjaśnić ,nieporozumienia. Jak tylko zajechała pod dom,wzięła głęboki oddech i podeszła do drzwi. Przeżegnała się, dla dodania sobie odwagi i nacisnęła na dzwonek.Chwilę później, drzwi się otworzyły i stanęła w nich Sandra. Uśmiechnęła się do niej i zaprosiła do środka.
- Czy...
- Daniel jest u siebie,jeśli chcesz idź na górę. - powiedziała wchodząc jej w słowo i wskazując na schody prowadzące na piętro.
Brunetka podziękowała i wolnym krokiem, ruszyła do jego pokoju.Będąc już na górze,zapukała lekko do drzwi,zaproszenia nie usłyszała,ale mimo to nacisnęła klamkę i weszła do środka.Leżał tyłem do nich,nawet gdy zamknęła je za sobą, nie odwrócił się.,,Wciąż jest wściekły" pomyślała. Podeszła więc, do samego łóżka i usiadła na jego brzegu,nie czekając aż ją wyrzuci, zaczęła mówić.
- Daniel...po pierwsze,chciałam przeprosić cię.Przeprosić za, te wszystkie kłamstwa.Powinnam od razu powiedzieć ci o małej.Nie zrobiłam tego bo...bo zaślepił mnie ból. Nie mogłam znieść,że nie umiesz mnie kochać. Nie umiałam pogodzić się z tym,że po mimo moich starań ty...nadal kochałeś Lorenę ,a mnie nienawidziłeś. Wiem zmuszenie cię do ślubu...było błędem,ale zrozum ja cię kochałam.Kochałam tak mocno... - mówiła a w jej głosie słychać było ból,po policzkach spływały łzy.
Odetchnęła ,ocierając je i mówiła dalej.
- Nie wiem, jak i kiedy się zakochałam,ale to było silniejsze ode mnie. Obiecałam być twoją przyjaciółką na dobre i złe,przysięgałam nigdy nie kłamać,zawsze być szczera.Jednak ta miłość.Ona...ona była tak silna,że nie potrafiłam się jej wyrzec,ale też powiedzieć ci prawdy.Od zawsze wiedziałam,iż traktujesz mnie tylko, jak przyjaciela.Wiedziałam to,a mimo wszystko... zaczęłam marzyć o czymś więcej.Tak bardzo tego pragnęłam,że kiedy ojciec postanowił nas zeswatać ucieszyłam się ,nie myśląc o konsekwencjach. Wiem,to ja ...nie ty ,czy rodzice.Tylko ja sama, zniszczyłam naszą przyjaźń,ja sprawiłam,że mnie nienawidzisz.Zataiłam przed tobą to ,a także ciążę.A to wszystko, z bólu...bólu który, sama sobie zadałam.Winiłam ciebie,miałam żal,ale dziś ...dziś wiem,ze sama jestem sobie winna.Dlatego przepraszam i proszę, byś mi wybaczył.Nie chcę nic ,nic poza uratowaniem życia naszemu dziecku.Naszemu,bo ono jest twoje i tylko twoje...Sofii nie może mieć innego ojca,bo ja...ja nie spałam z nikim innym,poza tobą.Jeśli mi nie wierzysz,powtórzmy badania...powtórz je dla niej.Nie dla mnie,ale powtórz.Proszę...
Nic nie mówił,nawet nie drgnął,po mimo tego co mówiła,przysunęła się więc bliżej.I dotknęła dłonią, jego pleców,wciąż nic. Oparła się więc na łokciu i pochyliła nad nim.Dopiero teraz zrozumiała czemu słuchał,dlaczego nie krzyczał i nie wyrzucił jej z pokoju. Nie zrobił tego,bo spał wtulony jak mały chłopczyk w poduszkę.Pogłaskała go lekko po policzku,żałowała,iż nie słyszała jej słów.Nie zamierzała jednak, rezygnować z wyznania mu tego ponownie.Wyglądał tak słodko,spokojnie,że pokusa pocałowania go narosła jeszcze bardziej. Jego zapach,jak i ciepło bijące z ciała blondyna przyspieszyło bicie jej serca.Nie wytrzymała pochyliła się jeszcze bardziej wspierając się na ręku i ucałowała jego usta. Następnie wstała cicho ,delikatnie i przykryła go.Spojrzała jeszcze raz w jego stronę i ruszyła ku wyjściu.
- Viktoria!
Usłyszała nim zdążyła nacisnąć klamkę.Przystanęła,a serce nie dość,że przyspieszyło to podeszło jej ,aż do gardła.Po woli odwróciła się w jego stronę by zobaczyć...CDN.


ROZDZIAŁ 10



Wstała cicho ,delikatnie i przykryła go.Spojrzała jeszcze raz w jego stronę i ruszyła ku wyjściu.
- Viktoria!
Usłyszała nim zdążyła nacisnąć klamkę.Przystanęła,a serce nie dość,że przyspieszyło to podeszło jej ,aż do gardła.Po woli odwróciła się w jego stronę by zobaczyć...że Daniel wciąż śpi ,a jej imię zostało wypowiedziane przez sen.Nie wiedzieć czemu,ulżyło jej,że nadal śpi.Wyszła więc po cichutku i zeszła na dół,tam ponownie spotkała Sandrę.Ze względu na późną porę ,jedynie się pożegnały i Viki opuściła rezydencję.Wróciła do szpitala, by całą noc czuwać przy córce. Nocka upłynęła dość spokojnie. Stan dziecka był stabilny , rano zajadły razem śniadanie po czym , brunetka pożegnała się z Sofią i pojechała do siebie , by się odświeżyć i troszkę przespać. Tym czasem Daniel jak tylko wstał , wziął prysznic i posilił się kubkiem gorącej mocnej kawy , wyszedł z domu bez słowa. Najpierw udał się na małe zakupy , a kiedy kupił wszystkie potrzebne mu rzeczy udał się do szpitala. Cały wczorajszy wieczór myślał o tym co powiedziała Sandra. Zastanawiała się też nad słowami Victorii i lekarza. Decyzję którą podjął uważał za jak najbardziej słuszną. Być może i nie był ojcem Sofii , ale kilka godzin spędzonych w towarzystwie tej młodej damy wystarczyły , by ją pokochał. I bez względu na pokrewieństwo miał zamiar odwiedzać ją i kochać jak swoje dziecko. Kiedy wszedł do sali mała oglądała bajki , była tak wpatrzona iż nawet go nie zauważyła. Usiadł więc po cichu na stołeczku obok łóżka i poczekał aż córką skończy oglądać. Cały czas ją obserwował , była taka słodka , spokojna , krucha i piękna. Nie mieściło mu się w głowie jak Bóg może doświadczać aż tak małą istotkę. Oddał by wszystko , by być na jej miejscu. Niestety los chciała inaczej , ale dlaczego ? Czym ,że zawiniła iż musiała tak cierpieć już za młodu. Sama myśl o jej cierpieniu , sprawiała mu ogromny ból. Zamyślony nawet nie zauważył kiedy bajka się skończyła , dopiero kiedy blondyneczka krzyknęła ;
- Tatuś ! - zarzucając mu ręce na szyję ocknął się.
- Cześć księżniczko - powiedział całując ją i mocno tuląc do siebie.
Jak tylko się wyściskali , mała usiadła ponownie na łóżeczko. Spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy i zapytał;
- Jak się czujesz skarbie ? - biorąc ją za rączkę.
- Świetnie... tylko nudzi mi się. - rzekła na koniec ze smutkiem w głosie.
- A co byś chciała robić ? - zapytał odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy.
- Hym... chciałabym...pójść na przedstawienie ! - krzyknęła radośnie , lecz po chwili , ponownie posmutniała. - Chciałabym , ale wiem...że nie pójdę. Bo nie mogę wychodzić ze szpitala , a ono odbywa się w teatrze. - wyjaśniła na koniec spuszczając głowę , by nie zobaczył jej łez.
- Wiesz co kochanie...tatuś na chwilę wyjdzie dobrze...a kiedy wrócę , znajdziemy jakieś ciekawe zajęcie. Ok ? - zapytał unosząc jej twarzyczkę do góry.
- Dobrze - odpowiedziała lekko się uśmiechając.
W czasie kiedy go nie było , mała wróciła do oglądania telewizji. Jakieś trzydzieści minut później wrócił uśmiechając się od ucha do ucha. Tym razem nie czekał aż bajka dobiegnie końca , tylko usiadł na brzegu łóżka , Sofia spojrzała na niego i szybko wyłączyła odbiornik.
- I co robimy ? - zapytała przytulając do siebie misia.
- Idziemy na przedstawienie - odpowiedział biorąc ją na kolana. - Tylko , musisz mi powiedzieć na jakie i w którym teatrze bo...
- Teatr ,,Medium" na sztukę ,,Tańczące księżniczki" - odpowiedziała szybko wchodząc ojcu w słowa. - Tatku , ale...ja...ja nie mam tu ubranek poza tą koszulą. - rzekła wskazując na pidżamę.
- Nie martw się słonko... zrobimy coś z tym. - powiedział opatulając ją w kocyk. - Do samochodu zabiorę cię w tym , a potem kupimy jakąś ładną sukienkę...dobrze ? - zapytał całując ją w policzek i biorąc na ręce razem z pluszakiem.
Po opuszczeniu szpitala Daniel od razu zadzwonił do brunetki , niestety ona nie odbierała telefonu. Tak więc , kolejny telefon wykonał do Martina , by poinformować go o tym iż wypisał małą na dwu dniową przepustkę.Poprosił go też , by skontaktował się z Victorią i przekazał ,że Sofia jest z nim. Brunet był co prawda w głębokim szoku iż lekarze puścili małą , ale z drugiej strony ucieszył się bo sam dobrze wiedział ,że trochę swobody przyda się Sofii. Po rozmowie z bratem byłej małżonki , pojechał z córką do sklepu. Zakupy były jak najbardziej udane i dość obfite w masę ubrań jaki i zabawek.Później ,udali się na obiad. Mała cały czas się śmiała ,tuliła i całowała blondyna ze szczęścia. Rozmawiali na różne tematy poznając się coraz bliżej , tym samym zacieśniając miedzy sobą więź jeszcze bardziej. O godzinie 15.00 siedzieli już w teatrze na bajkowym przedstawieniu ,który wybrała blondyneczka. Przez cały czas ,mała siedziała u niego na kolanach , a kiedy sztuka się zakończyła pojechali prosto do jego domu. Nim jednak tam dotarli dziewczynka zasnęła , wziął ją więc delikatnie na ręce i zaniósł prosto do swojej sypialni. Ułożył ją , po czym przykrył kocykiem , ucałował w policzek i zostawiając zapaloną nocną lampkę zszedł do kuchni. Tym czasem wypoczęta już Victoria wstała z łóżka około 15.00 po szybkim prysznicu , zrobiła sobie kilka kanapek oraz kawę , a kiedy zjadła udała się do sypialni ,by móc przygotować się na spotkanie z Danielem. Będąc pewna ,że Sofia jest w szpitalu pod opieką Pauli. Która miała do niej wpaść koło 10.00 , postanowiła najpierw się wyspać , a potem pojechać do blondyna by jeszcze raz prosić go o powtórkę badań. Wybranie stroju jak i makijaż czy fryzura zajęła jej nie całe czterdzieści pięć minut. Gotowa do drogi wzięła torebkę i telefon. W drodze do auta , zaczęła odsłuchiwać wiadomości na sekretarce. Wiadomość od brata nie tylko ją zdziwiła ,ale i lekko zmartwiła. Wsiadła czym prędzej do samochodu i zaczęła gnać jak najszybciej do jego domu. Kiedy tam dotarła i zapukała w drzwiach stanął nie kto inny jak sam Daniel. Uśmiechnął się do niej i zaprosił do środka , jednak za nim zdążył powiedzieć cokolwiek Viki odezwała się pierwsza.
- Dlaczego wypisałeś ją ze szpitala...przecież to niebezpieczne w jej stanie. - rzekła lekko poddenerwowana.
- Victoria...nie denerwuj się bo nie ma takiej potrzeby. Sofii nic nie jest...świetnie się bawiła , a ja za nim ją wypisałem dokładnie skonsultowałem się z lekarzami. Myślisz ,że jestem tak głupi i nieodpowiedzialny by narażać jej życie ? - zapytał na koniec zakładając ręce na klatkę piersiową i spoglądając na nią z lekkim wyrzutem.
- Nie...przepraszam nie chciałam się unieść. - odpowiedziała , po czym spuściła głowę ze wstydu.
Było jej głupio , bo on jako jedyny odważył się zabrać jej córkę ze szpitala , by mogła spędzić miło dzień. A ona tym czasem ,zamiast być mu wdzięczna...naskoczyła na niego. Wiedziała , że takim zachowaniem może go do siebie jeszcze bardziej zrazić , a wtedy na pewno jej nie wysłucha i nie zgodzi się na powtórne badania. Wzięła więc trzy głębokie oddechy i powiedziała;
- Jeszcze raz przepraszam i dziękuję. - rzekła tym razem spoglądając prosto w jego piwne oczy. - Co więcej chciałam z Tobą porozmawiać...wiem co myślisz o tych wynikach. Wiem też ,że mi nie ufasz , tak więc nie uwierzysz w moje zapewnienia iż Sofia jest twoją córką dlatego błagam...powtórz badania ! - powiedziała zbliżając się do niego i patrząc proszącym wzrokiem. - Zrób to proszę...
- Victoria... - zaczął lecz nie pozwoliła mu skończyć.
- Nie przerywaj mi proszę...ja wiem co ty sobie o mnie myślisz i jak mnie nienawidzisz , ale zrób te badania raz jeszcze...jeśli nie dla mnie to chociaż dla Sofii...błagam ! - powiedziała a z jej oczu popłynęły łzy które zdążyły nagromadzić się pod powiekami.
- Victoria posłuchaj...
- Boże ,Daniel !Ja nie chcę słuchać...ja chce byś pomógł wyzdrowieć naszemu dziecku , bo chociaż nie wierzysz w to i sam lekarz twierdzi iż jest inaczej to ja wiem ,że ona jest twoja...tylko twoja ! - powiedziała szybko na jednym tchem. - Jest twoją córką i musisz jej pomóc..musisz...błagam...błagam cię - mówiła zalewając się łzami tym samym klękając przed nim na kolana.
Nie zdążyła jednak uklęknąć do końca , kiedy złapał ją pod łokcie i postawił do pozycji pionowej. Puścił jej ręce i spojrzał na jej zapłakane czekoladowe oczy. Chwilę później ,przyciągnął do siebie obejmując ramieniem tak , że od razu przylgnęła do jego klatki piersiowej.
- Nigdy więcej tego nie rób...nie klękaj przed mną...słyszysz ?! - powiedział mocno przyciskając ją do siebie i wtulając swoją twarz w jej włosy. - I nie płacz... - rzekł głaszcząc ją po głowie.
- Ale...
- Ciii...teraz ja mówię. - wtrącił się nim zdążyła powiedzieć coś więcej. - Nie płacz , bo ja dziś rano powtórzyłem te badania...teraz czekam na wyniki. - skwitował na koniec unosząc za brodę do góry jej smutną twarz. - I nigdy więcej nie mów ,że cię nienawidzę , bo ja cię koch...
- Aaaaaaaaaaaaaaaaa !!!
Rozległ się nagle krzyk. Oboje spojrzeli najpierw w stronę schodów , potem na siebie i czym prędzej pobiegli na górę do sypialni w której , była Sofia.


Dla zainteresowanych ; w kolejnym rozdziale będzie o Los A i Vondach trochę , lecz nie wiem kiedy się pojawi Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:58, 28 Sty 2012 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 10



Wstała cicho ,delikatnie i przykryła go.Spojrzała jeszcze raz w jego stronę i ruszyła ku wyjściu.
- Viktoria!
Usłyszała nim zdążyła nacisnąć klamkę.Przystanęła,a serce nie dość,że przyspieszyło to podeszło jej ,aż do gardła.Po woli odwróciła się w jego stronę by zobaczyć...że Daniel wciąż śpi ,a jej imię zostało wypowiedziane przez sen.Nie wiedzieć czemu,ulżyło jej,że nadal śpi.Wyszła więc po cichutku i zeszła na dół,tam ponownie spotkała Sandrę.Ze względu na późną porę ,jedynie się pożegnały i Viki opuściła rezydencję.Wróciła do szpitala, by całą noc czuwać przy córce. Nocka upłynęła dość spokojnie. Stan dziecka był stabilny , rano zajadły razem śniadanie po czym , brunetka pożegnała się z Sofią i pojechała do siebie , by się odświeżyć i troszkę przespać. Tym czasem Daniel jak tylko wstał , wziął prysznic i posilił się kubkiem gorącej mocnej kawy , wyszedł z domu bez słowa. Najpierw udał się na małe zakupy , a kiedy kupił wszystkie potrzebne mu rzeczy udał się do szpitala. Cały wczorajszy wieczór myślał o tym co powiedziała Sandra. Zastanawiała się też nad słowami Victorii i lekarza. Decyzję którą podjął uważał za jak najbardziej słuszną. Być może i nie był ojcem Sofii , ale kilka godzin spędzonych w towarzystwie tej młodej damy wystarczyły , by ją pokochał. I bez względu na pokrewieństwo miał zamiar odwiedzać ją i kochać jak swoje dziecko. Kiedy wszedł do sali mała oglądała bajki , była tak wpatrzona iż nawet go nie zauważyła. Usiadł więc po cichu na stołeczku obok łóżka i poczekał aż córką skończy oglądać. Cały czas ją obserwował , była taka słodka , spokojna , krucha i piękna. Nie mieściło mu się w głowie jak Bóg może doświadczać aż tak małą istotkę. Oddał by wszystko , by być na jej miejscu. Niestety los chciała inaczej , ale dlaczego ? Czym ,że zawiniła iż musiała tak cierpieć już za młodu. Sama myśl o jej cierpieniu , sprawiała mu ogromny ból. Zamyślony nawet nie zauważył kiedy bajka się skończyła , dopiero kiedy blondyneczka krzyknęła ;
- Tatuś ! - zarzucając mu ręce na szyję ocknął się.
- Cześć księżniczko - powiedział całując ją i mocno tuląc do siebie.
Jak tylko się wyściskali , mała usiadła ponownie na łóżeczko. Spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy i zapytał;
- Jak się czujesz skarbie ? - biorąc ją za rączkę.
- Świetnie... tylko nudzi mi się. - rzekła na koniec ze smutkiem w głosie.
- A co byś chciała robić ? - zapytał odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy.
- Hym... chciałabym...pójść na przedstawienie ! - krzyknęła radośnie , lecz po chwili , ponownie posmutniała. - Chciałabym , ale wiem...że nie pójdę. Bo nie mogę wychodzić ze szpitala , a ono odbywa się w teatrze. - wyjaśniła na koniec spuszczając głowę , by nie zobaczył jej łez.
- Wiesz co kochanie...tatuś na chwilę wyjdzie dobrze...a kiedy wrócę , znajdziemy jakieś ciekawe zajęcie. Ok ? - zapytał unosząc jej twarzyczkę do góry.
- Dobrze - odpowiedziała lekko się uśmiechając.
W czasie kiedy go nie było , mała wróciła do oglądania telewizji. Jakieś trzydzieści minut później wrócił uśmiechając się od ucha do ucha. Tym razem nie czekał aż bajka dobiegnie końca , tylko usiadł na brzegu łóżka , Sofia spojrzała na niego i szybko wyłączyła odbiornik.
- I co robimy ? - zapytała przytulając do siebie misia.
- Idziemy na przedstawienie - odpowiedział biorąc ją na kolana. - Tylko , musisz mi powiedzieć na jakie i w którym teatrze bo...
- Teatr ,,Medium" na sztukę ,,Tańczące księżniczki" - odpowiedziała szybko wchodząc ojcu w słowa. - Tatku , ale...ja...ja nie mam tu ubranek poza tą koszulą. - rzekła wskazując na pidżamę.
- Nie martw się słonko... zrobimy coś z tym. - powiedział opatulając ją w kocyk. - Do samochodu zabiorę cię w tym , a potem kupimy jakąś ładną sukienkę...dobrze ? - zapytał całując ją w policzek i biorąc na ręce razem z pluszakiem.
Po opuszczeniu szpitala Daniel od razu zadzwonił do brunetki , niestety ona nie odbierała telefonu. Tak więc , kolejny telefon wykonał do Martina , by poinformować go o tym iż wypisał małą na dwu dniową przepustkę.Poprosił go też , by skontaktował się z Victorią i przekazał ,że Sofia jest z nim. Brunet był co prawda w głębokim szoku iż lekarze puścili małą , ale z drugiej strony ucieszył się bo sam dobrze wiedział ,że trochę swobody przyda się Sofii. Po rozmowie z bratem byłej małżonki , pojechał z córką do sklepu. Zakupy były jak najbardziej udane i dość obfite w masę ubrań jaki i zabawek.Później ,udali się na obiad. Mała cały czas się śmiała ,tuliła i całowała blondyna ze szczęścia. Rozmawiali na różne tematy poznając się coraz bliżej , tym samym zacieśniając miedzy sobą więź jeszcze bardziej. O godzinie 15.00 siedzieli już w teatrze na bajkowym przedstawieniu ,który wybrała blondyneczka. Przez cały czas ,mała siedziała u niego na kolanach , a kiedy sztuka się zakończyła pojechali prosto do jego domu. Nim jednak tam dotarli dziewczynka zasnęła , wziął ją więc delikatnie na ręce i zaniósł prosto do swojej sypialni. Ułożył ją , po czym przykrył kocykiem , ucałował w policzek i zostawiając zapaloną nocną lampkę zszedł do kuchni. Tym czasem wypoczęta już Victoria wstała z łóżka około 15.00 po szybkim prysznicu , zrobiła sobie kilka kanapek oraz kawę , a kiedy zjadła udała się do sypialni ,by móc przygotować się na spotkanie z Danielem. Będąc pewna ,że Sofia jest w szpitalu pod opieką Pauli. Która miała do niej wpaść koło 10.00 , postanowiła najpierw się wyspać , a potem pojechać do blondyna by jeszcze raz prosić go o powtórkę badań. Wybranie stroju jak i makijaż czy fryzura zajęła jej nie całe czterdzieści pięć minut. Gotowa do drogi wzięła torebkę i telefon. W drodze do auta , zaczęła odsłuchiwać wiadomości na sekretarce. Wiadomość od brata nie tylko ją zdziwiła ,ale i lekko zmartwiła. Wsiadła czym prędzej do samochodu i zaczęła gnać jak najszybciej do jego domu. Kiedy tam dotarła i zapukała w drzwiach stanął nie kto inny jak sam Daniel. Uśmiechnął się do niej i zaprosił do środka , jednak za nim zdążył powiedzieć cokolwiek Viki odezwała się pierwsza.
- Dlaczego wypisałeś ją ze szpitala...przecież to niebezpieczne w jej stanie. - rzekła lekko poddenerwowana.
- Victoria...nie denerwuj się bo nie ma takiej potrzeby. Sofii nic nie jest...świetnie się bawiła , a ja za nim ją wypisałem dokładnie skonsultowałem się z lekarzami. Myślisz ,że jestem tak głupi i nieodpowiedzialny by narażać jej życie ? - zapytał na koniec zakładając ręce na klatkę piersiową i spoglądając na nią z lekkim wyrzutem.
- Nie...przepraszam nie chciałam się unieść. - odpowiedziała , po czym spuściła głowę ze wstydu.
Było jej głupio , bo on jako jedyny odważył się zabrać jej córkę ze szpitala , by mogła spędzić miło dzień. A ona tym czasem ,zamiast być mu wdzięczna...naskoczyła na niego. Wiedziała , że takim zachowaniem może go do siebie jeszcze bardziej zrazić , a wtedy na pewno jej nie wysłucha i nie zgodzi się na powtórne badania. Wzięła więc trzy głębokie oddechy i powiedziała;
- Jeszcze raz przepraszam i dziękuję. - rzekła tym razem spoglądając prosto w jego piwne oczy. - Co więcej chciałam z Tobą porozmawiać...wiem co myślisz o tych wynikach. Wiem też ,że mi nie ufasz , tak więc nie uwierzysz w moje zapewnienia iż Sofia jest twoją córką dlatego błagam...powtórz badania ! - powiedziała zbliżając się do niego i patrząc proszącym wzrokiem. - Zrób to proszę...
- Victoria... - zaczął lecz nie pozwoliła mu skończyć.
- Nie przerywaj mi proszę...ja wiem co ty sobie o mnie myślisz i jak mnie nienawidzisz , ale zrób te badania raz jeszcze...jeśli nie dla mnie to chociaż dla Sofii...błagam ! - powiedziała a z jej oczu popłynęły łzy które zdążyły nagromadzić się pod powiekami.
- Victoria posłuchaj...
- Boże ,Daniel !Ja nie chcę słuchać...ja chce byś pomógł wyzdrowieć naszemu dziecku , bo chociaż nie wierzysz w to i sam lekarz twierdzi iż jest inaczej to ja wiem ,że ona jest twoja...tylko twoja ! - powiedziała szybko na jednym tchem. - Jest twoją córką i musisz jej pomóc..musisz...błagam...błagam cię - mówiła zalewając się łzami tym samym klękając przed nim na kolana.
Nie zdążyła jednak uklęknąć do końca , kiedy złapał ją pod łokcie i postawił do pozycji pionowej. Puścił jej ręce i spojrzał na jej zapłakane czekoladowe oczy. Chwilę później ,przyciągnął do siebie obejmując ramieniem tak , że od razu przylgnęła do jego klatki piersiowej.
- Nigdy więcej tego nie rób...nie klękaj przed mną...słyszysz ?! - powiedział mocno przyciskając ją do siebie i wtulając swoją twarz w jej włosy. - I nie płacz... - rzekł głaszcząc ją po głowie.
- Ale...
- Ciii...teraz ja mówię. - wtrącił się nim zdążyła powiedzieć coś więcej. - Nie płacz , bo ja dziś rano powtórzyłem te badania...teraz czekam na wyniki. - skwitował na koniec unosząc za brodę do góry jej smutną twarz. - I nigdy więcej nie mów ,że cię nienawidzę , bo ja cię koch...
- Aaaaaaaaaaaaaaaaa !!!
Rozległ się nagle krzyk. Oboje spojrzeli najpierw w stronę schodów , potem na siebie i czym prędzej pobiegli na górę do sypialni w której , była Sofia.


Dla zainteresowanych ; w kolejnym rozdziale będzie o Los A i Vondach trochę , lecz nie wiem kiedy się pojawi Smile

Rozdział 12

Nie mogła usiedzieć w miejscu chodziła w te i we te nerwowo bawiąc się rękoma. Miała ochotę wejść do tego gabinetu, ale skoro Daniel prosiłby zaczekała na korytarzu musiała uszanować jego decyzję. Chociaż przychodziło jej to z ogromnym trudem. Minuty wydawały się wiecznością, a gdy wyszedł to mimo to nie ulżyło jej, kiedy zobaczyła jego wyraz twarzy. Wyglądał zbyt poważnie na kogoś, kto dowiedział się, że jest ojcem. Więc skoro był poważny wyglądało na to, iż wyniki wyszły w podobny sposób, ale jak? Przecież to nie możliwe...Nie mogły wyjść znowu na nie! Nie mogły!!!” Krzyczała sama do siebie w myślach. I choć bała się zapytać to jak tylko stanął przed nią zapytała;
- I co?
Widok nadziei w jej oczach sprawił, iż nie potrafił już udawać, poza tym jego samego radość rozpierała od środka. Nie zastanawiając się dłużej pochwycił ją w swoje ramiona krzycząc i kręcąc się wokoło własnej osi.
- Jestem ojcem! Jestem nim!
Szczęśliwa i jednocześnie zaskoczona wyszeptała mu do ucha.
- Oczywiście, że jesteś.
Wtedy jego entuzjazm natychmiast prysł, mina stała się poważna. Delikatnie postawił ją na podłodze, wziął za ręce i spoglądając w jej czekoladowe oczy powiedział;
- Victoria wybaczysz mi? Ja nie chciałem cię zranić, nie chciałem tego powiedzieć. Byłem zdenerwowany i…
- Ciii! Nie przepraszaj, rozumiem. Ja sama wtedy byłam zszokowana tymi wynikami. – Powiedziała kładąc mu palec na ustach.
- No, ale powinienem ci zaufać, uwierzyć twoim słowom a nie wynikom jakiś badań. – Odpowiedział zawstydzony swoją wcześniejszą reakcją.
- Po pierwsze nie musiałeś, bo wcześniej sama cię oszukiwałam, a po drugie to już nie ma znaczenia. Teraz najważniejsze jest to, że będziesz mógł pomóc naszej córce. – Rzekła uśmiechając się do niego.
- Masz rację w tej chwili tylko Sofia się liczy. – Odparł odwzajemniając uśmiech.
-, Czyli co możemy wracać do domu? – Zapytała wskazując na drzwi wyjściowe.
- Możemy!
W drodze do mieszkania Daniel opowiedział, czemu poprzednie wyniki wyszły negatywnie. Ponoć pomylono próbki krwi i stąd ta pomyłka. Dyrektor szpitala już zajął się tą sprawą i jak tylko ze chcą zostanie wszczęta sprawa. Blondyn jednak był zbyt szczęśliwy w tej chwili, by zajmować się tym i kazał nie składać oskarżenia. Poprosił jednak by jak najszybciej przeprowadzono zabieg jego córce. I tak oto za trzy dni miała odbyć się operacja, po której Sofia powinna zacząć wracać do zdrowia. Dziś każde z nim zapomniało o przeszłości. Dawne urazy, złe wspomnienia poszły w nie pamięć. Zaraz po powrocie do domu oboje przekazali dobrą nowinę Mari. Kobieta cieszyła się razem z nimi, jednakże zaskoczona nie była, bo od samego początku wiedziała, że Vici mówi prawdę. Dla niej brunetka od zawsze była wymarzoną synową i dlatego tak bardzo ubolewała nad rozpadem ich małżeństwa, jednak teraz miała nadzieję, że syn i jej była synowa znowu się zejdą. Choć żadne z nich głośno tego nie mówiło to ona doskonale wiedziała, że ta dwójka kocha się w sobie, no i było jeszcze dziecko, które zazwyczaj łączy rodziców. Chcąc umożliwić im poprawę relacji, po kilku minutach zostawiła ich samych.
- No, więc zostaliśmy we troje, co będziemy robić? – Zapytała Sofia spoglądając to na jedno to na drugie.
- Urządzimy sobie piknik, a wieczorem zabiorę was na wesołe lub do kina. Co wy na to moje panny? – Zapytał blondyn uśmiechając się do obydwóch.
- Ja się zgadzam! – Krzyknęła dziewczynka.
Victoria nie była pewna czy powinna się zgodzić, lecz wiedząc jak ważne jest to dla córki i Daniela poparła owy pomysł. Trzydzieści minut później siedzieli już nad potokiem. Na rozłożonym kocu ustawili prowiant i delektując się słońcem oraz spokojem i cichutkim a zarazem uspokajającym szumem wody grali w grę planszową. Słońce jednak za bardzo doskwierało tak, więc Daniel zaproponował kąpiel. Córka rzecz jasna nie protestowała, co więcej pierwsza wskoczyła w kostium i pobiegła do wody. Brunetka zaś tego pomysłu nie pochwalała.
- Chcesz to idź, ja zostaje. – Rzekła, kiedy blondyn wyciągnął rękę w jej kierunku.
- Vici no, choć, orzeźwisz się. – Próbował przekonać ja do zmiany decyzji.
- Nie! Ja źle wyglądam w kostiumie, poza tym… - tłumaczyła się jednocześnie wymyślając wymówki.
- Dobra, sama tego chciałaś! – Rzekł wchodząc jej w słowo i porywając na ręce.
- Daniel! – Krzyknęła zaskoczona. – Postaw mnie, słyszysz?! – Krzyczała w niebogłosy, jednak on nic sobie z tego nie robił.
Sama Sofia wtórowała tacie i już kilka sekund później brunetka wraz z blondynem wylądowali w wodzie. Victoria początkowo była wściekła za to, co uczynił blondyn i jak najszybciej zamierzała wyjść z wody jednak, kiedy oboje zaczęli śmiać się z niej, że wygląda jak zmokła kura odwróciła się w ich stronę i zaczęła pluskać w roześmianą dwójkę wodą. I tak zaczęła się bitwa wodna. Po kilku minutowej wariacji zmęczeni z lekka postanowili przejść na spokojniejszą zabawę i pozostając w rzeczce grali w piłkę.
****************************
Siedząc na schodkach przed domem siostry zastanawiał się nad swoim planem. Martin go nie lubił i nie za chętnie mu pomagał, a jeśli już to robił to tylko ze względu na Paulę. Teraz jednak nie bardzo Itan mógł w to wciągnąć swoją siostrę. Jednakże by ostatecznie zakończyć ich małżeństwo musiał znaleźć sposób by brunet spełnił jego prośbę, a tym samym zemstę. Choć był obibokiem to jednak wielkim spryciarzem, dlatego już po kilku minutach intensywnego myślenia zerwał się na nogi i zadowolony z siebie ruszył w kierunku miejsca pracy swojego szwagra. Niczego niepodejrzewający Martin szybko łykną bajeczkę o tym, iż szatyn chce zakopać topór wojenny. Obiecał przy tym poprawę, a także dla poprawy ich stosunków zaraz po skończonej pracy zaprosił bruneta na piwo. Mąż Pauli, choć uwierzył w dobre intencje chłopaka to jednak nadal nie bardzo mu ufał i nie zbyt miał ochotę na wyprawę do baru, lecz dla dobra rodziny (głównie Pauli) przyjął zaproszenie. Jak na razie plan Itana szedł gładko, z czego chłopak niezmiernie się cieszył? Powodów do zadowolenia z dnia na dzień miał coraz więcej. Poznanie Sandry czerwonowłosej piękności uskrzydliło go, jednak urazy względem szwagra jak na razie nie udało mu się wyzbyć. Co więcej w tej chwili jeszcze bardziej pragnął zemsty? On Itan Suares który zawsze miał wszystko na tacy teraz przez męża siostry musiał sam o siebie dbać! Nie! O nie proszę państwa to nie leżało w jego naturze. Nauczony, iż każdy robi wszystko za niego i spełnia jego zachcianki nie mógł pojąć, że teraz wszystko spadło na niego. Sprzątanie w domu, gotowanie, praca by siebie utrzymać i studia, na które wcale nie miał ochoty iść. To wszystko nie było dla niego. I dlatego tak bardzo chciałby Martin zapłacił za to, iż nastawił siostrę przeciwko mu, przez co ona zmusiła go do takich zmian. Przed Sandrą udawał, bo już po pierwszej rozmowie zorientował się, iż dziewczyna, choć szalona i buntownicza jak on, różni się jednak od niego. Leczy była taka seksowna, całowała tak bosko, iż nie mógł jej stracić tak, więc grał. Pytanie tylko jak długo uda mu się ciągnąc tą całą farsę?
***********************
Kiedy wrócili było już grubo po?21.00 Cała trójka, choć zmęczona to jednak była bardzo szczęśliwa. Daniel miał nadzieję, iż znowu będą nocowały u niego jednak Victoria tym razem uparła się by wrócić do siebie. Nie chcąc się z nią spierać posłusznie podwiózł je pod jej dom.
- Wejdziesz? – Zapytała jak tylko wysiadła z auta.
- Chyba i tak muszę. – Powiedział wskazując na śpiącą Sofię.
Vici spojrzała na tylne siedzenie gdzie leżała skulona w kłębek jej mała księżniczka.
- Wiesz, jeśli nie chcesz to ja ją zaniosę. – Odpowiedziała myśląc, iż blondyn ma już dość jej towarzystwa.
- O nie! Mam sobie odpuścić buziaka na dobranoc! – Rzekł wysiadając z samochodu.
Następnie otworzył tylne drzwi i najdelikatniej jak tylko potrafił wziął małą na ręce. Victoria zamknęła za nim drzwi i pobiegła otworzyć mieszkanie. Jak tylko dziewczynka została położona do łóżeczka i ucałowana przez obojga rodziców zeszli na dół by napić się kawy?
- Zaprosiłam cię, bo chciałam podziękować ci za wczoraj i dziś. – Powiedziała nastawiając ekspres do kawy.
- Vicki nie dziękuj to moja córka i dla niej zrobię wszystko by tylko ujrzeć uśmiech na jej twarzy. – Odpowiedziała patrząc jak wyciąga kubki z szafki.
- Jesteś pewny, że zrobiłbyś wszystko? – Zapytała ni stąd ni z owąd.
- Jestem. – Odpowiedział poważnie i z czystym sumieniem oraz stuprocentową pewnością.
- Lorenę też byś zostawił gdyby wymagała tego sytuacja? – Zapytała odwracając się w jego stronę i spoglądając w jego piwne oczy.
Zaskoczyła go, ale samą siebie też. Bo już po chwili ugryzła się w język.
- Przepraszam, jeśli możesz uznaj, iż nie było pytania. – Odpowiedziała szybko i odwróciła się by nie zauważył jak się czerwieni.
Ty kretynko! Co za idiotka z ciebie, jak mogłaś zapytać o coś takiego wiedząc, ze on jest w niej zakochany? Ganiła siebie w myślach, nerwowo nalewając kawę do kubków. Tak bardzo było jej wstyd, że odważyła się zapytać, iż bała się teraz spojrzeć mu w oczy. Tak dobrze ją znał, że bez patrzenia na jej twarz wiedział, że jest zakłopotana i zdenerwowana. Dlatego wstał i podszedł do niej.
- Victoria. – Powiedział stojąc za jej plecami.
Odwróciła się natrafiając na jego spojrzenie.
- Dla Sofii wyrzekłbym się każdej rzeczy, jeśli trzeba by było. – Odpowiedział trzymając jej dłonie w swoich rękach.
- Mówisz tak, ale przecież kochasz Lorenę czyż nie? – Zapytała ponownie nie zastanawiając się wcześniej.


ROZDZIAŁ 13


Stała do niego tyłem, bała się usłyszeć odpowiedź, żałowała nawet, że zadała to pytanie. Niestety teraz było już za późno na odwrót. Chcąc nie chcąc będzie musiała wysłuchać o jego uczuciach, do Loreny. Daniel przez chwilę milczał gdyż zaskoczyła go tym pytaniem. Zastanawiał się czy Victorii rzeczywiście chodziło o Sofii zadając to pytanie czy o nią samą. Jego milczenie sprawiło, że Vici uznała to za potwierdzenie. Chociaż doskonale wiedziała, ze blondyn nie wyprze się uczucia do swojej narzeczonej to jednak zabolało ją to tak samo jak kiedyś. Dusząc w sobie łzy odwróciła się w jego stronę.
- Nic nie mów, rozumiem ty zawsze ją kochałeś. – Rzekła próbując ukryć ból i smutek w swoim głosie. - I nie martw się nie zażądam byś ją rzucił tylko po to by być bliżej własnego dziecka. – Dodała na koniec ponownie odwracając się do niego plecami.
- Victorio Eleno Azuberi! – Powiedział odwracając ją w swoją stronę. – Przecież ja jeszcze nie odpowiedziałem na twoje pytanie. – Rzekł spoglądając w jej czekoladowe oczy.
- Nie musiałeś, twoje milczenie powiedziało za ciebie. – Odpowiedziała najspokojniej jak potrafiła.
- Ach tak. – Rzekł, po czym przyciągnął ją do siebie i musnął delikatnie ją w usta.
Czując jego słodkie wargi, mimowolnie rozchyliła swoje, dając mu znak, że chce więcej. Daniel tylko czekał na to. Przyciągnął ją do siebie obejmując w tali i tym razem z pasją wtargną językiem w jej usta. Zarzuciła mu ręce na szyję przywierając do niego. Namiętność i słodycz, z jaką ją całował sprawiła, że zapomniała o wszystkim. Teraz pragnęła tylko jego. Był pewny, że to wystarczy by zrozumiała, iż ją kocha. Mylił się jednak, bo gdy tylko pocałunek dobiegł końca, odwróciła się po raz kolejny do niego plecami.
- Nie rób tego więcej. – Powiedziała zaciskając dłonie na zlewie. – Jeśli chciałeś sprawdzić czy wciąż coś do ciebie czuję, by się przekonać czy znowu nie rozdzielę cię z Loreną to zapewniam cię, że nie ma powodu do obaw.
- Jak mam to rozumieć? – Zapytał zbity z tropu przez głupoty, jakie wygadywała.
- Nie rozumiesz, więc powiem jaśniej! Kochałam cię, ale już nie kocham! Tak, więc możesz spokojnie spać, gdyż twój związek z Loreną tym razem nie jest zagrożony.I nie całuj mnie więcej , masz od tego swoją narzeczoną ! – Krzyknęła zdenerwowana i szybko opuściła kuchnię kierując się w stronę sypialni.
W pierwszym odruchu chciał ją zatrzymać ,ale gdy dotarły do niego jej słowa , poczuł jak jego nadzieja gaśnie. Serce jeszcze które przed chwilą tak mocno biło trzymając ją w ramionach , teraz ledwo brało oddech. Ból przeszywał je w całości. Nie żegnając się nawet , wyszedł trzaskając drzwiami.
**************
Miała już dość ciągłych wymówek i tego ,że był poza domem tyle czasu. Wściekła spakowała się w jedną walizkę z zamiarem pojechania do Meksyku. Już raz go straciła przez brunetkę tym razem nie pozwoli by tak się stało. Ostatnio zabawiła tam krótko , tym razem zostanie tyle ile trzeba by tylko dopiąć swego. Definitywnie zakończy potajemne spotkania po między jej narzeczonym a jego byłą żonką. Mieli ją za idiotkę która nie wie co się święci , ale mylili się. Ona znała każdy ruch Daniela jak i Victori. Jednak czy aby na pewno wiedziała o nich wszystko ? Czy wie o Sofii ? Tego jeszcze nie wiedziała , a strach pomyśleć co zrobi gdy się dowie. Wracając do wkurzonej Loreny , spakowana zeszła na dół. Zawołała szofera i służąca. Wydała rozkazy dla służby po czym ruszyła do samochodu. Miała dość gierek ze strony Victorii. Będąc wcześniej z blondynem nie mogła zapobiec ich rozstaniu , wtedy jej rodzina była biedna ,a jej ojciec nie miał takiej władzy jak szanowny pan Azuberi. Ze względu na kłopoty finansowe rodziny Daniela , ślub z Vici był dobrym rozwiązaniem. Oczywiście dla matki blondyna , oni sami nie byli wtedy za szczęśliwi. Teraz jednak jej rodzina była cholernie bogata ,a ona sama miała wtyki tam gdzie trzeba , tak więc pokonanie ex żony swojego faceta nie było dla niej obecnie problemem. Z rozmyślań wyrwał ją głos szofera.
- Panienko jesteśmy już na lotnisku. – rzekł otwierając jej drzwi.
Wysiadła zadowolona i biorą walizki ruszyła do odprawy.
- No to się teraz policzymy Viktorio Azuberi ! – powiedziała do siebie z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
***************
Leżała na łóżku i zastanawiała się czy dobrze zrobiła mówiąc mu to wszystko. Pocałował ją ,a to mogło oznaczać ,że też żywi do niej jakieś uczucia. Nie , to niemożliwe ! Zganiła siebie szybko w myślach. Przecież nie pokochał jej wtedy , dlaczego niby teraz to miało ulec zmianie ? Bo mieli dziecko ? Jeśli chodziło mu tylko oto by Sofia miała pełną rodzinę. To związanie się z nim z takiego powodu było by ich kolejnym błędem. Bez miłości żadne małżeństwo nie jest wstanie się utrzymać. A może faktycznie chciał sprawdzić czy czasem nie chcę po raz kolejny rozdzielić go z Loreną ? myślała przewracając się z boku na bok. Tak czy owak nie powinien jej całować , bez względu na to co chciał udowodnić. Sama była też wściekła na siebie. Czemu odwzajemniła ten pocałunek , dlaczego tak łatwo mu ulega gdy on pojawia się blisko niej ? Tyle razy obiecywała sobie być twardą i nie poddawać się emocjom ,ale przy nim nie potrafiła. Jak tylko pojawiał się na horyzoncie jej serce szalało ,a wszelkie postanowienia szły w zapomnienie. Nie chcąc dłużej o tym myśleć wstała i udała się do salonu. Włączyła telewizor w nadziei ,że obejrzenie go pozwoli jej choć na chwilę odciągnąć myśli od ukochanego. Niestety wspólnie spędzone chwile powracały jak bumerang , na ich wspomnienie łzy samowolnie zaczęły płynąc po jej policzkach. Zapragnęła znaleźć się w jego ramionach , by choć na chwilę poczuć się szczęśliwa i kochana. On też nie mógł spać , cały czas myślał o jej słowach. Zabolały go i to bardzo. Nie rozumiał jednak skąd wyciągnęła tak pochopne wnioski , czemu w jednej chwili odwzajemniła pocałunek z największą chęcią , skoro potem powiedziała tyle przykrych słów. Myśli nie dawały mu spokoju ,a sen nie nadchodził. Ubrał się więc i wyszedł na spacer , szedł nie patrząc nawet dokąd zmierza. Dopiero kiedy stanął przed jej drzwiami , uświadomił sobie ,że nie bez powodu się tu znalazł. Bez względu na wszystko miał zamiar tym razem szczerze i otwarcie powiedzieć jej co czuje. Już dawno temu powinien to zrobić , wtedy jednak brakowało mu odwagi , dziś źle odebrała jego intencje. I chociaż powiedziała ,że ona już go nie kocha to i tak zamierzał wyznać jej swoje uczucia. Zapukał cichutko , nie chcąc zbudzić córki. Wiedział ,że Victoria nie śpi bo w salonie paliło się światło ,a przynajmniej miał taką nadzieję. I nie mylił się , kilka sekund później drzwi się otworzyły , a w nich stanęła zapłakana Victoria. Spojrzał w jej czekoladowe oczy i czym prędzej przygarnął do siebie wtulając mocno w swoją pierś.
- Nie mogłem spać , musiałem przyjść żeby ci powiedzieć… - zaczął tłumaczyć tak późne najście.
Nim jednak skończył uniosła głowę , po czym wpiła się w jego usta. Nie protestował od razu rozchylił wargi by odwzajemnić pocałunek. Tęsknota jak się w nich nagromadziła , chęć bycia blisko siebie sprawiła ,że zapomnieli o wzajemnych pretensjach czy bólu jaki nawzajem sobie sprawili. Nie przestając jej całować wszedł do środka i zamknął drzwi. Zaraz potem chwycił ją na ręce i ruszył w kierunku sypialni. CDN.


No i jest kolejny rozdział. Słabiutki ,ale jakoś głowa mi szwankuje ostatnio i dlatego. Przepraszam za błędy jakichkolwiek się dopatrzycie.

Rozdział 14



Niestety magiczna chwila prysła kiedy usłyszeli wołanie małej. Daniel natychmiast postawił Victorię na podłodze i trzymając jej dłoń razem z nią wbiegł na górę. Sofia leżała na łóżku cała spocona i strasznie blada , widać było gołym okiem ,że dziewczynka ma się nie najlepiej. Vici natychmiast chwyciła małą w ramiona.
- Jedziemy do szpitala ! – krzyknęła biorąc ją na ręce.
Blondyn szybko zbiegł na dół by odpalić samochód.Gdy już to zrobił pomógł brunetce wsadzić małą po czym sami zasiedli w aucie. Strach który zapanował w sercach obojgu , sprawił że wcześniejsze pożądanie natychmiast zniknęło. Teraz liczyło się tylko dziecko ,żadne z nich nie wiedziało co się z nią dzieje. Blondyn nie zważając na prędkość ,przyspieszył tak by jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Jak tylko dojechali ,lekarze w tempie błyskawicy zajęli się chorą. Oni zaś zdenerwowani i przestraszeni do granic wytrzymałości zostali na korytarzu.
- Cholera jasna ! – zaklną wściekły na samego siebie. – To moja wina , moja ! – krzyknął uderzając pięścią w ścianę.
- Przecież nie wiemy co jej jest. – rzekła Vici chcąc go pocieszyć.
Oczekiwanie na wieści od lekarza dłużyły się strasznie , każda minuta była jak godzina. Daniel chodził od ściany do ściany ,zaś Victoria siedziała na krześle modląc się o jak najlepsze wiadomości. Niespełna godzinę później w korytarzu zjawił się doktor , jego mina nie wróżyła nic dobrego. Podszedł do nich i nie czekając na pytania od razu przeszedł do rzeczy.
- Państwa córka jest w bardzo złym stanie , leki które do tej pory dawały efekty teraz zadziały na jej szkodę gdyż organizm je odrzucił. – powiedział poważnym tonem.
- Co to znaczy ?! – zapytali jednocześnie.
- Choroba zaczęło postępować szybciej niż powinna dlatego też natychmiast jest potrzebny przeszczep inaczej mała umrze. – rzekł spoglądając na obojga.
- No to na co pan czeka , niech pan bierze się do roboty ! – rzekł zdenerwowany ojciec dziewczynki.
- A dawca ? – zapytał mężczyzna.
Ze względu na to ,że była noc na dyżurze siedział inny doktor niż ten który prowadził Sofię od samego początku choroby ,dlatego też nie zrozumiał słów blondyna. Brunetka wiedząc o tym szybko wyjaśniła.
- Doktorze Iturbe mój mąż jest dawcą. – powiedziała wskazując na eks partnera.
Słowa Victori nie uszły uwadze Daniela , spojrzał na nią lecz nie skomentował owych słów tylko lekko się uśmiechną. Ona sama zaś uświadamiając sobie co przed chwilą powiedziała , poczuła się głupio. Szybko jednak naprawiła owy nietakt sprowadzając rozmowę na tor o dziecku.
- Tak więc może pan zacząć przeszczep nawet już. - rzekła szybko.
- Skoro tak to zapraszam was do mojego gabinetu , tam podpiszecie zgodę na zabieg. Potem szybko przebadamy pana i zrobimy krótki wywiad ,jeśli wszystko będzie ok. pojedziemy na salę operacyjną. – powiedział zabierając ich w stronę pokoju.
Podpisanie zgody nie trwało zbyt długo , tak samo wywiad. Jednak zrobienie podstawowych badań potrzebnych do zabiegu wymagały najmniej dwóch godzin. W tym czasie brunetka czuwała przy łóżeczku małej , a Daniel przechodził kolejne i kolejne badania. Dopiero o drugiej w nocy oboje trawili na salę operacyjną.
************
Sądziła ,że tą noc spędzi w ramionach ukochanego męża którego ostatnio widywała dość rzadko gdyż non stop pracował. Niestety dziś Martin był poza domem. Tyle ,że tym razem nie chodziło o pracę ,ale o przysługę. Itan któremu jakiś czas temu odebrano prawko poprosił go by zawiózł pewną przesyłkę tysiące kilometrów stąd. Nie widziała co to było ,a ni też dokąd ma być ów rzecz dostarczona. Sam brunet nie bardzo chciał zgodzić się na ową prośbę. Stosunki po między nim a Item poprawiły się ,ale to nie znaczy ,że zaufanie też z miejsca sobie zaskarbił. Paula zaś szybko nabrała się na maślane oczy brata i zaczęła przekonywać męża by pomógł szatynowi. Ten dla spokoju blondynki zgodził się po dłuższej namowie. I właśnie teraz był w drodze prawdopodobnie do Berlina. A ona leżała sama w łóżku , marząc o jak najszybszym jego powrocie.
**********
Tym czasem Itan siedział w nowo wynajętym mieszkaniu i już świętował swój sukces z nowymi kumplami. Co prawda Martin jeszcze nie wpadł w ręce gliniarzy ,ale wiedział że jak tylko znajdzie się na granicy zapuszkują go od razu. To właśnie był ten doskonały plan. Oszukał szwagra oraz siostrę ,że to niby musi dostarczyć coś ważnego do Berlina. Nie mogą samemu jechać z powodu braku prawka , poprosił oto bruneta. Ten jak zwykle nie chciał pomóc Itowi ,ale jak to siostra Paula szybko go przekonała. Za to sam szatyn był jej wdzięczny. Ona zaś nawet nie wiedziała ,że jej wielkie serce zostanie nagrodzone cierpieniem jak tylko mąż zatrzyma się na granicy. W opakowaniu dla rzekomego dostawcy nie było nic podejrzanego , jednak w oponach auta znajdowała się kokaina. To wystarczyło by wsadzić Martiego na kilka lat do więzienia i rozdzielić z siostrą. Skąd ta pewność ? Bo brunet już kiedyś siedział za podobne przestępstwo , po wyjściu z paki poznał blondynkę i zakochał się w niej. Od tej chwili jego przeszłość poszła w nie pamięć. Teraz powróci i to ze zdwojoną siłą. Itan doskonale wiedział ,że Paula nie wybaczy Martinowi powrotu do brudnych interesów. I to go tak właśnie najbardziej cieszyło. Nie miało dla niego znaczenia ,że dla blondynki będzie to okropny cios. Ważne było ,że samo dobro szatyna. W tych wszystkich intrygach nawet nie pomyślał o reakcji swojej dziewczyny , gdyż It był nikim innym jak bezwzględnym egoistą.
************
Telefon on Victori bardzo ją zmartwił , ubrała się natychmiast i nie zwracając uwagi na późną godzinę pojechała do Mari. Izabela i matka Daniela po mimo tego ,że ich dzieci się rozstały one nadal żyły ze sobą w bardzo dobrych stosunkach. Co więcej wciąż jedna jak i druga marzyła o tym by ponownie się zeszli. Teraz obudziła się w nich nadzieja na to , najgorsze jednak w tym wszystkim było to ,że kosztem małej. Gdyby nie jej choroba , zapewne blondyn nigdy by się nie dowiedział o istnieniu dziecka. Najlepiej wiedziała o tym Bella i Ignacio którzy nie raz próbowali namówić córkę do powiedzenia blondynowi prawdy gdy brunetka chodziła już w ciąży. Ta jednak była nie dość ,ze dumna to jeszcze zbytnio zraniona by to zrobić. Kategorycznie zabroniła komukolwiek wyjawić jej tajemnicę , grożąc iż się wyprowadzi daleko stąd i zerwie kontakty z bliskimi. Z takich oto powodów rodzina Vici milczała. Ukrywanie małej przed babcią Marią oraz Sandrą było też proste. Kobiety rzadko wpadały do nich z wizytą ,a nawet gdy do takowego spotkania dochodziło brunetka brała małą i wychodziła na ten czas z domu. Potem przyszła choroba i od tej pory całe dnie siedziała w szpitalu. Ani Mari ani Sandra do powrotu Daniela nie miały pojęcia o istnieniu wnuczki jak i bratanicy. W obecnej chwili poza Loreną wiedzieli już wszyscy o Sofii i jej chorobie. Maria bez zastanowienia pojechała razem z Izabel do szpitala gdy ta zjawiła się u niej grubo o pierwszej w nocy. Teraz razem z Victorią siedział na korytarzu przed salą operacyjną i modliły się o powodzenie zabiegu.
***********
Trudno było jej zasnąć bez męża przy boku ,ale koło czwartej nad ranem w końcu się jej to udało. Niestety kwadrans później zadzwonił telefon. To był adwokat państwa Azuberi , poinformował ją o zatrzymaniu męża za posiadanie narkotyków. W pierwszej chwili była pewna ,że to koszmarny sen. Dalsza rozmowa z mecenasem upewniła ją jednak ,że to dzieje się naprawdę. Ze złości i bezradności cisnęła słuchawką od aparatu i zalana łzami wybiegła z łóżka. Ubrała się w tempie błyskawicy , wzięła kluczyki od drugiego auta. Zamknęła dom i wsiadła do samochodu. Nie chciała wierzyć w to ,że jej mąż ponownie wpakował się kłopoty. Przecież nim się zaręczyli obiecał jej ,iż z tym skończył i nigdy ,ale to nigdy nie popełni podobnej głupoty. Te kilka lat życia z nim dało jej pewność ,że brunet na pewno się zmienił. Tak jak obiecał , przestał bywać w podejrzanym towarzystwie, skończył studia , poszukał pracy i był najlepszym mężem pod słońcem. Dbał o nią jak o księżniczkę , więc nie mógł tak po prostu teraz jej zawieść. Będąc pewna ,że w tej sprawie palce mógł maczać Itan który już nie raz wystawił jej zaufanie na próbę udała się do niego. Była tak zdenerwowana ,że nie zwracała na prędkość tym bardziej widząc praktycznie puste ulice. Pech jednak był dziś dla nich wyjątkowo brutalny , bo zaraz za zakrętu wyjechała ciężarówka. Blondynka , szybko nacisnęła pedał gazu. Samochód był za bardzo jednak rozpędzony i uderzył w większe auto. Dźwięk tłuczonego szkła i huk uderzenia było ostatnią rzeczą jaką słyszała.
**********
Zabiegł trwał dość długo, siedziała wtulona w ramiona matki i byłej teściowej i czekała modląc się jak najgoręcej. Sekundy były jak minuty a minuty jak godziny. Chociaż lekarz zapewnił , ją że wszystko powinno odbyć się bez kłopotów ,gdyż badania wyszły pomyślnie to jednak nie umiała pozbyć się złych przeczuć. Były tak silne ,że ściskały ją za serce gotowa była zwariować , na szczęście koło 4.00 rano lekarz opuścił salę. Szczęśliwa ,że zabiegł dobiegł końca , zerwała się z miejsca i podbiegła do niego zapytać o przebieg operacji.
- I jak ? – zapytała biorąc go za rękę.
Iturbe ścisnął jej dłoń , podniósł głowę i z dość dziwną miną powiedział;
- Zabieg się udał , pani córka od tej chwili stopniowo powinna dochodzić do siebie.
- Tak się cieszę doktorze ! - krzyknęła rzucając się mu na szyję. – Dziękuję , dziękuję … - mówiła całując go raz w jeden raz w drugi policzek.
Jej euforia nie trwałą zbyt długo , bo zaraz lekarz złapał ją za ramiona. Spojrzał na nią z poważną miną i rzekł;
- To był mój obowiązek , tak więc nie ma mi pani za co dziękować tym bardziej ,że … - powiedział i nagle zamilkł.
- Tym bardziej ,że co ?! – zapytała nic nie rozumiejąc.
Lekarz popatrzyła na nią z powagą , nagle w jego oczach pojawił się wyraz współczucia ,a chwilę później usłyszała.
- Wystąpiły nie przewidziane komplikacje i pani mąż … on zmarł. – powiedział chyląc głowę w dół.
- Zmarł ?! – zapytała nie wierząc w to co słyszy.
- Przykro mi . – powiedział doktor głaszcząc ją po ramieniu.
- Daniel nie żyje ! – szepnęła zszokowana upadając na kolana. - Nie …nie to niemożliwe ! To nie prawda , nieprawda ! – krzyknęła zakrywając twarz w obu dłoniach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:00, 28 Sty 2012 Powrót do góry

Rozdział 15


Koszmar ! To był tylko zły sen i dzięki Bogu. Bo gdyby Daniel naprawdę umarł jej serce pękło by z żalu. Jeszcze długo po przebudzeniu nie mogła w to uwierzyć , ale kiedy wywieźli go z sali operacyjnej nabrała pewności , że tylko śniła. Nawet nie była zdziwiona ,że zasnęła na krześle w szpitalnym korytarzu. Tyle godzin oczekiwania , stresu , łez zrobiły swoje. Teraz jednak mogła odetchnąć spokojnie wiedząc ,że jej córka jak i blondyn są już po zabiegu który przebiegł bez powikłań. Ucałowała małą w policzek , otarła spływające ze szczęścia łzy i pozostawiwszy ją z Izabelą poszła do sali w której leżał jej były mąż. Ten wstrętny sen uświadomił jej ,iż wciąż bardzo mocno kocha Daniela. I teraz zamierzała mu o tym otwarcie powiedzieć. Kiedy weszła do pokoju matka blondyna szybko się ulotniła zostawiając młodych by mogli porozmawiać. Brunetka widząc ,że ukochany śpi przysiadła na krześle koło jego łózka i postanowiła spokojnie zaczekać aż ten się obudzi. Wyciągnęła dłoń by pogłaskać jego blady policzek.
- Tyle chcę ci powiedzieć mój kochany. Wyznać ci to co od dawna powinieneś wiedzieć. I choć nie wiem czy czujesz to samo to jednak chcę byś wiedział ,iż nadal cię kocham. - mówiła cały czas głaszcząc go po twarzy.
Po chwili uniosła się lekko chcąc ucałować go w usta.
- Nawet nie próbuj ! - usłyszała wściekły głos za swoimi plecami.
Kiedy odwróciła się w stronę dochodzących słów napotkała piorunujący wzrok Loreny. Ta nie czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia złapała ją za ramię i wyciągnęła siłą na korytarz. Nim Vici otworzyła usta by coś powiedzieć rywalka przeszła do ataku.
- Powiem ci to tylko raz zostaw Daniela w spokoju inaczej cię zniszczę Victorio Azuberi ! - zagroziła w pełni świadoma swoich słów. - Daniel jest mój ! Raz udało ci się mi go odebrać po raz kolejny nie dam ci tej satysfakcji , rozumiemy się ?! - zapytała sycząc ze wściekłości.
- Przestań mi grozić bo mam to gdzieś i nie pozwolę rządzić ci moim życiem. Jeśli będę chciała powiedzieć mu ,że go kocham. Zrobię to ! - odparła z pełną dumą i odwagą.
- Takaś odważna ?! W takim razie odbierz mi go , a przysięgam ,że twoja córka umrze najszybciej jak się da i to nie z powodu białaczki. Tylko za moją pomocą. - wysyczała do ucha brunetki.
Zszokowana i przestraszona spojrzała na Lorenę.
- Zdziwiona ,że wiem o twoim bachorku ? - zapytała kpiąco. - Wiem więcej niż myślisz i skrzywdzę każdego z twojej cholernej rodziny jeśli odbierzesz mi moją własność !!! - rzekła z ironicznym uśmiechem na twarzy.
- On nie jest twoją własnością i nie mieszaj do tego mojej rodziny ! - krzyknęła oburzona.
- Jest ! A co do twoich bliskich to zamierzam ich skrzywdzić tak samo boleśnie jak oni mnie przed laty. Wtedy nie miałam tyle kasy oraz znajomości by z wami wygrać ,ale teraz mam i nie zawaham się z tego skorzystać. A teraz uciekaj do swojej córeczki nim stanie się jej coś złego ! - wysyczała na koniec popychając Vici w stronę sali.
*********
Okropny ból głowy uniemożliwiał jej uniesienie się. Do tego jeszcze ból w lewym boku i nodze , rozejrzała się więc wolno po sali. Szpital ! Była w szpitalu po tym jak wjechała w inne auto. Teraz leżała podłączona do sporej ilości aparatury cała obolała. Była przerażona oraz samotna łzy zaczęły napływać do jej oczu. Nagle czyjaś dłoń złapała jej rękę i ścisnęła tak czule by dodać jej otuchy. Myśląc ,że to Martin zadowolona odwróciła twarz w jego stronę. Ale to nie był jej mąż a Itan. Była lekko zawiedziona , ale ucieszyła się ,że ktokolwiek jest teraz przy niej.
- Hej. - powiedziała cicho z braku sił.
- Paula nareszcie się obudziłaś ! - krzyknął ze szczęścia. - Kurcze nawet nie wiesz jakiego mi stracha napędziłaś. - rzekł głaszcząc ją po blond włosach.
- Przepraszam ale Martin... - zaczęła lecz brat zaraz wszedł jej w słowo.
- Tak wiem. Nic nie mów załatwię to.- powiedział by ją uspokoić.
- Pomożesz mu ? - zapytała zdziwiona. - Bo wiesz ja teraz nie dam rady , a on...
- Siostra zostaw to mnie ja to załatwię. - odparł z zatroskanym uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję i przepraszam. - rzekła ze łzami w oczach.
- Ale za co ? - zapytał nie bardzo rozumiejąc skąd te przeprosiny.
- Wiesz It , ja przez chwilę zwątpiłam w ciebie. Byłam pewna ,że to ty jesteś odpowiedzialny za to co spotkało Martina.
- Siostra bez przesady. Owszem nie przepadaliśmy za sobą , ale wszystko uległo zmianie i nigdy nie naraził bym go na coś takiego. Przecież wiem ile on dla ciebie znaczy. - powiedział posyłając jej uśmiech najszczerszy na jaki udało mu się zdobyć.
Kłamał. Wcale nie zamierzał pomagać szwagrowi co więcej miał zamiar jeszcze bardziej go pogrążyć. Zrobi wszystko by Martin znikł z życia jego i jego siostry. Wiedział ,że Pauli będzie ciężko ,ale liczył ze czas zrobi swoje i uleczy jej rany oraz pomoże zapomnieć. Tym czasem on znowu będzie cieszył się wolnością i swoim lenistwem.
***********
Siedząc przy łóżku córki cały czas rozmyślała o groźbach Loreny. Nie wątpiła ani przez chwilę ,że ta kobieta jest groźna i zdolna do wszystkich podłości. Od kiedy się poznały czuła ,że rywalka jest bardzo złą osobą. Strach o dziecko jak na razie wygrywał z uczuciem do Daniela. Im dłużej o tym myślała tym coraz bardziej była przekonana , iż powinna zostawić go w spokoju. Jedna cząstka jej kazała pozwolić mu wziąć ślub z tą przeklęta kobietą i usunąć go na zawsze ze swojego życia. Zaś druga część mówiła jej by do tego nie dopuściła tylko walczyła o niego. Rozdarta pomiędzy miłością i lojalnością a strachem o własne dziecko rozpłakała się. Każda decyzja którą podejmie zaważy na czyimś życiu i szczęściu. Sprawi komuś ból. Po raz kolejny ktoś będzie cierpiał i to z jej powodu. Przytłoczona myślami zaczęła się przechadzać po sali. Potrzebowała czyjeś pomocy , wsparcia , porady. Kogoś kto nie tylko ją wysłucha ,ale pomoże też stanąć na nogi i będzie walczył razem z nią. Znała kogoś takiego. To był jej brat, on zawsze był z nią wtedy gdy najbardziej tego potrzebowała. Ale nie teraz. Teraz była sama i musiała samodzielnie podjąć decyzję. Wzięła głęboki oddech jeden a potem drugi , usiadła na parapecie i spojrzała w niebo. Zamknęła oczy i ze spokojem zaczęła analizować wszystkie za i przeciw. W chwili kiedy podjęła decyzję usłyszała ciche wołanie córki.
- Mamusiu... mamuś jesteś tu ? - zapytała rozglądając się po sali.
- Tak... tak skarbie jestem .- odpowiedziała szybko brunetka podchodząc i dotykając jej policzka.
- A tatuś ...gdzie jest tatuś ?- zapytała spoglądając w jej oczy. - na wspomnienie o blondynie serce Vici się ścisnęło.
Z całych sił powstrzymała napływające łzy i lekko się uśmiechnęła.
- On teraz śpi skarbie. - odpowiedziała głaszcząc córkę bezustannie.
- Ale nic mu nie jest , prawda ? - zapytała zatroskana.
- Nie kochanie. - uspokoiła ją. - Nie masz powodów do zmartwień , tatuś po zabiegu jest też zmęczony i dlatego śpi. Jutro będzie czuł się już dobrze i na pewno do ciebie zajrzy jeśli pan doktor mu pozwoli. A teraz śpij kochanie. - powiedziała całując ją na dobranoc.
- Dobrze mamuś ,ale jak tatuś się obudzi powiedz mu ,że go kocham. - rzekła przymykając oczy.
- Oczywiście skarbie. - odparła przytulając się do jej drobnego ciałka.
***********
Następnego dnia wieczorem.
Rano kiedy otworzył oczy miał nadzieję ujrzeć Victorię. Niestety minął cały dzień a ona nawet na chwilę do niego nie zajrzała. Wiedział ,że pewnie siedzi przy małej ,ale na te pięć minutek mogła się przecież wyrwać. Był pewny ,iż córka by to zrozumiała. Co prawda nie był sam. Odkąd się obudził siedziała przy nim Lorena. Nie spodziewał się jej lecz mimo wszystko był jej wdzięczny za opiekę i dotrzymanie towarzystwa. W końcu nadal była jego narzeczoną. I to nie była jej wina ,że zamiast o niej on myślał cały czas o byłej żonie. Co za ironia losu ! pomyślał. Kiedy był z nią wzgardził jej miłością gdyż kochał Lorenę , a teraz kiedy ją stracił pragnął by znów wróciła. Zaś by ta druga zniknęła z jego życia. Jego rozmyślania przerwał głos brunetki.
- Kochanie co się dzieje , odkąd tu jestem milczysz. Czyżbyś nie cieszył się z mojego przyjazdu ? - zapytała najsłodziej jak potrafiła.
- Cieszę tylko... tylko nadal jestem zmęczony i to dlatego. - skłamał.
- Wiem skarbie ,ale nie uważasz ,że powinniśmy porozmawiać o czymś bardzo ważnym ? - zapytała znacząco unosząc brwi.
- Lori ja naprawdę nie mam teraz siły na rozmowy o ślubie. - odparł z poważną miną.
- Skarbie ,ale ja nie mówię o ślubie lecz o twojej córce. - powiedziała najspokojniej jak udało jej się na to zdobyć.
- A skąd ty wiesz o ...
- O Sofii ? - wtrąciła się nie dając mu skończyć. - Wiem od Victori nie omieszkała podzielić się ze mną tą wiadomością jak tylko mnie zobaczyła. - łgała w żywe oczy. - Była bardzo szczęśliwa i dumna z siebie kiedy mówiła mi ,że ponownie cię usidli za pomocą córki. - wymyślała dalej by go zniechęcić do brunetki najbardziej jak się da.
- Że co ?! - zapytał zdumiony. - Co ty za brednie opowiadasz ? - zapytał nie wierząc w to co słyszy.
- Kochanie to nie brednie.Dobitnie powiedziała mi ,że cię nie kocha. Ściągnęła ci tu byś uratował tą małą potem miała zamiar posłać cię do diabłów , ale po dłuższym namyśle uznała ,że zdobędzie cię na nowo dzięki miłości do dziecka. Zabawi się twoim kosztem ,a dopiero wtedy cię porzuci.
Słuchał jej z uwaga. Znał jednak Victorię od lat i nie bardzo mógł uwierzyć w to co słyszy. Z drugiej zaś strony nie rozumiał czemu Lorena by zmyślała takie potworne rzeczy. Nie wiedział. Nie zamierzał jednak na razie wyciągać zbyt pochopnych wniosków dopóki sam nie porozmawia z byłą żoną. Dziś było to nie możliwe gdyż nie mógł wstawać. Lecz jutro jak tylko lekarz wręczy mu wypis pójdzie do niej by wyjaśnić to nieporozumienie.
************
Niestety jego sytuacja nie wyglądała najlepiej. Znalezione narkotyki jak na razie świadczyły o jego winie tym bardziej ,że samochód którym jechał okazał się być kradziony. To pogrążało go jeszcze bardziej. Był pewny ,że za wszystko odpowiada Itan. Doskonale wiedział ,że chłopak nigdy go nie lubił i z wzajemnością. Jednak nie sądził ,iż okaże się tak podły by posunąć się do czegoś takiego. W tej chwili jednak najbardziej martwił się swoją potworną sytuacją oraz tym ,że jego ukochana została sama w domu. Mógł wykonać tylko jeden telefon. Początkowo chciał zadzwonić od razu do niej ,ale po namyśle uznał ,iż łatwiej będzie mu przekazać jej tą złą wiadomość przez adwokata. Zadzwonił więc do niego i poprosił o poprowadzenie jego sprawy oraz o poinformowanie małżonki. Nie chcąc martwić reszty rodziny zabronił mówienia im o jego kłopotach. Znał Paulę i wiedział ,że żona zrobi wszystko by go z tego wyciągnąć nie informując o tym najbliższych. Nie chciał by wiedzieli gdyż sami też mieli własne kłopoty. Nie było więc potrzeby martwienia ich. Teraz tylko czekał na ruch ze strony Pauli i adwokata. Jak tylko uzyska wolność dojdzie prawdy i ukarze tego kto go tak wrobił.
**********
Rano
Od czasu rozmowy z Loreną nie zbliżała się do Daniela. Było jej z tym cholernie ciężko szczególnie w szpitalu kiedy mijała jego salę. Robiła to tak szybko by jej nie zauważył i by ona nie mogła zobaczyć jak ściska się ze swoją narzeczoną której szczerze nienawidziła. Tak bardzo pragnęła iść do niego. Podziękować za ocalenie życia ich córki ,a także ucałować go i powiedzieć mu jak bardzo go kocha. Niestety dla dobra małej oraz całej rodziny musiała zrezygnować z własnego szczęścia. Nie wybaczyła by sobie gdyby komuś z jej rodziny stało się coś złego tylko dlatego bo ona ponownie zapragnęła być z Danielem. Właśnie pakowała rzeczy dla córki by móc zawieść jej do szpitala. Musiała też zmienić Sandrę którą przez całą noc przy niej czuwała. Wkładając książki do torby usłyszała dzwonek do drzwi. Będąc pewna ,że to matka poszła otworzyć. Gdy je otworzyła zdziwił ją widok blondyna. Czuła ,że nie uniknie spotkania z nim ,ale nie sądziła ,że zaraz jak tylko go wypiszą on zjawi się u niej w domu. Z jego twarzy wywnioskowała ,iż nie był zadowolony. Pewnie miał jej za złe ,że go nie odwiedziła. Tak bardzo pragnęła rzucić mu się na szyję , ucałować , przeprosić i podziękować. Jednak chcąc dotrzymać danego postanowienia , powstrzymała się.
- Co tu robisz ?- zapytała chłodno choć serce wręcz rwał się do niego.
- Musimy porozmawiać. - oznajmił wchodząc do środka bez zaproszenia.
- Uważam ,że nie mamy o czym.- odparła zamykając za nim drzwi.
- Ja zaś uważam odwrotnie. - rzekł stanowczo stając na przeciw niej.- Jestem tu bo chcę wiedzieć co jest grane Victorio ? - zapytał spoglądając głęboko w jej czekoladowe oczy.
- Nie wiem o czym mówisz. - rzekła udając zdziwioną.
- Skoro nie wiem , to ci powiem. - powiedział poirytowany jej zachowaniem. - Jeszcze przez zabiegiem byłaś gotowa spędzić ze mną noc , a teraz mnie unikasz. Mogę wiedzieć dlaczego ? - zapytał zmuszając ją by na niego spojrzała.
- Nie unikam po prostu byłam zajęta. - odparła ruszając do pokoju córki by oddalić się od niego.
- To mogę zrozumieć ,ale czemu w takim razie teraz traktujesz mnie jak wroga ? - zapytał ruszając za nią.
- Wyciągasz pochopne wnioski. - skwitowała unikając jego wzroku.
- Ach tak ! W takim razie może przywitasz mnie buziakiem skoro mam mylne wyobrażenia. - rzekł łapiąc ją w tali i przyciągając ją do siebie.
Serce natychmiast zaczęło bić mocniej. Czując jego ciepły oddech na swoim policzku oraz zapach perfum miała ochotę zarzucić mu ręce na szyję i wpić się w jego słodkie usta. W ostatniej jednak chwili opanowała się i szybko go odepchnęła.
- Nie mogę ! - krzyknęła cofając się do tyłu.
- Dlaczego . ostatnio jakoś nie miałaś oporów. - rzekł nie rozumiejąc nic a nic z jej zachowania.
- To ostatnio było błędem Danielu. - krzyknęła czując jak zaczyna tracić kontrolę nad sytuacją.
- Błędem ? - zapytał zaskoczony.
- Tak błędem i to cholernym ! Zresztą nie ważne , ściągnęłam cię tu byś pomógł Sofii. Zrobiłeś to ,a teraz możesz już wracać do tych swoich Stanów. - powiedziała próbując zapanować nad bezradnością jaka nią owładnęła.
- Ty mówisz poważnie ? - zapytał niedowierzająco.
- Jak najbardziej. - odparła stanowczo.
- Ale myślałem ,że my ...
- Danielu nie ma żadnych my ! Jesteś ty i jestem ja , nie ma my !!! To co było już nie wróci , jeśli myślałeś ,że przy okazji ratowania swojego dziecka zaliczysz także mnie. To przykro mi ,ale muszę cię rozczarować , ale tym razem nie pozwolę ci zabawić się moim kosztem oraz uczuciami. Nie jestem już głupią osiemnastolatką która można przekupić pocałunkiem. Nie jestem też kobietą która kiedyś tak szaleńczo cię kochała. Teraz jestem osobą mocno stąpającą po ziemi która wie czego chce i z kim chce być. Doskonale wiem dla kogo jest miejsce w moim życiu ,a dla kogo nie ma. I właśnie ty jesteś jedną z tych osób które skreśliłam ze swojego życia raz na zawsze ! - zakończyła zdanie tonem tak stanowczym by nawet przez chwilę nie wątpił w jej słowa.
- Victoria ale ...
- Ja już powiedziałam swoje , a teraz proszę byś wyszedł i nigdy więcej nie wracał. - dodała wchodząc mu w zdanie.
- Przypominam ,że Sofia jest też moim dzieckiem i ...
- Będziesz ją widywał za pośrednictwem swojej i mojej rodziny. A teraz wyjdź ! - rozkazała wskazując na drzwi.
Przez chwilę stał i patrzył na nią błagalnym wzrokiem mając nadzieję ,że zaraz mu powie ,iż nie mówiła tego wszystkiego poważnie. Lecz kiedy podeszła i pchnęła go w stronę wyjścia krzycząc by się wynosił. Odwrócił się napięcie i wyszedł. Po jej ostrych i raniących jak brzytwa słowach nie był wstanie nawet się bronić. Łzy cisnęły mu się do oczu , serce rozpadała się na kawałki , w gardle czuł gulę wielkości melona którą cholernie go dusiła. Ten ból który obecnie czuł był gorszy od fizycznego. I nawet taki silny mężczyzna jak on nie potrafił sobie z nim poradzić. Wszystkie jego nadzieje umarły wraz z jej słowami. Teraz nie miał wyjścia jak ustalić wizyty u Sofii ,a następnie wrócić do siebie i wziąć ślub z Loreną.


Rozdział 16


Powiedzenie Danielowi tych wszystkich okropnych słów nie przyszło jej łatwo, chociaż mogło się tak wydawać. Nie chciała go ranić po, mimo, że wiele lat temu on zranił ją swoją obojętnością. Lecz chcąc chronić Sofię oraz swoją rodzinę musiała kłamać. By trzymał się od niej z daleka musiała uderzyć najmocniej. Po jego wyjściu z godzinę siedziała w domu starając się zapanować nad cięgle spływającymi łzami. W końcu, kiedy udało się jej ogarnąć, wzięła rzeczy i pojechała do szpitala. Tym czasem blondyn całkiem załamany wrócił do domu. Ze względu na Lorenę przed wejściem do środka posiedział kwadrans w aucie by jakoś uspokoić skołatane nerwy. Nie chciałby narzeczona widziała, iż płakał. Dlatego też do domu wszedł ze sztucznie przyklejonym uśmiechem.
- Cześć skarbie. – Rzekł wkraczając do salonu.
- Misiaczku wreszcie jesteś! – Krzyknęła uradowana rzucając się mu na szyję. – Właśnie z twoją mamą omawiałam datę jej przylotu do Stanów na nasz ślub. – Dodała całując go w usta.
- Lori, przecież ślub dopiero za miesiąc. – Odparł ze smutkiem w głosie.
Był przygnębiony z powodu słów Victorii, jednak niczego nie świadoma brunetka odebrała to jak żal, że jeszcze tyle muszą czekać nim staną na ślubnym kobiercu.
- Pyśku jak chcesz możemy go przyspieszyć. – Powiedziała, czym prędzej chcąc go pocieszyć.
Rezultat jednak był całkiem inny, gdyż Daniel po usłyszeniu owej informacji szybko zmienił temat mówiąc, iż jest zmęczony i poszedł do siebie zostawiając obie panie. Dopiero wtedy do Loreny dotarła, czemu jej ukochany jest taki zasmucony. Czując, że Victoria wywiązała się z tak zwanej obietnicy zadowolona machnęła ręką na zachowanie blondyna i wróciła do miłej konwersacji ze swoją przyszłą teściową.
- No, więc, pani Mario ślub jest 31 sierpnia wypadałoby, więc by pani i Sandra przyleciały do nas tak koło dwudziestego. – Rzekła spoglądając za zatroskaną minę Mari Deunoro.
- Dwudziesty mówisz … skoro twoi rodzice nie mają nic przeciwko byśmy z Sani zjawiły się wcześniej to zgoda. – Odpowiedziała matka blondyna.
- Aaaa pani Mario, tak się cieszę, że wreszcie zostaniemy rodziną! – Krzyknęła nagle podekscytowana brunetka rzucając się kobiecie na szyję.
- Ja też Lori… ja też. – Odpowiedziała mniej entuzjastycznie Maria.
************
Leżenie w szpitalu w sytuacji, kiedy jej mąż był w więzieniu nie wpływało na Paulę najlepiej. Martin miał kłopoty i chociaż Itan obiecał się wszystkim zająć ona i tak się martwiła. Po dobie leżenia zażądała od lekarza by ją wypisał. Miała gdzieś ból głowy i żeber oraz to, iż jej noga od kolana w dół była w gipsie. Teraz najważniejsze było dla niej wydostanie jej ukochanego z więzienia. Niestety po wiadomościach, jakie usłyszała od doktora jej plany powrotu do domu uległy zmianie.
- Pani Herrera ja rozumiem, że lepiej jest we własnym domu niż w szpitalu, ale w pani przypadku wypisanie nie jest możliwe. – Rzekł spokojnie, kiedy kategorycznie zażądała ów wypisu.
- Doktorze, jeśli chodzi o gips proszę się nie obawiać … w domu mam wózek inwalidzki obiecuję, że będę z niego korzystała. – Powiedziała z błaganiem w głosie chcąc przekonać lekarza do wypisania jej.
- O nogę się nie boję pani Paulo. – Zapewnił ją. – Ale pani wypadek naprawdę był groźny i chyba tylko cud Boży sprawił, że wyszła pani z tego bez większych obrażeń. – Rzekł spoglądając na nią z powagą. – Lecz pani obecny stan nie pozwala mi na wypisanie dopóki się nie upewnię, że wszystko jest w porządku.
- Ależ panie doktorze złamane żebro, noga i lekki uraz głowy to nie powód by trzymać mnie tu dłużej niż dobę. – Rzekła z wyrzutem.
- Gdyby tylko oto chodziło to faktycznie po dobie obserwacji wypisałbym panią nawet bez pani prośby, ale ze względu na pani ciążę nie mogę tego zrobić… jak już mówiłem cudem jest, że pani żyje, a tym bardziej, że nie poroniła, ale …
- Ciążę?! – Zapytała zaskoczona tak głośno, iż miała wrażenie, że słyszy echo.
- Tak pani Herrera, ciążę. – Odparł unosząc do góry brwi ze zdziwienia, że ta wiadomość ją zaskoczyła.
***********
To wszystko, co planował miało wyglądać całkiem inaczej niż obecnie. Ale skąd mógł wiedzieć, że Victoria, która prawie była już jego nagle zmieni się nie do poznania. Co prawda nie spodziewał się, iż zdobycie jej miłości będzie takie łatwe po tym jak ją zranił, ale nie sądził też, że aż tak go zrani? Co gorsza tym razem stracił nie tylko ją, ale też dziecko, które kochał nad życie? Owszem Sofia była jego córką i miał do niej takie same prawa jak, Vici, ale pozostanie w rodzinnym mieście nie było możliwe, jeśli chciał o niej zapomnieć. By potrafił wyrzucić brunetkę ze swojego serca musiał wrócić do Stanów, wziąć ślub z Loreną i zacząć nowe życie. A to oznaczało opuszczenie też Sofii. Siedząc na brzegu łóżka ze spuszczoną głową zastawiał się czy potrafi opuścić własne dziecko? Im dłużej o tym myślał tym gorzej się czuł. Pierwszy raz w życiu nie wiedział, co robić, jak postąpić by nikt nie ucierpiał? Mając mętlik w głowie szukał sposobu na oderwanie się od tych niekończących się myśli i pytań. Nagle wstał, złapał za marynarkę i wybiegł z domu nikomu nic nie mówiąc. Wsiadł do samochodu i odjechał.
*************
Dopóki Paula leżała w szpitalu Itan miał czas na dalszą realizację swojego planu. Szwagier siedział za posiadanie narkotyków i broni. Teraz przyszedł czas by jego ukochana siostra uwierzyła, iż ów idealny mąż wcale nie jest taki idealny, za jakiego go miała. Zdjęcia Martina dzięki przyjacielowi Itana przeszły tak perfekcyjny fotomontaż, że nawet expert nie spostrzegłby się, że są nieprawdziwe. Tak, więc, osoba taka jak Paula tym bardziej uwierzy w zdradę Martiego widząc go na fotografiach z inną kobietą. Szczęśliwy ze swoich genialnych pomysłów włożył fotki do koperty, po czym zakleił i schował do kieszeni kurtki. Nim pojechał do szpitala zawieść siostrze kilka drobiazgów, zadzwonił jeszcze do adwokata mówiąc, iż Paula rezygnuje z jego usług gdyż wynajęła kogoś innego. Mężczyzna nie do końca wierząc chłopakowi chciał zadzwonić do blondynki, ale Itan tak umiejętnie poprowadził rozmowę, że pan mecenas połknął haczyk i zrezygnował z konsultacji z panią Herrera. Na koniec poprosił chłopaka by przekazał Pauli, że skoro go nie potrzebuje to on wyjeżdża na wakacje. Wtedy It wykorzystał sytuację po raz kolejny i załatwił brunetowi najgorszego adwokata pod słońcem. Co więcej wysłał anonimowy list na komisariat z zeznaniem o podobnych przestępstwach popełnionych przez ów szwagra? Teraz nie tylko policja w Berlinie, ale i Meksyku miała Martina w bazie danych, jako przestępcę. I nawet, jeśli mężczyźnie uda się wywinąć od kary w innym kraju to prawo Meksykańskie na pewno tak łatwo mu nie odpuści. Czyli Itan na wiele lat zaskarbił sobie spokojne i wymarzone życie za pomocą własnych intryg.
************
Właśnie miała zejść do bufetu szpitalnego po kawę, kiedy do Sali wszedł blondyn. Widząc jego zbolałą minę poczuła jak jej serce się zaciska z bólu. Nie chcąc jednak by dziecko cokolwiek podejrzewało oboje jak na zawołanie uśmiechnęli się do siebie.
- Cześć. – Powiedzieli tak samo równocześnie.
- Właśnie szłam na dół po kawę. – Powiedziała nagle chcąc jak najszybciej opuścić miejsce, w którym znajdował się jej ex mąż. – Tobie też przynieść? – Zapytała próbując wybadać jak długo zamierza tu zostać.
- Nie dziękuję, ja tylko na chwilę. – Odparł patrząc cały czas na bawiącą się córkę.
- Słonko idę na dół … ty w tym czasie porozmawiaj sobie z tatą. – Dodała ruszając ku wyjściu.
Jak tylko zniknęła blondyn podszedł do łóżka małej i usiadł na jego krawędzi jak najbliżej blondyneczki?
- Tato, czemu jesteś smutny … przecież rano się cieszyłeś, że wreszcie będę zdrowa. – Powiedziała Sofia łapiąc go za rękę.
- Ależ księżniczko teraz też się cieszę. – Odparł przygarniając ją do siebie.
Kiedy wtuliła się w jego pierś serce o mało nie pękło mu z bólu na myśl, że będzie musiał ją zostawić tylko, dlatego by zapomnieć o jej matce?
-, Więc się nie smuć … zobacz oddałeś mi szpik, co oznacz, że za kilka dni wrócę do domu, a za jakiś czas będę mogła robić wszystko to, co do tej pory mi zabraniano. A wtedy ty i mama znowu weźmiecie ślub tylko tym razem ja będę druhną. – Rzekła z radosnym uśmiechem na twarzy.
- Widzisz Sofii to wszystko nie jest takie proste jak byś chciała słonko. – Powiedział nagle nie chcąc by córka za bardzo poniosła wodze fantazji na ich wspólną przyszłość.
-, Ale jak to? Przecież mama i ty się kochacie, więc, w czym problem? – Zapytała nie bardzo rozumiejąc, co ojciec ma na myśli.
Nie bardzo wiedział jak ma wytłumaczyć pięciolatce, że jej matka, która niegdyś kochała go ponad życie teraz go nienawidzi za to jak ją skrzywdził. Nie potrafił też powiedzieć jej, że za kilka dni wyjedzie i ich spotkania staną się rzadsze niż do tej pory. Tym bardziej nie miał odwagi powiedzieć Sofii, że zamiast Victorii jego żoną zostanie Lorena. Nie mógł jednak jej okłamywać i pozwalać by robiła sobie nadzieję na coś, co nigdy nie nastąpi. Nie chcąc przedłużać tak trudnej rozmowy i ciężkiej chwili dla nich obojga wziął małą na kolana i spoglądając w jej niebieskie oczka rzekł.
- Kocham cię księżniczko i oddałbym wiele by spełnić twoje życzenia, ale… tatuś za kilka dni wyjeżdża. – Rzekł ze smutkiem w głosie.
-, Ale wrócisz prawda? – Zapytała ciągle nie rozumiejąc, co chce jej powiedzieć.
- Niestety nie kochanie, wracam do Stanów na stałe. – Odparł próbując zachować spokój i łzy cisnące się do oczu.
Słowa blondyna sprawiły, że dziecko przerażone tym, co słyszy rzuciło mu ręce na szyję i mocno tuląc się do niego zaczęło płakać.
- Tatusiu nie zostawiaj mnie… Kocham cię.- Mówiła dławiąc się spływającymi łzami po jej bladych jeszcze policzkach.
Próbował być twardy i nie uronić ani jednej łzy bynajmniej nie w jej obecności, ale tych kilka słów, ten płacz sprawił, że nawet on nie umiał powstrzymać swoich łez. Rozstanie z kimś, kto w tak krótkim czasie zawojował jego sercem, z kimś, kto był cząstką niego samego oraz kobiety, którą kochał było nie do zniesienia. Było mu ciężko, ale w obecnej chwili nie mógł postąpić inaczej jak tylko przytulić małą i zapewnić ją o swojej miłości oraz o tym, że nawet te tysiące kilometrów nie zniszczą tego, co do niej czuje. Obiecał też widywać ją najczęściej jak tylko to będzie możliwe. Potem ucałował ją mocno po raz ostatni i wyszedł mijając w drzwiach brunetkę. Wyszedł tak szybko, że nie zdążyła nawet zapytać, o czym rozmawiali, ale widok zapłakanej córki uzmysłowił jej, że Daniel właśnie się pożegnał. Natychmiast odstawiła kawę na stolik i przytuliła dziecko do siebie.
**************
Trzy dni później
Nim poznała Martina w jej życiu zawsze było tak, że kiedy coś się działo złego zaraz potem spotykało ja coś dobrego i odwrotnie. Kiedy zmarli jej rodzice i razem z Itanem zostali całkiem sami załamała się? Żałoba, opieka nad młodszym bratem, zajmowanie się domem oraz szkoła z dnia na dzień przerastało ją. I gdyby nie świadomość tego, że It zostanie sam i trafi do domu dziecka, jeśli ona nie zbierze w sobie tyle siły by stanąć na nogi pewnie by się zabiła jak tylko policja przyniosła im te nieszczęsne informacje o wypadku ich rodziców. Spotkała ich tragedia, ale nie całe dwa miesiące później w jej życiu pojawił się brunet. Może początkowo nie był wymarzonym księciem z bajki skoro brał udział w nielegalnych wyścigach kradzionymi furami, a także sprzedawał narkotyki. Co więcej na okrągło jego osoby kręcił się sznur panienek? I pewnie gdyby nie fakt, że był cholernie przystojny Paula nawet nie zawracałaby sobie nim głowy tylko od razu posłała do diabła. Jednak zbyt mocno utkwił w jej głowie by nie poddała się jego urokowi. Dzień po dniu poznawała te lepsze strony jego osobowości i właśnie to przekonało ją do tego by dać mu szansę. Gdy już ją dostał, obiecał rzucić ów zbuntowane życie. I tak też zrobił, wyścigi jak i handel poszły w niepamięć. Laski same odfrunęły kilka razy po tym jak pogonił je gdzie pieprz rośnie mówiąc, że jego serce zajął już pewien aniołek o pięknych błękitnych oczach. I chociaż sporo czasu upłynęłoby zaufała mu tak na sto procent to opłacało się. Marti naprawdę okazał się księciem. Ze zbuntowanego życia dość szybko stał się odpowiedzialnym, troskliwym i kochającym facetem, dla którego liczyła się tylko ona. Była pewna jego miłości. Niestety przeszłość szczególnie ta zła zawsze powraca w najmniej odpowiednim momencie. I tak też stało się i tu, co prawda Itan przyłożył do tego swoje trzy grosze, ale wystarczyłoby zniszczyć coś, co wydawało się niezniszczalne. Intryga za intrygą, którą siał sprawiła, że zaufanie względem męża, jakie miała blondynka zaczęło się kruszyć z dnia na dzień. Oskarżenie o kradzież, narkotyki, zdjęcia jak jej ukochany posuwa jakąś rudą lafiryndę, świadkowie na to, że brunet powrócił do dawnych nawyków zachwiały równowagę Pauli. I nawet wiadomość o ciąży już nie była dla niej tak radosna jak na początku. Mając zbyt dużo dowodów na kłamstwa swojego męża zażądała rozwodu nim ten opuścił więzienie w Berlinie.


Rozdział 17



Ostatnie trzy dni zamiast upłynąć na szczęściu przyniosły tylko zmartwienia i łzy. Tyle czasu czekała na znalezienie dawcy dla Sofii ,że całkiem inaczej wyobrażała sobie dni kiedy jej córka zacznie zdrowieć. Miała zamiar zrobić z tej okazji jakieś przyjęcie tym czasem było to niemożliwe. Pierwszym i najważniejszym powodem był fakt ,że córka od czasu pożegnania się z Danielem zgasła. Uśmiech który do tej pory towarzyszył jej na twarzy nawet w najcięższych chwilach choroby znikł. I niestety nic nie było wstanie tego zmienić. Sama Victoria ciężko znosiła jego wyjazd ,ale doskonale wiedziała ,że tak musi być. Na domiar złego dwa dni temu dowiedziała się o wypadku Pauli. Najbardziej zmartwiła ją jednak wiadomość o tym ,że Martin siedzie w więzieniu i grozi mu wiele lat odsiadki ,a jego ukochana żona bez żadnych wyjaśnień podała go o rozwód i wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania. Dziwnym zachowaniem szwagierki Vici postanowiła zająć się później najpierw zakasała rękawy i zaczęła szukać pomocy dla brata. Ignacio jak i Izabela także nie pozostawili tego bez echa. Wydzwaniali po sędziach ,adwokatach oraz prywatnych detektywach. Po rozmowie z Martinem cała rodzina była przekonana ,iż brunet został w to niesłusznie wplątany. Jemu samemu zaś przestało zależeć na wyjściu po tym jak zobaczył papiery rozwodowe. Na jego prośbę matka próbowała skontaktować się z Paulą i namówić synową na rozmowę z jej synem. Niestety blondynka nie odbierała i jak na złość nikt nie potrafił jej znaleźć. Cała ta sprawa z Sofią i Martinem oraz Paulą oderwała Victorię od własnych smutków. Jednak smutek córki bolał ją bardziej niż jej własny. Były chwile kiedy miała ochotę zadzwonić do blondyna i poprosić by tu wrócił dla samego uśmiechu na twarzy Veronic (drugie imię Sofii). Przed tym powstrzymywał ją tylko fakt ,że Lorena spełni swoje groźby nie wiedziała jednak jak długo wytrzyma patrząc na cierpienie własnego dziecka. Na szczęście małej Daniel zbyt mocno ją kochał by pozwolić jej na cierpienie. I tak oto niespełna trzy doby od wyjazdu ponownie zawitał w Meksyku.
*************
Siedząc na werandzie napawała się ciszą i ciepłem jakie dawały jej promienie słoneczne. One też szybko osuszały łzy które jedna za drugą spływały po jej bladziutkich policzkach. Jej szczęśliwe poukładane życie którego zaznała u boku Martina w jednej chwili runęło jak domek z kart. Najpierw to nieszczęsne aresztowanie , wypadek ,a potem jeszcze zdrada. Początkowo w ogóle nie wierzyła w to ,że jej mąż mógł się dopuścić którejkolwiek rzeczy z tych które mu zarzucano. Lecz potem widok zdjęć i dowodów oraz po zeznaniach świadków nie miała wątpliwości ,że jej ukochany powrócił do dawnego życia. I chociaż ciężko było jej to zaakceptować oraz zrobić zażądała rozwodu i wyprowadziła się. Ciąża z której tak się cieszyła zaraz po tym jak lekarz oznajmił jej ową nowinę minęła już następnego dnia kiedy to Itan przyniósł jej kopertę ze zdjęciami. Wtedy to na własne żądanie wypisała się ze szpitala , brat pomógł jej dotrzeć do domu i zabrać najpotrzebniejsze rzeczy ,a potem zawiózł ja do domku na plaży. To było jedyne miejsce gdzie mogła oderwać się od wszystkiego i jedyne które należało tylko i wyłącznie do niej. Do tej pory wynajmowała go na okresy wakacyjne teraz zamierzała tu zamieszkać na stałe. Spadek otrzymany po dziadku jednak na coś się przydał. Żałowała tylko ,iż na takie okoliczności. Zapłakana i zamyślona nawet nie usłyszała jak obok niej usiadł Itan. Dopiero kiedy jego głowa spoczęła na jej ramieniu ocknęła się.
- [i]Anahi przestań już płakać… ten twój niewierny mąż nie jest tego wart.
– Powiedział spoglądając przed siebie na piękną plażę która roztaczała się przed nimi.
- Mógłbyś przynieść mi soku ? – Zapytała ignorując jego słowa.
Chłopak bez słowa wstał i ruszył do kuchni. Widział jej łzy i było mu z tym ciężko ,gdyż nie spodziewał się ,że blondynka aż tak to przeżyje. Ale uważał ,że musi zacisnąć zęby i siedzieć cicho ,a z czasem siostra zrozumie ,że brunet nie był dla niej. Wtedy on Itan Suares będzie mógł spokojnie żyć u jej boku i lenić się do woli wiedząc ,że Paula zrobi dla niego wszystko. Na samą myśl uśmiechną się do siebie pod nosem. Nalał pomarańczowego soku i wrócił na werandę.
- Proszę. – Powiedział wręczając jej szklankę.
- Dzięki It. – Odpowiedziała.
Jak tylko zajął miejsce obok niej spojrzała na niego.
- Itan obiecasz mi coś ? – Zapytała ocierając ostatnią łzę jaka spłynęła po jej twarzy.
- Jasne , proś o co tylko chcesz siostra. – Rzekł spoglądając na nią z uwagą.
- Obiecaj mi ,że chociaż ty jeden… nie zostawisz mnie nigdy.
Na te słowa na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech , zarzucił rękę na jej szyję i przygarną do siebie.
- Nigdy … ale to nigdy cię nie zostawię. – Odparł z powagą w głosie. – Oto możesz być pewna. – Dodał w myślach.
**************
Kiedy Daniel przyspieszył wyjazd z Meksyku do Stanów prawie skakała z radości. Wiedząc ,że jej narzeczony wybrał ją porzucając tym samym własną córkę miała nadzieję ,że choć trochę coś dla niego znaczy. Niestety jej radość nie trwała zbyt długo , gdyż blondyn od powrotu oddali się od niej. Co gorsza już dwa dni później znów rzucił wszystko i wyjechał do Meksyku. Wściekła się , jednak przy nim udawała ,że rozumie jego tęsknotę za córką. W głębi duszy miała dość takiego zachowania ze strony przyszłego męża. Tym bardziej ,że przy każdym wyjeździe Victoria miała okazję się z nim widywać co rzecz jasna nie podobało się Lorenie. By jakoś zatrzymać Daniela u swego boku musiała wymyślić coś by skutecznie uniemożliwić mu kontakty z nią. I jedyny pomysł na jaki wpadła i który by zadziałał na jej korzyść było zdobycie Sofii. Co prawda brunetka nienawidziła dzieci tym bardziej ,że w córce Daniela płynęła też krew Victori ,ale dla miłości blondyna była gotowa na wszystko. I tak też postanowiła sporządzić plan który pomógł by jej na pozbawianie rywalki praw do córki. Dopóki plan nie będzie gotów zamierzała uważnie przyglądać się temu co dzieje się po między Victorią , a Danielem. I w razie nadchodzących kłopotów zareagować tak jak poinformowała o tym Vici. Miłość Daniela za życie jej rodziny.
**************
Leżała skulona tuląc do siebie białego wielkiego misia którego dostała od ojca. Po jej twarzyczce spływały łzy. Była zbyt mała by zrozumieć to co się wokoło niej dzieje. Co prawda jak na swoje pięć lat rozumiała sporo rzeczy których nie powinna ,ale tego ,że jej mama i tato nie mogą być razem chociaż jeszcze kilka dni temu wyglądało jak by się kochali. Nie rozumiała. Wkurzała się też kiedy babcia ,dziadek ,a nawet mama mówili jej ,że zrozumie to wszystko dopiero jak podrośnie. Uważała ,że byli winni jej wyjaśnienia miała rację. No bo jak można w jednej chwili powiedzieć dziecku ,że ma ojca ,a w następnej pozwolić by ją zostawił ? I chociaż nigdy nie należała do typu dzieci niesfornych czy też zbuntowanych teraz miała zbyt wiele żalu w sobie by mieć ochotę widzieć się z kimkolwiek. Dlatego też gdy matka lub ktoś z rodziny przychodził dotrzymać jej towarzystwa jeszcze przez te kilka dni w szpitalu nie odzywała się. Milczenie był właśnie jej formą buntu. W tej chwili jej obecnym i jedynym przyjaciele był misiek. Wtulona w pluszaka pochlipywała sobie cichutku nie chcąc by chłopczyk leżący obok niej usłyszał. Nagle poczuła jak ktoś kładzie się obok niej i obejmując w pasie przytula się do niej. Leciutko drgnęła ,lecz nie odważyła się obejrzeć za siebie , a także nie chciała tego robić chcąc jak najszybciej pozbyć się gościa. Nie ważne czy była to babcia , dziadek , mama czy wujek.
- Cześć księżniczko , mogę liczyć na buziaka skoro przeleciałem tyle kilometrów by cię zobaczyć ? - Usłyszała cichy szept do swojego ucha.
- Tatuuuś !!! – Krzyknęła uradowana szybko wydostając się z jego objęcia.
Po czym rzuciła się mu na szyję uśmiechając się od ucha do ucha. Widząc uśmiech zamiast łez od razu i na jego twarzy pojawiła się radość. Tuląc ją do siebie , jego serce radowało się z całusów jakimi go w tej chwili obdarowywała. Ciężko było mu wyjechać , a jeszcze ciężej być z dala od niej. Przekonał się o tym jak tylko wsiadł do samolotu ,ale jeszcze wtedy miał nadzieję podołać tej sytuacji. Nie podołał i dlatego już po 72 godzinach siedział teraz w szpitalu w jej objęciach. Jego nagła wyprawa nic ,a nic nie spodobała się Lorenie i choć dziewczyna starała się to ukryć to blondyn zbyt dobrze ją znał i doskonale wiedział ,że jest wściekła. Lecz to dla niego nie miało akurat znaczenia. Najważniejsza była Sofia. Kiedy córka wypuściła go z objęć wreszcie miał okazję dać jej prezenty które przywiózł. Mała podziękowała i odłożyła je na szafkę , gdyż wolała porozmawiać z ojcem o czymś bardziej istotniejszym niż podarunki. Nim jednak zdążyła zapytać ojca o cokolwiek Daniel odezwał się pierwszy.
- To nie koniec niespodzianek. – Rzekł uśmiechając się do niej tajemniczo. – Mam jeszcze jedną. – Dodał widząc zainteresowanie na twarzy córki.
- Jaką ? – Zapytała zaciekawiona lecz bez krzty entuzjazmu w głosie.
- No więc … tam w Stanach bardzo dużo o nas myślałem. Szczególnie o tobie skarbie i… i postanowiłem wrócić tu na stałe ! - Oznajmił z radością w głosie.
- Naprawdę ?! – Zapytała zaskoczona pięciolatka.
- Tak ,ale… ale to nie oznacza ,że ja i mama będziemy razem. – Dodał z powagą na twarzy by dziecko nie robiło sobie jakichkolwiek złudzeń.
- To gdzie będziesz mieszkał ? – Zapytała nie do końca rozumiejąc.
- Początkowo u babci Marii ,a potem kupię jakiś dom. – Odpowiedział spokojnie na zadane pytanie.
- No ,a ja ?! – Zapytała oburzona ,iż pominą ją w swoich planach.
- No ty słonko będziesz dalej mieszkała z mamą. – Odparł z żalem w głosie ,że obie nie będą mogły być u jego boku.
- Ale będziesz widywał się ze mną codziennie ? – Zapytała chcąc mieć pewność ,że tym razem go nie straci.
- Ależ oczywiście skarbie. – Odparł głaszcząc ją po blond włoskach.
- W takim razie bombaaa ! – Krzyknęła rzucając mu się na szyję po raz kolejny.
Miał zamiar już powiedzieć małej o Lorenie kiedy do Sali niespodziewanie weszła brunetka. Na widok byłego męża serce na chwilę stanęło jej w miejscu. Zaskoczona nie wiedziała co powiedzieć. Na szczęście on odezwał się pierwszy.
- Cześć Victorio !
- Cześć. - Wyszeptała lekko zmieszana ,gdyż nadal nie mogła pojąć jakim cudem tu siedzi skoro wyjechał. – Powiesz mi co tu robisz ? – Zapytała starając się zapanować nad drżącym głosem.
Mężczyzna spojrzał na córkę później na nią i po chwili za zgodą Sofii razem z brunetką wyszli na korytarz.
- Przyjechałem do dziecka , chyba można mi ? – Powiedział spoglądając na nią wymownie.
- Owszem ,ale ostatnio chyba coś ustaliliśmy , prawda ? – Zapytała całkiem zbita z tropu tym ,że tak szybko zjawił się w Meksyku.
- Ustaliliśmy ?! – Zapytał kpiąco. – Nie Vici … to ty ustaliłaś , nie ja ! Ty zadecydowałaś za nas oboje nie pytając mnie o zdanie ! – Krzyknął zapominając gdzie są. – To ty nie dałaś mi wyboru stawiając przed faktem dokonanym , ale koniec z tym ! – Zagroził stając naprzeciw niej z poważną miną.
- Co chcesz przez to powiedzieć ? – Zapytała wściekła czując jak traci nad sobą kontrolę za to ,że znowu wtargnął w jej życie.
- A to ,że wracam do Meksyku na stale. Mam zamiar tu mieszkać , pracować i spotykać się z moją córką kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota. – Odparł z całą pewnością swoich słów.
- A co z Loreną ?- Zapytała z obawy przed jej groźbami bojąc się , iż Daniel z tęsknoty za małą porzuci narzeczoną.
- Zamieszka ze mną i tu weźmiemy ślub. – Odpowiedział ze spokojem w głosie.
Zbladła. Jej najczarniejsza wizja właśnie zaczęła się sprawdzać. Nie mogąc do puścić do tego by rywalka miała bliski kontakt z jej córką oraz resztą rodziny myślała jak odwieść blondyna od tego pomysłu. Niestety nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Stała więc i patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Wiesz co Vici nie rozumiem czemu się dziwisz , przecież to ty sama kazałaś bym ją poślubił. – Rzekł rozkładając ręce.
- Skoro ją kochasz to chyba powinieneś czyż nie ? – Zapytała nie rozumiejąc jego pretensji.
- Żenię się z nią bo tak chciałaś , a nie dlatego ,że ją kocham. – Odparł chłodno i nutą smutku w głosie.
****************
Nie rozumiejąc czemu Paula nagle postanowiła się z nim rozwieść , pierwsze papiery rozwodowe podarł. Chciał najpierw zaczekać aż żona sama wyjaśni mu czemu jeszcze kilka dni temu chciała stanąć na głowie by pomóc mu wyjść ,a teraz żąda rozwodu. Niestety wizyta Itana zmieniła wszystko. List który dostał od Pauli załamał go i zniszczył jego nadzieję na zmianę decyzji co do rozwodu.
Drogi Martinie.
Byłeś światłem w moim małym szarym życiu. Byłeś natchnieniem które każdego dnia podnosiło mnie na nogi. Obdarowałeś wsparciem oraz miłością tak wielką ,że zapomniałam o tym co złe. Dzięki tobie czułam się inna… taka wyjątkowa. Dzięki tobie wierzyłam ,że świat jest lepszy. Wierzyłam ,że mogę wszystko. Przy tobie czułam ,iż każde marzenie jest do spełnienia. Pokochałam cię i kochać będę na wieki. Lecz po tym co zrobiłeś nie jestem wstanie ci zaufać , wybaczyć. Zawiodłeś mnie , moje zaufanie , zabiłeś we mnie to wszystko co sam mi podarowałeś. Dlatego też uważam ,że nasze małżeństwo nie ma sensu. Bo bez zaufania …nawet miłość okazuje się niczym. Tak więc , proszę cię podpisz te papiery i zapomnij o mnie. Ja zaś życzę ci byś jak najszybciej opuścił więzienie i odnalazł kogoś kto zaakceptuje twoje wady oraz nawyki. Widać ja byłam zbyt słaba.
Żegnaj na zawsze Paula.

Trzy razy czytał i wciąż nie mógł uwierzyć ,że jego ukochana tak po prostu z dnia na dzień w niego zwątpiła. Łzy cisnęły mu się do oczu i gdyby nie fakt ,iż patrzył na niego nie tylko Itan ,ale też strażnik pewnie nie pohamował by się ani trochę. Jednak z całej siły zacisną szczękę i powstrzymał napływające łzy. Drżącą dłonią wziął z rąk szwagra nowe papiery rozwodowe i podpisał. Po czym wstał i wyszedł za klawiszem z zamiarem wrócenia do celi. List który otrzymał wsadził do kieszeni spodni. Chociaż zawierał wiele bolesnych słów był jedyną pamiątką jaką obecnie miał po swojej ukochanej. Zdruzgotany będąc już w celi usiadł na pryczy i nie zważając na panów którzy dzielili z nim więzienny pokój zaczął płakać.
*************
Po słowach Daniela miała już dość tej dziwnej gry. Jak nie Lorena jej groziła to jeszcze teraz ex mąż zwalał na nią winę za nieudany wybór sercowy. Wściekła przestała się liczyć z tym ,iż stoją na szpitalnym korytarzu chwyciła go dłońmi za koszulę.
- Kiedy ja zostałam twoją żoną znienawidziłeś mnie za to ,że rozdzieliłam cię z Loreną ,a teraz raptem mówisz mi ,że jej nie kochasz ! – Rzekła lekko nim potrząsając. – Więc kogo ty do cholery kochasz Danielu ?! – Zapytała ze złością w głosie mierząc go chłodnym spojrzeniem.

Rozdział 18



Wściekłość jaka z niej biła nie powstrzymała go przed tym by patrzeć ze spokojem w jej czekoladowe oczy. Chociaż wiedział ,że jego wyznanie i tak nic nie zmieni to jednak uznał ,iż wreszcie przyszła chwila prawdy i tym razem nie zamierzał się wycofać. Delikatnie oderwał jej dłonie od swojej koszuli. Chciał pochwycić jej drobne ręce w swoje dłonie ,ale nie pozwoliła. Co więcej szybko cofnęła się do tyłu.
- Wiesz co najlepiej jak skończymy tą rozmowę tu i teraz. – Rzekła nagle żałując zadanego wcześniej pytania. – Wracam do sali ,a ty rób co chcesz. - Dodała udając obojętność i ruszając w stronę drzwi.
- Gdybyś choć raz zapomniała o przeszłości i otworzyła oczy na teraźniejszość dostrzegła byś kogo kocham. – Powiedział nagle łapiąc ją za nadgarstek i przyciągając do siebie.
- Swoją jak i naszą przeszłość już dawno zostawiłam w tyle. To co było kiedyś zamknęłam na zawsze ,a jeśli chodzi o przyszłość to moja jest klarowna. Teraz kiedy Sofia jest zdrowa zmienię pracę i zabiorę ją jak najdalej od ciebie. – Wyznała próbując jak najszybciej wyswobodzić się z jego objęć by nie usłyszał jak jej serce głośno i szybko bije.
- Gdybyś miała gdzieś co było przed laty nie mściła byś się teraz , poza tym dostrzegła byś to co jest oczywiste. – Rzekł cały czas patrząc w jej oczy.
Jego spokój wyprowadzał ją coraz bardziej z równowagi ,a zbytnia bliskość doprowadzała do szaleństwa. Pachniał tak cudownie , jego oczy patrzyły tak … tak jak chciała by kiedyś na nią patrzyły. Jego usta wręcz wołały o pocałunek. Na myśl o tym zadrżała. Czując ,że zaczyna wpadać w pułapkę zebrała siły i szybko cofnęła się o krok uwalniając z uścisku.
- Ja się nie mszczę i naprawdę nie wiem o czym ty mówisz Danielu ? Co takiego twoim zdaniem powinno być dla mnie oczywiste ?! – Zapytała lekko drżącym głosem z emocji które zawładnęły jej ciałem.
- To ,że cię kocham Viktorio Eleno Azuberi Deunoro .
W chwili kiedy wypowiadał te słowa jej przyspieszony rytm serca wracał do normy. Jednak po ich usłyszeniu na chwilę stanęło ,by zaraz potem zacząć bić ze zdwojoną siłą. Patrzył jej w oczy gdy to mówił i patrzył w nie nadal chociaż ona stała milcząc całkiem zaskoczona takim wyznaniem. Kiedyś marzyła miliony ,a nawet miliardy razy by to usłyszeć. Teraz gdy usłyszała zamarła ze strachu zamiast się cieszyć. Owszem jej serce skakało z radości jednak rozum ją hamował pamiętając o tym co mówiła Lorena. I tak szczerze to sama nie do końca była pewna czy powinna mu wierzyć. Być może powiedział ,że ją kocha tylko po to by nie odebrała mu dziecka ? A może chciał sprawdzić czy nadal podkochuje się w nim jak za dawnych lat by wiedzieć czy powinien na nią uważać ? takie i wiele innych pytań zaprzątały jej głowę. Zbyt wiele emocji , myśli i pytań jak na tak krótki czas. Chciała płakać , uciec , krzyczeć z tej nie mocy i bezradności nie wiedząc co w danej chwili powinna zrobić. I nagle podjęła decyzję z myślą o dziecku zostawiając własne pragnienia za sobą.
- Kilka lat marzyłam by to usłyszeć. Będąc twoją żoną pragnęłam poczuć to czym sama cię obdarzyłam , prawdziwą miłością i zaufaniem. Chciałam móc razem z tobą śmiać się i płakać , dzielić każdy smutek oraz radość , chciałam być twoją podporą. Pragnęłam byś mnie tulił , całował , pieścił. Marzyłam ,że pewnego dnia powiesz właśnie to co teraz ,a nawet więcej. Ale nie zrobiłeś tego. Ciągle trzymałeś mnie na dystans odkąd dowiedziałeś się ,że twoja wieloletnia przyjaciółka kocha cię jak mężczyznę ,a nie brata czy przyjaciela. Każdego dnia dawałeś mi do zrozumienia ,że pokochanie cię było moim największym błędem. Twój chłód , obojętność z czasem uświadomiły mi ,że masz rację… kochanie cię to największy błąd , dlatego też zrobiłam wszystko by to naprawić.
- Victoria…
- Przykro mi Danielu ,ale już za późno… wyleczyłam się z miłości do ciebie.
Te słowa przebiły jego serce jak ostrze szpady. Mimo ,że wcześniej był wręcz pewien ,iż jego była żona nadal darzy go uczuciem tylko z jakiegoś powodu stara się to ukryć. To teraz ta pewność znikła. Jej słowa jak i chłodne spojrzenie były tak przekonujące ,że uwierzył. Odwrócił się więc napięcie i wyszedł tak szybko jak było to możliwe. A ona usiadła na krześle i schowała twarz w dłonie by ukryć spływające łzy. Z ledwością pociągnęła tą podłość i tak naprawdę sama nie wiedziała skąd wzięła tyle siły by tak nakłamać udając przy tym brak poruszenia. Przecież tak naprawdę ostatnie słowa były okrutnym kłamstwem. I jej samej serce krwawiło gdy mówiła to patrząc prosto w oczy z pełną obojętnością i zimnem w czasie kiedy w jego spojrzeniu malował się ból. To chyba myśl o tym ,że Lorena mogła by skrzywdzić małą lub kogoś z jej rodziny dała jej siłę na zachowanie się w tak bezwzględny sposób.
***************
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Zamieszkanie w Meksyku było ostatnią rzeczą o jakiej marzyła. Jednak z drugiej strony mieszkając blisko Sofii miała większe szanse na zdobycie jej serca ,a także jej samej. Nie była gotowa na tak szybką przeprowadzkę ,ale skoro sam Daniel prosił by się tu przeniosła widocznie Victoria dała mu jasno do zrozumienia ,że go nie chce. Zadowolona z faktu ,że rywalka się jej boi załatwiła najważniejsze sprawy , spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i pierwszym lotem jaki miała udała się do narzeczonego. Była pewna ,że powita ją z otwartymi ramionami , nie sądziła ,że jej oczekiwania spełnią się aż za bardzo. Gdy tylko stanęła w drzwiach domu jego matki najpierw powitał ją namiętnym pocałunkiem ,a potem bez żadnych wstępów porwał do sypialni. Tam zamiast dać się jej rozpakować od razu rzucił się na nią. Nie miała nic przeciwko seks z Danielem zawsze ją cieszył szczególnie teraz kiedy przez ostatni dni czuła jak by go traciła. Widać jej obawy były bezpodstawne. Z każdym pocałunkiem wyczuła ,że jednak coś nie gra. Był zbyt zimny w każdym dotyku i pocałunku , próbował włożyć w to uczucia ,ale zamiast tego czuła jak by brał ją na siłę. Nie oponowała jednak tłumacząc to sobie ,że jest aż tak spragniony jej ciała ,iż nie potrafi panować nad swoimi czynami. Dzięki temu po chwili ta gra jej samej zaczęła się podobać. Kiedy wreszcie opadli zmęczeni na poduszki spojrzała z powagą w jego oczy.
- Czy coś się stało ?
- Nic poza tym ,że bardzo tęskniłem za tobą. – Skłamał uciekając wzrokiem.
- Zauważyłam i powiem ,że bardzo mi się to podobało. – Rzekła nie chcąc go do siebie zrazić.
- Dasz radę tu mieszkać ? – Zapytał nagle udając ,że interesują go jej uczucia.
- Czy między tobą ,a Victorią coś jest poza faktem ,że macie córkę ? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie. – Odparł szybko. Za szybko jednak udała ,że tego nie wyłapała.
- Skoro ty nic do niej nie czujesz to jestem spokojna. - Powiedziała całując go w usta.
Potem wtuliła się w niego i zasnęła jak mała dziewczynka. A on zamiast iść w jej ślady leżał gapiąc się w sufit i zastanawiał się jak długo da radę ciągnąć tą farsę. Doskonale wiedział ,że Lorena już nic dla niego nie znaczy. To Victorię kochał jednak to on zaprzepaścił szansę na to by byli szczęśliwi. Gdyby wtedy zachował się inaczej dziś mogli by być szczęśliwą rodziną. Zamyślony nawet nie zdawał sobie sprawy ,że po jego policzku spływają łzy.
**************
Patrzyła na podpisane papiery rozwodowe i zamiast czuć choć trochę ulgi ,że pozbyła się z własnego życia człowieka który zawiódł jej zaufanie czuła ból. Jak go nie czuć skoro mimo wszystko nadal go kochała. Miała jednak wyrzuty sumienia ,że w taki właśnie sposób zakończyła ich małżeństwo. Martin przez tyle lat dawał jej szczęście więc po mimo tego co zrobił powinna osobiście zakończyć sprawy między nimi. Nie miała jednak na tyle odwagi by stanąć z nim oko w oko bo doskonale wiedziała ,że jedno spojrzenie w jego oczy i wybaczyła by mu każdą podłość jakiej się dopuścił. Czuła jak w jej oczach zbierają się łzy , dlatego też szybko wstała z kanapy i schowała dokumenty do szuflady. Następnie udała się do kuchni chcąc przygotować obiad dla siebie i Itana ,a także Sandry która miała być dziś u nich gościem. Umyła kurczaka nafaszerowała do wcześniej przygotowanym farszem i wstawiła do piekarnika. W między czasie zajęła się sałatką i ziemniakami przygotowanie posiłku jednak nie odciągnęło jej myśli od byłego męża. I pewnie by zwariowała gdyby nie to ,że nagle pojawiła się Sandra z jej ukochanym bratem.
- No to siadajcie ja już podaję. - Powiedziała posyłając im wymuszony uśmiech nie chcąc by odgadli jaki naprawdę jest jej stan.
- O nie ... nie ma mowy ! Ty siadasz ,a ja podam obiad razem z Itanem. - Powiedziała czerwono włosa.
- Ale...
- Żadne ale ... w końcu jesteś w ciąży i nie możesz się przemęczać. - Rzekła Sani odsuwając krzesło by Paula zajęła miejsce przy stole.
zrezygnowana blondynka usiadła. Czerwono włosa posłała jej uśmiech i oboje udali się do kuchni. It nie był zadowolony jednak by nie wzbudzać podejrzeń z szerokim uśmiechem na twarzy ruszył za ukochaną.
- Skarbie nie chcę się wtrącać ,ale twoja siostra nie najlepiej wygląda. - Powiedziała jak tylko znaleźli się sam na sam.
- To przez ten rozwód i wypadek. - Odpowiedział od niechcenia wyjmując kurczaka z piekarnika.
- O rany to jednak oni się rozwiedli ? - Zapytała zdziwiona.
- Tak , przecież ci mówiłem.
- Nieprawda. Ostatnio mało co mi mówisz tak samo mało poświęcasz mi czasu i gdyby nie ten obiad byłam gotowa pomyśleć ,że masz mnie gdzieś. - Powiedziała z wyrzutem wyjmując sałatkę z lodówki.
- Głuptasie ... ciebie nigdy nie będę miał dość. - Powiedział obejmując ja w tali po tym jak postawił talerz z jedzeniem na stole kuchennym. - Przecież wiesz jak cię kocham.
- Wiem. Jednak ostatnio zrobiłeś się taki tajemniczy , nie masz czasu , a jak go masz to bywa ,że czasem nagle znikasz. Czy coś się dzieje o czym mi nie mówisz ? - Zapytała spoglądając uważnie w jego oczy.
- Nic poza tym ,że studia i praca mnie wykańczają. - Skłamał po czym szybko wpił się w jej usta by zakończyć tą niezręczną dla niego rozmowę.
Kochał Sandrę jednak uważał ,że wplątywanie jej w swoje rozgrywki rodzinne nie było by dobrym posunięciem. Nie chodziło oto ,że mogłaby go nie zrozumieć oraz jego powodów dla których to robi. On przynajmniej tak się oszukiwał ,że to nie chodzi o strach przed utratą Sandry ,ale prawda były taka iż doskonale zdawał sobie sprawę z tego co by zrobiła czerwono włosa wiedząc o jego podłych planach.
*************
Cała rodzina starała się ze wszelkich sił mu pomóc jednak on sam już dawno się poddał. Całe dnie siedział w celi , na posiłki wychodził gdyż musiał ,ale ich nie jadł. Nie rozmawiał z nikim ,a na ostatnim przesłuchaniu sam wydał na siebie wyrok przyznając się do winy. Wiedział ,że po czymś takim szybko na wolność nie wyjdzie ,ale miał to gdzieś. Bez Pauli jego życie było niczym , owszem na matkę , ojca czy siostrę zawsze mógł liczyć jednak to nie to samo co ukochana żona. Ukochana ! Gdyby naprawdę go kochała wierzyła by w niego i nie zostawiła w takiej chwili. A jednak to zrobiła nie najlepiej to o niej świadczyło. Olewał to gdyż sama utrata jej była najbardziej bolesna. Za dwa tygodnie zapadnie wyrok i wtedy jego życie już nigdy nie będzie takie samo. Kilka lat w więzieniu , kolejny wpis do akt zmieni wszystko. Po wyjściu nie będzie już czekała go żadna przyszłość ,ale nie dbał oto. Miał gdzieś co się z nim potem stanie. Kobieta którą kochał i w którą wierzył zawiodła go więc wolał spaść nad dno.
*************
Ostatnie dni były dla niej naprawdę ciężkie i gdyby nie fakt ,że z Sofią z dnia na dzień było coraz lepiej pewnie nie dała by rady i się załamała. Tylko córka dawała jej siłę by trwać. Ona wywoływała na jej twarzy uśmiech chociaż serce krwawiło po tym co powiedziała Danielowi. Ta mała blondyneczka potrafiła nawet podnieść ją na duchu w chwili kiedy Victoria dowiedziała się ,że Martin choć nie był winny przyznał się do popełnionego czynu. Nie rozumiała początkowo postępowania brata ,ale im dłużej myślała tym szybciej pojęła czemu to zrobił. I chociaż w jakimś małym stopniu rozumiała czemu targnął się na taki czyn to nie zamierzała mu pozwolić tak się pogrążyć. Myślała ,że uda się jej nie widywać Daniela ,ale ze względu na bruneta postanowiła zapomnieć na chwilę o tym co sobie postanowiła i pojechała do niego chcąc prosić o pomoc. Nie zastała go jednak. Co gorsza wpadła na Lorenę.
- A ty tu czego ? - Zapytała rywalka widząc ją w drzwiach domu.
- Mam pilną sprawę do twojego narzeczonego. - Odparła chłodno.
- Wyszedł. A ty chyba szukasz kłopotów skoro się tu pojawiłaś. - Rzekła przypominającym tonem.
- Nie jestem tu z powodów o jakich myślisz ... chodzi mi jedynie o pomoc dla Martina. - Wyjaśniła mierząc ją wzrokiem.
- Nie wierzę ci ,ale w sumie nie mam się już czego bać tak więc powiem ci gdzie możesz go znaleźć. - Odparła uśmiechając się od ucha do ucha.
Ta radość na twarzy brunetki zaskoczyła Victorię jak i same słowa ,ale jak tylko zapisała adres pożegnała się i pojechała we wskazane miejsce. Dopiero tam zrozumiała czemu Lorena już nie bała się tego ,iż Vici odbierze jej ukochanego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:49, 01 Lut 2012 Powrót do góry

Krótki i pewnie nudny ,ale obecnie nie mam czasu i głowy do pisania więc to cud ,że coś naskrobałam. Życzę miłego czytania i przepraszam za błędy. Smile

Rozdział 19



Pukała kilka razy kiedy nikt nie otwierał postanowiła zaryzykować i wejść bez zaproszenia. Dom był dość spory dlatego przechodząc przez holu rozglądała się po pokojach w poszukiwaniu Daniela. Głośna muzyka wcale nie ułatwiała jej zadania bo gdy wykrzykiwała jego imię by go przywołać melodia w pełni ją zagłuszała. Obeszła cały dół na marne , dopiero na górze szczęście jej dopisało. Wchodząc w pierwsze drzwi jakie napotkała zaraz od schodów zobaczyła go. Był tak zaabsorbowany nakładaniem tapety ,że nawet nie słyszał stukotu jej obcasów kiedy weszła do środka pokoju. Oparła się o futrynę i przez chwilę wpatrywała w niego. To był błąd bo wszystkie wspomnienia natychmiast wróciły do niej jak bumerang. Zaraz po ślubie ich mieszkanie też wymagało remontu gdyż rodzice podarowali im je w stanie surowym. Nie chcieli narzucać im swojego stylu woleli by to młodzi zadecydowali jak ma wyglądać ich gniazdko miłości. Szkoda tylko ,że samej miłości tam brakowało. Czas remontu upłynął im w wyjątkowo pogodnej i sympatycznej atmosferze. Victoria chociaż wiedziała ,że Daniel nie jest zadowolony z ów ślubu ucieszyła się kiedy jej mąż zachował się jak należy i razem z nią wziął się za urządzanie nowego domu. Właśnie w tym okresie narodziła się w niej nadzieja ,że blondyn być może pokocha ją jako kobietę ,a nie najlepszą przyjaciółkę czy też młodszą siostrę. Wiele razy tarzali się ze śmiechu na widok swoich umazanych twarzy w różnokolorowej farbie. Sprzeczali się też o dobór tapety , mebli i tym podobne tyle ,że ów sprzeczki były bardziej w żartobliwy sposób. Pozwolił jej uwierzyć ,że jeszcze z tej mąki będzie chleb. A potem… potem jednym okrutnym zdaniem sprowadził ją na ziemię.
- Ożeniłem się z Tobą z powodu pieniędzy … to co nas łączyło przepadło. Więc nie licz na miłość z mojej strony.
Tego dnia zrozumiała jaki popełniła błąd przyznając się do swoich uczuć. Teraz było za późno straciła go. Straciła wtedy ,a teraz … teraz też musiała zapomnieć dla dobra ich córki. Nagły trzask przywrócił ją do rzeczywistości. Spojrzała w stronę dziwnego hałasu , Daniel właśnie leżał na podłodze i klął jak szewc.
- Przeklęte wiadro niech cię …
- Cześć. – Odezwała się nagle by nie zorientował się jak długo tu jest.
- Cześć. – Odpowiedział podnosząc się z podłogi i rozmasowując nadgarstek. – Długo tu jesteś ? – Zapytał trzymając się za bolące miejsce.
- Stało ci się coś ? – Zapytała wzkazując na dłoń i ignorując jego pytanie by tylko nie musieć kłamać.
- Chyba go sobie z lekka uszkodziłem upadając. – Odparł ze spokojem.
- Pokaż. – Rzekła wyciągając rękę by pochwycić jego dłoń.
- Vici daruj sobie uprzejmości i powiedz po co tak naprawdę tu przyszłaś ? – Zapytał nagle chłodnym tonem.
Nagła zmiana postawy lekko ją zaskoczyła , jednak z drugiej strony może i dobrze bo zbytnia bliskość mogła by jeszcze ją zgubić. Postanowiła więc od razu przejść do sedna.
- Potrzebuję twojej pomocy … chodzi o Martina.
- A konkretnie ? – Zapytał nie chcąc tracić czasu bo każda sekunda w jej towarzystwie w obecnej chwili były dla niego torturą.
- Czy mógłbyś użyć swoich kontaktów i pomóc mi zdobyć dowody na jego niewinność ? – Zapytała wprost. – Widzisz jakiś czas temu zatrzymała go policja za posiadanie narkotyków , grozi mu kilka lat bo sam przyznał się do winy ,ale ja wiem ,że on…
- Tego nie zrobił. – Dokończył za nią mając takie same poglądy dotyczące osoby bruneta.
- Dokładnie. – Skwitowała.
- No to czemu się przyznał ? – Zapytał nie bardzo rozumiejąc postępowanie swojego ex szwagra.
-Myślę ,że to dlatego bo Paula go zostawiła. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą. – No więc jak … pomożesz ? – Zapytała przygryzając dolną wargę.
- Jasne …tylko muszę poznać więcej szczegółów tej sprawy. – Odpowiedział wciąż pocierając bolący nadgarstek. – Masz ochotę na kawę ? – Zapytał nagle.
- Owszem. – Odpowiedziała po czym ruszyła za nim kiedy skinął głową by zeszli na dół.
Kilka sekund później siedziała już przy nie wielkim rozkładanym stoliku i czekała na kawę którą przygotowywał.
- Ty opowiadaj ,a ja zaparzę kawę i umyję dłonie. – Powiedziała krzątając się koło nowo założonego zlewu.
I tak też zrobiła. Mówiła ,a on słuchał. Dopiero kiedy podał jej kubek z gorącą cieczą zamilkła. Nie zrobiła tego z powodu jego słów ,ani dlatego ,że jej przerwał. Milczenie wywołała obrączka na jego palcu. Przyglądała się jej z uwagą chcąc upewnić się czy to czasem nie ta sama którą założyła mu w dniu ślubu. Niestety wygrawerowane imię uświadomiło jej ,że Lorena wreszcie dopięła swego. Mimowolnie łzy napłynęły jej do oczu. Chciała jej ukryć więc pochyliła głowę udając ,że szuka czegoś w torebce. I znowu nie wyszło , zauważył je.
- Przepraszam jeśli byłym zbyt bez pośredni ,ale… - Tłumaczył będąc pewnym ,że jego słowa o tym ,iż bez dowodów jej brat może spędzić tam nawet pięć lat.
- Nie daj spokój , ja sama dobrze o tym wiem. – Odparła starając się powstrzymać drżenie głosu.
- To dlaczego płaczesz ? – Zapytał nic już nie rozumiejąc.
Szukała jakiejś racjonalnej odpowiedzi i w miarę prawdziwej nie chcąc zdradzić prawdziwego powodu. Jednak nim otworzyła usta blondyn sam połapał się w sytuacji widząc jak przygląda się jego dłoni.
- Więc jednak … - Chciała zapytać tak dla pewności.
- Tak , ożeniłem się z nią. – Odpowiedział spoglądając w jej zapłakane oczy.
Mówią ,że zranione serce jest zbyt słabe by wylać kolejnych tysiąc łez. Jej serce wylało ich miliardy i choć słabe znowu płakało po raz kolejny rozpadając się na miliony kawałeczków. Ból zbyt wielki by go znieść sprawił ,że jak najszybciej pragnęła być jak najdalej od niego. Wstała więc i wybiegła tak szybko jak tylko było to możliwe mając na sobie 10 centymetrowe szpilki. Mechaniczny odruch sprawił ,że chciał ją zatrzymać ,ale to w końcu ona kazała mu wziąć ślub z Lori. Dlaczego więc teraz zachowała się tak jakby skrzywdził ją po raz kolejny ?
**************

Rzadko ingerował w życie swoich dzieci szczególnie po nie fortunnym ślubie Victori i Daniela. Wtedy popełnił błąd swatając ich. A może wcale nie było to błędem ? Owszem Daniel skrzywdził Vici nie odwzajemniając jej uczuć ,ale tak jak Ignacio myślał miłość przyszła z czasem. By jednak sam blondyn do tego dorósł musiało upłynąć wiele czasu oraz łez. Może i kiedyś po między jego córką ,a blondynem była tylko przyjaźń ,ale teraz ewidentnie widział to co oni sami starali ukryć przed światem. Ta dwójka się kochała. Mieli dziecko , owoc miłości i chociaż wtedy schrzanił sprawę teraz zamierzał naprawić to za wszelką cenę. Lorena nie należała do ugodowych kobiet wiedział o tym , gdyż miała identyczny charakter jak jej ojciec. Ojciec Victori wiedział jednak jak bardzo dziewczyna jest zachłanna na pieniądze tak więc postanowił iść z nią na układ. Kiedy otworzyła drzwi jej zadowolona mina spłynęła z twarzy tak szybko jak się pojawiła.
- Dopiero co były tu twoja córka … czyżby czegoś zapomniała ? – Zapytała z kpiącym uśmiechem na twarzy.
- Vici nie wie ,że tu jestem i chcę by tak zostało. – Powiedział poważnym tonem mijając ją w wejściu.
- Uuu ciekawie brzmi … tylko wiesz Ignacio ja nie mam ochoty na kolejną gadkę z kimś o nazwisku Azuberi. Na sam wasz widok dostaję uczulenia … bądź więc tak miły i…
- Ile chcesz ?- Zapytał przerywając jej zjadliwą gadkę.
- Słucham ?! – Zapytała zdezorientowana.
- Ile lub co chcesz w zamian za porzucenie Daniela i zniknięcie z życia mojej córki ? – Zapytał mało uprzejmie.
Stała chwilę w milczeniu przełykając szok jakiego doznała po czym jej histeryczny śmiech rozszedł się po całym domu. Zaciskał pięści ze złości widząc jak bawi się jego kosztem jednak czekał cierpliwie na odpowiedź.
- Wsadź sobie w dupę każdy grosz jaki posiadasz … Daniel jest mój i tym razem tak zostanie. – Syknęła nagle kiedy zabrakło już sił na śmiech.
- Nie udawaj takiej honorowej… tak jak twój ojciec tak i ty nie wiesz czym on jest. Dam ci firmę jak trzeba to nawet dwie … tylko odchrzań się od Victori i Daniela. – Warknął idąc krok po kroku coraz bliżej niej.
- Kilka lat temu może i ta propozycja zrobiła by na mnie wrażenie ,ale nie dziś. Mam forsy jak lodu ,a Daniel jest już moim mężem tak dla twojej wiadomości , więc zabieraj ten swój starczy tyłek i wypad pókim dobra ! – Krzyknęła wskazując na wyjściowe drzwi.
- Masz czas na zastanowienie się do jutra … potem załatwimy to inaczej. – Zagroził spoglądając na nią morderczym wzrokiem.
Kiedy opuścił dom , złapała za słuchawkę telefonu. Wykręciła numer i zaraz potem słysząc głos dobrze znanego jej mężczyzny powiedziała;
- Ile chcesz za zabicie Ignacja Azuberi ?
- ….
- Do jutra rana ten facet ma już wąchać kwiatki od spodu ! – Warknęła zaciskając dłoń na słuchawce coraz mocniej.
- …
- Wyślij mi numer konta to przelej ci pieniądze … tylko nie zawal !
**************
Uśmiechnięta buzia wnuczki sprawiała ,że zmartwienia nie dobijały ją tak bardzo. Co nie znaczy ,że w ogóle się nie martwiła. Jednak fakt ,że Sofia zdrowiała i teraz mogła bawić się jak każda normalna zdrowa pięciolatka pocieszał ją. Mimo to myśli wokoło syna wciąż krążyły po jej głowie. Victoria która tak naprawdę udawała ,że jest silna też cierpiała. Izabela widziała to w jej oczach ,gdyż córka nie miała zwyczaju się skarżyć. Ignacio też zauważył ,że z ich córką dzieje się coś niedobrego. Owszem uśmiechała się ,ale za pewne tylko po to by nie martwić małej. Jednak od trzech dni w ogóle nie jadła , pokarm zastępowała kawą co nie było zdrowe. W nocy chodziła po domu nie mogą zmrużyć oka. Oboje dobrze wiedzieli ,że powodem zmartwień nie był tylko Martin ,ale też Daniel. W tej sprawie postanowili jakoś jej pomóc chociaż pewnie nie będzie zadowolona kiedy się o tym dowie. Zależało im jednak na jej szczęściu oraz szczęściu wnuczki. Siedząc w zamyśleniu nie usłyszała pytania dopiero kiedy Sofia lekko ją trąciła ocknęła się.
- Tak kochanie o co chodzi ? – Zapytała uśmiechając się do niej.
- Kiedy pojedziemy do tatusia i babci Mari ? –Zapytała siadając obok babci na kanapie.
- Dziś wieczorem tatuś obiecał zabrać cię do siebie na noc. – Odpowiedziała obejmując ją ramieniem.
- No tak ,ale o której ? – Zapytała zniecierpliwiona.
- Z tego co mi wiadomo skarbie to koło 18.00. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- A mama też zostanie na noc u taty ?
- Nie wiem skarbie.
Nie chcąc kłamać postanowiła uchylić się od wyjaśnień. Doskonale wiedziała ,że jej córka nie pogodziła się z Danielem ,a także ,że Lorena zamieszkała w jego domu. Od męża wiedziała też o ślubie blondyna. Nie zdradziła tego wnuczce , gdyż jej zdaniem to rodzice powinni ją o tym poinformować. Tylko jak widać żadne z nich nie miało na to czasu lub nie wiedziało jak powiedzieć córce o tym ,że jej tata i mama już nigdy nie będą razem.
*****************
Po wyjściu Victori zabandażował sobie wciąż bolący nadgarstek i wrócił do pracy niestety nie potrafił się na niej skupić. Reakcja brunetki nadal chodziła mu po głowie. Nie kochała go i to w pewnym sensie ona zasugerowała by wziął ślub z Loreną więc skoro nic dla niego nie znaczyła powinna być obojętna dowiedziawszy się o jego ożenku. Niczego już nie rozumiejąc zrezygnował z dalszej pracy , umył się w łazience która jako jedyna była skończona. Następnie wziął kluczyki od samochodu i zamknął drzwi od domu. Początkowo skierował się w stronę domu swojej matki gdzie czekała na niego Lorena ,ale w drodze uznał ,że jednak pojedzie wcześniej po Sofii. Czy aby nie szukał pretekstu do ponownego spotkania z Vici ? Nie … chyba nie. Potrzebował spotkania z dzieckiem ,a jednocześnie chciał odwlec spotkanie z Lori. Tak właśnie tak… izolował się od niej tak samo jak kiedyś od Victori. Tyle ,że Vici unikał ze strachu , iż kiedyś się w niej zakocha ,a Loreny dlatego bo wiedział już ,że jej nie kocha. Kiedy zaparkował samochód przed domem brunetki na schodach zaraz pojawiła się mała.
- Tatuś ! – Krzyknęła ruszając do niego biegiem by po chwili zawisnąć na jego szyi.
- Cześć księżniczko. – Powiedziała kiedy wpadła w jego ramiona.
- Przyjechałeś mnie zabrać ? – Zapytała z nadzieją w głosie.
- Tak słonko ,ale najpierw musimy poinformować o tym mamę. – Odparł całując ją w policzek i biorąc na ręce.
- Ale jej nie ma… jest tylko babcia Izabela.
- W takim razie pogadamy z babci dopóki nie wróci mama. – Odparł posyłając jej uśmiech.
Dwie godziny później mała tak bardzo nalegała na to by zabrał ją do babci Mari ,że Daniel zrezygnowała z czekania na brunetkę. Był zdziwiony i lekko zaniepokojony ,że jego ex małżonka do tej pory nie pojawiła się w domu. Bella też zaczynała się martwić szczególnie ,że córka nie odbierała telefonu. By nie denerwować Sofii zachowali jednak milczenie. Pani Azuberi spakowała wnuczkę i po krótkich ustaleniach blondyn zabrał ją ze sobą. Ze względu na zachmurzone niebo zamiast do lodziarni Daniel podjechał pod supermarket i tam kupił obiecane lody ,a także wstąpił po ulubione naleśniki jego córki. Nie zapominając o sobie wziął podwójną porcję. Gdy godzinę później oboje stanęli w drzwiach Maria nie kryła radości ,zaś Lorena na widok małej blondyneczki tak silnie zagryzła zęby ,ze złości wyszczerzając się sztucznie ,że aż ugryzła się w język. Daniel będąc zbyt szczęśliwym nawet nie zauważył jak jego ów żona morderczym wzrokiem mierzy małą. Dziewczynka po mimo tego ,że babcia ściskała ją i całowała jak szalona była bardziej spostrzegawcza i dostrzegła , iż brunetka nie pała do niej sympatią.
- Cześć jestem Lorena ,a ty ? – Usłyszała nagle jak tylko Maria wypuściła ją ze swoich ramion.
- Sofia. – Burknęła niechętnie podając dłoń.
- Imię jak dla księżniczki. – Powiedziała zmuszając się do kolejnego uśmiechu.
- Bo jestem księżniczką, tata tak mówi. – Odparła z dumą wsuwając swoją małą rączkę w jego dużo większą dłoń.
- To jest nas dwie , bo i do mnie tak mówi. – Rzekła chcac dać małej do zrozumienia ,że ona też coś znaczy dla Daniela.
- Ale ty nie jesteś moją mamą więc dlaczego …
- Mamą nie ,ale jestem żoną twojego taty … kocha mnie tak mocno jak ciebie i dlatego nazywa mnie swoją księżniczką.
Słysząc to dziewczynka natychmiast spochmurniała , a razem z nią Daniel.
- Lori ! – Rzekł ostrzegawczym tonem.
- No co ? Przecież to prawda ,zresztą prędzej czy później i tak by się dowiedziała. – Odparła niewzruszona.
- Owszem ,ale nie chciałem by odbyło się to w taki sposób. – Syknął wściekły widząc jak córka wybiega z holu wprost do salonu.
Po tych słowach szybko ruszył za małą. Zastał ją skuloną i zapłakaną w rogu kanapy , usiadł obok z zamiarem przytulenia jej. Lecz kiedy wyciągnął dłonie odtrąciła je.
- Nie dotykaj mnie. – Powiedziała chlipiąc.
- Księżniczko posłuchaj …
- A mama … co z mamą , nie lubisz już jej ? – Zapytała wlepiając w niego zapłakany wzrok.
*************
By nie myśleć o Danielu i jego ślubie z Loreną cały dzień spędziła poza domem. Latała po prawnikach chcąc uzyskać poradę w sprawie brata. Rozmawiała z jego kumplami chcąc ustalić czy czasem Martin nie miał żadnych kłopotów przez które mógł jednak wpakować się w takie bagno. A także szukała jakiegoś haczyka by dowiedzieć się o nowym adresie Pauli. Dopiero wieczorem zjawiła się w domu. Załatwianie tylu spraw sprawiło ,że zapomniała o krwawiącym sercu , jednak przekraczając próg domu emocje zebrane w ciągu dnia wydobyły się na zewnątrz. Nie informując matki ,że wróciła poszła natychmiast do swojego pokoju. Zrzuciła buty i rzuciła się na łóżko chcąc wreszcie porządnie się wypłakać. Niestety zaraz usłyszała pukanie do drzwi. Usiadła widząc ,że do środka wchodzi jej ojciec.
- Cześć.
- Cześć.
- Córuś chciałem porozmawiać.
- Jasne tato… siadaj. – Odpowiedziała wskazując miejsce obok siebie.
- Powiedz mi tylko tak szczerze … dlaczego odrzuciłaś Daniela ?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:15, 07 Lut 2012 Powrót do góry

Rozdział 20



Wytłumaczenie córce relacji, które łączą jego i Victorię nie było łatwym zadaniem, gdyż z sam nie do końca je rozumiał. Starał się jednak na dość delikatny sposób uświadomić ją, że on i brunetka już nigdy nie będą razem po, mimo, że mała bardzo tego pragnęła. Za pewni ją też, że bez względu na okoliczności, jakie będą się działy po między Vici, a nim oni bardzo mocno ją kochają i zrobią dla niej wszystko. Potem starał się przekonać ją, choć troszkę do Loreny, ale tutaj rozmowa szybko się urwała. Sofia na samo wspomnienie o kobiecie zmieniła temat.
- Obiecałeś mi lody. – Rzekła wchodząc mu w słowo.
- Owszem i zaraz je dostaniesz tylko skończymy rozmawiać. – Powiedział starając się powrócić do tematu swojej żony.
- Tatku, ale ja nie chcę rozmawiać o tej pani. – Odparła zgodnie z prawdą.
Nie był zadowolony, że rozmowa się ucięła, ale z drugiej zaś strony rozumiał Veronic. Nie chciał jej zmuszać, ani denerwować, więc odpuścił. Temat Lori mógł zaczekać na chwilę, kiedy Sofii oswoi się za całą sytuacją. Uśmiechnął się, więc, wstał i wyciągnął dłoń w jej kierunku.
-, Choć księżniczko na te obiecane lody.
- Tato, a czy ty kiedyś kochałeś mamę? – Zapytała nagle wstając z kanapy i wsuwając swą małą rączkę w jego dłoń.
Przykucnął na chwilę i spojrzał w jej malutkie, a jakże piękne oczy.
- Kochałem i kocham słonko, ale jak już mówiłem są sprawy, przez które nawet najsilniejsza miłość przestaje mieć znaczenie.
- Mała jestem, ale dla mnie miłość to miłość. Jak kogoś kochasz to nic nie powinno przeszkadzać w tym by być razem? – Odparła z taką powagą jak gdyby była bardziej doświadczona życiowo niż jej rodzice.
- Zgadzam się słonko, ale czasem los płata nam figla, a my będąc jednie ludźmi nie mamy na to wpływu. – Odparł żałując, że tak właśnie jest.
Nie odpowiedziała już nic, chociaż na ten temat mogłaby jeszcze wiele powiedzieć. Fakt miała mało lat, ale w jej dziecięcym świecie sprawy były dużo prostrze niż w świecie dorosłych. Los czy nie los, ona z miłości zrobiłaby wszystko. Sprawy rodziców też nie zamierzała pozostawić bez echa na daną jednak chwilę postanowiła dać sobie spokój z tym by ich pogodzić. Chociaż nikt niczego jej nie mówił za pewne z troski to i tak wiedziała, że oboje mają kłopoty i tylko, dlatego pogodzenie ich zostawiła na inny termin. Poza tym potrzebny był dobry plan by ponownie się zeszli ze sobą szczególnie, że Daniel miał już nową żonę. Skąd tyle mądrego myślenia w tak małej istotce? Choroba wystarczyłaby Sofia była jak na swój wiek dużo dojrzalsza niż jej rówieśniczki.
- Kocham cię tatku, a teraz chodź po te lody. – Powiedziała przytulając się do niego.
- Ja ciebie też księżniczko. – Odpowiedział składając buziaka na jej policzku.
Przy niej życie zdawało się dużo łatwiejsze po, mimo, że nie układało się tak jak chciał. Odkąd dowiedział się o jej istnieniu, co prawda sporo rzeczy się pokomplikowało jednak to dzięki niej ponownie miał okazję być blisko Victorii. I chociaż była żona jasno wyraziła, że już go nie kocha to i tak cieszył się, że jest coś, co zawsze będzie ich łączyło bez względu na to czy będą razem czy nie.
*************
Ojciec jak i matka zawsze byli jej zwierzchnikami i przyjaciółmi. Rzadko, kiedy zdarza się, że człowiek ma tak kochanych rodziców. Cvii miała to szczęście. Kochali ją , wspierali w każdej trudnej chwili , doradzali i pomagali w każdej sprawie. Na Martina też mogła liczyć zawsze i o każdej porze. Jednym słowem była ogromną szczęściarą. Tylko szkoda ,że to szczęście nie dopisało jej w miłości. Szkoda ,że tak późno mężczyzna którego kochała uświadomił sobie ,że też darzy ją uczuciem. I gdyby nie obawa o życie swojej rodziny i córki miała by gdzieś Lorenę niestety kobieta która została żoną jej ex męża potrafiła być niebezpieczna. Vici nie zamierzała ryzykować niczyjego życia dla swojego szczęścia. Nie lubiła kłamać tym bardziej komuś kto podarował jej tak wiele miłości ,ale wyznanie prawdy nie wchodziło w grę. Więc kiedy ojciec zapytał , skłamała.
- Bo już go nie kocham tato. – Odparła starając się by ton jej głosu był przekonujący i obojętny.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Zaskoczony patrzyła na nią chwilę z nadzieją ,że to żart. A kiedy tego nie zrobiła zapytał.
- Jesteś tego pewna ? Przecież tak bardzo cierpiałaś po waszym rozstaniu.
- Owszem cierpiałam ,ale Sofia oraz wy pokazaliście mi ,że bez niego też da się żyć. – Odparła wiedząc ,że po części ma rację.
Może i Daniel był miłością jej życia. Tęskniła za nim , pragnęła jego pocałunków. Chciała co noc wtulać się w jego ramiona i zasypiać spokojna czując ,że przy nim jest bezpieczna. Pragnęła by razem z nią wychowywał Sofii , patrzył jak walczy z chorobą , idzie do szkoły. Jak zdobywa pierwsze oceny. I z każdym rokiem staje się doroślejsza. Jednak bez niego też dało się żyć. Owszem serce i dusza cierpiała po części , lecz jeden uśmiech córki przysłaniał ból tęsknoty. Ignacio nie do końca był pewny czy córka nie kłamie ,ale skoro powiedziała ,że nie kocha. To nie kocha. W takim razie temat był zamknięty. Nim jednak wyszedł z pokoju , przytulił ją do siebie.
- Pamiętaj Vici bez względu na okoliczności i przeszkody każdy człowiek powinien walczyć o swoje szczęście. Bez radości w sercu i duszy człowiek traci siebie i staje się kimś innym niż jest w rzeczywistości.
Potem wyszedł ,a ona siedziała i zastanawiała się co takiego miał na myśli ? Nie żeby nie rozumiała jego słów , jednak jego przekaz był nie potrzebny skoro wyraźnie powiedziała ,że Daniel przestał być najważniejszą osobą w jej życiu. Mając już dość tego ciężkiego dnia ruszyła pod prysznic ,a potem spać. Bez Sofii było w domu strasznie pusto i smutno więc wolała się położyć chcąc by jak najszybciej minęła noc i nastał dzień. Wtedy znowu w jej domu zjawi się ukochana księżniczka (czyt. Sofia) i wywoła uśmiech na jej twarzy.
***************
Będąc pewnym ,że życie Martina uprzykrzył już wystarczająco postanowił teraz wdrożyć w życie dalszą część swojego podłego planu. Przekonanie Pauli by zmienili po raz kolejny miejsce zamieszkania nie było tym razem łatwe. Ten domek na plaży był pamiątką po rodzicach i blondynka nie zamierzała z niego rezygnować. Tym bardziej nie rozumiała jaki ma sens kolejna przeprowadzka. Itan jednak nie był by sobą gdyby nie udało mi się uzyskać tego co sobie zamierzył. I tak kilka dni odkąd rozwód Martina i Pauli doszedł do skutku dziewczyna wraz z bratem zmienili domek na trzy pokojowe mieszkanie jakieś 100 km od Meksyku. Adresu nie podali nikomu , nawet Sandra w danej chwili nie wiedziała gdzie podziewa się jej ukochany. Paula zaś wciąż cierpiąc po tym jak rzekomo jej mąż ją zawiódł nie chciała kontaktować się nikim. Poza tym dla dobra dziecka które nosiła pod sercem uznała ,że lepiej jak rodzina Azuberi o niej zapomni. Chciała zniknąć i zniknęła. Tyle ,że jej powody były inne od powodów jej brata. It pragnął się ukryć na w razie gdyby prawda o tym jak to Martin trafił za kartki wyszła na jaw. Blondyna zaś chciała zapomnieć o ukochanym ,a także ukryć fakt ,iż będą mieli dziecko. Brunet miał prawo o tym wiedzieć i targały nią wyrzuty sumienia ,ale gdyby były mąż poznał prawdę wtedy musieli by się widywać ,a tego nie chciała. Plan Itana wypalił. Martin był za kratkami , Paula się z nim rozwiodła , stracił pracę , gdyż nikt w firmie nie potrzebował za pracownika kryminalisty. No i najważniejsze udało mu się wywieźć siostrę na tyle daleko by już nigdy nie miała okazji spotkać byłego męża. Każdy szczebelek planu został zrealizowany , teraz czas na triumf i powrócenie do dawnego życia. A co z Sandrą ? Czyżby nasz Itan już jej nie potrzebował skoro uzyskał to czego chciał. Po wielu przemyśleniach uznał ,że lepiej dla niego samego będzie jak czerwono włosa zniknie z jego życia. Dlatego też w dniu w którym opuścili Meksyk zadzwonił do dziewczyny i z nią zerwał. Ciekawe tylko ,czy aby na pewno jego podły i chytry plan jest tak doskonały jak on myśli ?
**************
Wczorajszy wieczór nie należał do udanych , gdyż Lorena była zła za fakt , iż Daniel chciał przed Sofią ukryć ich małżeństwo. Ponadto pojawienie się małej w domu też ją nie cieszyło starła się tego nie okazywać. Było to nieco trudne bo sama dziewczynka nie kryła się z tym ,że macocha nie przypadła jej do gustu. Za każdym razem kiedy brunetka próbowała zbliżyć się do córki swojego męża tamta ja ignorowała. Cały czas siedziała na kolanach i Daniela i rozmawiała jedynie z nim lub Marią czy też Sandrą. Zrezygnowana w końcu poszła do sypialni i tam spędziła resztę wieczoru. A kiedy ów mąż się pojawił jeszcze bardziej ją rozzłościł tym ,że zamiast ją przeprosić za takie zachowanie ze strony jego ukochanego dziecka on najzwyczajniej poszedł pod prysznic ,a potem spać. Lorenie nie pozostało nic innego jak zrobić to samo. Liczyła ,że może poranek będzie bardziej udany ,a tym czasem jeszcze bardziej się zawiodła. Blondyn zaraz po śniadaniu udał się z małą na wesołe miasteczko następnie na basen , zakupy i obiad. Po tych wszystkich atrakcjach zawiózł ją do domu Victorii. A nasza jakże wściekła Lorena zaciskała pięści czekając cierpliwie na swój triumf który miał nastąpić niebawem. Może i Sofia jej nie akceptowała ,ale sam fakt ,że brunetka odbierze dziecko Vici napawał ją zadowoleniem. Intryga była obmyślona czekała tylko na śmierć Ignacji by móc przystąpić do działania. Nie sądziła ,że nawet los pomoże jej w tym nikczemnym planie.
*************
Noc o dziwo minęła jej spokojnie. Rankiem wzięła szybki prysznic i udała się do kuchni na śniadanie. Izabela i Ignacio czekali na nią , gdyż chcieli wiedzieć czy razem z nimi pojedzie do Martina. Victoria jednak odmówiła. Nie żeby nie chciała zobaczyć brata ,ale w południe wiedziała ,że ma wrócić córka. Nie chcąc zostawiać ją kolejną noc w domu Daniela ,ani z żadną opiekunką postanowiła zostać. Kazała jednak przekazać bratu ,że niedługo sama go odwiedzi. Rodzice zrozumieli i nie nalegali. Koło 10.00 ruszyli w podróż. Tym czasem brunetka mając dzień wolny posprzątała mieszkanie dając tym samym wolne służbie i po skończonej pracy usiadła wygodnie na kanapie z książką i zaczęła czytać by czas do powrotu małej minął szybciej. O 14.00 w drzwiach stanęła uśmiechnięta Sofia z masą torebek.
- Mamuś ,ale było fajnie ! – Krzyknęła już od progu idąc w stronę rodzicielki by powitać ją całusem. – Tatuś kupił mi sukienki , i takie fajne buciki na obcasie. – Mówiła szczęśliwa wyciągając wszystko po kolei z toreb.
- A gdzie on jest ? – Zapytała nagle brunetka widząc ,że dziecko przybiegło samo.
- Zamykałem samochód. – Odpowiedział wchodząc w tym samym momencie do środka. – Cześć ! – Dodał po chwili opierając się o futrynę dzielącą salon od holu.
- Cześć. – Odpowiedziała prawie szeptem starając się na niego nie patrzeć.
- Obiad jadła , leki wzięła … byliśmy na basenie i w wesołym miasteczku , uważałem by się nie zmęczyła. – Wyrecytował ze spokojem w głosie.
- Dzięki. – Odparła posyłając mu szybki uśmiech wdzięczności.
- Jeśli się zgodzisz jutro przyjechał bym po nią o 9.00.
- A nie mógłbyś z godzinkę wcześniej ? – Zapytała lekko przygryzając wargę. – Bo mam coś pilnego do załatwienia ,a nie wiem czy do tego czasu wrócą rodzice. – Wyjaśniła nie chcąc by pomyślał z łatwością wciska mi małą pod opiekę.
Gdyby nie spotkanie z prawnikami za nic w świecie nie prosiła by go o taką przysługę. Niestety tym razem nie miała wyjścia.
- Jasne. – Rzekł z uśmiecham na twarzy. – No to daj buziaka księżniczko bo tatuś ucieka. – Dodał tym razem kierując spojrzenie w stronę zapatrzonej w nowe kreacje córki.
- Już idziesz ? – Zapytała nagle ze smutkiem na twarzy.
- Tak słonko idę , teraz mama chce mieć cię tylko dla siebie. Poza tym tatuś ma kilka spraw do załatwienia. – Odpowiedział przykucając obok niej by być na równi z jej spojrzeniem.
Chciała by został ,ale nie mogła go zmusić więc ucałowała go kilka razy i pomachała na dowidzenia. Gdy opuścił salon spojrzała na Victorię. Mina mamy mówiła ,że też pragnęła by blondyn został. Skoro tak ,to czemu go nie zatrzymała ? zapytała sama siebie Sofia. I nagle na twarzy mamy pojawiło się zdziwienie i błysk w oczach wskazujących na radość. Mała obejrzała się za siebie i na widok ojca uśmiechnął się szeroko. Niestety radość szybko prysła widząc jaką miną ma sam blondyn.
- Coś się stało ? – Zapytała brunetka widząc bladą twarz byłego męża.
- Kwiatuszku możesz iść na górę ? Tatuś bardzo chce porozmawiać z mamą. – Powiedział ignorując pytanie brunetki.
Wystarczyło. Mała od razu zabrała ubranka i pobiegła na górę. Wtedy Daniel zamiast odpowiedzieć na jej wcześniejsze pytanie wyszedł z salonu zaraz za córką. Podszedł do drzwi i otworzył.
- Już możecie panowie wejść. – Rzekł wpuszczając do środka dwóch policjantów.
Na ich widok Victoria zbladła.
- Co tu się dzieje … po co ich tu wpuściłeś ?! – Zapytała z podniesionym głosem będąc zdezorientowana i jednocześnie przestraszona.
Blondyn zamiast odpowiedzieć podszedł do niej na tyle blisko by dostrzegła jego współczujące spojrzenie.
- Chcesz mi odebrać dziecko … tak ?!
- Nie Vici…
- Tu nie chodzi o pani dziecko tylko rodziców. – Wtrącił się nagle jeden z policjantów. - Dwie godziny temu mieli wypadek.
- Wypadek ?! – Powtórzyła jak by nie rozumiała o co im chodzi.
- Tak proszę pani wypadek … niestety żadne z nich go nie przeżyło.



Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:27, 09 Lut 2012 Powrót do góry

No i jest kolejny rozdział krótszy niż poprzednie ,ale jest. Za błędy przepraszam. Miłego czytania Smile


Rozdział 21


Trzy dni później.
Czekała go najtrudniejsza rozmowa pod słońcem ,ale kto inny jak nie on miał ją załatwić ? W obecnej chwili Victoria mogła liczyć tylko i wyłącznie na niego. Jej stan od śmierci rodziców był zbyt poważny by teraz została sama. Zresztą i tak obiecał wyciągnąć Martina z więzienia i słowa dotrzymać zamierzał. Co prawda brunet go nie lubił od chwili kiedy Daniel rozstał się z Vici ,ale to teraz nie miało znaczenia. Usiadł więc spokojnie i czekał aż klawisz przyprowadzi Martina ,a gdy tylko chłopak wszedł od razu przystąpił do wyjaśnień na widok jego nie zadowolonej miny.
- Jestem tu na prośbę Victori i nie tylko. – Powiedział ponownie siadając naprzeciw ex szwagra który usiadł pierwszy.
- Jeśli kazała ci mnie namówić do zmiany zeznań to nic z tego. – Rzekł brunet chcąc dać do zrozumienia blondynowi ,że jeśli w tej sprawie się zjawił to dalsza dyskusja nie ma sensu.
- Owszem prosiła mnie oto by cię stąd wyciągnął …
- Nie fatyguj się więc… chętnie tu zostanę. Na wolności nikt na mnie już nie czeka. – Odparł z pustką w oczach.
- Co ty pieprzysz stary ?!!! – Zapytał Daniel oburzony tym durnym stwierdzeniem. – Ja rozumiem ,że jesteś rozżalony i zwiedziony postawą Pauli. Rozumiem też fakt ,iż ci ciężko po waszym rozwodzie ,ale do cholery jasnej nie mów ,że nikt na ciebie nie czeka ! – Wrzasnął będąc wściekłym na maksa.
- Posłuchaj …
- Nie to ty posłuchaj… nie w taki sposób zamierzałem ci o tym powiedzieć ,ale widzę ,że inaczej się nie da. Wasi rodzice mieli wypadek którego nie przeżyli , stan Victori nie jest najlepszy … przeszła załamanie nerwowe ,a Sandra i moja matka zabrała Sofię na wycieczkę kilkudniową. Nie chcieliśmy by mała widziała Vici w takim stanie , dlatego ty za wszelką cenę musisz wyjść na wolność. – Powiedział już na koniec dużo spokojniejszym tonem.
Martin był zbytnio zdruzgotany by móc powiedzieć cokolwiek. Łzy mimowolnie spływały po jego policzkach. Daniel widział cierpienie i rozumiał ,że w tej chwili najlepiej jak by mężczyzna został sam. Jednak było zbyt mało czasu na to by brunet oswoił się z tak tragiczną sytuacją. Odczekał kilka minut by Marti mógł dojść do siebie. I kiedy chciał mu powiedzieć czego dowiedział się w sprawie aresztowania bruneta ten odezwał się pierwszy.
- Nie pojmuję jak to mogło się stać ,ale … teraz nie chcę o tym gadać. Powiedz mi tylko jak mam się stąd wydostać … sama zmiana zeznań nic nie da. – Powiedział starając się zatuszować drżenie głosu.
- Moja siostra załatwiła już wszystkie sprawy związane z pogrzebem waszych rodziców czyli oto martwić się nie musisz. Ja zaś pogrzebałem tu i tam , podzwoniłem w kilka miejsc i do kilku osób i mam już kilka dowodów na twoją niewinność. Wystarczy teraz zmienić zeznania , wskazać świadków którzy zeznają na twoją korzyść i czekać. Zatrudniłem też swoich dwóch adwokatów by cię bronili. – Wyjaśnił widząc ,że brunet wreszcie postanowił zacząć działać choćby dla dobra siostry.
- A co z Vicktorią … gdzie ona teraz jest ? I z kim ? – Zapytał kiedy blondyn nic nie wspomniał o brunetce.
- Jest u mnie … z Loreną. – Odpowiedział przymrużając oczy z obawy przed reakcją Martina.
- Że co ?! – Krzyknął tamten niedowierzającą w to co przed chwilą usłyszał.
- Martin nie miałem wyjścia musiałem Vici zabrać do siebie bo wciąż jest pod wpływem silnych leków i wymaga opieki. Moja matka z Sandrą wyjechały jak już wiesz razem z Sofią , ja musiałem przyjechać do ciebie tak więc…
- Dobra rozumiem ,ale przecież Lorena i Vici nie przepadają za sobą. – Rzekł nadal nie pojmując jak to możliwe by obie kobiety zgodziły się zostać razem pod jednym dachem.
- Wiem ,ale o dziwo żadna nie miała mi tego za złe ,że tak je urządziłem.
**************
Kiedy wszedł do domu i zobaczył jak jego siostra walczy z zamkiem przy największej walizce jaką posiadała zaniemówił. Stał oparty o futrynę i zastanawiał się po jaką cholerę Paula chce zapakować aż tyle rzeczy ?
- No i co tak stoisz … pomóż mi ! – Warknęła mierząc brata ostrzegawczym i błagalnym wzrokiem za razem.
- Najpierw powiedz po co ci to wszystko ? – Zapytał nadal stojąc w miejscu.
- Wracam do Meksyku. – Poinformowała ugniatając raz jeszcze swoją napchaną garderobę.
- Zwariowałaś … po co ?!!! – Zapytał oburzony i zaskoczony owym wyznaniem.
- Rodzice Martina nie żyją. – Wyjaśniła mając nadzieję ,że to wystarczy by Itan pojął skąd taka decyzja z jej strony.
- I co z tego ? – Zapytał jak by rozmowa dotyczyła nie tragedii ,a brzydkiej pogody.
- Jak to co ? To moi teściowie muszę być na ich pogrzebie , poza tym Vici i …Martin mnie potrzebują. – Dodała już ciszej na wspomnienie o byłym mężu.
- Przypominam ci siostra ,że to byli twoi teściowie. A Martin jest w pudle więc i tak nie jesteś wstanie mu pomóc. – Powiedział na tyle spokojnie na ile potrafił chociaż wszystkie wnętrzności w środku zaczęły mu dygotać ze złości.
- Posłuchaj Itan … mam gdzieś czy podoba ci się mój pomysł z powrotem czy nie ! Ja i tak wracam do Meksyku. – Rzekł ze stanowczością w głosie.
Był wściekły miał ochotę rzucić w nią tą walizką lub zamknąć ją w tym pokoju na zawsze. Niestety w drzwiach nie było zamka. Zacisnął zęby i zasunął suwak z którym blondynka wcześniej się tak męczyła.
- Chcesz jechać … jedź. Ale … o mnie możesz już zapomnieć. – Wyparował mając nadzieję ,że taki szantaż emocjonalny podziała.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem i pokręciła głową.
- No co ?! Skoro wolisz …
- Ja nikogo nie wolę It … tylko w porównaniu z Tobą liczę się też z innymi ,a nie tylko z własnym tyłkiem. – Odparła nakładając na siebie leciutki zielony płaszczyk.
Jak tylko pozapinała guziki , wzięła walizkę i ruszyła do drzwi. Brat jednak stanął jej na drodze.
- Czy ty w ogóle mnie kochasz … czy ja się dla ciebie cokolwiek liczę ? – Zapytał spoglądając z powątpiewaniem w jej błękitne oczy.
- Dobrze wiesz ,że tak. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą zastanawiając się co tym razem wymyśli by tylko ją zatrzymać.
- Nie wydaje mi się. – Rzekł wzruszając ramionami. – Rodzinie Azuberi nadskakujesz non stop ,a mnie traktujesz jak rzuconą pod nogi kłodę.
Jak dla niej to był cios po niżej pasa. Tyle lat starała się by miał wszystko , dbała o niego ,a on teraz zarzuca jej brak zainteresowania. Nie chcąc i nie mając czasu się z nim sprzeczać ominęła go bez słowa i wyszła z pokoju.
- No widzisz nie odpowiedziałaś , a to znaczy …
- To znaczy ,że jesteś palantem Itan ! – Warknęła podchodząc do drzwi wejściowych. – I lepiej zastanów się nad sobą i tym co mówisz , bo inaczej faktycznie zostaniesz sam. – Dodała po czym wyszła trzaskając drzwiami.
*************
Stała w drzwiach sypialni Sandry i zaciśniętymi zębami patrzyła na śpiącą Victorię. Po części się cieszyła ,że ma rywalkę pod ręką. Z drugiej zaś strony była wściekła na taką sytuację wiedząc ,że tym samym i Daniel jest bliżej brunetki. Chcąc jednak wypaść jak najlepiej w oczach ukochanego musiała grać dobroduszną. I dlatego kiedy blondyn przywiózł ja do domu i oświadczył ,że dopóki Vici nie dojdzie do siebie lub Martin nie opuści więzienia jego była żona zamieszka pod ich dachem razem z Sofią. Lorena chociaż kipiała ze złości , uśmiechnęła się. A następnego dnia sama zaproponowała by Daniel zajął się pogrzebem oraz sprawą Martina , a ona zajmie się Victorią. Nim jednak blondyn opuścił Meksyk by wyjechać na spotkanie z brunetem jego małżonka obmyśliła już jak w tym czasie doprowadzić do tego by matka jego dziecka zwariowała. I zaraz po jego wyjeździe podmieniła jeden z leków. To był pierwszy punkt jej nikczemnego planu.
************
Dwa dni później odbył się pogrzeb. Kolejna najcięższa chwila w życiu Victori. I gdyby nie Daniel oraz Paula pewnie nie dała by nawet rady ustać w czasie tej przykrej ceremonii. Mężczyzna którego kochała trzymał ją w ramionach po mimo ,że obok nich stała jego małżonka. Paula także była obok i trzymała ją za rękę. Mari i Sandry zabrakło , bo nadal były z Sofią poza Meksykiem na prośbę Vici i Daniela. Ona jako jedyna z rodziny żegnała tego dnia swoich ukochanych rodziców. Martin chociaż naprawił swoje zeznania musiał czekać , aż świadkowie znalezieni przez blondyna i dowody zostaną przekazane do sędziego. Do tego czasu brunet wciąż musiał przebywać w areszcie. Oszołomiona lekami nie do końca rozumiała co w danej chwili się dzieje. Dopiero gdy trumny zaczęły schodzić w dół wykopanego grobu , uświadomiła sobie ,że to ostatnia chwila kiedy widzi rodziców. Zalana łzami wyrwała się byłemu mężowi z ramion i rzuciła w stronę obydwu trumien.
- Nie zostawiajcie mnie … mamo… tato błagam ! Nie zostawiajcie !!! – Krzyczała dławiąc się łzami i szarpiąc panów którzy opuszczali trumny.
Blondyn widząc zaistniałą sytuację razem z blondynką szybko rzucili się na pomoc. Daniel złapał brunetkę i mocno przytulił do siebie. Ta będąc pod wpływem szoku szarpała się jak szalona.
- Zostaw mnie ! Zostaw … ja chcę do mojej mamusi , do taty … puszczaj mnie ! Oni nie mogą … nie mogą mnie zostawić , słyszysz ?! – Krzyczała coraz głośniej.
Serce pękało mu nie mniej niż jej. Łzy same napływały mu do oczu widząc jakie cierpienie znosi kobieta którą kocha bezgranicznie. Nie liczyła się w tej chwili Lorena , spadający deszcz , nie liczyli się ludzie którzy przyszli pożegnać jego byłych teściów. Stał tak tuląc ją i płakał , płakał razem z nią. Szarpała się i biła go bez opamiętania gdzie popadnie ,ale i to nie miało znaczenia. Był gotowy znieść wszystko by tylko Victoria miała świadomość ,że nie jest sama. Że ktoś razem z nią dzieli ten ból rozrywający jej serce i duszę. Ten widok jeszcze bardziej uświadomił Lorenę ,że jej ukochany przez ową tragedię tylko zbliża się do swojej byłej żony.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:10, 15 Lut 2012 Powrót do góry

Rozdział 22


Siedziała ściskając torebkę w rękach ze zdenerwowania oczekując na pojawienie się Martina. Czuła, że to spotkanie do przyjemnych należeć nie będzie. W głębi duszy jednak miała nadzieję, że w tak drastycznych okolicznościach jej były mąż przyjmie jej pomoc i wsparcie. Victoria będąc na wolności była otoczona opieką i wsparciem wielu osób brunet siedząc za kratami więzienia był sam. I chociaż Daniel stawał na głowie by jak najszybciej wyciągnąć go z pudła to jednak do tego czasu Martin był sam. Bez względu na to jak bardzo czuła się zraniona chciała mu pomóc i wesprzeć, gdyż sama doskonale wiedziała jak bardzo boli utrata rodziców. Po śmierci jej rodziców to właśnie brunet był pierwszą osobą, która wspierała ją z całego serca. Teraz to Paula chciała posłużyć mu wsparciem zapominając o tym, co nie dawno ich rozłączyło. Przyjechała do więzienia nie zastanawiając się nawet czy czasem nie natrafi w nim na kochankę swojego ex. Teraz, gdy to sobie uświadomiła, przez chwilę zastanawiała się czy czasem nie powinna opuścić tego miejsca. Wstała od stolika chcąc już to zrobić, kiedy nagle drzwi się otworzyły i strażnik wprowadził Martina. Na widok bruneta jej serce natychmiast przyspieszyło. Głowę miał spuszczoną do dołu, dlatego początkowo nie widziała jak bardzo jego twarz jest blada, a oczy smutne i cierpiące. Dopiero, gdy uniósł ją do góry serce na chwilę przestało jej bić, a potem ścisnęło się tak bardzo, że nie dała rady porządnie złapać powietrza. To właśnie oczy wyrażały najwięcej cierpienia. Nie zastanawiając się ani chwili podbiegła do niego i zarzucając mu ręce na szyję wtuliła się najmocniej jak potrafiła.
- Martin tak mi przykro. – Wyszeptała tuląc go do siebie i czując jak łzy zaczynają spływać po jej policzkach.
Nie odpowiedział, nie objął jej, nawet nie drgnął. Stał tam jak głaz i czekał … czekał, aż jego była skończy to żałosne przedstawienie. Był pewien, że nie robi tego szczerze i coraz bardziej irytowało go zachowanie blondynki. W końcu siłą woli, kiedy jego cierpliwość się wyczerpała, a ona nadal ściskała go udając, iż cierpi razem z nim on sam odsunął się od niej.
-, Po co tu przyjechałaś?! – Zapytał lodowatym tonem spoglądając na nią z pogardą.
Wcześniejszy ból zastąpiła w oczach złość. Spojrzała na niego z błaganiem w oczach licząc, że odpuści i ze chce spokojnie z nią pogadać.
- Nie jesteś już moją żoną, więc daruj sobie tą żałosną komedię i wyjdź! – Rozkazał takim samym tonem jak poprzednio.
-, Ale Martin… jestem tu, bo…
- Nie interesuje mnie to Paula, obojętnie, co byś nie powiedziała, dla mnie to już nie ma znaczenia. Rozumiesz?- Rzekł wchodząc w jej słowa.
- Tak… to znaczy nie! – Krzyknęła nagle czując jak teraz to w niej wzbiera się złość.
- A czego nie rozumiesz hm? Co jest dla ciebie nie jasne? – Zapytał cofając się do tyłu by być jak najdalej od niej.
- Ciebie… ciebie i tego jak mnie traktujesz. Przecież to nie ja cię zawiodłam, a ty mnie!
Słysząc to brunet zrobił wielkie oczy ze zdziwienia, następnie uśmiechnął się pod nosem i pokręcił z niedowierzania głową.
- Wiesz, co sądziłem, że cię znam i nie jesteś wstanie mnie zadziwić, ale teraz przeszłaś samą siebie. – Powiedział wbijając w nią wściekły wzrok.
-, O czym ty mówisz do cholery?! – Zapytała sama już nic nie rozumiejąc z tej dziwnej rozmowy.
- Myślałem, że zakochałem się w kobiecie z dobrym szlachetnym sercem. Sądziłem, że ufamy sobie bez granicznie. A tym czasem okazałaś się bezczelną egoistką. – Powiedział i nie czekając aż blondynka zacznie się usprawiedliwiać poprosił strażnika by zaprowadził go do celi.
***************
Właśnie omawiał z prawnikami wszystkie dowody i zeznania, jakie zebrał w sprawie Martina, kiedy w holu rozległy się krzyki. Zaniepokojony przeprosił obu panów i udał się w stronę dochodzących głosów. Kiedy dotarł na miejsce zszokowany na chwilę przystanął widząc jak Victoria przyciska do ściany Lorenę i zaciska dłonie na jej szyi?
- Zabije cię dziwko! Zabiję!!! – Krzyczała brunetka pełna furii.
Blondyn nie wiedząc, co się dzieje natychmiast otrząsnął się z szoku i łapiąc w pół Vici odciągnął ją od swojej żony.
- Victoria oszalałaś, co ty robisz?! – Zapytał próbując ją obezwładnić, kiedy nadal strasznie się rwała w stronę rywalki próbującej złapać oddech.
- Zabije tą sukę … zabiję, puszczaj! – Krzyczała nie słuchając i nawet nie próbując się uspokoić.
Nagle w holu znalazła się też Maria, Sandra i Sofia, które tak samo jak Daniel przestraszyły się ów krzyków i przybiegły z ogrodu. To nie był pierwszy atak agresji ze strony brunetki, ale początkowo to były zwykłe napady złości, które trwały dość krótko. Wtedy Vici krzyczała na każdego, wpadała w złość z byle powodu jednak wystarczyło ją objąć, a dziewczyna natychmiast się uspokajała. Dzisiejsze jednak zajście nie tylko przeraziło Daniela, ale i całą resztę. Widząc, że ex partnerka nie zamierza się uspokoić, zaprowadził ją jak najszybciej do jej sypialni z pomocą Sandry.
- Zostań tu … jak załatwię sprawę z prawnikami pogadamy o owym zajściu. – Rzekł sadzając ją na łóżku jak małe dziecko. – A ty jej przypilnuj … gdyby coś dzwoń po lekarza. – Powiedział tym razem spoglądając w stronę siostry.
Zaraz potem zszedł do salonu, w którym czekała na niego matka i Lorena.
- Gdzie Sofia? – Zapytał widząc, że córki nie ma.
- Powiedziałam Luisie by się nią zajęła była zbyt roztrzęsiona. – Odpowiedziała Maria ze zmartwieniem na twarzy.
-, Co tu się stało, … czemu Victoria na ciebie napadła? – Zapytał siadając obok Loreny.
- To wariatka! Pozazdrościła mi sukienki. Chciała … chciała żebym ją zdjęła i jej dała, odmówiłam. Wtedy wpadła w szał i rzuciła się na mnie. – Odpowiedziała wciąż masując szyję w miejscu odbitych palców.
- Synu ja nie chcę nic mówić, ale … chyba powinniśmy poddać Vici badaniom psychiatrycznym. – Odezwała się nagle Maria.
- Badaniom?! Żadnym badaniom ona od razu powinna znaleźć się w psychiatry ku … przecież gołym okiem widać, że oszalała od czasu pogrzebu! – Krzyknęła nagle brunetka.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że Lori ma rację z Vici dzieje się coś nie dobrego i…
- Tak wiem, mamo … ja też to zauważyłem. – Powiedział, chociaż w głębi serca nie chciał wierzyć, że matka jego dziecka zwariowała. – Jutro zawiozę ją na badania. – Dodał po chwili z ciężkim sercem.
- O mało mnie nie zabiła, a ty chcesz ją wysłać na badania?! Nie … o nie Danielu, albo oddasz ją na leczenie, albo pożegnaj się ze mną! – Zagroziła brunetka wstając z kanapy, gdyż były zbyt poruszona zachowaniem blondyna, który jak widać bardziej martwił się o swoją ex niż o nią.
- Lori czy ty czasem nie przesadzasz? – Zapytał spoglądając na nią podejrzliwie.
- Nie Danielu, nie przesadzam … ona jest chora i powinna się leczyć. Poza tym czy ty sądzisz, że po dzisiejszym zajściu ja spokojnie zasnę z tą kobietą pod jednym dachem?
- Kochanie uspokój się i posłuchaj… jestem pewien, że taka sytuacja już nigdy nie będzie miała miejsca. Dlatego proszę cię …
-Nie proś, bo nie ustąpię! – Rzekła stanowczo. – Może jakiś czas temu dałabym się ubłagać, ale nie w sytuacji, kiedy nie tylko moje życie jest zagrożone. – Dodała kładąc dłonie na swoim płaskim brzuchu.
Daniel szybko pochwycił ten gest i spojrzał na nią pytająco i nim zadał pytanie, które cisnęło mu się na usta, żona wyprzedziła go udzielając odpowiedzi.
- Tak kochany … najprawdopodobniej zostaniemy rodzicami.
Zaskoczony podszedł do niej i ją przytulił. Owszem nie planował kolejnego dziecka w swoim życiu, a przynajmniej na razie. Nie pragnął go też mieć z Lorena, ale skoro była jego żoną, a dziecko samo się nie poczęło nie pozostawało mu nic innego jak pogodzić się z tą sytuacją. I to właśnie z powodu kolejnego dziecka, a także Sofii podjął tą jakże trudną decyzję.
-Dobrze jutro zawiozę Vici do kliniki psychiatrycznej.
***************
Wiele kosztowało go udawanie zimnego i obojętnego, bo wciąż ją kochał, chociaż tak bardzo go zawiodła i zraniła. Ale właśnie, dlatego był takim draniem w stosunku do niej. Gdyby uwierzyła w jego niewinność i wierność wszystko wyglądałoby inaczej. Jednak Paula posłuchała nieuczciwych ludzi zamiast głosu serca, dlatego teraz czuł taką złość. Był wściekły widząc jak bardzo stara się wpoić mu, że śmierć jego rodziców dotknęła ją tak bardzo jak jego. Szalał ze złości na myśl jak łatwo odwróciła się od niego i jego rodziny po tych wszystkich cudownych latach, jakie spędzili razem. Przyszło jej to z taką lekkością, że teraz nawet, jeśli jej uczucia względem tej tragedii były prawdziwe to on nie potrafił w nie wierzyć. Tam zachował zimna krew, ale jak tylko drzwi celi zamknęły się za nim tęsknota dała o sobie znać. Usiadł na pryczy, opuścił głowę i pozwolił płynąć nagromadzonym łzom. Mógł płakać do woli wiedząc, że cały pokój jest tylko jego. Tak w celi był sam. To Daniel załatwił mu ten komfort, tak samo jak zebrał dowody i robił wszystko by jak najszybciej uwolnić bruneta. Daniel człowiek, który niegdyś zawiódł nie tylko jego siostrę, ale i Martina. Człowiek, którego brunet wiele razy miał ochotę stłuc za łzy, które wylała Vici. Teraz był mu wdzięczny, ale tak naprawdę to Paula zrobić wszystko by stad wyszedł. A tym czasem ukochana, jako pierwsza okazała się nic nie wartym człowiekiem.
***************
Sandra wciąż nie mogła uwierzyć w tak ostre zachowanie Victorii. Znała ją zbyt dobrze by uwierzyć w tak błahy powód napadu na Lorenę. Nie podobała się jej też decyzja Daniela. Niestety w tej kwestii nie wiele mogła zdziałać skoro nawet matka uznała, że z byłą synową coś jest nie tak. Dodatkowo nawet Paula uznała, iż to najlepsze wyjście by Vici poddała się leczeniu. Czerwono włosa, chociaż czuła, że rozmowa z Victorią nie pomoże w tym by nie trafiła do szpitala zaryzykowała jednak i jak tylko wszyscy zasnęli po cichutku wślizgnęła się do jej sypialni.
- Vici śpisz? – Zapytała nie zapalając światła z obawy, że w razie, czego obudzi dziewczynę.
Zamiast odpowiedzi usłyszała ciche chlipanie w poduszkę, co dało jej pewność, że brunetka nie śpi i co więcej płacze. Szybko podbiegła do łóżka i usiadła jak najbliżej niej.
-, Co jest? – Zapytała przytulając się do jej pleców i głaszcząc po głowie.
- Przepraszam … przepraszam ja… ja nie chciałam, ale ale – Mówiła dławiąc się własnymi łzami wtulona w poduszkę.
- Daj spokój Victoria, nie przepraszaj. I nie płacz proszę. – Mówiła czerwono włosa starając się jakoś uspokoić byłą żonę swojego brata, a jednocześnie jej przyjaciółkę.
-, Ale… ale ona… ona powiedziała… - Łkała chcąc wyznać to, co usłyszała od Loreny.
- Ciii … nie płacz już.
Sandra wciąż ją pocieszała, a ona, chociaż chciała wyznać powód, który sprawił, że napadła na Lorenę to nie potrafiła. Na samo wspomnienie tego, co usłyszała łzy napływał jej do oczu, a gardło tak mocno się zaciskało, iż bała się łapać oddech. Tym czasem Lorena wręcz odwrotnie. Zaraz po wejściu do sypialni zaczęła się histerycznie śmiać z intrygi, dzięki której blondyn obiecał wywieźć Victorię do zakładu psychiatrycznego. Mogła spokojnie napawać się radością, gdyż po rozmowie w salonie Daniel wrócił do prawników, a Maria poszła zobaczyć jak czuje się Sofia. Sandra zaś nadal siedziała w pokoju Vici. A ona udając zmęczoną tymi nerwami, które dopiero, co przeżyła udała się do sypialni. I śmiała się … śmiała tak długo, że omal nie padła z braku tchu. Doskonale wiedziała, że leki, które brała, Vici wzmagają nadpobudliwość, a także łączone z innymi lekami wywołują stany lęku, płaczu lub agresji. Tydzień przyjmowania podrzuconych tabletek wystarczyłby Victoria po woli zaczęła fiksować. Lorena wiedząc o tym i mając dość patrzenia jak blondyn skacze koło byłej żony postanowiła dziś załatwić ją na zawsze. Wykorzystała moment, że cała rodzina poza nią i Vici była zajęta poszła do salonu, w którym brunetka oglądał jakiś film. Usiadła obok niej i nie pytając o nic wyłączyła telewizor. Elena (drugi imię Vici) nie zareagowała jednak w żaden sposób, bo tak naprawdę myślami była daleko od rzeczywistości. Widząc to Lori pochyliła się lekko i szepcząc do ucha powiedziała coś, co natychmiast brunetkę wzbudziło z letargu.
- Zabiłam twoich rodziców. – Szepnęła z takim triumfem i jadem w głosie, że Vici poczuła to wszystko na skórze.
Spojrzała na nią przerażona. Ta zaś uśmiechnęła się cwaniacko.
- Zdziwiona? Dziwne … przecież ci mówiłam. Staniesz mi na drodze, a zginie każdy, kogo kochasz.
Początkowo Elena nie reagowała będąc za bardzo zszokowana tym okrutnym wyznaniem. Patrzyła jedynie i ocierała spływając łzy.
- I powiem ci coś jeszcze … tak naprawdę miał zginąć tylko twój ojciec, matka na razie nie była w planach, ale skoro zginęła mój plan tylko nabrał kolorów.
-, Jaki plan? - Tyle udało się jej wykrztusić z zaciśniętego gardła.
- Zostałaś sama … braciszek w pudle, starzy w grobie. A więc nie masz już nikogo, kto cię wesprze, pomoże … zaś ja, odbiorę ci Sofię, a ciebie wsadzę do szpitala dla obłąkanych na wieki.
To wystarczyłoby Victoria wpadła w szał i rzuciła się na nią. Lorena wiedział, że sporo ryzykuje, ale dla osiągnięcia celu była gotowa przez chwilę poudawać ofiarę. Najlepszym momentem dla niej jednak była chwila, kiedy Daniel uwierzył w akcję z sukienką i rzekomą ciążą. Myśląc o tym śmiała się jeszcze głośniej. Gdy już nacieszyła się swoją władzą nad panią Victorią Azuberi poszła pod prysznic, a wieczorem jak gdyby nigdy nic zasnęła spokojnie w ramionach blondyna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 3:54, 18 Lut 2012 Powrót do góry

Za błędy przepraszam ,ale było już późno i nie miałam siły sprawdzać. Dziękuję wam za komentarze i życzę miłego czytania Smile

Rozdział 23




Całą noc przekręcał się z boku na bok myśląc wciąż o Victori i jej zachowaniu ,a także o ostrzeżeniach matki i Loreny. Niespodziewana ciąża jego żony też jakoś nie napawała go optymizmem. Nie żeby nie chciał kolejnego dziecka w swoim życiu ,ale kobieta która miała je urodzić nie była kimś kogo kochał. Owszem wziął z nią ślub który był błędem , wiedział o tym. Będąc jednak zrozpaczony i rozgoryczony po odtrąceniu przez Victorię ożenił się z Lori bardziej na złość. Nie zamierzał jednak spędzić z nią reszty życia. Liczył ,że za jakiś czas w końcu pogodzi się z utratą ukochanej i wtedy rozwiedzie się z kobietą której nie kochał. Doskonale wiedział ,że zachowuje się nieracjonalnie i głupio ,ale tak to jest kiedy ktoś cierpi z powodu nie spełnionej miłości , a może po prostu chciał się ukarać za to ,iż wiele lat temu nie docenił miłości swojej ex żony. Tak czy owak teraz to nie on był ważny ,a Vici. Po napadzie na Lorenę miał zamienić z nią kilka słów ,ale adwokaci zasiedzieli się tak długo ,że kiedy zajrzał do jej sypialni dziewczyna już spała. A rano … rano nie było czasu na wyjaśnienia jak tylko wszedł do kuchni na poranny posiłek matka razem z żoną napadły na niego. I chociaż nadal nie był przekonany co do tego czy powinien oddać Elenę na leczenie pod pretekstem wyprawy na miasto zabrał ją i ruszył w stronę kliniki. Zbyt zmęczona i otumaniona lekami nawet nie sprzeciwiła się ,ani nie zadawała pytań. Całą drogę milczała wpatrzona w okno , blondyn zaś czuł jak z każdym kilometrem przybliżającym ich do lecznicy serce zaciska się mu z bólu. Pod bramą szpitala nie wytrzymał i zatrzymał się. Zaskoczona spojrzała na niego pytająco. Wziął głęboki oddech po czym wypuścił powietrze , a zaraz potem odwrócił się w jej kierunku.
- Wiesz gdzie jesteśmy ? – Zapytał spoglądając na nią z uwagą.
Rozejrzała się na tyle na ile pozwalał jej widok z okien samochodu po czym skierowała wzrok w jego stronę.
- Nie bardzo … miasta mi to nie przypomina ,a bynajmniej nie jego centrum. – Odparła zgodnie z prawdą.
- Z tym centrum , kłamałem. – Wyznał ostrożnie biorąc ją za rękę. – Jesteśmy przed kliniką psychiatryczną. – Dodał z niekłamanym lękiem w głosie.
- Ty chyba żartujesz ?! – Zapytała nie do końca wierząc w to co usłyszała.
- Nie Victorio. – Odparł z powagą na twarzy. – Chciałem … chcieliśmy oddać cię na leczenie ,ale…ale ze względu na Sofię i wiele innych spraw postanowiłem ,że najpierw poddam cię badaniom by się upewnić ,że to leczenie w ogóle jest konieczne.
- I co mam ci być za to wdzięczna ?! – Zapytała nagle z oburzeniem i ogromną złością w głosie.
- Nie oczekiwałem tego od ciebie i nie dlatego ci o tym powiedziałem. – Odparł spokojnie starając się by nie wzbudzić w niej jeszcze większej złości. – Nie chcę byś tam trafiła i …
- Nie chce ,a jednak mnie tu przywiozłeś ?! – Zapytała sarkastycznie mierząc go morderczym wzrokiem. – Jesteś zakłamanym łajdakiem Danielu ! – Krzyknęła uderzając go zaciśniętą pięścią w klatkę piersiową.
- Vici posłuchaj ja…
- Nie ! Nie będę tego słuchała … to ona … ona ci kazała mnie tu umieścić ! Ona zatruła ci głowę … - Krzyczała w pośpiechu rozpinając pas i wysiadając z auta.
Widząc jej furię oraz to ,że nie dał rady powstrzymać jej przed wyjściem z samochodu ,sam szybko go opuścił. Szła tak szybko ,że musiał podbiec by ją dogonić.
- Dokąd ty idziesz ?! – Zapytał łapiąc ją za ramię.
- Puść ! – Warknęła wyrywając się z objęcia. – Nie dam się zamknąć z wariatami. – Syknęła cofając się jak najdalej od niego. – Wiesz co nie rozumiem jak możesz być taki podły i brać udział w jej intrygach. – Ni zapytała ni stwierdziła.
Spojrzał na nią zaskoczony i zainteresowany.
- Straciłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu ,a ty … ty i ta wywłoka chcecie wykorzystać mój ból i zabrać mi dziecko ! Ty … ty draniu … ty cholerny draniu dzień w którym cię pokochałam stał się moją klęską ! – Krzyknęła podbiegając i uderzając go z całej swojej siły zaciśniętymi piąstkami. Wściekłość jaka ją ogarnęła zaczęła wymykać się z całkowitej kontroli którą próbowała trzymać, ale leki działały i teraz robiły swoje z jej organizmem co tylko chciały. Biła go i biła , a gdy złapał ją za nadgarstki i krzyknął;
- Dość !
Zamilkła na chwilę , po czym wybuchła nie pohamowanym płaczem. Kolejny dowód na to ,że matka i żona miały rację. Elena zbyt często miała zmiany nastrojów najbardziej niepokojące były ataki furii. I chociaż wcześniej się wahał teraz nie miał złudzeń , Vici potrzebowała pomocy. Przytulił ją mocno do siebie i pozwolił wypłakać. Gdy dziewczyna wreszcie ucichła spojrzał głęboko w jej oczy.
- Wiem ,że jesteś zła i teraz myślisz najgorzej o tym co zamierzam. Ale, uwierz to naprawdę tylko i wyłącznie dla twojego dobra. – Powiedział najszczerzej jak potrafił z troską w oczach.
Nie wiedziała mimo to czy może wierzyć blondynowi ,ale nie mając sił na dalszą walkę poddała się jego władzy. Pozwoliła by wziął ją za rękę i poprowadził do środka szpitala.
***************
Przez całą drogę do Meksyku o niczym innym nie myślała jak tylko o rozmowie z Martinem. Która jej zdaniem nie tyle co była nie miła co dziwna. Jego zachowanie było dużo bardziej okrutne niż się spodziewała. Skoro to on zawiódł … zdradził. To czemu teraz zachowywał się jak by było całkiem odwrotnie ? zastanawiała się. Był taki zimny wręcz lodowaty i nieugięty aż czuła jak te okropnie bolesne uczucia ją przeszywają. Jego słowa raniły jak drobne kawałeczki szkła wbijane wolno by jak najdłużej cierpiała. Czyżby chciał by go nienawidziła ? Czy właśnie do tego dążył ? Tylko po co ? Co takiego zrobiła , by tak bardzo chciał jej cierpienia … skoro kiedyś mówił ,że kocha to czemu teraz rani ją na każdym kroku ? Pytała samą siebie szukając odpowiedź lub jakieś wskazówki wspominając dni spędzone u jego boku. Ale nic … kompletnie nic nie wydarzyło się takiego by mogła poczuć iż coś w ich związku było nie tak. Nie było podstaw przynajmniej jej zdaniem by mąż musiał rzucać się w ramiona innej kobiety. Tak samo nie rozumiała czemu Martin ponownie zaczął brać udział w ciemnych interesach skoro na brak pieniędzy nie mogli narzekać ,a on już nie był zbuntowanym nastolatkiem chcącym zwrócić na siebie uwagę. Im dłużej o tym myślała tym bardziej zaczynała wątpić w to ,że w ogóle dopuścił się z któryś tych rzeczy ,a ona bezpodstawnie go oskarżyła. To wszystko coraz mniej miało sens. Co do zdrady to przecież widziała zdjęcia ,a więc to nie mogło być nie prawdą. Jednak jeśli o narkotyki i kradzież auta to faktycznie powinna najpierw z nim porozmawiać niż zakładać z góry , iż dokonał tak okrutnej rzeczy. Niestety na wszystko było za późno. Widziała w jego oczach pogardę i nienawiść co jednoznacznie znaczyło , iż dla niego przestała istnieć. Mimo wszystko wiedziała ,że dla samej siebie musi poznać prawdę. Sięgnęła do torebki i w pośpiechu wyjęła telefon. Daniel niestety nie odbierał tak więc postanowiła zostawić mu wiadomość na sekretarce.
- Cześć tu Paula. Daniel ja już wracam , niestety Martin nie chciał ze mną gadać. – Rzekła do słuchawki natychmiast smutniejąc na samą myśl. – Ale tak naprawdę dzwonię , gdyż chcę byś dokładniej zajął się jego sprawą i sprawdził czy przypadkiem mój mąż nie został wrobiony. Jak tylko dotrę do Meksyku pogadamy o tym na spokojnie. Pa.
****************
Chociaż wydawać by się mogło ,że jej sprawa została przesądzona to jednak Daniel po mimo wszystko poprosił by lekarz najpierw przeprowadził badania nim zdecyduje o tym czy Vcitoria powinna pozostać na leczeniu. On sam uznał ,że nie mógł by przyjąć kogoś na oddział bez wstępnych badań. Pierwszym z nich była rozmowa z psychologiem i psychiatrą. Trwało to dwie długie godziny. A gdy badania dobiegły końca doktor po konsultacji z psychiatrą wezwał Daniela do gabinetu. Zdenerwowany usiadł na krześle i czekał na to co zaraz usłyszy. Liczył , iż pozostawienie Eleny nie będzie koniecznie po mimo ,że do tej pory sam był świadkiem jej dziwnych ataków. Jego nadzieja szybko zgasła jak tylko zaczął mówić.
- Tak więc ja i moja koleżanka po fachu zgodnie uznaliśmy ,że pańska żona powinna zostać pod naszą opieką. Przeszła poważne załamanie nerwowe i naprawdę się dziwię ,że od razu nie trafiła na oddział. Nie wiem jaki lekarz wcześniej postanowił to wszystko załatwić zwykłymi lekami uspokajającymi ,ale zrobił źle.
- Jak mam to rozumieć ? – Wtrącił się słysząc tak ostrą opinię.
- Nie dość ,że pańska małżonka wymaga innych leków to jeszcze te które bierze zostały ,źle dobrane. Tak więc albo wasz lekarz popełnił poważny błąd ,albo pani Vicktoria sama brała coś bez waszej wiedzy co wywołały u niej taki stan. – Odpowiedział zgodnie z tym co stwierdził przy badaniach.
- Jaki stan ?
- Stała się drażliwa ,agresywna , płaczliwa i lękliwa. Rozmawia się z nią normalnie jednak jej zmiany nastrojów są bardzo niepokojące tak więc…
- Lepiej by została. – Dokończył za doktora.
- Właśnie. – Przytaknął z powagą na twarzy.
- Skoro tak to nie mam wyjścia jak się zgodzić. A czy ona nie musi wyrazić zgody ? – Zapytał nie chcąc by potem uznała to za nieuczciwość.
- Nie, jeśli uznaję ,iż stanowi zagrożenie. – Odparł ze spokojem w głosie.
- A stanowi ?
- Owszem. A i proszę pana …kiedy będzie się pan z nią żegnał niech nie ulega jej groźbom czy prośbom. Ludzie chorzy nie chcąc tu pozostać dopuszczą się wszystkiego by tylko wyszło na ich. – Doradził wstając od biurka.
- Mam rozumieć , że będzie starała się mną zmanipulować ? – Zapytał blondyn chcą upewnić iż doskonale zrozumiał to co lekarz mu sugerował.
- Dokładnie , dlatego doradzam nie brać na poważnie tego co mówi.
Wychodzą z gabinetu czuł jak serce kraja mu się z bólu na myśl jak ciężka chwila go zaraz czeka. Victoria spokojnie siedziała na krześle tam gdzie ją zostawił. Widząc ją taką spokojną tym bardziej uważał ,że chyba jednak nie powinna tu zostawać. Jednak lekarz nie mógł się mylić ,a on podważać jego decyzji. Brunetka widząc jak blondyn zmierza w jej kierunku szybko zerwała się na równe nogi.
- I co ?! – Zapytała przejęta. Po jej głosie dopiero dało się poznać zdenerwowanie.
- Musisz zostać. – Odpowiedział ze smutkiem w głosie.
W czasie jego pobytu w gabinecie myślała o wszystkim i chociaż sama wiedziała ,że coś z nią nie tak. To postanowiła walczyć i nie dać się tu zamknąć ,a tym bardziej odebrać sobie córki.
- Ale nie chcę ! – Krzyknęła czując jak rośnie w niej złość ,że Lorenie udało się dokonać swojego podłego planu.
- Wiem ,ale lekarz…
- Właśnie ,że nic nie wiesz ! – Warknęła przerywając mu w pół zdania. – Zrozum nie mogę tu zostać … nie mogę bo Lorena skrzywdzi Sofię. – Powiedziała starając się by jej ton głosu brzmiał spokojnie ,ale przekonująco.
- Victoria proszę cię nie pleć głupstw. – Wtrącił się przerażony tymi oskarżeniami.
- Boże ,ale ty jesteś naiwny … czy ty nie rozumiesz Danielu ,że jej właśnie oto chodziło ?!
- Victoria posuwasz się za daleko.- Ostrzegł nie chcąc słuchać tych bredni.
- Zabiła mi rodziców wiedząc ,że się załamię. Potem namówiła cię byś mnie tu zamknął, teraz odbierze mi dziecko. Zabierze mi wszystko… wszystko na czym mi zależało bo to jest jej zemsta za ciebie ! – Wykrzyknęła ignorując jego ostrzeżenie.
- Dość ! – Krzyknął wściekły. – Przestań bredzić … lekarz ostrzegał ,że będziesz robiła wszystko bym cię tu nie zostawiał ,ale nie sądziłem ,że posuniesz się do takich metod. I wiesz co … wcześniej miałem wątpliwości.Teraz już ich nie mam i tym bardziej uważam ,że powinnaś tu zostać. – Dodał starając się opanować.
Nie wierzył jej. Jak zwykle jej słowa były dla niego nic nie warte. Czuła jak złość ogarnia całe jej ciało , wzięła jednak głęboki oddech by nie wybuchnąć i nie dać mu oraz lekarzowi kolejnego potwierdzenia ,że jej stan jest tragiczny. Daniel widząc ,że zamilkła uznał rozmowę za zakończoną. Uniósł do góry jej torbę z rzeczami i ruszył do wyznaczonej przez lekarza sali. Nie mając wyjścia posłusznie ruszyła za nim. Pierwszy wszedł do pokoju i postawił torbę na taborecie stojącym przy oknie. Pokój miał jedno łóżko , szafkę oraz niewielką i wąską szafę. Po lewej stronie było wejście do łazienki. Pomieszczenie jak to w szpitalu było pomalowane na biało – zielono.Czuło się tu chłód i pustkę. Chciała uciec. Był zły chociaż starała się zrozumieć ,że to przez stan w jakim się znajduje gada od rzeczy. Jednak z jakiś dziwnych powodów nie potrafił przestać się złościć. Nie chcąc jednak zostawiać ją w tym okropnym miejscu tak bez słowa podszedł i chwycił jej dłoń.
- Będę odwiedzał cię tak często jak tylko będzie można.Dopilnuję też by Martin szybko wyszedł na wolność ,a Sofia miała wszystko to co do tej pory ty jej zapewniałaś. – Powiedział chcąc ją uspokoić.
- Ciekawe jak zastąpisz jej miłość matki ?- Zapytała sarkastycznie chociaż serce rozpadało się jej na miliardy drobnych kawałeczków.
- Tego nikt nie zdoła zrobić… bo ty jesteś jej matką. – Odparł zgodnie z prawdą chcąc też by wiedziała ,że w żaden sposób nie zamierza ich rozdzielać.
- Więc zabierz mnie stąd. – Powiedziała nagle wtulając się w jego ramiona. – Błagam cię Danielu zabierz mnie … zabierz z tego cholernego miejsca. – Mówiła ,a łzy spływały po jej policzkach jak potok.
- Elena uwierz chciałbym ,ale…
- Błagam … proszę… zabierz mnie. – Mówiła tym razem patrząc mu prosto w oczy.
Czuł jak drży całe jej ciało , widział łzy przez które serce pękało mu z bólu ,ale wiedział ,że nie może się poddać i ulec. Chciał się cofnąć by nie dać się ponieść pokusie. Odsunął ją lekko od siebie ,a kiedy starał się postawić krok do tyłu … zatrzymała go. Trzymając kurczowo zaciśnięte piąstki na jego koszuli przyciągnęła do siebie i musnęła wargami. To wystarczyło by zapragnął więcej.Teraz to on przyciągnął ją do siebie i zatopił usta w jej słodkich wargach. Tęsknota i namiętność z jaką jego język tańczył wspólnie z jej językiem pokazała jak bardzo za nią tęsknił. Jak bardzo pragnął i kochał.
*********
Od kilku dni starał się wymyślić jak ponownie Paulę ściągnąć do domu ,ale na marne. Żaden pomysł nie pojawiał się w głowie. Być może powodem była złość i frustracja jaką czuł po tym jak jego plan przestał działać. Gdyby nie ten przeklęty wypadek teraz byś tu była ! Zaklął pod nosem wściekły ,że siostra tak szybko pobiegła pocieszyć swojego męża. Byłego męża. Zaczynał dostawać szału na myśl ,że nagle się pogodzili i znowu Martin stanie się najważniejszy w życiu Pauli. To on , jej brat ,rodzina. Powinien być najważniejszy ,a nie byle jaki facet który poderwał ją na miłe słówka. Myślał wściekły zaciskając pięści na krawędzi krzesła. Dlaczego Paula zawsze jego stawiała na pierwszym miejscu ? Czemu Martin , a nie on był ważniejszy ? wielokrotnie zadawał sobie to pytanie. Nigdy jednak nie potrafił znaleźć odpowiedzi. A może wiedział czemu siostra się tak od niego oddaliła ,jednak nie chciał przyznać tego sam przed sobą ? Bo tak naprawdę od śmierci rodziców zamiast ofiarować jej taką samą miłość jak ona jemu przysparzał jej tylko kłopotów i zmartwień. I chociaż nie chciał tak postępować to jednak coś nie pozwalało mu przestać. I dlatego w jego głowie znowu zaczął rodzić się kolejny podły plan który miał za zadanie rozdzielić Martina i Paulę. Na razie jednak postanowił pozostać w tym miejscu by dokładnie przemyśleć każdy krok. Rozsiadł się więc wygodnie na kanapie z colą w ręku i paczką chipsów. Włączył telewizor. Przeskakiwał z kanału na kanał szukając czegoś co pozwoliło by się mu zrelaksować. Ale , ani muzyka ani żaden film nie sprawił by czuł się lepiej. Szczególnie kiedy po jego głowie chodziła czerwono włosa. Problemy z siostrą odłożył na bok i zaczął się zastanawiać nad związkiem z Sandrą. Choć z pozoru wyglądała na kogoś kto uwielbia tak samo wygodne życie jak Itan. To tak naprawdę była inna. Mimo wszystko dogadywał się z nią bez zarzutów. Miała w sobie ,,coś" co cholernie przyciągało go do niej. A jednak porzucił ją.Zostawił by móc pławić się w życiu do którego sam się przyzwyczaił. Początkowo brak Sandry w ogóle mu nie wadził ,ale z dnia na dzień zaczynał za nią tęsknić. On Itan Suares , ten który się nie wiąże i nie angażuje tęsknił.
- Bzdura ! - Warknął nagle podrywając się z kanapy nie chcąc dopuścić do siebie myśli ,że jednak na kimś zaczynało mu zależeć. - Do niczego ... do niczego nie jesteś mi potrzebna Sandro. - Syknął pod nosem pragnąc by te słowa sprawiły by miał rację.
************
Co chwila podchodziła do okna i wyglądała samochodu Daniela. Zbyt długo jej mąż nie wracał co bardzo zaczynało ją niepokoić. Droga do szpitala to jakaś godzina jazdy , zostawienie Victorii na leczeniu góra kwadrans. Tak więc Daniel już dawno powinien być w domu. Myślała. Czyżby tej suce udało się go przekonać i wcale nie zawiózł ją tam ? A może miał wypadek ? Albo ta dziwka puściła farbę i wypaplała Danielowi ,że zabiłam jej starych ? Te i inne pytanie nie dawały jej spokoju. Tylko czemu ,skoro tak dokładnie dopilnowała każdego szczegółu. Podmieniła leki ,co więcej rano dodała jeszcze inny lek do napoju Vici by mieć pewność ,że dziewczyna straci kontrolę nad sobą. Czyżby lek nie zadziałał ? A może nawet nie wypiła soku ? Zastanawiała się kolejny raz przechadzając się po salonie ze zdenerwowania.
- Jeśli jakimś cudem wrócisz to... to i tak nie wygrasz. - Syknęła sama do siebie. - Wejdź mi w drogę raz jeszcze ,a tym razem wydam wyrok na ciebie. - Dodała tym razem już głośniej spoglądając na zdjęcie rywalki stojące nad kominkiem.
**********
Wiedziała ,że teraz posunęła się za daleko. Że zaczęła grać tak samo nie czysto jak Lorena ,ale dla dobra córki była gotowa na wszystko. Owszem do śmierci rodziców nie była sobą. Ta strata tak bolała ,iż nie potrafiła sobie z tym poradzić ,ale nie postradała zmysłów. I dlatego nie rozumiała czemu Daniel chcę umieścić ją w takim miejscu. Może faktycznie chciał dobrze ? Ale bez względu na wszystko nie chciała pozwolić na to by jej dziecko zostało pod opieką tak okrutnej kobiety ? Mogła zrezygnować z ukochanego któremu i tak nie do końca wierzyła w szczerość uczuć. Mogła wyjechać gdzie tylko rywalka jej każe. Gotował była poświęcić miłość swojego życia by tylko Sofia była bezpieczna. I właśnie dla bezpieczeństwa małej zdobyła się na tak drastyczny ruch , pocałowała go licząc ,że w ten sposób przekona do zabrania z tego okropnego miejsca. Tak igrała z jego uczuciami ... wykorzystywała. Lecz nie pozostawił jej wyboru. Niestety jak tylko przylgnął do niej prawie miażdżąc jej usta swoimi wargami zrozumiała ,że popełniła błąd. Że gra którą zaczęła obróciła się na jej nie korzyść. Słodkie , namiętne ,a zarazem silne usta zawładnęły nią całkiem. Pochłaniała go całą sobą pragnąc coraz to więcej i więcej. On nie pozostawał obojętny , pożerał ją z namiętnością i delikatnością zarazem. W chwili kiedy ich języki tańczyły , ich serca biły jak szalone jednak tym samym rytmem. Takim samym tempem jak by były jednością. Próbował się opanować , zakończyć coś co w takiej sytuacji nie powinno się zdarzyć ,ale nie potrafił. I nie wiadomo czy nie posunął by się za daleko ,gdyby brunetka nie przerwała tej cudownej chwili. Victoria ostatkiem sił wezbrała się w sobie by pocałunek dobiegł końca. Nie chciała tego ,ale nie chciała też posunąć się do czegoś co obojgu mogło przynieść jedynie kłopoty. Cała drżała nadal czując zapach i dotyk jego usta na swoich wargach. Jej oddech tak samo jak jego był przyspieszony. W oczach widziała jak bardzo jej pragnął i jaki sprawiła mu ból dając cień nadziei. Ale dopóki żelazo było gorące postanowiła je kuć.
- Kocham cię ... i to jest jeden z głównych powodów dla których nie chcę tu zostać. - Wyznała nagle ,a on spojrzał na nią zaskoczony.
Niestety już po chwili odkrył jej grę i tym razem bez słowa wypuścił z ramion. Spojrzał po raz ostatni w jej oczy i wyszedł trzaskając drzwiami. To był koniec. Koniec jej życia ... w tej chwili straciła nie tylko córkę ,ale i jego. Zrozpaczona usiadła na zimnej podłodze i zaczęła płakać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:50, 18 Lip 2015 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 24



Jej piorunujące spojrzenie przeszywało go na wskroś. Jednak najbardziej doskwierał mu jej piskliwy głos, kiedy to darła się na niego.
- Cholera Daniel, jak mogłeś ją tam zostawić?! Czy zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo ją skrzywdziłeś?! Czy choć przez chwilę pomyślałeś o Sofii?! A, Martin?! Przecież on cię zabije jak dowie się, że zamknąłeś jego siostrę w wariatkowie! – Drobna blondynka krzyczała coraz głośniej przemierzając pokój od jednego kąta do drugiego.
- Paula, daj mi… - Zaczął, lecz nie skończył, gdyż dziewczyna natychmiast mu przerwała.
- Cholera nie rozumiem, kochasz ją … i nie czaję jak możesz tak ją krzywdzić! Jesteś…
- Czy ty myślisz, że ja to zrobiłem z przyjemnością?! – Zapytał tym razem ucinając jej wypowiedź. – Masz rację, kocham ją! I chociaż pewnie mi nie uwierzysz, ale ciężko było mi ją tam zostawić. Zrobiłem to jednak dla jej bezpieczeństwa, a także Sofii! – Krzyknął wzburzony tym, że źle go ocenia.
- Taaa … chyba dla bezpieczeństwa tej suki! I wiesz, co?! Ty, tą swoją miłość jakoś dziwnie okazujesz. – Dodała przystając naprzeciw niego.
-, Co masz na myśli? – Zapytał nie bardzo rozumiejąc.
-, Kiedy mogłeś ją mieć, olałeś ją. Teraz nadarzyła się okazja do tego byś odzyskał Victorię, a ty, co?! Ożeniłeś się, tą plastikową wywłoką i na koniec zamknąłeś Vici w wariatkowie, no sory, … ale mi to na miłość nie wygląda.
- Świetnie mnie oceniasz. Szkoda tylko, że sama nie spojrzysz na siebie. – Rzekł ze wściekłością w głosie.
-, Do czego pijesz? – Zapytała z zaciekawieniem i niezrozumieniem.
- Mi mówisz, że nie kocham Vici skoro zamknąłem ją tam! A ty sama zwątpiłaś w człowieka, którego ponoć kochasz nad życie!
Zamilkła i natychmiast pobladła. Tak… to był cios poniżej pasa. Zabolało ją to, ale wiedziała, że blondyn ma rację. Zbytnio jednak poruszyło to nią by teraz mogła to roztrząsać. Wzięła, więc torebkę z kanapy i tak szybko jak tylko się dało opuściła jego mieszkanie. Początkowo chciał wybiec i ją przeprosić, wstrzymał się jednak. Teraz raczej nie zdziałałby nic dobrego, gdyż oboje byli podenerwowani. Postanowił z tym poczekać do jutra. Usiadł na kanapie i zamknął oczy chcąc zebrać myśli i się uspokoić. Nagle w jego głowie pojawiło się wspomnienie z ostatniego spotkanie z Victorią. Myśl o pocałunku sprawiła, że odruchowo dotknął warg.
- Kocham cię …
Na wspomnienie tych, że słów z jego oka spłynęła jedna samotna łza, którą chociaż chciał powstrzymać to nie potrafił. Pewnie w innych okolicznościach by jej uwierzył, ale nie mógł tego zrobić. Lekarz ostrzegał go, że będzie mówiła i robiła wszystko by tylko jej tam nie zostawiał. I chociaż wiele razy marzyłby znowu usłyszeć z jej ust jak wielką miłością go darzy. Teraz nie umiał dać wiary tym słowom. Zranił ją wiele lat temu, co było błędem. Wiedział o tym, tak samo jak wiedział, że brunetka już go nie kocha za wyrządzoną krzywdę. Poczuł dziwny uścisk w sercu, otarł wierzchem dłoni łzę i leniwie podniósł się z kanapy ruszając do swojego pokoju. Na jego szczęście dziś był w domu sam. Lorena pojechała do L.A, matka razem z Sofią i Sandrą były nad morzem. Będąc już na górze, zrzucił z siebie ubranie i wszedł pod prysznic. Rozkręcił zimną wodę, która natychmiast przyniosła orzeźwienie po dość ciężkim dniu. Po kwadransie w samych bokserkach położył się do łóżka. Chciał zasnąć, jednak sen jak na złość nie przychodził wiercił się i kręcił z boku na bok. Po godzinie tułaczki we własnym łóżku, wstał. Zszedł na dół, nalał sobie porządnego drinka i włączył pierwszą z brzegu płytę. Nim nacisnął play na pilocie od DVD usiadł wygodnie w kanapie. Dopiero wtedy puścił film … przynajmniej on tak sądził. W chwili, kiedy na ekranie pojawiła się uśmiechnięta Elena w białej sukni serce stanęło mu na moment, po czym zaczęło bić jak szalone. Na płycie znajdował się materiał ze ślubu i wesela. Ona roześmiana, on naburmuszony jak zbuntowany nastolatek. Ona patrzyła na niego z miłością, on z nienawiścią w oczach. Jeszcze wtedy nie wiedział, że kiedyś pożałuje tego, iż nie docenił kobiety, która całą sobą go pokochała. Wpatrzony siedział i zaciskał coraz bardziej szczękę ze złości.
-, Kiedy mogłeś ją mieć, olałeś ją. Teraz nadarzyła się okazja do tego byś odzyskał Victorię, a ty, co?! Ożeniłeś się, tą plastikową wywłoką i na koniec zamknąłeś Vici w wariatkowie, no sory, … ale mi to na miłość nie wygląda.
Słysząc w głowie słowa Pauli. Huczały mu tak głośno, że o mały włosa, a rozsadziłoby mu czaszkę. Nagle z impetem postawił szklankę na blat dębowego stolika i w pospiechu ruszył na górę nie minął kwadrans jak już siedział w aucie.
- Cholera Vici, jak mogłem ci to zrobić?! – Zapytał na głos sam siebie odpalając silnik.
Zamiast odpowiedzi usłyszał jedynie warkot odpalanego samochodu. Nacisnął pedał gazu i z piskiem opon ruszył przed siebie.
*************
Po wejściu do domu, oparła się o drzwi i leniwie zsunęła się po nich w dół jak gdyby całe jej ciało było ociężałe. Nie zapalała światła, ciemność była teraz jej przyjacielem i odzwierciedleniem tego, co w tej chwili czuła. Pustka, ból niekończąca się cisza, którą jedynie zagłuszały ostatnie słowa jej męża. Przepraszam ex męża…
- Nie jesteś już moją żoną, więc daruj sobie tą żałosną komedię i wyjdź! Nie jesteś już moją żoną …
Te słowa wciąż siedziały w jej głowie i raniły jak sztylety wbijane jeden po drugim w jej zbolałe serce. Łzy spływały jak szalone po jej bladych policzkach. Daniel miał rację… gdyby kochała! Nie zwątpiłaby. Gdyby kochała wciąż byłaby jego żoną. Zawiodła! I dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę, teraz, kiedy było za późno. Kochała go … to nie podlegało jakiejkolwiek dyskusji, więc czemu zwątpiła? Czemu od tak uwierzyła we wszystko, co usłyszała i zobaczyła? Dlaczego nawet nie starała się go wysłuchać? Pytania i pytania …tyle, że na żadne nie potrafiła sobie odpowiedzieć. Mimowolnie dotknęła brzucha, w którym rósł mały człowieczek. Taka mała kruszyna poczęta z miłości.. Z miłości zniszczonej przez jej głupotę. Otarła spływające łzy, lecz zaraz pojawiły się następne i następne. Dotarło do niej, jak wielki błąd popełniła. Wiedziała też, ze teraz musi zrobić wszystko by go stamtąd wydostać. Nawet, jeśli nie będą ze sobą ona musiała to zrobić. Dla siebie, dla dziecka, a także dla Victorii i Sofii. Chociaż łzy nadal płynęły wstała, zapaliła światło i wyciągnęła telefon z torebki. Wybrała numer Daniela chwilę później słysząc jego głos zamarła.
- Paula …Victoria jest na intensywnej terapii. Podcięła sobie żyły.
Komórka, którą trzymała w dłoni nagle wypadła jej z rąk. Jak to możliwe?! Jakim cudem, … jak, czym?! Pytała samą siebie wybiegając z domu. Z tego wszystkiego nawet nie zapytała, do którego szpitala ma się udać. To jednak teraz nie miało znaczenia, zajrzy do wszystkich pięciu, a znajdzie ją. Pomyślała odjeżdżając z pod domu.
**********
Długo szarpał się z ochroną i lekarzem by wejść do pokoju Vici o wpół do dwunastej w nocy. Jednak wreszcie dopiął swego, niestety widok, jaki zastał przeraził go. Brunetka leżała na podłodze w dość sporej kałuży krwi. Obok niej walały się kawałki szkła z wybitej szyby okiennej. Była blada, a kiedy pochylił się nad nią nawet nie słyszał jej oddechu. Z podciętych nadgarstków sączyła się krew. Złapał zszokowanego lekarza za kitel i trzasnął nim.
-, Co stoisz baranie, zatamuj to! – Warknął wściekły a za razem przerażony.
Doktor nagle otrzeźwiał i zabrał się do roboty tymczasem on starał się wyszukać choćby lekki ruch pulsu na jej szyi. Potem akcja potoczyła się błyskawicznie, sanitariusze zabrali ją na nosze i zawieźli do innego szpitala. W drodze walcząc o jej życie. Teraz ona leżała na Intensywnej Terapii zaś on siedział obok i modlił się oto by przeżyła tą noc i resztę dni będące przed nią. Nie mógł znieść myśli, że to wszystko stało się przez niego. Najchętniej zająłby teraz jej miejsce. Nie było to jednak możliwe, przez co serce pękało mu na drobniutkie kawałeczki.
- Błagam cię Vici …walcz. Walcz, a przysięgam jak tylko dojdziesz do siebie zniknę z twojego życia. Zniknę byś już nigdy nie musiała przeze mnie cierpieć. – Mówił tuląc do swojego policzka jej drobną dłoń.
- Kocham cię … szkoda tylko, że tak późno to zrozumiałem. – Rzekł ze smutkiem i ściskającym go bólem w głosie.
Nagle jej dłoń zacisnęła się na jego.
- Kocham cię.
Usłyszał po chwili cichy szept. Jego oczy natychmiast powędrowały na jej twarz. Spała jednak jej usta wciąż szeptały te same słowa.
- Kocham cię…. Kocham Danielu.
***********
Blask księżyca wpadający przez kraty dobijał go. Po, mimo, że kiedyś uwielbiał się w niego wpatrywać. Tyle, że wtedy obok siedziała Paula. Blondynka o lazurowych oczach, którą kochał nad życie. Kobieta, która jako pierwsza wbiła mu nóż w serce. Przekręcił się na lewy bok, by tylko nie widzieć tych gwiazd kojarzących się mu z jej roześmianymi oczami. Zamknął swoje chcąc zasnąć wreszcie po wielogodzinnej męczarni rzucając się na niewygodnej pryczy. Otworzył je jednak szybko widząc jej twarz.
- Cholera! – Zaklął pod nosem nie chcąc zbudzić gościa, którego przydzielili mu do celi.
Usiadł na łóżku i spuścił głowę w dół zakrywając dłońmi twarz. Czemu do cholery nie mogę o Tobie zapomnieć?! Czemu nie potrafię cię znienawidzić?! Pytał sam siebie. Może, kiedy dostanie wieloletni wyrok uda mu się to. Myślał. Może wtedy wyrzucę cię z serca i udam, że nigdy nie pojawiłaś się w moim życiu. Zastanawiał się starając się zapanować nad ściskającym go bólem w okolicach serca. Próbował oszukać sam siebie, że wiele lat nie widzenia sprawi, iż wykreśli ją ze swojego życia. Dobrze jednak wiedział, że tak się nie stanie. Za bardzo ją kochałby tak po prostu stała się dla niego nikim. Zbyt wiele dla niego znaczyła … zbyt wiele przeżyliby pozbawił się wspomnień. Zawiodła go jednak, zraniła. Musiał, więc znaleźć sposób jak nauczyć się żyć bez niej? Jeszcze nie wiedział jak to zrobi, jedno wiedział na pewno. Gdyby jakimś cudem w najbliższym czasie opuścił więzienie, zabierze Victorię i Sofię i razem z nimi wyjedzie daleko stąd. Bo teraz tylko siostra i siostrzenica były jego rodziną. On potrzebował je jak powietrza by przeżyć rozstanie z ukochaną. One zaś potrzebowały wsparcia po stracie najbliższym im osób, czyli po rodzicach i dziadkach. Wspólnymi siłami cała trójka na nowo ułoży sobie życie, które tak okrutnie rozpieprzył im los. Ostatni raz spojrzał na zdjęcie blondynki schowane pod poduszką, po czym podarł je na maluteńkie kawałeczki i wrzucił do kosza na śmieci.
**********
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Nienawidził samotności tym bardziej braku zainteresowania. Puste mieszkanie w ogóle nie sprzyjało poprawie humory, który miał zepsuty od czasu wyjazdu Pauli. Siostra po raz kolejny go zawiodła i zostawiła dla mężusia. Kretyn! Co on sobie myślał, że wsadzenie go do pudła i uwikłanie rzekomej zdrady wystarczy by blondynka zapomniała o Martinie? Najlepszym wyjściem byłaby śmierć tego idioty. Pomyślał wrzucając w pośpiechu ubrania do walizki. Tak wracał …wracałby skończyć to, co zaczął. A także miał zamiar spotkać się z Sandrą, bo chociaż próbował się oszukać, że mu na niej nie zależy to prawda była inna. Sam nie wiedział jak i kiedy, ale zakochał się w tej dziewczynie. Z deka był wściekły na siebie, że dał się ponieść temu uczuciu tym bardziej, że tak niewiele czasu ze sobą spędzili. Na dodatek miłość to była dla niego zawsze zwykła głupota. Stało się jednak, zakochał się. Każdego dnia poza zemstą na byłym szwagrze myślał też o niej. Obraz jej czekoladowych oczu, słodkiego i niewinnego uśmiechu nawiedzał go także w nocy. Czy chciał czy nie tęsknił za nią? Pierwsze, co zrobił to wykonał do niej z milion telefonów jednak z jakiegoś nieznanego mu powodu dziewczyna nie odbierała. To utwierdziło go w przekonaniu, że musi wrócić i pogadać z nią oczy w oczy. Przeprosić za nagłe zniknięcie i zerwanie. Potem postarać się o odzyskanie zaufania i jej miłości o ile w ogóle go czymś takim darzyła. Nie całą godzinę później był już w drodze do domu. Nie wiedział, co tam zastanie. Z Paulą nie miał kontaktu od czasu jej powrotu do Meksyku. Z czerwono włosa jeszcze dłużej. Tyle, że co do tej drugiej był pełen nadziei na odnowienie ich relacji. Jeśli zaś chodziło o siostrę to nawet nie zamierzał się do niej zbliżać bynajmniej do czasu wyeliminowania bruneta.
**********
Od czasu, kiedy to zamknął ją w Zakładzie Psychiatrycznym nie chciała go widzieć. Żal za pozostawienie jej tam to jedno. Za znoszenie koszmaru wśród osób gorzej chorych od niej drugie. Jednak najważniejszy powód unikania go była Lorena. Nie chcąc narażać swojej córki, a także brata czy też przyjaciół lub samego Daniela traktowała go z chłodem i nienawiścią. Po, mimo, że jej serce rwało się do niego jak szalone za każdym razem, gdy odwiedzał ją w szpitalu. Podcięcie sobie żył było największą głupotą, na jaką kiedykolwiek zdobyła się w życiu. Jednak wtedy załamana, zrozpaczona, przerażona zapomniała o tym, że jeszcze są osoby, które ją kochają i dla których warto żyć i przezwyciężać przeszkody. To było ogromnym błędem, którego już nigdy, ale to nigdy nie popełni! Taką złożyła przysięgę jak tylko po kilku dniowej walce o własne życie ocknęła się. Sił dodał jej widok leżącej obok niej Sofii śpiącego na krześle Daniela. Czuwali przy niej i chociaż potem kazała się mu wynosić cieszyła ją myśl, że w jakimś stopniu nie była mu obojętna. No chyba, że poczucie winny sprawiło, że przez te kilka dni ślęczał przy jej łóżku. Skąd to wszystko wiedziała? Sandra … ona zawsze waliła prosto z mostu. Ona też przyprowadziła Małą do szpitala jak tylko wróciły z podróży. Co prawda Maria uważała, to za absurdalny pomysł by pięciolatkę zabierać na odział intensywnej terapii, lecz jak to czerwono włosa zawsze uparta i zbuntowana miała swoje zdanie i swoje poglądy? Tym razem się nie myliła obecność córki sprawiła, że Victoria nie tylko odzyskała przytomność, a także szybciej doszła do zdrowia. Teraz leżała na kanapie we własnym domu razem ze swoją pociechą i oglądały, Kopciuszka”. Córkę jak najbardziej pochłonęła bajka, zaś brunetki myśli jak uwaga skupiała się na całkiem innej sprawie. Ból po utracie rodziców nadal nie miną, na dodatek brak brata dobijał ją jeszcze bardziej. Daniel, chociaż chciał pomóc, wesprzeć to nie pozwoliła mu. Nawet kontakty z dzieckiem odbywały się poprzez Marię lub Sandrę, gdyż Vici kategorycznie zabroniła blondynowi pojawiać się w jej domu. I jedyną szczęśliwą osobą z tego powodu była Lorena. Mimo to brunetka nie potrafiła zapomnieć o byłym mężu i ojcu jej dziecka. Jej myśli wciąż krążyły wokoło jego osoby. Tęsknota za nim, próba wyrzucenia go ze swojego życia nie wychodziła jej. Musiała jednak nade wszystko trzymać się od niego z daleka, bo leżą w szpitalu Lori odwiedziła ją raz jeszcze i przypomniała o tym, od kogo Victoria ma się trzymać z daleka. Nagłe pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Spojrzała na także zdziwioną Sofię i leniwie podniosła się z kanapy.
- Oglądaj, mama sprawdzi, kto nas odwiedził. – Powiedziała do córki całując ją na odchodne w czoło.
- Dobrze mamuś. – Odparła blondyneczka posyłając jej swój słodki uśmiech.
Kiedy dotarła do drzwi, wzięła głęboki wdech, a potem wydech? Po czym z przyklejonym uśmiechem otworzyła drzwi. Sztuczny czy nie uśmiech nagle znikł na widok stojącego w drzwiach blondyna.
- Cześć. Możemy pogadać? – Zapytał spoglądając na nią błagalnym wzrokiem.
- Raczej nie! – Warknęła chłodno.
- Błagam … ten ostatni raz.
- Czy ja, nie wyraziłam się jasno?! Nie chcę cię tu widzieć, gadać z tobą ani cię znać! – Rzekła zaciskając jedną dłoń na klamce od drzwi nie mogąc znieść bólu po wypowiedzeniu tych kilku okropnych słów.
Po czym pchnęła drzwi chcąc je zamknąć.
- Wyjeżdżam, jednak przed tym chcę urządzić Sofii urodziny. – Wyrzucił z siebie tak szybko, że nie zdążyła zatrzasnąć mu ich przed nosem tylko zatrzymała je w połowie.
Następnie ponownie otworzyła je na całą szerokość i zaprosiła go do środka.
- Ze względu na dziecko, zgadzam się byśmy wyprawili razem jej urodziny. Mam jednak dwa warunki. – Rzekła od razu przechodząc do konkretów by nie tracić zbędnego czasu i zbyt długo nie przebywać w jego towarzystwie.
- Jakie? – Zapytał opierając się dłonią o dębowe drzwi.
- Pierwszy ma nie być na nich Loren. Fakt to twoja, żona”, ale nie życzę sobie tej kobiety w pobliżu mnie i mojej rodziny.
- Będzie ciężko, ale jakoś to załatwię. – Odparł bez większego i dłuższego zastanowienia. – A, drugi warunek?
- Najdalej czterdzieści osiem godzin od przyjęcia wyjedziesz i już nigdy nie pojawisz się w moim życiu, jasne?!


Rozdział 25



Dni do przyjęcia urodzinowego Sofii zleciały zdecydowani za szybko. Tego zdania był Daniel. Zaś dla Victorii było to jak zbawienie. Im szybciej odbędzie się przyjęcie człowiek, którego kocha nad życie i który tyle razy boleśnie ją zranił, tym prędzej zniknie wreszcie z jej życia. Nie tryskała może z tego powodu jakąś nadmierną radością, bo bardziej wolałaby, aby mężczyzna, którego tak kocha wyznał jej miłość i został u jej boku na zawsze. Wiedziała jednak, że to wciąż marzenia nastolatki, które nigdy się nie spełniły i nie spełnią. Jak nie kocha i nie pokochał wtedy to, czemu teraz miałby stać się cud? Myślała nie raz, kiedy nachodziły ją chwile smutku i żalu, iż tak łatwo pozwoliła mu odejść. Były chwile, kiedy bardzo żałowała, że oddała mu wolność w postaci rozwodu. Z drugiej zaś strony, gdyby Daniel miałby być z nią tylko z poczucia obowiązku do firmy czy też dziecka, a nie z miłości każdego dnia umierałaby z rozpaczy, że blondyn jest tak blisko niej, a jednocześnie daleko. Wolała, więc zakończyć te tortury i puścić go wolno do kobiety, którą kochał, czyli Loreny. I pewnie ich drogi ponownie by się nie zeszły, gdyby nie choroba Sofii. Czy żałowała, że poprosiła blondyna o pomoc w ratowaniu córki? Czy żałowała, że po tylu latach wyznała mu, iż to jego dziecko? NIE! Żałowała jednak, że jest zbyt słaba by dać radę walczyć z kimś takim jak Lorena. Te babsko nie miało ani sumienia, ani krzty dobroci w sobie. Vici nie rozumiała jak jej były mąż może nie zauważać, że jego żona jest tak złym człowiekiem? Co w ogóle w niej widział? Zastanawiała się nie raz. No, ale jak to mówią... Miłość jest ślepa. Tak czy siak teraz Victoria o niczym innym nie marzyła jak tylko pozbyć się tej dwójki z własnego życia. Daniel słysząc jej warunki jakoś zbytnio nie protestował upewniło ją to tylko w tym, że jest dla niego NIKIM. Tymczasem on, chociaż zgodził się na wszystko, czego zażądała Vici to serce pękało mi z bólu, iż jego była żona tak go traktuje. Żalu o takie zachowanie nie miał, gdyż sobie na to zasłużył. Jednak sama świadomość, że kobieta, którą kocha znienawidziła go bolała go niemiłosiernie. Jakiż los jest przewrotny, kiedyś to ona cierpiała, …bo blondyn nie chciał przyznać się sam przed sobą, że ją kocha. A teraz on ją kochał i dałby wszystko, by dawne czasy …dawna Victoria wróciła. Tą, którą teraz spotykał też mu się podobała, jednak tamta Vici go kochała. Ta nowa zaś nienawidziła. Przyjęcie! Ostatnia szansa… tylko, na co? Skoro wiedział, że po koszmarze, jaki jej zafundował ona nie chce go znać. Ostatnia szansa, by, choć przez chwilę być blisko niej. Tylko tyle… na nic więcej nie liczył. I oto wybiła godzina 18.00. Przystrojony salon w wielką ilość wielokolorowych balonów, serpentyn i innych urodzinowych gadżetów czekał już na gości. Szczęśliwa od ucha do ucha Sofia stała razem z Danielem przy drzwiach i witała każdego gościa. Brakowało jedynie Victorii, która, niestety musiała udać się po tort, gdyż jak na złość cukiernia, w której go zamówili miała jakąś awarię i żaden z pracowników nie mógł opuścić stanowiska pracy. Więc kiedy blondyn przybył na miejsce to Paula powitała go razem z córką w drzwiach. Po czym blondynka zostawiła ojca razem z małą i udała się do kuchni by sprawdzić czy wszystko inne jest gotowe tak jak zaplanowała to matka dziewczynki razem z nią. Sofia, więc w rzeczy samej wzięła na siebie obowiązek wytłumaczenia ojcu gdzie podziewa się Victoria. Ona też, poprosiłaby to on powitał razem z nią gości skoro nie ma mamy. Daniel bez problemu wziął na siebie ten obowiązek.
*************
Te kilka tygodni spędzonych w więzieniu sprawiło, że stał się innym człowiekiem. Mężczyzna o dobrym sercu nagle gdzieś znikł … umarł. Rozwód, śmierć rodziców dwa bolesne ciosy, które sprawiły tą zmianę. I tak szczerze było mu obojętne czy zostanie w więzieniu czy wyjdzie na wolność? Dla niego życie bez Pauli nie było życiem. Była jednak jeszcze Victoria i Sofia dwie kolejne osoby ważne w jego życiu. I tylko dla nich starał się jeszcze jakoś ciągnąć swoją egzystencję na tej ziemi. To też z ich powodu zgodził się zmienić zeznania i wyjść na wolność. Szokiem, co prawda dla niego było, że to właśnie Daniel stanął na głowie by znaleźć dowody i wyciągnąć go z tego bagna. Teraz razem z adwokatem opuszczał pomieszczenie, które całkiem nie dawno zastępowało mu dom. Dowiedziawszy się, kto jest sprawcą tego, że w jednej chwili jego życie runęło jak domek z kart wpadł w szał i poprzysiągł sobie, że Itan zapłaci mu za wszystko. Miał gdzieś, że dla Pauli stanie się wrogiem numer jeden skoro ona już go skreśliła. Wsiadł do auta ów prawnika, zapiął pasy, oparł głowę o szybę i przymknął oczy. Droga do domu wlekła się niemiłosiernie nawet jak dla kogoś, na kogo nikt nie czeka. Tak tylko Daniel wiedział, że Martin dziś opuszcza więzienie. I to blondyn miał o odebrać, ale kilka dni wcześniej poinformował go, iż tego dnia musi być na przyjęciu urodzinowym córki. Dziecko! Ono było najważniejsze dla nich obu. Mimo to brunet nawet, jeśli zdąży dojechać na czas to i tak nie zamierzał iść na ów przyjęcie. Obecność blondynki była powodem, dla którego Martin nie chciał tam iść. Kilka godzin jazdy i rozmyślań tknęła w niego nowy plan na życie. Czy dobry? Nie wiedział, ale obecnie nie miał nic do stracenia.
**************
Wycieczka po tort nie natchnęła jej dobrym humorem. Co prawda już od rana nie miała nastroju na jakiekolwiek przyjęcie, ale fakt, że to wszystko dla Sofii zacisnęła zęby i robiła dobrą minę do złej gry? Początkowo sądziła, że ten cały zły humorek wynika z tego, że zjada ją stres czy wszystko się uda. Dopiero wkraczając do salonu pełnego gości zrozumiała, że powodem był nie, kto inny jak Daniel. Najchętniej posłałaby go do diabła już w tej oto chwili, kiedy tylko wkroczyła do domu, a on uraczył ją spojrzeniem. I tym cudownym spojrzeniem, które tak bardzo kochała. Pragnęła wyrzucić go ze swojego życia, bo przy każdej okazji, gdy się widzieli jej serce i dusza rwały się do niego. Usta wołały o pocałunek, skóra o pieszczotę … jego spojrzenie i uśmiech sprawiały, że gotowa była zapomnieć o wszystkim i rzucić mu się w ramiona. Niestety wtedy ryzykowałaby bezpieczeństwo swojej córki i reszty rodziny, która jej pozostała. Wzięła się, więc w garść i ze sztucznym uśmiechem na twarzy podeszła do niego.
- Gdzie Sofii? – Zapytała dość lodowato jak tylko facet rozmawiający z Danielem odszedł.
- Razem ze swoimi małymi gośćmi bawi się w ogrodzie pełnym różnych atrakcji. – Odparł. – Czy nawet na ten wieczór nie możesz sobie darować i odzywać się do mnie normalnie? – Zapytał nim zdążyła odejść.
- W towarzystwie małej mogę nawet się do Ciebie przytulić, jeśli tego ze chce moje dziecko. Jednak, kiedy jej nie ma, nie licz na uprzejmości z mojej strony. – Odpowiedziała wprost, po czym odeszła w stronę ogrodu nie oglądając się za siebie.
Wciąż miała do niego żal, za pozostawienie w szpitalu, lecz mimo to takie zachowanie wobec blondyna wiele ją kosztowało. Gdyby nie to, że mogłaby stracić małą zaryzykowałaby i zawalczyła o Daniela. Nie podjęła się jednak tego z obawy, że Lorena skrzywdzi i Sofii. Stojąc już w ogrodzie przyglądała się bawiącym i śmiejącym radośnie dzieciom. Jej mała księżniczka nareszcie mogła cieszyć się życiem jak inne dzieci w jej wieku. Radość przepełniała jej serce za każdym razem, gdy o tym pomyślała. Nagle ktoś dotknął jej ramienia, drgnęła.
- Weź ją zrobię wam kilka zdjęć. – Usłyszała odwracając się w stronę osoby, która tak ją przestraszyła.
Nie zdążyła zaprotestować jak Paula podbiegła do nich i wyrwała aparat blondynowi.
- Idźcie zrobię fotkę całej trójki! – Powiedziała rozradowana.
Victoria nie chętnie spojrzała na byłego męża, on zaś posłał jej uśmiech.
- Dobra, ale żadnych numerów. – Ostrzegła ruszając w stronę małej.
- Czyli? – Zapytał nie bardzo rozumiejąc.
Już otwierała buzię by odpowiedzieć, lecz nagle córka podbiegła i wtuliła się w nią.
- Mamuś jesteś już! – Krzyknęła szczęśliwa.
- Tak kochanie jestem i razem z tatą chcemy by ciocia Paula pstryknęła nam kilka zdjęć z Tobą. – Powiedziała przykucając przy małej.
Ten pomysł jak najbardziej przypadł do gustu Sofii i zaraz zaczęła pozować razem z rodzicami. Brunetka starając się zachować jakiś dystans od blondyna robiła wszystko by mała była non stop po między nimi. Dziewczynka będąc zbyt mądra jak na swój wiek zauważyła, że coś nie gra. I w pewnej chwili zapytała;
- Mamo, czemu nie przytulisz się do taty tak jak do mnie? Tato, a ty, czemu nie obejmiesz mamy?
Zaskoczeni natychmiast spojrzeli na siebie. Widząc wciąż pytające spojrzenia swojej pociechy Daniel, jako pierwszy zrobił krok i stanął za plecami Vici, po czym objął ją w pasie wtulając się tym samy w jej szczupłe ciało. Jego bliskość jak i zapach wody po goleniu podziałał jak afrodyzjak. Serce natychmiast zaczęło bić szybciej. Kolana ugięły się pod nią, a miły dreszcz przebiegł po plecach, całe ciało drżało jakby było jej zimno. Wyczuł to, ale udał, że nic się nie dzieje. Ona zaś modliła się by ów sesja zakończyła się jak najszybciej. I zakończyła, dopiero na widok Martina, który nagle pojawił się w ogrodzie.
**************
Wróciwszy do domu, pierwsze, co zrobił rzucił się na swoje wygodne małżeńskie łóżko. Nie poleżał jednak zbyt długo, gdyż natychmiast zaczęły wracać do niego wspomnienia, o których chciał zapomnieć. Wstał, więc i poszedł do kuchni, ale każdy centymetr mieszkania przywoływał coraz to więcej wspomnień. Wszędzie stały zdjęcia kobiety, która go zawiodła, w powietrzu nadal czuć było jej obecność. Zaczynał wariować, by nie oszaleć całkiem poszedł pod prysznic. Odkręcił zimną wręcz lodowatą wodę by ostudzić skołatane nerwy. Nie całe dziesięć minut później wyszedł z łazienki i wybrał najbardziej odpowiedni garnitur na przyjęcie swojej siostrzenicy. Trzydzieści minut później wsiadł do zamówionej taksówki i kazał się zawieść pod wskazany adres, który widniał na zaproszeniu. Co prawda przyjęcie trwało już dobrych kilka godzin, ale sam fakt, że będzie obecny w tak ważnym wydarzeniu dla Sofii będzie to piękny prezent? I nie mylił się, bo to właśnie ona, jako pierwsza podbiegła do niego i rzuciła mu się w ramiona. Przytulił ja do siebie tak mocno jak tylko potrafił zachowując przy tym ostrożność. Łzy mimo wolnie zakręciły się w jego oczach. Kilka sekund później poczuł jak Victoria płacząc ze szczęścia przytula się do niego. Obie całowały go i tuliły nie wierząc, że go widzą. Tą sielankę przerwał w końcu głos Daniela.
- Cieszę się, że jednak przyszedłeś. – Rzekł stając naprzeciw bruneta.
- Ja też. – Odparł Martin nadal tuląc do siebie dziewczyny.
Zaskoczona i szczęśliwa Paula tak jak blondyn podeszła do tulącej się rodzinki chcąc uściskać wolnego już bruneta. Martin widząc ex żonę natychmiast spoważniał.
- Cześć. – Powiedziała nieśmiało.
- Siostra czy to czasem nie jest chwila na pokrojenie tortu? – Zapytał ignorując całkiem obecność Pauli.
- No właśnie mamuś? – Zawtórowała Sofia.
- O rany, zapomniałam! – Krzyknęła wciąż zaskoczona brunetka.
- Daniel, weź małą i zawołaj dzieci do sali, a ja tymczasem idę po tort. – Rzekła Victoria, delikatnie dając do zrozumienia blondynowi by zostawił jej brata i szwagierkę na osobności.
Mężczyzna od razu pojął, o co chodzi, nawet ich córka zrozumiała dziwne spojrzenie matki. Jak tylko odeszli brunet odwrócił się napięcie i ruszył w stronę, którą udała się siostra?
- Ze mną się nie przywitasz? – Usłyszał dając ledwo dwa kroki.
Przystanął. Jej pytanie jeszcze bardziej go rozgniewało. Odwrócił się ponownie w jej stronę i cofnął o owe dwa kroki.
- Ze względu na urodziny Sofii, jakoś zniosę twoją obecność, ale jak tylko przyjęcie się skończy opuść ten dom i nigdy więcej się tu nie pokazuj. – Rozkazał lodowatym tonem. – Zamierzam tu mieszkać i nie uśmiecha mi się, co chwila na Ciebie wpadać tak, więc bądź na tyle miła i zastosuj się do mojej prośby. – Dodał widząc jej pytające spojrzenie.
- A co z naszym domem? – Zapytała ledwo wypowiadając te słowa, gdyż ciężka gula zaczęła dusić ją w gardle.
- Jest twój. – Odparł obojętnie. – Swoje rzeczy zabiorę jutro, a dziś trzymaj się ode mnie jak najdalej. Potem zniknij z mojego życia raz na zawsze, jasne! – Syknął do jej ucha chcąc zranić ją tak samo głęboko jak ona jego.
Jego słowa jak sposób, w jaki z nią rozmawiał zranił ją do głębi. Powstrzymywane łzy samoistnie zaczęły spływać po jej policzkach. Spojrzał w jej oczy, widział ból i rozpacz, lecz jego kamienny wyraz twarzy nawet na moment się nie zmienił. Jego obojętność przełamała jej serce na pół.
- Co ci takiego zrobiłam … no, co?! – Zapytała dławiąc się łzami.
- Okazałaś się największym błędem mojego życia. – Odparł z nienawiścią w oczach i ironicznym uśmiechem na twarzy.
***************
Victoria na każdym kroku dawał mu odczuć, że ma do niego żal i pragnie by jak najszybciej zniknął z jej życia. Każde jej chłodne spojrzenie, każde oschłe słowo wypowiedziane w jego stronę raniły mu duszę. Znosił to, bo wiedział, iż sam na to zapracował no i nie chciał psuć urodzin małej. Trudno mu było jednak nie wpatrywać się w nią skoro wyglądała tak pięknie. Pomysł ze zdjęciami okazał się najlepszą rzeczą, jaka wydarzyła się na przyjęciu, gdyż to była jedyna okazja by móc dotknąć, choć na chwilę brunetki. Jej drżące ciało i szybki oddech dał mu jasno do zrozumienia, że chociaż Vici robi wszystko by sądził, iż go nienawidzi to tak naprawdę nie był jej obojętny. W chwili, kiedy pojawił się Martin wszystko prysło, bo była małżonka od razu rzuciła się w ramiona brata. A, potem… potem przyszedł czas na tort i od tej pory wszystko wróciło do normy. Znowu unikała go na tyle na ile było to możliwe. Tymczasem brunet, który tak samo jak Elena nie tryskał humorem poprosił go na stronę. Chcąc spokojnie pogadać obaj panowie udali się do biblioteki. Najukochańszego miejsca ojca rodzeństwa Azuberi.
- Siadaj, napijesz się czegoś mocniejszego? – Zapytał brunet nalewając sobie koniaku do kryształowej szklaneczki.
- Nie, dzięki. – Odparł blondyn siadając w fotelu, który tak bardzo kochał Ignacio.
- W pierwszej kolejności chciałem ci podziękować. – Rzucił Martin siadając w drugim fotelu, który należał do matki. – Nasze relacje nie zawsze były dobre, a mimo to pomogłeś mi i nigdy ci tego nie zapomnę. – Powiedział ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- Zrobiłem to dla Victorii, Sofii, a także Pauli. Rzecz jasna, sam też chciałem żebyś wyszedł, ale głównie robiłem to z myślą o Vici. – Odparł blondyn nie kryjąc, że najbardziej mu chodziło właśnie o dobro jego ukochanej.
- Mało ważne, dla kogo i tak dziękuję. I mam nadzieję, że słowa dotrzymałeś i moja ex żonka nie wie, kto mnie w to wrobił? – Zapytał nagle przyglądając się Danielowi uważnie.
- Nie wie. Uważam jednak, że powinna, być może wtedy znowu bylibyście razem.
- O nie… nie i nie! Ja i Paula to zakończony temat raz na zawsze! Jeśli chodzi o poznanie prawdy to niech sama dojdzie do tego. – Rzekł upijając kolejny łyk.
- Martin do cholery, czemu ty chcesz jej to utrudnić?! – Zapytał szwagier lekko zły na bruneta, gdyż doskonale wiedział jak dziewczynie zależy na poznaniu prawdy.
- Ja nie zamierzam niczego jej utrudniać, ale lepiej jak sama odkryje prawdę inaczej jest gotowa jeszcze Ciebie posądzić, że wrabiasz jej świętoszkowatego braciszka. – Odparł z ironią i jadem w głosie wypijając już drugą szklankę mocnego trunku.
Rozmowa trwała jeszcze kilka minut, po czym obaj panowie wrócili do gości. Martin będąc już z lekka wstawiony porozglądał się jeszcze troszkę po domu, po czym ulotnił się na górę do swojej dawnej sypialni. Blondyn tymczasem odnalazł córkę.
- Księżniczko, gdzie mama? – Zapytał chcąc oznajmić, że już wychodzi tak jak większość gości i się z nią pożegnać.
- Pojechała odwieść ciocię Paulę, bo bardzo płakała. – Oznajmiła dziewczynka siadając ojcu na kolana.
- Dobrze to poczekam aż wróci i dopiero wtedy jak się z nią pożegnam pojadę do domu. – Szepnął przytulając do siebie dziecko.
- Tatusiu, a czy ty i mama … czy wy już nigdy nie zamieszkacie razem? – Zapytała wsłuchując się w bicie serca swojego ojca.
Serce na ułamek sekundy stanęło mu w miejscu. Pytanie było trudne, bo jak tu udzielić odpowiedzi by nie zranić małej, a jednocześnie nie skłamać? Już szukał w głowie odpowiednich słów, kiedy w drzwiach wychodzących na ogród pojawiła się Victoria.
- O zobacz, mama wróciła. – Rzucił szybko chcąc odwrócić uwagę Sofii od zadanego pytania.
Dziewczynka szybko zeskoczyła mu z kolan i podbiegła do rodzicielki. On wstał i idąc w ślady małej podszedł do brunetki.
- Przepraszam, że zniknęłam, ale…
- Tak wiem, odwoziłaś Paulę. – Wtrącił się chcąc zaoszczędzić jej niepotrzebnych tłumaczeń. – Skoro już wróciłaś, ja mogę jechać do domu. – Dodał klękając przy córeczce. – Skarbie jak wiesz jutro wyjeżdżam, ale będę cię odwiedzał tak często jak się da, a także dzwonił. Dbaj o siebie i mamę, dobrze. – Powiedział przytulając się do niej.
- Tak, tatusiu. – Wyszeptała pociągając nosem od łez, które spływały po jej policzkach.
- Kocham cię, pamiętaj o tym. I nie płacz żabciu, bo nawet gdybym zamieszkał na końcu świata to jak tylko dasz znać przylecę do Ciebie, bo jesteś dla mnie najważniejsza słonko. – Mówił głaszcząc małą po głowie i tuląc mocno do siebie.
Brunetka stała i patrzyła na cała sytuację ze ściśniętym sercem i łzami w oczach. Jak tylko blondyn podniósł się do pionu szybko otarła łzy?
- Odprowadzę cię. – Rzuciła szybko odwracając się do niego tyłem.
Sofia wiedząc, że rodzice muszą ze sobą porozmawiać pobiegła do swoich dwóch koleżanek, które jeszcze zostały na przyjęciu. Daniel zaś bez słowa ruszył za Vici. Będąc przy samochodzie oboje stanęli naprzeciw siebie. Żadne z nich nie miało odwagi odezwać się pierwsze, dlatego przez kilka sekund stali w milczeniu. W końcu pierwsza Victoria odważyła się odezwać.
- Nam się nie udało, ale zawsze możesz odwiedzać małą, tego ci nie zabronię, bo to także twoje dziecko. – Powiedziała spoglądając mu głęboko w oczy.
- Nawet gdybyś próbowała i tak bym ci na to nie pozwolił. – Odparł bawiąc się kluczykami od auta. – Jedną cząstkę mojego życia mi odebrałaś o drugą będę walczył na śmierć i życie. – Dodał z całą pewnością wypowiedzianych przez siebie słów.
-, O czym ty do cholery mówisz?! – Zapytała obruszona nie bardzo rozumiejąc jego słów. – Co ja ci niby takiego zabrałam?! To chyba raczej Ty, zmarnowałeś mi część życia! A i twoja ukochana Lorena. – Dodała kipiąc z zazdrości.
- Victoria, odpowiedz mi tylko na jedno pytanie … jedno jedyne i już mnie nie ma. – Powiedział całkiem ignorując jej atak.
- Słucham? – Zapytała zakładając ręce na klatkę piersiową.
Dał dwa kroki, dzięki którym teraz nie cały centymetr dzielił go od niej. Chciała się cofnąć, ale powstrzymał ją obejmując w tali.
- Spójrz mi w oczy i z ręką na sercu powiedz, że już nic do mnie nie czujesz. A, przysięgam wyjadę i dam ci żyć na nowo. Na serio już mnie nie kochasz?
Patrzyła w te jego zielono - piwne oczy i zbierała się na wyrzucenie ze swoich ust najgorszego kłamstwa, jakiego chciała się dopuścić po raz kolejny. Tyle razy kłamała to w sprawie uczuć to w sprawie dziecka, ale teraz w tej chwili jakoś nie potrafiła. To spojrzenie, bliskość, zapach jego wody dotyk jego dłoni na jej skórze sprawiał, że topniała. Spuściła głowę i wbiła wzrok w kamyczki ozdabiające jej dróżkę do drzwi domu.
- Odpowiesz czy twoje milczenie mam wziąć za odpowiedź? – Zapytał biorą ją pod brodę i unosząc jej głowę do góry na wysokości swojego spojrzenia.
Nie chciała odpowiadać, a więc postanowiła szybko wyswobodzić się z jego Uściu i uciec do domu kończąc tą bezsensowną pogawędkę. Nie udało się, gdyż czując, co zamierza zrobić jego uścisk stał się silniejszy, wtedy brunetka zaczęła się szamotać.
- Puść! Cholera puść mnie, słyszysz?!
Słyszał i to bardzo dobrze, ale zignorował i szybko złapał jej szyję, po czym nachalnie wpił się w jej usta. Walczyła, opierała się, lecz jego słodkie, namiętne usta wreszcie pokonały ów opór i po chwili jego ukochana uległa. Zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek, który z walki przerodził się w namiętny taniec dwóch języków. Długo trwało nim się od siebie oderwali, kolejnych kilka sekund nim ich oddechy powróciły, choć trochę do normalności.
-Czego ty chcesz ode mnie Danielu? – Zapytała podtrzymując się go, gdyż nadal kręciło się jej w głowie od owego pocałunku, a i kolana wciąż się uginały.
- Ciebie. – Wyszeptał wprost do jej ucha zaciągając się zapachem jej włosów i perfum.
-, Po co, przecież mnie nie ko…
- Kocham cię czy to tak trudno zrozumieć? – Zapytał tym razem spoglądając w jej oczy.
*************
Słowa Martina zraniły ją do głębi. Wciąż nie rozumiała, czemu pałał do niej taką nienawiścią skoro to on był winny w całej tej sprawie. Na przyjęciu potraktował ją jak najgorszego wroga. I chociaż chciała zachować twarz i przy Sofii nie okazywać jak bardzo zabolało ją jego słowa nie umiała. Łzy mimowolnie spływały jej po policzkach. Próbowała, więc po cichutku opuścić przyjęcie by nikomu nie psuć nastroju jednak przy wyjściu natknęła się na Victorię. Ta nie musiała pytać by wiedzieć, co się stało. I chociaż brunet jest jej bratem sercem była też z Paulą. Objęła przyjaciółkę i zaproponowała odwiezienie do domu. Ta nie protestowała, gdyż sama za kierownice od czasu wypadku nie wsiadała, a w taksówce nie chciała się mazać. Będąc jednak już w domu, zamknęła się i poszła do ich wspólnej sypialni. Widząc na łóżku jego porozrzucane koszule wzięła jedną z nich przytuliła do siebie i upajając się zapachem jego wody po goleniu położyła się na łóżku zatapiając się w całkowitej rozpaczy.
**************
Zaskoczona jego wyznaniem odsunęła się od niego i ruszyła do domu nic nie mówiąc. Akurat będąc na ganku ostatni goście opuszczali jej dom. Stał chwilę zastanawiając się, co teraz powinien zrobić? Aż wreszcie podjął decyzję i pobiegł za nią. Chcąc wbiec do domu wpadł na swoją matkę.
- Sandra właśnie poszła u spać małą, a ty lepiej nie spartol tej ostatniej szansy. – Powiedziała, po czym ruszyła do swojego samochodu.
Obejrzała się za nią jeszcze, po czym wszedł do środka i zamknął drzwi. Widział jak Vici wchodzi na górę ruszył, więc właśnie w tym kierunku. Słysząc kroki obejrzała się za siebie.
- Nie zapraszałam cię. – Rzuciła lodowatym tonem.
I otworzyła drzwi do własnej sypialni. Nim jednak do niej weszła przystanęła na progu.
- Daj Sofii buzi i wyjdź. – Rozkazała.
- Jasna cholera Victoria! Mówię ci, że cię kocham, a ty mnie wypędzasz?! – Zapytał podchodząc do niej i biorąc jej twarz w swoje dłonie.
- Nie kłam! Nigdy więcej nie kłam! – Krzyknęła uderzając go pięściami w klatkę piersiową.
Biła go nie chcąc wierzyć w jego słowa, będąc chwilowo zaskoczonym pozwalał jej na to. W końcu wepchnął ja do środka by ich, kłótnia” nie dobiegła do uszu małej. Zatrzasnął drzwi jednym kopniakiem, złapał ją w końcu za rozszalałe nadgarstki.
- Przestań! – Wrzasnął.
Zamilkła i zapłakanymi oczami spojrzała na niego.
- Pewnie zrozumiałem to za późno, ale kocham cię. Kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Wyznał, po czym znowu ją pocałował. Tym razem wcale nie walczyła tylko od razu zarzuciła mu ręce na szyję, a kiedy jego dłonie zaczęły błądzić po jej plecach w poszukiwaniu suwaka od sukienki nie protestowała, gdyż jej ręce także wędrował po jego klatce piersiowej. Delikatne, a zarazem męskie dłonie blondyna pieszczące skórę jej pleców doprowadzały ją do szału. Pocałunki, które zaczął składać na jej szyi i ramionach pozwoliły odpłynąć jej w nieznane. Zapominając o wszystkim poddała się każdej jego pieszczocie.


Rozdział 26



Wyznał, po czym znowu ją pocałował. Tym razem wcale nie walczyła tylko od razu zarzuciła mu ręce na szyję, a kiedy jego dłonie zaczęły błądzić po jej plecach w poszukiwaniu suwaka od sukienki nie protestowała, gdyż jej ręce także wędrował po jego klatce piersiowej. Delikatne, a zarazem męskie dłonie blondyna pieszczące skórę jej pleców doprowadzały ją do szału. Pocałunki, które zaczął składać na jej szyi i ramionach pozwoliły odpłynąć jej w nieznane. Zapominając o wszystkim poddała się każdej jego pieszczocie. Jej pocałunek delikatny i prosty rozpalił w nim ogień. Czując ją w swoich ramionach jęczącą z rozkoszy i tracącą oddech, gdy jego pieszczoty okrywały każdy skrawek jej ciała tracił kontrolę nad sobą. Z obawy, że może Victoria tego nie chce nagle cofną się o krok. Spojrzała na niego pytająco za zamglonego spojrzenia swoich czekoladowych oczu.
- Przepraszam ja… - Zaczął, bo poczuł jakby przekroczyła jakąś granicę, której ona przekroczyć nie chciała.
- Nie chcesz mnie? Znowu mnie nie chcesz. Wiedziałam, że to zbyt, pię… - Mówiła drżącym głosem uświadomiwszy sobie, że po raz kolejny dała się ponieść uczuciom, którym nie powinna.
-Ciii… - Szepnął dotykając opuszkami palców jej ust., – Jeśli masz zamiar pleść bzdury zamilcz lepiej. – Dodała przeciągając dłonią po jej policzku jak by to była najdelikatniejsza rzecz na świecie.
-, Ale…
Nie dał jej skończyć, gdyż ujął jej twarz w swoje dłonie i delikatnie musnął jej rozpalone wargi. Po chwili znowu i znowu krok po kroku kierując się w stronę łóżka.
- Chcesz tego chcesz bym cię dotykał chcesz żebym został?
Pytał między jednym muśnięciem, a drugim. Serce biło mu jak szalone, ręce drżały nie tylko z podniecenie, ale i obawy, że go odtrąci. Pragnął jej, cholernie jej pragnął! Jednak, jeśli powie jedno słów, że ma odejść odejdzie. Nie zrobi nic wbrew jej, nie chciał po raz kolejny jej skrzywdzić. A, jeśli miał zostać musiał wiedzieć… Wiedzieć, że ona naprawdę tego chce i następnego dnia nie powie, że było to błędem. Milczała rozkoszując się pocałunkami jak dotyk skrzydeł motyle, które wywoływał na jej skórze przyjemne ciarki, a krew zaczynała wrzeć.
- Victorio, powiedz… Mam zostać, czy odejść?
- Kochaj się ze mną, kochaj tylko oto proszę. – Wyszeptała wreszcie drżącym głosem od podniecenia.
Sposób, w jaki wypowiedziała te słowa sprawiły, że wszelkie hamulce puściły. Ponownie jego wargi spoczęły na jej ustach najpierw zaczął ssać dolną, chwytał zębami równocześnie pieszczotliwie głaszcząc plecy Victorii. Potem przesunął dłonie na jej pośladki, ścisnął mocno, lekko uniósł podniecone kobiece ciało i przycisnął je do twardej wypukłości w kroczu. Wtulił nozdrza w łagodne wygięcie szyi Vici i przylgnął ciepłymi, wilgotnymi wargami do jej delikatnej skóry. Pocałował wgłębienie u nasady jej szyi. Jego gorące, wprawione usta dawały rozkosz i wzniecały niezaspokojony głód. Delikatnie i powoli całował jej szyję, aż jego usta znów odszukały jej warg. Wyszła mu, naprzeciw, gdy językiem zagłębił się we wnętrzu jej ust. Z jego gardła wyrwał się jęk, potem zaś pomruk męskiej satysfakcji, gdy pochwyciła jego głowę i przytrzymała mocno przy swoich ustach. Dłonie blondyna szybko odnalazły ponownie zapięcie ów przewiewnej acz eleganckiej sukienki i powoli rozsunął suwak. Gdy jej skóra poczuła jego ciepłe dłonie zadygotała po raz kolejny. Przesunął ręce na jej ramiona, by zsunąć ramiączko z jej ramion, a potem rąk. Nagle stanęła przed nim naga od pasa w górę. Co prawda koronkowe majteczki niewiele zakrywały, jednak wciąż były przeszkodą? Daniel nie chciał się jednak spieszyć, chociaż każda jego komórka rwała się do niej. Chciałby ten kolejny raz, kiedy będzie się z nią kochał był czymś, co zapamięta z uśmiechem na twarzy. By nie musiała żałować ów czynu. Była taka piękna i delikatna, że zasługiwała na szacunek. On też starał się być delikatny po, mimo, że namiętność i żądza, jaka go zalewała wołała oto by wziął ją szybko. Jego dłonie powoli zawędrowały do piersi brunetki. Zaczął ugniatać jej wzgórki, które boleśnie stwardniały pod wpływem słodkiej pieszczoty. Zajęczała spragniona tego dotyku. On zaś drażnił palcami twarde sutki nie przestając pieścić jej piersi. Z sykiem wciągnęła powietrze i odchyliła głowę do tyłu przepełniona spiralą doznań. Boże nie miała pojęcia, aż do tej chwili jak bardzo tęskniła za dotykiem mężczyzny. Mężczyzny, którego kochała nad życie. Jej dłonie oparły się o jego klatkę piersiową i jak tylko natrafiła na pierwszy guzik jego koszuli zaczęła je rozpinać drżącymi dłońmi dosłownie na oślep delektując się rozkoszą, jaką jej dawał. Przy ostatnim guziku otworzyła oczy i spojrzała na niego. Jego tors był jak niewiarygodnie potężna ściana idealnie wyrzeźbionych mięśni. Jej pożądanie wzmogło się i nie spuszczając z niego wzroku zsunęła koszulę, aż ta opadła na podłogę nie opodal jej sukienki. Oboje przez chwilę wpatrywali się upajając wzrok tym cudownym widokiem. Znali już swoje ciała, jednak teraz czuli się jakby dopiero, co zaczynali jej poznawać. Zachwyceni ponownie przylgnęli do siebie łącząc się w pocałunku. Nie odrywając się od jej warg pochylił się nieco i wziął na ręce z taką lekkością jakby ważyła tyle, co piórko. Chwilę później delikatnie ułożył ja na łóżku wyłożonym granatową satynową pościelą, sam zaś pokrył ją swoim ciałem. By zaczerpnąć tchu oderwał się od jej ust i zaczynając od szyi zaczął schodzić w dół smakując każdej cząstki jej gładkiej, delikatnej i wrażliwej skóry. Oddychała ciężko, próbując łapać powietrze, którego jej brakowało z powodu doznań, jakie jej dawał. Jej dłonie pochwyciły kawałki prześcieradła, a ciało wiło się i krzyczało o więcej po, mimo, że z ust nie wydobywał się żaden dźwięk poza jękiem rozkoszy. Dotarłszy do koronkowych majteczek chwycił je delikatnie zębami i z pomocą jednaj dłoni zsunął. Po czym cisnął w jak najdalszy kąt. Popatrzyła na jej nagość z podziwem i pochylił się w zagłębie między jej uda, a pochwę. Wygięła się czując gorący oddech i wilgotność języka, który drażnił tamte zakamarki jej ciała. Wędrował tam tak długo, dopóki Victoria sama nie uniosła się na łokciach i łapiąc za szyję nie przyciągnęła go do siebie.
- Chcesz żebym oszalała z pożądania do Ciebie? – Wysapała lekko ochrypłym głosem spoglądając mu głęboko w oczy.
- Chcę żebyś zrozumiała jak bardzo jesteś dla mnie ważna. – Odpowiedział, po czym wstał i zaczął rozpinać pasek u spodni. Przyglądała się z rosnącym pożądaniem jak rozsuwa także zamek przy spodniach, by po chwili zsunąć je ze swoich umięśnionych nóg razem z bokserkami. Jego członek był wielki i sztywny. Przełknęła z trudem ślinę, kiedy ponownie podszedł do niej olśniewając w swej nagości. Rozsunął jej nogi i ułożył się po między nimi.
- Już zrozumiałam.- Powiedziała przyciągając go do siebie za szyję i wpijając w jego usta swoje rozgrzane wargi.
Dalszej zachęty nie potrzebował. Wszedł w nią jednym zdecydowanym pchnięciem aczkolwiek na tyle delikatnym by natychmiast poczuła jak nowa fala rozkoszy zalewa jej ciało. Przesunęła dłonie na jego ramiona i kiedy zaczął poruszać się w niej raz do góry raz do dołu, wbiła paznokcie, a jej nogi oplotły jego biodra by móc złapać wspólny rytm. Kołysali się tak wzajemnie obdarowując się pieszczotami. Był taki czuły, delikatny, że łzy szczęścia zgromadziły się w jej oczach. Miłość, o jakiej marzyła tyle lat wreszcie stała się możliwa. Nareszcie jej doświadczała i to z tym, którego od początku jej serce wybrało sobie na towarzysza życia. Wszelaki ból ostatnich dni, przykrości, jakie ją napotkały poszły w zapomnienie tonąc w jego ramionach. Każde pchnięcie coraz bardziej przybliżało ją do celu. Krew wrzała w jej żyłach, skóra paliła niczym lawa wypływająca z wulkanu. Jeszcze kilka pchnięć i orgazm zalał jej ciało. Wybuch z taką siłą, że ogarnął wszystkie jej zmysły. Wtuliła się w niego, pozwalając by mógł czuć jak szybko bije jej serce. Jak jej ciało zniewala fala rozkoszy, chciałaby czuł jak każda cząstka niej należąca do niego drży pod nim? Pragnęłaby słyszał jej jęk i wiedział jak cudownie czuje się w jego silnych ramionach. Sam drżał niemniej przeżywając taki sam silny orgazm jak ona. Dyszał ciężko i chociaż jego ciało było silne niczym dąb teraz trząsł się spowinięty w rozkoszy doznania, jaką dała mu Victoria. Nawet z Loreną którą niegdyś kochał nie przeżył czegoś równie pięknego, namiętnego i czułego. Gdy już opadli na poduszki zmęczeni i wciąż nienasyceni wtuliła się w niego.
- Kocham cię. – Wyszeptała wsłuchując się w nadal szybko bijące serce swojego ukochanego.
- Ja Ciebie bardziej. – Odparł przytulając się do niej.
*******************
Sądził, że poranek jest najgorszą częścią nowo zaczynającego się dnia. Potężny kac po tym jak się poprzedniego wieczoru upił cholernie mu doskwierał. Z ledwością podniósł się z łóżka i poczłapał pod prysznic, tam odkręcił kurek z zimną wręcz lodowata wodą i wszedł pod prysznic chcąc orzeźwić nie tylko ciało, ale i umysł. Po nie całych dwudziestu minutach wyszedł z łazienki i wycierając ręcznikiem jeszcze ociekające z wody ciało wyciągnął z szafy jedyne ubranie, jakie pozostawił w domu rodziców. Dżinsy i czarna koszulka w sumie odzwierciedlała jego nastrój, a także ukazywała żałobę, jaką nosił. Czując, że jest już suchy narzuciła na siebie ową garderobę i zbiegł na dół. Z lodówki wyciągnął wodę mineralną i drepcząc powłóczystym krokiem poszedł do salonu. Już chciał usiąść wygodnie na kanapie, gdy nagle usłyszał jak ktoś schodzi na dół i wchodzi do kuchni. Upił łyk i cofnął się do miejsca, z którego wziął wodę. Jakież było jego zdziwienie, gdy ujrzał Daniela ubranego jedynie w spodnie krzątającego się po kuchni.
- Spałeś tu? – Zapytał brunet chcąc upewnić się w swoich podejrzeniach.
Blondyn natychmiast odwrócił się w jego stronę.
- Owszem. – Odparł lekko zmieszany, obawiając się reakcji byłego szwagra.
- Ona jest dorosła, ale przysięgam jak ją skrzywdzisz po raz kolejny … Zabiję! – Rzekł brunet z powagą na twarzy.
- Nie skrzywdzę. Nie tym razem. – Odpowiedział blondyn nalewając sobie świeżo zaparzonej kawy.
- Obyś dotrzymał słowa.- Warknął Martin opuszczając pomieszczenie.
Ledwo zasiadł na kanapie w salonie, a po chwili blondyn po raz wtórny ukazał się jego oczom.
- Masz! – Powiedział, rzucając kefir w jego dłonie bruneta, które z powodu szybkiego refleksu wyciągnął jak tylko butelka poszybowała w górę. – To ci bardziej pomoże.
Po tych słowach Daniel skierował się ku wyjściu, lecz głos Martina zatrzymał go.
- Podrzuciłbyś mnie w jedno miejsce?- Zapytał otwierając butelkę.
- Jasne, tylko daj mi chwilę. – Odparł blondyn.
Nie miał ochoty na spotkanie z nią i tak w głębi duszy liczył, że z samego rana blondynka udała się na zakupy czy też spacer. Niestety szanse na to były marne, jednak musiał tam jechać by móc zabrać swoje rzeczy. Nim dopił kefir Daniel wrócił już gotowy do salonu. Poderwał się z miejsca i obaj ruszyli do wyjścia.
-, Dokąd jedziemy? – Zapytał były szwagier.
- Do Pauli, muszę zabrać swoje graty. – Odparł starając się udać, że nic, a nic go to rozstanie nie boli.
- Martin…
- Daruj sobie, już postanowiłem. – Wciął się chcąc ukrócić pouczenia ukochanego swojej siostry.
- Okej, mam tylko nadzieję, że wiesz, co robisz i jesteś pewny swojej decyzji.
Czy wiedział, co robi? Wiedział. Jednak czy był pewien, nie do końca. Mimo to na chwilę obecną czuł, że nie będzie potrafił żyć u boku kobiety, która mu nie zaufała. Kobiety, która jako pierwsza rzuciła w niego kamieniem krzycząc, winny”. Więc nawet, jeśli jego serce nadal rwało się do niej, a jego myśli zaplątała tylko ona, on musiał odejść. By oszczędzić i sobie i jej bólu oraz wzajemnego krzywdzenia się. Wsiedli do auta w ciszy i całą drogę żaden nie odezwał się słowem z obawy, że zakończy się to kłótnią. Dopiero przed domem blondynki Daniel, nim brunet wysiadł zapytał;
- Iść z tobą?
- Nie, to tylko graty dam radę.
Blondyn skinął głową na znak, że zrozumiał. Martin wysiadł i po kilku krokach stanął pod drzwiami własnego domu, który za kilka minut przestanie nim być. Tymczasem Daniel rozsiadł się wygodnie w fotelu i czekał. Brunet wziął głęboki oddech, po czym wsadził do zamka klucz, który w drodze wyciągnął z kieszeni. Przekręcił dwa razy i zamek puścił, nacisnął na klamkę i jak tylko drzwi się otworzyły wszedł do środka. Było cicho tak jak gdyby dom stał pusty. Zamknął drzwi i pobiegł na górę sądząc, że ex żona jednak udała się na zakupy. Wszedł do sypialni i znieruchomiał na chwilę, stała tam. Ubrana jedynie w krótkie szorty i koszulkę na ramiączka układała ciuchy, która porozrzucał nim udał się na urodziny do Sofii. Spojrzała w stronę drzwi słysząc jak się uchylają i jej wzrok od razu napotkał jego spojrzenie. Było zimne, tak zimne, że poczuła to na własnym ciele. Skoro go dostrzegła nie mógł się już cofnąć, wszedł, zatem trzasnąwszy za sobą drzwi.
- Zostaw sam się spakuję. – Zagrzmiał wyrywając z jej dłoni jego bluzę.
- Ja tylko…
- Błagam, nie odzywaj się. Wyjdź do drugiego pokoju, kuchni czy salonu i pozwól mi się w spokoju spakować. – Rzekł wpychając do walizki garderobę, którą już zdążyła poukładać.
Chciała zaprotestować, ale jego chłód i ignorancja zwyciężyła. Zabolało tak bardzo, że nie dała rady walczyć. Spuściła głowę czując jak do oczu napływają łzy i posłusznie opuściła pokój. Gdy tylko drzwi trzasnęły złapał prawie zapakowaną walizkę i cisnął nią o ścianę. Był wściekły na siebie i cała tą sytuację. Usiadł na chwilę na brzegu łóżka by uspokoić nerwy. Kilka minut później wrócił do pakowania, które musiał zacząć od początku. Tymczasem ona siedziała w salonie skulona i płakała. Szybko je otarła słysząc, że jakieś trzydzieści minut później brunet opuszcza pokój, a także jak ktoś dobija się do drzwi wejściowych. W tym stanie wolałabym nie pokazywać się nikomu, ale natręt nie dawał za wygraną poza tym, jeśli ona nie otworzy zrobi to ex mąż, który był już na ostatnim stopniu. Wyprzedziła go, więc i otworzyła.
- No hej! – Usłyszała nim zatonęła w silnych ramionach swojego brata. – Nie mogłem zostawić cię samej i wróciłem. – Zaświergotał nieszczerze nim jego oczom ukazał się były szwagier.
Ze spojrzenia bruneta trzaskały pioruny na widok Itana, jedna pięść zacisnęła się mimowolnie. Był już gotowy zatłuc tego rozpieszczonego zadufanego w sobie dupka, ale szacunek dla Pauli nie pozwolił mu na to. Zacisnął, więc zęby i ruszył do wyjścia. Jeszcze się trafi okazja, że wymierzy mu sprawiedliwość. Pomyślał stając z nim nagle oczy w oczy. I już miał puścić mu płazem bynajmniej na razie, gdy nagle usłyszał.
-, Co ta zdradziecka świnia tu robi, czemu wpuściłaś tego ćpuna?
Wystarczyłoby brunet wpadł w furię. Nim blondynka zdążyła odpowiedzieć na pytanie brata ten padł na drewnianą podłogę po tym jak brunet wymierzył mu cios prosto w szczękę. Nim szatyn zdążył zareagować Martin usiadł na niego i zaczął okładać go pięściami jak szalony. Wściekłość sprawiała, że jego już i tak silne ciosy stały się jeszcze mocniejsze. Zszokowana Paula starała się odciągnąć bruneta jednak na nic się nie zdały jej prośby.
- Rany Boskie Martin zostaw go, słyszysz zostaw, bo go zabijesz?! – Krzyczała błagalnie szarpiąc ex męża za koszulkę.
Szkarłatna ciecz pokrywała połowę twarzy szatyna, siły opuszczały go z sekundy na sekundę. Nie miał siły się bronić, gdyż nawet nie nadążał się zasłaniać przed padającymi ciosami. Płacz i błaganie blondynki było coraz głośniejszy jednak to nie powstrzymało jej ukochanego przed zadawaniem kolejnych ciosów.
- Martin na litość boską opanuj się, błagam, bo go zabijesz.
Niestety nawet świadomość o powrocie do więzienia nie była wstanie zatrzymać bruneta, dopiero wtargnięcie blondyna i ściągnięcie go z ledwo żywego Itana zakończyła ową mękę. Daniel złapał bruneta za ramiona i trzymał tak mocno jak tylko było to możliwe zważywszy, że tamten próbował się wyrwać. Paula zaś podbiegła do szatyna i kucnęła chcąc zobaczyć czy brat jest przytomny.
- Stary, co cię opętało?! – Zapytał oburzony blondyn zszokowany takim napadem szału ze strony byłego szwagra.
Owszem znał powód, ale nie wiedział, że brunet jest aż tak szalony i dopuści się ów czynu.
- Zabiję gnoja… Zabiję. – Warczał siłując się z blondynem.
- Daj spokój nie warto. – Odparł Daniel chcąc za wszelką cenę uspokoić bruneta.
Blondynka zaś przyjrzała się ranom szatyna i jak tylko zobaczyła, że It żyje doskoczyła do ex męża.
- Coś Ty sobie myślał, co?! – Krzyknęła popychając go. – Chciałeś go zabić, co z Ciebie za człowiek?! Opętało cię coś, …Co on ci zrobił, no, co?!
- Paula nie teraz, lepiej dla was oboje jak zostawicie to na potem. – Wtrącił się Daniel widząc, że Martina nadal jest w furii.
- Puść! – Syknął brunet wyrywając się z objęć blondyna. – Powiem jej, co mi zrobił ten jej cholerny braciszek. A, otóż moja droga ex żonko… Twój pieprzony braciszek, którego tak bronisz rozpie*dolił mi życie! Przepraszam … Rozpie*dolił nam życie!
- Cooo?! O czym Ty mówisz? – Zapytała zaskoczona nie do końca rozumiejąc, co chce jej powiedzieć.
- Paula on kłamie, nienawidzi mnie i… - Zaczął bronić się Itan leżąc wciąż na podłodze.
- Ty zawszona gnido!- Warknął Martin ponownie dopadając do niego.
Tym razem szatyn uniknął ciosu, bo Daniel szybko pochwycił rozjuszonego mężczyznę.
- No, co to, prawda… nienawidzisz mnie i…
- Milcz! – Usłyszał nagle krzyk siostry mierzącego go karcącym spojrzeniem. – A, Ty się opanuj i powiedz mi wreszcie, co znaczy, że It rozpie*dolił nam życie?
- Otóż ta świnia … Parszywa gnida wysłała mnie do Berlina swoim kradzionym autem pod pozorem zawiezienia paczki na pewnego gościa. Nie wspomniał jednak mi ani o tym, że fura jest kradziona, ani o tym, że w oponach są narkotyki. To dzięki niemu kochanie wylądowałem w pace… On także zaaranżował ci przedstawienie w postaci mojej rzekomej zdrady podając ci pod nos sfałszowane fotki.
Czuła się jakby dostała kopniaka w brzuch. Nie chciała wierzyć, lecz jedno spojrzenie rzucone w stronę brata wystarczyłoby zrozumieć, że Martin mówi prawdę. Ze łzami i niedowierzaniem w oczach, patrzyła jak Itan z ledwością dźwiga się z podłogi.
- Paula to nie tak … Ja…
Nie skończył zdania jak poczuł kolejny cios tym razem zadany przez własną siostrę.
- Zamknij się! – Wrzasnęła wymierzając mu solidny siarczysty policzek. – I wyjdź! – Rozkazała wskazując na drzwi wejściowe.
-, Ale…
- Powiedziałam wyjdź! – Krzyknęła popychając go w ową stronę.- Nie chcę mieć nic wspólnego z takim śmieciem jak Ty! – Dodała, gdy przekraczał próg.
Jak tylko Itan znalazł się poza zasięgiem bruneta, blondyn puścił go? Tamten podszedł kilka kroków do rzuconej walizki, schylił się, podniósł i ruszył do wyjścia.
- Martin! – Usłyszał drżący głos byłej żony. – Zaczekaj.
Daniel chcąc by para wyjaśniła sobie wszystko szybko ulotnił się do samochodu, rzucając krótkie, to ja będę przed domem”. Drzwi się zamknęły i wtedy brunet odwrócił się w stronę Pauli.
-, Jeśli chcesz mnie przeprosić to wiedz, że jest za późno. Jeśli chciałaś zapytać czy ci wybaczę to przykro mi, ale odpowiedź brzmi nie. Zwątpiłaś we mnie, Ty, jako pierwsza, chociaż mnie znałaś. Wiedziałaś, że to dla Ciebie i dzięki Tobie stałem się innym człowiekiem, lepszym. Wiedziałaś jak bardzo cię kocham i jak wiele jestem dla Ciebie zrobić. Jednak zwątpiłaś … Zabolało, cholernie zabolało i chociaż nadal cię kocham, nadal nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. To nie potrafię być z kimś, kto mi nie ufa. Z kimś, kto wątpi, chociaż zna mnie lepiej od własnych rodziców. Jest mi przykro, przykro, ze to Ty wbiłaś mi nóż w plecy. Przykro, że chociaż bym chciał nie potrafię ci wybaczyć.
Łzy spływały po jej policzkach. Serce ściskało się z bólu tym bardziej, gdy widziała jak bardzo cierpi on. Dopiero teraz zrozumiała, czemu ją tak traktował. Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że skrzywdziła go najgorzej. Nie potrafił jej wybaczyć … Dziwne, a może nie, ale rozumiała go. Bo ona sama nie wybaczy sobie, że zwątpiła i sprawiła mu tak wielki ból. I pewnie teraz nawet wiadomość o dziecku nie zmieni relacji po miedzy nimi, ale musiała mu powiedzieć. Musiała.
- Rozumiem cię i chociaż jest mi ciężko uszanuję twoją decyzję jednak musisz…
- Zostawiam ci dom tak jak mówiłem wcześniej. A, jeżeli się martwisz tym, że ciągle będziemy na siebie wpadać. Bez obaw za kilka dni wyjeżdżam.
Słysząc to zbladła. Chciał wyjechać, zostawić ją na dobre. Zmyć jej nadzieję na to, że może kiedyś pewnego dnia, gdy ochłonie nadarzy się okazja i spróbują od nowa. Wyjazd jednak oznaczał, że taka okazja przepadnie, co więcej nigdy się nie pojawi. Mogła go zatrzymać mówiąc o dziecku, ale jeśli przez cały czas miał być tak chłodny w stosunku do niej. Wolała zachować w milczeniu to, że za kilka miesięcy zostaną rodzicami i pozwolić mu zacząć życie od nowa. Przynajmniej w taki sposób mogła odkupić swoje winy za ból, jaki mu sprawiła. Niepewnym krokiem podeszła do niego i lekko musnęła w usta.
- W takim razie życzę powodzenia.
Tylko tyle … Na tylko tyle słów dała radę się zmusić by nie spostrzegł ile ją to kosztuje i jak bardzo boli. Nawet nie podziękował tylko odwrócił się napięcie i wyszedł. Zamknął drzwi a ona padła na kolana, po czym położyła się po środku holu i skulona płakała jak małe dziecko czując ja serce rozpada się na miliony drobniuteńkich szkiełek. Sprawiając ból niedopisania. Ból tak silny, że nawet fizyczny okazałby się w tej chwili pieszczotą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 908
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:55, 18 Lip 2015 Powrót do góry

Rozdział 27



Rankiem, kiedy się obudziła i zobaczyła, że nie ma obok niej Daniela sądziła, że ta namiętna noc była snem. Jednak fakt, ze była naga świadczył, o czym innym. Usiadła, więc na łóżku szczelnie opatulając się prześcieradłem i analizowała, czemu w takim razie blondyna nie ma obok niej? Pewnie uznał to za błąd i dlatego zwiał nim się obudziła. Przeleciało jej przez myśl. Szybko jednak odgoniła tą bzdurę ze swojej głowy. Przecież w nocy był taki czuły i namiętny, że to nie mogło być błędem. Nie mógł udawać miłości, bo czuła ją w każdym pocałunku a także dotyku. Więc czemu go nie ma? Zapytała jeszcze raz samą siebie i ze zdenerwowania zerwała się z łóżka jak oparzona. Wtem spostrzegła spadająca na ziemię kartkę, pochyliła się by ją podnieść. Mając ją już w swoich dłoniach podniosła się do pionu i zaczęła czytać.
Kochanie pojechałem z twoim bratem do Pauli niedługo wrócę. Kocham cię Daniel.
PS. Mam nadzieję, że nie żałujesz, bo jeśli chodzi o mnie to mogę takie noce spędzać z Tobą do końca życia.
Lekko się uśmiechnęła na wspomnienie owej nocy. Czy żałowała? Ależ skąd! I też chętnie powtórzyłaby ową noc, pomyślała. Po czym rozmarzona pobiegła pod prysznic nie minął kwadrans jak wróciła do sypialni odświeżona i szczęśliwa jak nigdy. Ubrała się w letnią różową sukienkę i czarne sandałki na niewysokim obcasie, następnie zrobiła sobie lekki makijaż i rozczesała swoje długie włosy tak by opadały na ramiona. Będąc już gotowa udała się do pokoju córki.
- Witaj słonko. – Powiedziała na widok podnoszącej się z łóżka Sofii.
- Witaj mamuś! – Odpowiedziała mała z uśmiechem na twarzy.
Po całusach, jakie obie złożyły na swoich policzkach brunetka kazała córce iść się umyć sama zaś poszła do kuchni przygotować śniadanie. Humor towarzyszył jej cały czas, co było widać nie tylko w wyrazie jej twarzy, a także dało się słyszeć, gdy śpiewała smażąc naleśniki. O tak naleśniki ukochane danie Sofii i Daniela jej zresztą też. Będąc tak szczęśliwa nawet nie zauważyła jak jej dziecko weszło do kuchni dopiero, gdy zapytała.
- Mamuś czyżbyś wygrała w totka?
Odwróciła się zaskoczona. Mała stała w drzwiach i patrzyła na nią z uwaga jak gdyby matka miała wypisane na czole WARIATKA. Victoria widząc ta dziwną minę uśmiechnęła się.
- Wygrałam coś więcej kochanie. – Odparła uradowana przekręcając na patelni placka.
-, Czyli co? – Zapytała córka siadając przy stole.
- Mam Ciebie i twojego tatusia, czy można chcieć czegoś więcej? – Zapytała dając jej żartobliwego pstryczka w nos.
- No nie, ale przecież tatuś nie mieszka z nami. – Rzekła ze smutkiem na twarzy.
- Masz rację kochanie nie mieszka, ale myślę, że niedługo będzie. – Odpowiedziała nalewając kolejną porcję ciasta na patelnię.
- Jak to?! – Zapytała zdziwiona nic nie rozumiejąc. – To znaczy fajnie, ale Lor…
- Powiem ci coś w sekrecie, dobrze. – Wtrąciła się Vici nim córka skończyła zdanie. – Ja i tatuś pogodziliśmy się, więc jak tylko tatuś uporządkuje różne sprawy zamieszka z nami. – Dodała jak tylko mała skinęła głową, że zamienia się w słuch.
-, Ale super! – Krzyknęła uradowana.
- I wiesz, co, pewnie zaraz tu będzie.
- Skąd wiesz? – Zapytała zaskoczona.
- Wiem, bo tu spał i rano nim wyszedł napisał mi, że jedzie z wujkiem Martinem załatwić pewną sprawę i niedługo wróci. Tak, więc moja panno musimy spieszyć się ze smażeniem naleśników, bo na pewno będą głodni. – Powiedziała czochrając blondynkę po włosach.
-To ty mamuś smaż, a ja nakryję do stołu. – Powiedziała zrywając się od stołu.
- Jesteś aniołem maleńka kocham cię.
- Ja Ciebie też mamo.
*******************
W drodze do domu Martin nie odzywał się ani słowem. Daniel też nie próbował nawiązać rozmowy gdyż doskonale wiedział, że jego szwagier w tej chwili potrzebuje jedynie swojego towarzystwa. Szczególnie teraz, gdy miał tyle na głowie. A i blondyn miał, o czym myśleć. Wczorajsza noc dała mu nadzieję, a teraz, gdy nastał ranek zaczął się obawiać, że Victoria uzna to za błąd. I pogoni go w diabły, czego nie chciał. Bo wtedy jego serce pękłoby z rozpaczy. Będąc już na podjeździe serce zaczęło bić mu jak szalone. Bał się po raz pierwszy cholernie bał się odtrącenia z jej strony. Wiedział, że jednak musi stawić się temu czoła i wejść do środka by przekonać się ile dla niej znaczy. Co prawda w chwili, kiedy się kochali, a nawet już po dała mu odczuć na różne sposoby jak wielkim darzy go uczuciem, obawiał się jednak, że mogła zmienić zdanie i nie ze chce dać mu kolejnej szansy? Przecież już kiedyś ją skrzywdził mogła obawiać się, że zrobi to ponownie. Z ciężarem w sercu wszedł do mieszkania zaraz za brunetem. Widząc jednak roześmianą Victorię wybiegająca z kuchni w towarzystwie swojej córki zrozumiał, że nie żałowała.
- Cześć chłopaki zrobiłyśmy śniadanie, macie ochotę? – Zapytała posyłając mu zniewalający uśmiech.
- Jasne. – Odparł z ulga w głosie nim Sofia wpadła mu w ramiona.
- Cześć tatuś! – Krzyknęła rzucając mu się na szyję jak tylko przykucnął widząc, że biegnie w jego stronę.
- Cześć księżniczko. – Odpowiedział obejmując ją w pasie jednocześnie składając buziaka na jej policzku.
- No to, co zapraszam do kuchni. – Wtrąciła się Vici tym razem spoglądając na zasmuconego brata.
- Ja dziękuję nie jestem głody, ale wam życzę smacznego.- Odparł wymuszając uśmiech. – A teraz wybaczcie pójdę do siebie. – Dodał, po czym ruszył na górę.
Victoria i Daniel wymienili spojrzenia, po czym wzięli małą za ręce i ruszyli do kuchni.
-, Czemu wujek jest smutny? – Zapytała Sofii, której uwadze nie uszedł nastrój Martina.
- Wujka boli głowa. – Odpowiedzieli oboje jak na zawołanie.
Dziewczynka natychmiast spojrzała na nich podejrzliwie, po czym cała trójka zaczęła się śmiać. Chwilę później siedzieli już przy stole zajadając się smakowitymi naleśnikami planując jednocześnie, co będą robili przez resztę dnia.
*******************
Nie wiedziała jak długo leżała zalana łzami, ale gdy wyschły wstała z podłogi i ruszyła do salonu na kanapę. Najchętniej teraz by umarła gdyby nie fakt, że pod sercem nosiła w sobie nowe życie. Owoc miłości jej i Martina. Dziecko, które przez głupotę i ślepotę własnej matki zostało bez ojca. Bo gdyby nie zaślepiła ją siostrzana miłość do Itana ona i brunet byli by teraz razem i z niecierpliwością oczekiwaliby narodzin tego maleństwa. A tak została sama. Całkiem sama. Rodzice nie żyli, Martin jedyna osoba, która kochała ją bezwarunkowo przez jej głupotę teraz ją nienawidził i zostawił. W sumie to ona sama go porzuciła wierząc w każde słowo brata. No i Itan człowiek, którego kochała i dla którego była gotowa na wszystko mimo jego paskudnych wad i okropnego charakteru. Nie dość, że ją wykorzystał to jeszcze zniszczył jej szczęście. I dlaczego? Po co? Nie wiedziała, ale jedno wiedziała na pewno po tym, co zrobił nie chciała go znać. Wiedziała też, że za nim na dobre skreśli go ze swojego życia musi spotkać się z nim po raz ostatni. Chciała usłyszeć całą prawdę by uzyskać odpowiedzi na krążące pytania w jej głowie. Liczyła, że może one sprawią, iż będzie wiedziała, co dalej ma począć ze swoim życiem? W tej chwili nie miała siły na starcie z Itanem, bo jeszcze nie pozbierała się po zajściu z Martinem. Siedziała, więc do południa na sofie wspominając szczęśliwe chwile spędzone z rodzicami, a także z brunetem. Dopiero dźwięk telefonu sprawił, że wstała z miejsca i wróciła do rzeczywistości. Otarła szybko łzy i podniosła słuchawkę.
- Słucham?- Zapytała starając się by jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie.
- Dzień dobry nazywam się Dylan Silver czy mam przyjemność z Panią Paulą Herrera?
- Tak, a z kim ja mam przyjemność? – Zapytała, gdyż ani imię ani nazwisko, które podał ów rozmówca nic jej nie mówiło.
- Jestem prywatnym detektywem i bardzo chciałbym się z Panią spotkać.
- Detektywem? – Zapytała zdziwiona. – Ale ja nie wynajmowałam żadnego detektywa, więc nie rozumiem, w jakim celu mielibyśmy się spotykać?
- Pani nie, ale wynajęła mnie Pani siostra, która pragnie się z Panią zobaczyć.
- Moja siostra?! – Zapytała jeszcze bardziej zdziwiona niż po tym jak oświadczył jej, kim jest.
- Tak, Pani siostra. A dokładnie Pani i Pana Itana. – Rzekł ze spokojem w głosie.
- Proszę Pana musiała zajść jakaś pomyłka, bo poza Itanem ja nie mam rodzeństwa. Odkąd pamiętam byłam tylko ja i It tak, więc, Pan wybaczy, ale żadnego spotkania nie będzie.
Powiedziała, po czym odłożyła słuchawkę uznając faceta za wariata lub naciągacza. Niestety to, co powiedział gdzieś głęboko utkwiło jej w głowie i po, mimo, że starała się zapomnieć o tej dziwnej rozmowie nie potrafiła. W końcu mając dość zadawania sobie pytań na coś, na co na pewno sama sobie nie odpowie usiadła przy biurku i włączyła laptopa. Szybko wpisała imię i nazwisko detektywa, którego o dziwo także nie zapomniała i jak tylko znalazła do niego kontakt zadzwoniła. Już po pierwszym sygnale odebrał.
- Dzień dobry z tej strony Paula Herrera ja…
- Spodziewałem się Pani telefonu. – Rzekł nim skończyła zdanie.
Po kilku minutowej rozmowie, z której dowiedziała się jedynie jak jej rzekoma siostra ma na imię i, że jest najstarsza z całej trójki umówiła się na spotkanie z Dylanem już na następny dzień. Sprawa z nowym członkiem rodziny tak bardzo pochłonęła jej myśli, że na chwilę zapomniała o kłopotach, z Itanem i Martinem.
*****************
Po zjedzonym śniadaniu Sofia grzecznie podziękowała i udała się na górę razem z talerzem naszykowanym dla Martina. Victoria zaś wzięła się za zmywanie w chwili, kiedy do blondyna zadzwonił telefon. Nie wiedziała, kto dzwoni, bo mężczyzna z rozmową przeniósł się do salonu, ale czuła, że po tym telefonie jej humor może ulec zmianie. Nie chciała jednak zaprzątać sobie tym głowy i skupiła się na myciu talerzy. Nagle drgnęła, gdy ukochany objął ją w tali i pocałował w szyję.
- Pięknie wyglądasz i tak seksownie, że gdybyśmy tylko byli sami…
- Lepiej nie kończ, bo się zapomnę i zedrę z Ciebie to ubranie. – Rzekła kładąc talerze do zlewu i odwracając się w jego stronę.
- Prędzej ja to zrobię, bo ta twoja sukienka jest dość skąpa. – Rzekł lustrując ją wzrokiem od dołu do góry udając, że ten wyzywający strój mało mu się podoba.
- Może i skąpa, ale marzysz by mnie w niej posiąść, prawda?- Zapytała szepcząc mu wprost do ucha tak seksownym głosem jak tylko potrafiła.
Ciepło jej oddechu muskającego jego szyję podziałał natychmiast niewiele myśląc i cholernie jej pragnąc złapał ją za pośladki, uniósł jak gdyby ważyła tyle, co piórko i posadził na kancie zlewozmywaka. Chcąc zachować równowagę oplotła go dłońmi wokoło szyi, a nogami wokoło bioder.
- Doigrałaś się moja pani. – Rzekł z cwaniackim uśmiechem na twarzy, po czym wsunął dłoń w jej włosy i przytrzymując za kark przyciągnął ja do siebie tym samym wpijając swoje usta w jej wargi.
Nawet się nie opierała tylko natychmiast rozchyliła usta z przyjemnością przyjmując jego język do wnętrza swoich warg. Całowali się namiętnie i zachłannie jak gdyby nie robili tego od wieków. Z ledwością łapali powietrze jednak żadne z nich nie chciało przerwać tego szalonego tańca języków sprawiających im taką przyjemność. Dłoń Daniela trzymająca jej kark nagle zaczęła zsuwać się w dół, zaś druga błądziła między udem, a jej gorącą i wilgotną kobiecością. Drżała pod dotykiem jego silnych a zarazem delikatnych dłoni, z każdą sekundą czuła jak podniecenie rośnie w niej jak szalone. Wiedziała, że to, co teraz się dzieje jest jeszcze większym szaleństwem niż to, co wydarzyło się w nocy. Wiedziała, że w każdej chwili ich córka lub jej brat mogą ich nakryć, ale nie potrafiła przerwać tej cholernie szalonej zabawy. Tak długo na niego czekała, tak strasznie tęskniła, że teraz pragnęła jak najdłużej cieszyć się jego obecnością, pocałunkami i dotykiem. I pewnie gdyby nie kolejny telefon oddałaby mu się na rogu zlewu zapominając, że na górze bawi się jej dziecko. Blondyn także nie chętnie wypuścił ją ze swych objęć i jeszcze niej chętnie odebrał telefon. Ona w tym czasie doprowadziła się do porządku i skończyła zmywać. Kiedy weszła do salonu była pewna, że ukochany jeszcze rozmawia, ale zastała go stojącego przy oknie? Podeszła, więc po cichu i wsunęła dłonie pod jego ramiona tym samym kładąc ręce na jego klatce piersiowej. Nie musiała widzieć jego twarzy by wyczuć, że owy telefon zepsuł mu humor.
-, Co się stało? – Zapytała opierając głowę o jego plecy.
- Za dwa dni mam być w Los Angeles, jeśli nie Lorena sama się tu zjawi. – Odpowiedział ściskając tak mocno telefon w dłoni, że aż pobielały mu kostki.
- Tak ci powiedziała?- Zapytała, chociaż doskonale, że ta kobieta była zdolna do takich czynów.
- Tak. – Odparł odwracając się w jej kierunku.
- I co zamierzasz? – Zapytała, chociaż czuła, że odpowiedź się jej nie spodoba. Z drugiej zaś strony liczyła, że blondyn ją zaskoczy i powie, że nie jedzie do L.A.
- Przykro mi, ale muszę tam jechać. – Rzekł z powagą na twarzy.
-, Czyli to koniec? No jasne, że tak … Chciałeś sprawdzić czy wiąż jestem tak głupia i naiwna i postanowiłeś mnie uwieść by się przekonać czy ta smarkula, która się w Tobie zakochała nadal coś do Ciebie czuje. A teraz, gdy się już przekonałeś, że, mimo iż jestem starsza nadal jestem naiwna i cię kocham, odchodzisz! Odchodzisz, bo Ty też kochasz … Tyle, że nie mnie, a Ją! Zawsze ją kochałeś… Zawsze, wiedziałam o tym i nie wiem, czemu do dziś dnia łudziłam się, że kiedyś pokochasz mnie! – Mówiła coraz to głośniej załamującym się głosem, a z jej oczu płynęły gorzkie i gorące łzy rozczarowania i bólu.
Stał spokojnie i słuchał tych bredni z każdym słowem jego zdenerwowanie rosło. Mimo to poczekał aż powie mu wszystko, co ma do powiedzenia, dopiero, gdy zamilkła przemówił.
- Powiedziałem, że muszę tam jechać, ale nie powiedziałem, że nie wrócę. Czy Ty myślisz, że po tym jak cię odzyskałem mógłbym cię teraz zostawić od tak?! Sądzisz, że po tylu latach cierpień z powodowanych utratą Ciebie pozwoliłbym teraz komukolwiek stanąć nam na drodze? Kocham cię … Zakochałem się w Tobie już wtedy tylko byłem zbyt głupi i dumny oraz zbuntowany by się do tego przyznać. – Spoglądając jej głęboko w oczy.
- Wtedy to znaczy, kiedy? – Zapytała zaskoczona jego wyznaniem.
-, Kiedy dowiedziałem się, że mam cię poślubić wściekłem się i to bardzo. Powodów było wiele, pierwszy to taki, że kazano mi zrobić coś, co nie było moją decyzją. Drugi, że chciano mnie rozdzielić z kimś, kogo kocham, czyli Lorena. Przynajmniej wtedy tak sądziłem, iż to właśnie ją kocham. Trzecim powodem było to, że poczułem się oszukany przez Ciebie. Nie mogłem pojąć jak mogłaś być moją przyjaciółką i ukrywać, że się we mnie zakochałaś. Zawsze uważałem, że jesteśmy ze sobą całkowicie szczerzy, aż tu nagle słyszę takie coś. Przystałem na ten ślub, bo nie miałem wyboru, ale wtedy też postanowiłem zrobić wszystko byś mnie znienawidziła, sam też próbowałem znienawidzić Ciebie. Bóg mi świadkiem, że próbowałem, ale jesteś tak piękna, dobra i wyjątkowa, że zamiast nienawiści zrozumiałem, że Cię kocham i to od dawna. Zakochałem się w Tobie w dniu, kiedy to pierwszy raz zobaczyłem cie na schodach twego domu. Pamiętam dokładnie padał deszcz a Ty mimo wszystko siedziałaś delektując się każdą kroplą jak gdyby to był jakiś magiczny pył. I już wtedy zawładnęłaś moim sercem, ale nie chciałem sam przed sobą się do tego przyznać. Nie wiem jak i kiedy, ale wiem, że gdy to pojąłem było już za późno. Wyrządziłem ci tyle krzywdy i przykrości, że potem nawet nie śmiałem prosić o drugą szansę. Dlatego też, kiedy powiedziałaś, że zwracasz mi wolność nie sprzeciwiłem się, gdyż uważałem, że skoro ja nie dałem ci szczęścia ktoś inny to zrobi. Pozwoliłem ci odejść byś wreszcie zaznała szczęścia i miłości, której ja ci odmówiłem, chociaż kochałem cię już w dniu naszego ślubu.
Stała i słuchała każdego słowa nie tylko ze zdziwieniem na twarzy, ale też z niedowierzaniem. Była poruszona, ale i zła. Zła, że tyle lat ukrywał swoje uczucia, że tyle lat utracili, bo on bał się przyznać do miłości, jaką ją obdarzył. Otarła łzy, a gdy ją objął nie zaprotestowała.
-, Dlaczego tak bardzo chciałeś uciec od tej miłości? – Zapytała spoglądając mu w oczy.
- Bałem się. – Odparł zgodnie z prawdą.
- Bałeś się?! – Zapytała z niedowierzaniem.
- Tak bałem się. Bałem się, że jeśli pozwolimy sobie by nasz przyjaźń przerodziła się w coś więcej, a potem nam nie wyjdzie na zawsze utracimy to, co nas łączy. Wolałem trwać przy Tobie, jako przyjaciel, ale mieć pewność, że zawsze będziemy razem. – Rzekł głaszcząc jej policzek.
- A i tak nasz przyjaźń przepadła. – Stwierdziła ze smutkiem na twarzy.
- Wiem i to ja jestem temu winien. Gdybym przyznał się do swoich uczuć…
- A teraz … czy teraz jesteś gotowy walczyć o nas i naszą miłość? – Zapytała nie dając mu dokończyć zdania.
- Kocham cię i już nigdy nie pozwolę ci odejść. – Powiedział obejmując rękoma jej twarz. Nigdy! - Dodał widząc wahanie w jej oczach, po czym pochylił się do jej ust i zatopił swoje wargi w jej.
Szczęśliwa zarzuciła mu ręce na szyję i z całą przyjemnością odwzajemniła pocałunek.
Tymczasem Sofia zapukała do pokoju, w którym to ukrył się Martin. Zamyślony szybko otrząsnął się słysząc jak ktoś dobija się do drzwi.
-, Co jest? – Zapytał podnosząc się z pozycji leżącej do siedzącej.
- Mogę wejść?- Usłyszał cichy głosik swojej siostrzenicy.
- Jasne skarbie. – Odparł szybko chowając zdjęcia swojej żony, które to kilka chwil wcześniej oglądał.
Jak tylko jej uśmiechnięta twarzyczka pojawiła się w wejściu na jego twarzy także pojawił się uśmiech?
- Przyniosłam ci naleśniki. – Powiedziała z lekką niepewnością w głosie. – Wiem wujku, że nie chciałeś jeść, ale…
- Nie chciałem, ale teraz widząc jak smacznie wyglądają zgłodniałem. – Rzekł uśmiechając się do małej i dłonią zapraszając ją w swoją stronę.
Zadowolona, że brunetowi się poprawiło szybko podeszła do łóżka i wręczyła mu talerz pełen naleśników. Następnie usiadła obok niego i czekała aż zacznie jeść. Nie miał ochoty, chociaż potrawa naprawdę wyglądała smakowicie, jednak nie chciał też by małej zrobiło się przykro, a także pragną ukryć przed nią swój podły nastrój. Tak, więc wziął jednego i zaczął jeść. Widząc to dziewczynka natychmiast uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Świetne są, co nie?! – Zapytała chcąc jakaś zacząć rozmowę.
- Tak przepyszne skarbie.
- Wujek, mama mówiła, że boli cię głowa, ale chociaż jestem mała to mam oczy i widzę, że jesteś smutny. Powiesz mi, dlaczego?
W tym momencie kęs, którego wziął stanął mu w gardle. Nie chciał okłamywać dziecka, jednak prawdy też nie mógł jej powiedzieć. Fakt Sofia była bardzo mądra i spostrzegawcza, ale nie na tyle duża by opowiadać jej o jego rozpadzie małżeńskim. Zaczął wolno rzuć jedzenie by w ten sposób zyskać na czasie. Myślał jak wyjaśnić siostrzenicy swój stan, ale jak na złość nic nie chciało wpaść mu do głowy. I wtedy go zaskoczyła po raz kolejny.
- Pokłóciłeś się z ciocią Paulą, prawda?
- Tak skarbie. – Odparł nie mając siły zaprzeczyć.
- Domyśliłam się, bo widziałam walizkę. – Wyjaśniła. – Nie martw się wujku ciocia cię kocha i jestem pewna, że niedługo się pogodzicie. – Dodała przytulając się do niego.
- Niestety kochanie tym razem to nie takie proste. – Odparł wiedząc, że sprawa jest bardziej poważna niż Sofia zdaje sobie z tego sprawę.
- Jest czy nie, ja mimo wszystko jestem pewna, że się pogodzicie. – Rzekła z całkowitym przekonaniem.
- A skąd ta pewność kochanie? – Zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy widząc jej zaciętą minę pełną przekonania.
- Prosiłam Bozię by mama i tato się pogodzili. Wysłuchała mnie, wysłucha i teraz, bo za Ciebie i ciocię też się pomodlę dziś wieczorem.
Nie odpowiedział tylko się uśmiechnął. Nie wierzył, że za sprawą Boga on i Paula znowu będą razem i nie chodziło oto, że był niewierzący. Bo tak naprawdę był bardzo wierzącym człowiekiem jednak nie wszystko zależy od Boga, a sporo także od ludzi. Paula go zawiodła, on sam, chociaż bardzo ją kochał nie potrafił zapomnieć i wybaczyć ów czynu. Wiedząc też, że będzie mu ciężko żyć obok niej, ale bez niej postanowił wyjechać. Nim jednak to zrobi musiał doprowadzić jeszcze kilka spraw do końca. A skoro jeszcze nie są załatwione uznał, że wykorzysta jak najlepiej czas i spędzi z rodziną go jak najwięcej nim całkowicie ją zostawi. Szybko skończył posiłek, a potem wziął małą za rękę i zszedł z nią na dół.
- No to, co idziemy na lody? – Zapytał spoglądając na tulących się do siebie Victorię i Daniela.
Zakochana para spojrzała na niego ze zdziwieniem jednak zaraz przystanęła na ową propozycję widząc za czyją sprawą brunet nagle się rozpogodził.
*****************
Kiedy otworzyła drzwi i zobaczyła go na progu swojego domu zamarła ze zdziwienia? Bez podania przyczyny tak po prostu ją zostawił, a teraz nagle zjawia się jak gdyby nigdy nic. I pewnie zatrzasnęłaby mu drzwi przed nosem gdyby nie jej miękkie serce. Widząc, że jest podbity zaprosiła go do środka.
-, Co ci się stało? – Zapytała na wstępie, lecz dość chłodnym tonem by zrozumiał, że nie jest mile widziany.
- Ten sukin… To znaczy mąż mojej kochanej siostrzyczki tak mnie urządził. – Burknął wdzierając się do środka jak by to było naturalne.
- Wcale się nie dziwię. – Odparła zgodnie z prawdą.
Sandra doskonale wiedziała, jaki numer Itan wyciął Pauli, a informatorem był nie, kto inny jak Daniel. Blondyn także jasno się wyraził, że nie chce więcej siostry widzieć w towarzystwie tego debila. Co prawda czerwono włosa gdyby się uparła to ani matka ani brat nie powstrzymaliby jej przed dalszymi randkami z Item? Jednak ona sama po tym jak ją zranił nie chciała mieć z nim nic wspólnego. On zaś słysząc jej słowa odwrócił się w jej stronę i patrząc dość srogo w jej oczy zapytał.
- Bronisz go?!
- Nie bronię, bo w sumie ta sprawa mnie nie tyczy, ale uważam, iż miał powód do tego by obić ci gębę. – Odpowiedziała z pełną szczerością.
- Kochanie jak możesz? – Zapytał z oburzeniem chcąc ją objąć.
Szybko jednak odsunęła się na bezpieczną odległość.
- Nie dotykaj mnie i nie mów do mnie kochanie. – Warknęła.
- Sandra, co z Tobą?! – Zapytał zdziwiony jej zachowaniem.
- Ze mną?! To z Tobą coś nie tak! Bajerujesz mnie, a gdy zdążyłam się w Tobie zakochać nagle znikasz bez większych, wyśnień. I teraz, gdy nagle potrzebujesz pomocy, wsparcia w tych swoich brudnych zagrywkach przylatujesz do mnie? O nie Itan, ja ci nie pomogę ani cię nie wesprę, bo to, co robisz jest podłe! – Krzyknęła wściekła i oburzona po całości.
- To nie tak. Ja po prostu nie chcę by ten baran odebrał mi siostrę. A co do Ciebie… - Próbował tłumaczyć by jakoś załagodzić sytuację, ale na próżno, bo zaraz mu przerwała.
-, Co do mnie to postawiłeś sprawę jasno! Zabawiłeś się, a potem kazałeś spierdalać, gdy okazałam się niepotrzebna. Zaś, jeśli chodzi o Paulę to gdybyś naprawdę ją kochał, gdyby na serio ci na niej zależało nie rujnowałbyś jej szczęścia tylko jeszcze cieszył razem z nią! Żal mi cię Tan, bo nie masz ani serca ani rozumu a jedynie wybujałe ego i przeogromny egoizm, przez który kiedyś zostaniesz sam! Całkiem sam! – Wrzasnęła sądząc, ze dopiero wtedy coś do niego dotrze.
-Wiesz masz rację postąpiłem źle. Przychodząc tutaj! – Powiedział, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
Wściekła złapała wazon stojący na stoliku i rzuciła nim z całej siły, jaką posiadała. Niestety trafił jedynie w drzwi rozsypując się w drobny mak. Teraz żałowała, że w ogóle go wpuściła, że zlitowała się widząc jego pokiereszowaną buzię. Zranił ją jak wiele innych osób, ale go kochała i chyba tylko, dlatego nie rozwaliła mu tej głupiej głowy. Była jednak wściekła na siebie, że znając jego wady i przewinienia nadal darzyła go uczuciem. Liczyła jednak, że wyjazd do Barcelony pozwoli jej zapomnieć o nim na dobre.


Rozdział 28



Wycieczka do miasta natychmiast poprawiła humor Martinowi, a tym samym jeszcze bardziej Victorii. Cała czwórka dopiero na wieczór wróciła do domu, bo po lodach udali się nad jezioro, a potem do muzeum i kina. Sofia, rzecz jasna zasnęła już w aucie. Dlatego jak tylko weszli do środka, Daniel zaniósł małą do jej sypialni. Tymczasem brunetka wraz z bratem zabrali się za przygotowanie kolacji. Po kwadransie, kiedy Daniel zszedł na dół, rodzeństwo siedziało już przy stole i czekało na niego.
- Szwagier, czyżbyś zasnął razem z córką czy nie umiałeś jej rozebrać do piżamki? - Zapytał żartobliwie brunet.
- Ani jedno, ani drugie. Po prostu się przebudziła i poprosiła o przeczytanie bajki. – Odparł, zajmując sobie miejsce przy stole.
- Pytałeś czy jest głodna? - Zapytała nagle Victoria.
- Owszem i jej odpowiedź była, cytuję: PRZECZYTAJ MI BAJKĘ TATO.
- Ten dzień ją wykończył. - Skwitowała Vici, spoglądając z uśmiecham na ukochanego i brata.
- Szczerze to ja także padam z nóg, zjem i spadam pod prysznic, a potem spać. - Odezwał się Martin, porywając w dłoń kanapkę.
Po tych słowach nastała cisza, gdyż każde z nich skupiło się na posiłku. Kilka minut później brunetka i blondyn zostali sami. Vici wstała od stołu i zaczęła zbierać naczynia, nie doszła jednak do zlewu, gdy na jej drodze wyrósł Daniel.
- Zostaw to, rano pozmywam. – Rzekł, zabierając z jej dłoni brudne naczynia.
- Kochanie, ale...
- Ciii... Idziemy do sypialni. – Rzekł, biorąc ją na ręce. - Musimy porozmawiać. - Posłał jej pytające spojrzenie.
- Porozmawiać, mówisz? - Zapytała z figlarnym uśmiechem.
- Owszem, jednak dalej strzelaj takie seksowne minki, to nie wiem czy zdążymy zamienić choć słowo. – Odpowiedział, otwierając drzwi jej sypialni.
- To chcesz gadać czy nie? – Zapytała, wciąż się z nim drocząc i całując jego szyję, do której w danej chwili miała świetny dostęp.
- Lubisz mnie drażnić, prawda? – Zapytał, udając złego.
- Ja?! No kochanie, gdzież bym śmiała? – Zapytała, udając niewiniątko jednocześnie, stawiając stopy na podłodze, kiedy Daniel zamknął drzwi od pokoju i opuścił ją w dół.
Zamierzał coś powiedzieć, ale nim otworzył usta, jej słodkie wargi przylgnęły do niego z taką siłą, że aż wpadł na drzwi. Jej język badał wnętrze jego ust tak dokładnie, delikatnie, a zarazem namiętnie, iż całkowicie zapomniał, o czym chciał rozmawiać. A gdy jej ciało przylgnęło do niego i ciepło z niego bijące poczuł na całym swoim ciele, zapomniał już całkowicie o wszystkim. Jej drobne i delikatne palce szybko odnalazły guziki na jego koszuli i zaczęła je rozpinać tak szybko jakby parzyły. Jego dłonie wędrowały po jej plecach, schodząc w dół. Drżała pod wpływem dotyku jego męskich, jakże delikatnych rąk. Oszalała w chwili, kiedy złapał ją za pośladki i uniósł lekko do góry tak, by jej nogi mogły opleść jego biodra. Namiętność z jaką się całowali, wzbudzała w nich coraz większe podniecenie. Nagle role się odwróciły i teraz to ona plecami opierała się o drzwi, on zaś wyszukał dłońmi pod jej sukienką koronkowych majteczek, po czym zerwał je szybciej niż się zorientowała.
- Chyba ktoś tu jest bardzo napalony. - Odezwała się, zrzucając z niego koszule, po tym jak w końcu udało się jej rozpiąć ostatni guzik.
- Mam przestać? - Zapytał z powagą na twarzy.
Rzecz jasna wcale nie miał zamiaru tego robić, ale skoro ona mogła z nim pogrywać, to czemu nie on? Jej spojrzenie natychmiast spiorunowało go.
- Broń Boże, inaczej spłonę tu żywcem z podniecenia. – Odparła, po czym wpiła się znowu w jego usta.
Słodycz jej ust natychmiast wywołała w nim kolejną falę pożądania, jej delikatne palce gładziły jego szyję i plecy z sekundy na sekundę coraz bardziej płonął, ta kobieta wyzwalała w nim takie żądze, że przestawał nad sobą panować. Szybko sięgnął do rozporka przy swoich spodniach, rozpiął go, a gdy jego garderoba opadła w dół, jego twardy i nabrzmiały do granic wytrzymałości członek wbił się w jej gorącą i wilgotną muszelkę. Jęknęła, bardziej przylegając do jego nagiego torsu. A kiedy zaczął się poruszać w niej pchnięcie za pchnięciem, wiła się jak kotka. Im głośniej jęczała, tym szybciej Daniel poruszał się w niej, a gdy nadeszło spełnienie oboje zatracili się w chwili rozkoszy i zapomnieli o całym świecie. Ich igraszki nie skończyły się jednak po numerku przy drzwiach, potem kochali się jeszcze dwa razy, by na koniec zasnąć jak małe dzieci w swoich ramionach.
*******************
Następnego dnia
Po śniadaniu udał się do garażu, by zająć czymś ręce, jak i myśli kłębiące się na okrągło w jego głowie. Paula, to ona wciąż nie dawała mu spokoju, w każdej sekundzie mijających dni i nocy krążyła w jego myślach. Gdyby miał pracę, rzucił by się pewnie w jej wir i jakoś starał się żyć. Niestety przez bagno w jakie wpakował go Itan, został nie tylko bez żony, ale także i pracy. Sofia była jego lekiem na smutki, ale w tej chwili mała była na mieście z Victorią i Danielem. Tak więc on będąc sam w domu, postanowił pogrzebać przy swoim starym motorze, który kiedyś był całym jego życiem. Ukochana maszyna przestała się dla niego liczyć, gdy w jego życiu pojawiła się piękna blondynka o błękitnych oczach z uśmiechem anioła na twarzy.
- Dość! - Upomniał siebie, czując, że znowu zaczyna wspominać ex małżonkę.
Zakasał rękawy i kucnął przy motocyklu, by zagłuszyć myśli i bardziej skupić się na robocie, włączył radio w telefonie i wsadził słuchawki do uszu, po czym przystąpił do pracy. Grzebanie przy motorze odciągnęło go od bolesnych spraw, a także uspokoiło. Dwie godziny później usmarowany po całości, odłożył narzędzia i wstał z zamiarem napicia się kawy. Nie doszedł jednak do drzwi, gdy przed nim nagle wyrosła blondynka.
- Cześć. - Odezwała się z lekkim przestrachem w głowie.
- Czego chcesz? - Zapytał zimnym tonem, nie bardzo ciesząc się na jej widok.
- Porozmawiać. – Odpowiedziała, ściskając w dłoniach torebkę, chcąc ukryć zdenerwowanie.
- Paula... – Zaczął, lecz nie dane było mu skończyć, gdyż dziewczyna weszła mu natychmiast w słowo.
- Może to nic nie zmieni i wiem, że słowo przepraszam to za mało... Jednak przepraszam cię Martin za to, że byłam na tyle głupia, by w Ciebie zwątpić. Zdaję sobie sprawę, że nigdy mi tego nie wybaczysz. I pewnie masz rację, by mnie nienawidzić i mną gardzić, zasłużyłam sobie na to w pełni. Jednak chciej zauważyć, że jestem tylko człowiekiem. I chyba mam prawo popełniać błędy jak każdy z nas...
- Posłuchaj...
- Nie przerywaj mi. Obiecuję, że jak skończę wyjdę przez te drzwi i już nigdy mnie nie zobaczysz.
- Okej, słucham.
- Wiem, że Itan nie jest święty, nigdy nie był. Przymykałam oczy na jego wybryki, ratowałam jego tyłek i nawet błagałam Ciebie, byś mu pomógł chociaż wiedziałam,że jest leniem, ignorantem, egoistą, ale to mój brat. Rozumiesz, BRAT! I czy mi się to podoba, czy nie jest moją rodziną. Po śmierci rodziców zostałam mu tylko ja i obiecałam, że otoczę go opieką i miłością. Zrobiłam to, bo tak kazało mi serce. Ty dla swojej siostry czy rodziców także zrobiłbyś wszystko i kochałbyś ich bez względu na ich charakter. Nie sądziłam jednak, że It kosztem swojego ,,szczęścia" zniszczy moje. Nie wiedziałam, że to kłamstwa, by nas rozdzielić! – Mówiła, a z jej oczy spływały łzy, chociaż stała spokojnie jak na spowiedzi.
- Mogłaś mi zaufać. – Wtrącił, wzruszając ramionami.
- Ufałam ci, ufałam! Tylko, że kiedy on pokazał mi te zdjęcia, pogubiłam się. Nie byłam już pewna co jest prawdą, a co nie. To wszystko spadło na mnie tak nagle, że bezmyślnie zaczęłam działać, złożyłam pozew, mimo że wciąż się wahałam. Miałam wiele wątpliwości co do twojej zdrady i całej reszty, ale miałam też dowody. Zresztą teraz to już i tak nie ważne, bo głupia blondynka wszystko zepsuła. Nie cofnę czasu, nie odzyskam cię. Nie cieszy mnie to, ale muszę pogodzić się z karą, którą sama na siebie ściągnęłam. Przyszłam tu dziś, by cię przeprosić. I powiedzieć, że byłeś całym moim światem. I że chociaż zwątpiłam to wiedz, że kochałam cię, kocham i będę kochała, mimo że nasze drogi się rozeszły. Pamiętaj o tym, tylko o to proszę. – Dodała, przesuwając dłonią po jego policzku ten ostatni raz.
Zamknął oczy, by powstrzymać pokusę przyciągnięcia jej do siebie. Wziął trzy głębokie oddechy, a kiedy uniósł powieki jej już nie było. W pierwszej chwili miał zamiar wybiec i ją zatrzymać, ale powstrzymał się. Strach, to on go zatrzymał przed zrobieniem czegoś, czego sam do końca nie był pewien. Owszem, wciąż ją kochał, tęsknił za nią, ale czy potrafił wybaczyć, zapomnieć?
***********************
Rankiem kiedy otworzyła oczy, Daniela nie było już obok niej. Odgłosy dochodzące z dołu, świadczyły jednak o tym, że nie uciekł, co bardzo ją ucieszyło. Szybko wyskoczyła z łóżka i pobiegła pod prysznic, by kwadrans później zejść do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania. Tam jednak czekała na nią już niespodzianka, bo ukochany wraz z córką siedzieli już przy nakrytym stole, a razem z nimi także Martin. Uśmiechnęła się, po czym każdemu z osobna dała buziaka.
- Dlaczego mnie nikt nie obudził? – Zapytała, udając lekko oburzoną.
- Bo tatuś powiedział, że w nocy długo rozmawialiście i musisz się wyspać. - Szybko wtrąciła się Sofia.
Victoria natychmiast spojrzała na Daniela wymownym spojrzeniem, delikatnie się czerwieniąc na wspomnienie owej ,,rozmowy".
- Poza tym, chciałem zrobić ci niespodziankę w formie śniadania i dlatego...
- Dobrze, nie tłumacz się już skarbie. Fakt, sen mi się przydał po naszej dłuuuugiej i wyczerpującej rozmowie. – Rzekła, podkreślając na końcu słowo rozmowa.
Mała rzecz jasna nie skapowała się, co blondyn miał na myśli, używając słowa ROZMOWA, Martin był jednak bardziej doświadczony i zbyt spostrzegawczy, by się nie połapać i dlatego słysząc ich rozmowę, parsknął śmiechem.
- Co cię tak bawi? - Zapytała zaskoczona Vici, widząc jak brat zanosi się śmiechem.
- Nie nic. – Odparł, natychmiast poważniejąc. - Po prostu znam ten ból rozmów przez całą noc. – Rzekł, uśmiechając się znacząco do siostry.
- Ej, nie gadać tylko jeść, bo zaraz wyruszamy w miasto. - Odezwał się blondyn, chcąc skończyć dość krępujący temat.
I tak godzinę później znaleźli się w największym Centrum Handlowym, by Sofia mogła sobie kupić nowe ubranka oraz zabawki. Brunetka uważała, że to zbędne, gdyż mała miała całą szafę zapełnioną garderobą, a w pokoju mnóstwo zabawek. Jednak Daniel i tak postawił na swoim, chcąc, by córka miała także od niego jakieś podarunki. Lena przyjęła ten argument za wystarczający, by zamknąć temat. Daniel zadowolony z takiego obrotu sprawy pocałował ją, a gdy ukochana zajęła się pomaganiem Sofii w wyborze sukienek, on na chwilkę uciekł po prezent dla brunetki. Nim obie się zorientowały, on już był ponownie w sklepie, w którym je zostawił. Po kilkugodzinnej przeprawie sklepowej, usiedli w pobliskiej restauracji, by zjeść obiad. Dopiero wtedy w trakcie deseru, blondyn wyjął z kieszeni marynarki podarek i położył przed Victorią.
- To dla Ciebie. – Rzekł, widząc jej pytające i zdziwione spojrzenie.
Uśmiechnęła się. Następnie wzięła pudełeczko w dłonie i otworzyła. Naszyjnik w kształcie serduszka wysadzany małymi diamentami zaparł jej dech w piersiach. Słowa zachwytu jak i podziękowań uwiązł w gardle, tak bardzo była zaskoczona i poruszona.
- Wow, ale cudo! - Dało się słyszeć okrzyk ich córki.
- Założysz czy mam zwrócić do sklepu? - Zapytał Daniel po dwóch minutach jej milczenia.
- Oczywiście, że założę! - Krzyknęła w końcu, odzyskawszy głos. - To jest prześliczne, kochanie. – Dodała, po chwili zarzucając mu ręce na szyję. - Dziękuję. - Rzekła i zaraz potem go pocałowała.
- Skoro wszyscy zadowoleni, najedzeni to możemy ruszać w drogę. - Powiedział po chwili, jak tylko Vici się od niego odkleiła.
- Wracamy do domu? - Zapytała Sofia.
- Nie słonko, jedziemy do stajni. Czeka tam na Ciebie taki mały kucyk o imieniu ,,Gwiazdka" - Wyjaśnił Daniel.
- Naprawdę?! - Zapytała podekscytowana. - Będę mogła na nim pojeździć?!
- Ależ oczywiście, przecież właśnie po to tam jedziemy, bo jeśli dobrze pamiętam moja księżniczka kocha konie. – Dodał, biorąc ją na ręce jak tylko wstali od stołu.
- Kocham cię, tatusiu! - Krzyknęła szczęśliwa, całując go w policzek.
To szczęście udzieliło się całej trójce. No bo jak tu nie być szczęśliwym, widząc, że dziecko, które jeszcze kilka dni temu walczyło o życie teraz tryska energią, radością i życiem. Victoria miała podwójne powody do radości, bo nie dość, że wreszcie córka jest zdrowa to jeszcze odzyskała ukochanego. I chociaż wciąż ciężko było jej się pogodzić ze śmiercią rodziców, przy Danielu i Sofii wszystko wydawało się dużo łatwiejsze.
- Kocham cię. – Szepnęła, biorąc go za rękę, gdy opuszczali restaurację.
- Ja Ciebie też. – Odparł szczęśliwy, że ma tak wspaniałą córkę i ukochaną.
****************
Spotkanie z Martinem sprawiło, że totalnie się rozsypała. Całą drogę do biura detektywistycznego płakała. Dlatego nim weszła do środka, najpierw wytarła łzy, odczekała kilka minut i dopiero ruszyła do środka. Po pokonaniu dwudziestu pięter, znalazła się w końcu na miejscu, będąc już całkiem spokojna jak na zaistniałą sytuację. Siostra, o której mówił dzień wcześniej była dla niej całkowitym zaskoczeniem. Sprawa jednak bardzo ją zaciekawiła i dlatego tylko postanowiła spotkać się z facetem. Po zaanonsowaniu się u sekretarki miła brunetka o zielonych oczach, wprowadziła ją do pokoju obok.
- Panie Silver, przyszła Pani Paula Herrera. - Rzekła Julia.
Po tych słowach mężczyzna uniósł głowę z nad papierów i spojrzał na blondynkę.
- Dzień dobry. – Powiedziała, nim detektyw zdążył cokolwiek powiedzieć.
Dzień dobry, Pani Herrera. – Odpowiedział, po czym zwrócił się do sekretarki. - Dziękuję Julio, możesz odejść.
Kilka sekund później jak tylko drzwi się zamknęły za dziewczyną, Dylan wstał i wskazał dłonią na fotel.
- Proszę spocząć. – Rzekł, posyłając uprzejmy uśmiech. - Przedstawiać się chyba już nie muszę? – Zapytał, ponownie zajmując miejsce za biurkiem.
- Nie, zrobił Pan to wczoraj przez telefon. - Odparła uprzejmie.
- W takim razie pozwoli Pani, że przejdę do rzeczy.
- Zamieniam się w słuch.
- Savanna, to znaczy Pani siostra, jest córką waszego ojca. Jej matka przed śmiercią poinformowała ją o tym, że kiedyś ona i Pani ojciec mieli romans, którego owocem jest Savanna. I...
- Przepraszam, że Panu przerwę, ale jaką ona ma pewność ,że jesteśmy jej rodziną? Jej matka mogła skłamać. - Powiedziała, wciąż będąc w szoku, po tym co przed chwilą usłyszała.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i w tempie natychmiastowym otworzył jedną z trzech teczek, leżących na jego biurku, wyjął z niej plik papierów i podał w jej dłonie.
- Proszę, to jest akt urodzenia, badania krwi, a także przelewy bankowe od Pani ojca na utrzymanie córki.
Drżącą ręką odebrała od niego dokumenty i zaczęła je przeglądać.
- A tu są zdjęcia Pani ojca i Savanny. – Dodał, po chwili kładąc na blacie kilka fotografii.
Czytała z niedowierzaniem, z jeszcze większym przyglądała się zdjęciom. Jej przyrodnia siostra była kropla w kroplę podobna do ojca i bez badań można było udowodnić, że tych dwoje jest jednej krwi. Zrobiło się jej słabo. Zamiast radości poczuła złość.
- Dlaczego? Dlaczego teraz i po co ona chce się z nami spotkać? - Zapytała zła na ojca za romans i ukrywanie czegoś tak ważnego, a także zła, że kobieta, która jest z tej samej krwi nagle zapragnęła wkroczyć do jej rodziny. I po co, dlaczego? Pytała samą siebie.
- O to musi zapytać ją Pani już sama. - Odpowiedział brunet, spoglądając na nią z uwagą, gdyż zrobiła się blada jak ściana. - Dobrze się Pani czuje? - Zapytał z troską.
- Tak. To znaczy nie, cholera nie wiem! – Krzyknęła. podrywając się nagle do góry.
- Może wody? – Zapytał, jednak nim zdążyła odpowiedzieć osunęła się na ziemię.
Szybko doskoczył do niej widząc, że zemdlała. Wziął ją na ręce i położył na kanapie, po czym zaczął cucić. Po kilku minutach otworzyła oczy. Pochylał się nad nią ze strachem w oczach.
- Już mi lepiej. - Powiedziała szybko, by go uspokoić.
Nie zbyt przekonany wstał z sofy. Paula zrobiła to samo, jednak świat ponownie zawirował jej przed oczami. Tym razem nie upadła, bo zdążył ją złapać.
- Chyba jednak nie czuje się Pani najlepiej. – Rzekł, sadzając ją na fotelu. - Proszę tu siedzieć, a ja zadzwonię po kogoś z Pani rodziny, by zabrał Panią do domu. – Rzekł, podchodząc do biurka.
- Nie! - Krzyknęła tak szybko i głośno, że spojrzał na nią zaskoczony. – Przepraszam, nie chciałam krzyczeć, ale...
- Nie ma sprawy, tylko czy się Pani to podoba czy nie, w tym stanie nie puszczę Pani samej do domu i bez względu na to czy chcesz czy nie zadzwonię, by cię zabrali. - Po tych słowach podniósł słuchawkę od telefonu i zaczął wykręcać numer.
Do kogo dzwonił i skąd miał numer, tego nie wiedziała. To jednak teraz nie miało znaczenia. Bardziej interesowało ją jak stąd uciec, rozejrzała się po pokoju i widząc, że chwilowo mężczyzna na nią nie patrzy wstała i ruszyła do drzwi. Niestety i tym razem ponownie zakręciło się jej w głowie i po raz trzeci w przeciągu kilku minut zemdlała. A kiedy otworzyła oczy, zamarła, widząc przed sobą Martina.


Rozdział 29



Przejażdżka na koniach była dobrą zabawą nie tylko dla Sofii, bo Daniel i Victoria także świetnie się bawili. Dziewczynka śmiała się wniebogłosy z radości, że wreszcie jej marzenie się spełniło. Brunetka nie mogła się napatrzeć na uśmiechniętą buzię swojej córki. Odkąd mała zachorowała, rzadko kiedy na jej twarzyczce można było dostrzec uśmiech, a przynajmniej tak radosny jak dziś. Spojrzała na blondyna, który także wpatrywał się w córkę jak zahipnotyzowany.
- Jesteś czarodziejem. - Rzekła, posyłając mu uśmiech, który roztapiał jego serce.
Głosem i tym stwierdzeniem przywołała jego spojrzenie w swoją stronę.
- Wcale nie. - Odparł, wzruszając ramionami. - Jestem ojcem i moim obowiązkiem jest zadbać, by moja księżniczka była szczęśliwa. - Dodał, puszczając do niej oczko.
- Kocham cię. - Powiedziała, posyłając mu całusa.
Gdyby nie dzieliły ich te dwa przepiękne konie, pochłonąłby jej usta, a tak musiał zadowolić się jedynie buziakiem z daleka. Wiedział jednak, iż wieczorem, gdy będą już zupełnie sami w swojej sypialni, wynagrodzi sobie tego lichego całusa. Na samą myśl co będą tam robić, jego twarz ponownie zajaśniała uśmiechem.
- Masz zbereźne myśli. - Rzuciła, widząc jego maślane oczy.
- Oj, i to bardzo zbereźne! - Odparł z lekkim pomrukiem.
Już chciała rzucić komentarz na temat, który poruszyli, gdy nagle między jej koniem a Daniela podjechała Sofia.
- To najcudowniejszy dzień w moim życiu! - Krzyknęła, klaszcząc w dłonie. – Dziękuję, tatusiu. - Dodała i w taki sam sposób jak mamusia posłała mu buziaka.
Dwie godziny później siedzieli przy stole, jedząc obiad razem z matką Daniela, Marią oraz Sandrą. Jedynej osoby, której brakowało był Martin. Victoria jednak nie przejmowała się jego nieobecnością, gdyż brat przed wyjściem zostawił dla niej wiadomość na lodówce.
- Czyli jak tylko rozwiedziesz się z Loreną, bierzecie ślub? - Zapytała Maria, spoglądając na syna.
- Oczywiście. - Odpowiedział bez namysłu blondyn, ujmując dłoń swojej ukochanej i całując z całym szacunkiem, jakim ją darzył.
- Wreszcie zmądrzałeś, brat. - Wyraziła swoją opinię czerwonowłosa.
- Kiedyś trzeba, a kiedy kolej na Ciebie? - Zapytał z ironicznym uśmiechem na twarzy.
- O czym mówisz? - Zapytała, nie bardzo wiedząc, do czego zmierza.
- O Itanie.
- To skończony rozdział.
- Serio?! - Zapytał zdziwiony.
- Taa... - Zaczęła, lecz nie zdążyła skończyć, gdyż drzwi od domu nagle trzasnęły. Wszyscy zamilkli i z oczekiwaniem w oczach czekali, aż ujrzą bruneta, jakież było ich zdziwienie, gdy obok niego stanęła także blondynka.
- Paula, a co...
- Źle się poczuła, dlatego zgarnąłem ją do nas. - Wyjaśnił od razu Martin, sadzając na krzesło opartą o jego ramię blondynkę.
- Rany dziewczyno, jakaś Ty blada. - Odezwała się nagle Maria.
- Wygląda kiepsko i pewnie tak też się czuje, dlatego uznałem, że pomieszka z nami, póki nie poczuje się lepiej. - Powiedział brunet, w ogóle nie spoglądając w jej stronę od chwili, kiedy to klapła na krzesło.
- Może wezwać lekarza? - Zapytała niemniej zmartwiona Vici.
- Nie da rady, chciałem ją zawieźć do lekarza, ale zagroziła, że wyskoczy z auta. Zrezygnowałem więc.
- Paula, ale...
- Vici, wystarczy mi trochę snu i będę jak nowo narodzona, przysięgam. - Skłamała, czując jak kolejne mdłości i zawroty głowy dają o sobie znać i modląc się, by jak najszybciej położyli ją do jakiejkolwiek sypialni.
- Chodź. - Rzekł brunet, widząc, że faktycznie jego ex żonie przydałby się sen.
Z ledwością wstała i zaraz potem się zachwiała, co wszystkim od razu dało do zrozumienia, że o własnych siłach Paula nie da rady wejść na górę. Martin nie będąc zadowolony, że po raz kolejny tego dnia będzie musiał być aż tak blisko niej, wziął głęboki oddech, po czym objął ją w pasie i wziął na ręce.
- Niech się położy. Ja zrobię jej zaraz coś do picia i nałożę obiadu. - Rzekła brunetka, wstając od stołu.
- Dzięki, siostra.
Po tych słowach szybko ruszył na górę. Daniel wrócił do swojej rozmowy z Sandrą, zaś Maria uważnie wysłuchiwała opowieści Sofii o jej dzisiejszej przejażdżce na koniu.
****************
Ostatnie co pamiętała to chwilę, w której jej ex mąż okrywał ją kocem. Potem zapadła w sen, ile spała, nie potrafiła określić, nie była to jednak na pewno godzina, skoro kładąc się, przez okna wpadały promienie słońca, zaś w tej chwili, kiedy otworzyła je, panowała ciemność i jedyne światło to lekki blask księżyca, wpadający przez okno. Uniosła się lekko i ostrożnie na jednym łokciu i po omacku poszukała lampki nocnej, a gdy ją zapaliła, prawie że krzyknęła, widząc, siedzącego na fotelu Martina. Patrzył na nią, nic nie mówił, nawet nie mrugał, tylko patrzył, jakby się nad czymś zastanawiał lub zamyślił. Nie bardzo wiedziała, co ma w takiej sytuacji zrobić, odezwać się czy nie? A może powinna wstać, podziękować za pomoc, następnie opuścić sypialnię i pojechać do domu? Niestety, nie czuła się na siłach, poza tym nie uśmiechało się jej wracać do pustego domu. Wezbrała się więc w sobie i mimo strachu o jego reakcje, odezwała.
- Byłeś tu przez cały czas? – Zapytała, siadając i opierając plecy o bezgłowie łóżka.
Milczał, nadal wpatrując się w nią, tyle że teraz jego wyraz twarzy uległ zmianie. Zamiast zamyślenia w oczach zobaczyła złość, niedowierzanie oraz zawód. Wyglądał, jakby po raz kolejny zawiodła jego zaufanie, ale przecież to nie możliwe, gdyż zaufanie, którym ją darzył, już dawno zburzyła. Czuła się źle, gdy tak siedział i nic nie mówił, tylko patrzył. Nie mogła tego znieść i chociaż nie miała siły, uznała, że lepiej jak opuści dom, w którym jest i on. Na wzmocnienie wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła wolno wyczołgiwać się z łóżka.
- Zamierzałaś mi w ogóle powiedzieć? - Zapytał nagle, przez co na dźwięk jego głosu drgnęła.
- O czym? – Zapytała, nadal siłując się sama ze sobą, by zwlec tyłek z posłania.
- O dziecku. - Usłyszała odpowiedź ze wzruszeniem w głosie.
Zamarła. Mdłości powróciły ze zdwojoną siłą, tyle tylko że teraz bardziej z powodu strachu niż ciąży. Teraz to ona milczała nawet, gdy po raz drugi powtórzył pytanie.
- Zamierzałaś mi powiedzieć czy nie?!
Gdy odpowiedziała mu głucha cisza, wstał. Podszedł do niej i kucnął.
- Zapytałem o coś.
W jej oczach wzbierały się łzy, na szczęście nie widział ich, gdyż pochyliła głowę. Jednak kiedy dłonią delikatnie złapał ją za brodę, było za późno, by je ukryć. Jak tylko uniósł jej głowę do góry, ich oczy się spotkały. Jego były chłodne i pełne wściekłości, chociaż twarz próbował zachować łagodną. Jej były przestraszone, a po policzkach spływały łzy, których nie udało jej się powstrzymać.
- Zamierzałaś czy nie?! - Zapytał już po raz trzeci, tym razem ostrzej i dużo głośniej niż zamierzał.
- Nie! - Wysyczała i z całej siły wyrwała się, wstając.
W głowie kręciło się jej nadal, mdliło jak cholera, ale ruszyła ku drzwiom. Niestety, był szybszy. Martin zatarasował je swoim ciałem.
- Wracaj do łóżka. - Rozkazał tonem, nieznoszącym sprzeciwu.
- Żadne takie. - Odpowiedziała, stając naprzeciw niego.
- Powiedziałem...
- Wiem, co powiedziałeś, ale nie zamierzam się dostosować. Wracam do siebie nawet, gdybym miała całą drogę przemierzyć na kolanach, nie zostanę tu z Tobą. Odejdź i pozwól mi wyjść.
- Nie, bo nie skończyliśmy jeszcze rozmawiać.
- Zadałeś pytanie, odpowiedziałam, czyli skończyliśmy.
- Dlaczego chciałaś je ukryć przede mną? To zemsta czy ku*wa jakiś pieprzony żart?! – Warknął, mając cholerny żal, że tak ważną wiadomość usłyszał z ust lekarza zamiast niej.
- Nie chciałam go ukrywać...
- Nie?! To czemu mnie ku*wa nie poinformowałaś, że zostanę ojcem?!
- Chciałam...
- A wiem... Pewnie uznałaś, że były narkoman i kryminalista nie nadaje się na ojca. Uznałaś też pewnie, że skoro nie chcę ci wybaczyć, to nie zasługuję na to, by się dowiedzieć, a może jakiś inny dupek...
- Nie powiedziałam ci, bo nie chciałam, byś wybaczył mi tylko ze względu na dziecko! - Krzyknęła nagle, chcąc go uciszyć, gdyż nie miała już siły wysłuchiwać jego zarzutów. - Marzyłam o tym dziecku od bardzo dawna tak samo jak Ty i od razu jak tylko odkryłam, że jestem w ciąży, chciałam ci powiedzieć, ale wtedy zdarzył się ten wypadek. Potem Ty trafiłeś do więzienia, dostałam te zdjęcia, pogubiłam się i podjęłam niewłaściwą decyzję. Rozwiodłam się z Tobą, czego żałuję, popełniłam błąd, którego nie chcesz mi wybaczyć. Zniszczyłam zaufanie i miłość, jaką mnie darzyłeś, dlatego zataiłam fakt o ciąży, gdyż wiem, że wiedząc o dziecku, wróciłbyś do mnie dla jego dobra. Dla dziecka, nie dla mnie.
- Tak uważasz?
- Tak i dlatego milczałam, bo nie chcę żyć z kimś, kto mnie nienawidzi tylko dlatego, że urodzę mu dziecko.
- Po raz kolejny udowodniłaś mi Paula, że w ogóle mnie nie znasz. - Rzekł ze smutkiem w głosie po wysłuchaniu jej. - Uświadomiłaś mi też, że ja także nie znałem kobiety, którą poślubiłem. Niby ta sama twarz, a jednak jesteś mi obca.
Powiedział, po czym odwrócił się, złapał za klamkę, otworzył drzwi i nie oglądając się za siebie, wyszedł. Dopiero wtedy opadła z sił i osunęła się na bordowy dywan. Jego słowa bolały jak cholera, a łzy, które wcześniej wyschły, znowu spływały po wciąż bladych policzkach tym razem już potokiem.
******************
Przegrał! Przegrał i został sam. Sam jak palec i ta myśl przeraziła go zamiast wprowadzić w stan wściekłości. Do tej pory miał w życiu tyle farta, że nikt na świecie chyba nie doświadczył go więcej niż Itan. Karta nagle się odwróciła i pech zaczął chodzić za nim jak cień. Przecież nie chciał wiele, a jedynie zachować Paulę dla siebie, by mogła o niego dbać, jak przykazali jej rodzice. Właśnie rodzice, tak cholernie mu brakowało ich, niestety prędzej odrąbałby sobie dłoń, niż gdyby przyznał się do tego przed kimkolwiek. Nawet Paula nie wiedziała, jak wielka tęsknota urosła w jego sercu i jak bardzo nie może się pogodzić z ich śmiercią, mimo że upłynęło już tyle lat. Ten dzień, w którym to policja poinformowała go i Paulę, że zostali sierotami, zapamięta do końca życia. Ta wiadomość tak nim wstrząsnęła, że zaczął robić głupoty. Bójki w szkole, narkotyki, kradzieże, pyskówki w to wszystko się wpakował , gdy zabrakło matki i ojca. Siostra mając go na swoim karku, stawała na głowie za każdym razem, by wyciągnąć go z kłopotów. Zawsze była jego ostoją, kochała go, broniła nawet, gdy ewidentnie wina leżała po jego stronie. A on zamiast być wdzięczny, zaczął to coraz bardziej wykorzystywać. Obietnice poprawy zawsze szły w zapomnienie już następnego dnia. Takie życie buntownika, awanturnika pasowało mu. Zgrywał twardziela, luzaka, bo tak było mu łatwiej żyć. Wolał się bawić, rozrabiać, niż wziąć się za naukę. Nie chciał być też za nic odpowiedzialny, stąd przybrał pozę obiboka. Wszystko to pomagało mu zabić pustkę i zapełnić tęsknotę za rodzicami. Pojawienie się Martina w życiu Pauli zaczęło mieć swoje złe strony, bo siostra swoją uwagę zaczęła dzielić na nich dwóch. Za namową męża zaczęła także stawiać warunki i prawić morały. Cały system, jaki wybudował wokoło siebie, zaczynał się sypać przez bruneta. Dlatego Itan znienawidził go i postanowił usunąć z życia blondynki. Dopiął swego, ale teraz został sam. Nie docenił ani miłości i poświęcenia Pauli, ani także tego co chciała ofiarować mu Sandra. Obie odwróciły się od niego, bolało. Bolało bardziej niż strata rodziców. Uświadomiwszy sobie to, że popełnił błąd, będąc zaślepionym egoistą, zaczął płakać. Czy jest szansa, by to wszystko naprawić, odzyskać? Czy mógł zrobić coś, by jego życie uległo zmianie, by Paula jak i Sandra mu wybaczyły?
*******************
DWA DNI PÓŹNIEJ
Kiedy rankiem weszła do kuchni i zobaczyła siedzącego przy stole blondyna, popijającego kawę i przeglądającego gazetę, prawie że podskoczyła z radości.
- Skarbie, wróciłeś! - I nim zdążył zareagować, rzuciła mu się na szyję i zaczęła obcałowywać po twarzy.
- Lorena, musimy pogadać. - Rzekł, próbując wyswobodzić się z jej uścisku i przerwać tą natarczywą falę całusów.
- Wiesz, jak tęskniłam? Noce bez Ciebie są takie chłodne i puste... - Paplała między jednym buziakiem a drugim.
- Lorena, powiedziałem, że musimy porozmawiać. - Powtórzył, tym razem łapiąc ją za nadgarstki i odrywając je z jego szyi.
- No dobra, naleję sobie tylko kawy. - Powiedziała, mierząc go zastanawiającym spojrzeniem.
Szybkim krokiem podeszła do beżowego kredensu i wyjęła z niego czerwoną filiżankę, którą chwilę później napełniła czarną cieczą. Następnie usiadła, wlepiając w niego pytający wzrok.
- Przyjechałem, ale od razu mówię, że za kilka dni wracam ponownie do Meksyku.
- W jakim celu? - Zapytała podejrzliwie.
- Przenoszę się tam na stałe.
- A co ze mną?! - Pisnęła oburzona. - I po jaką cholerę, przecież kupiliśmy tu dom i o ile pamiętam, mieliśmy właśnie mieszkać tu i tu wychować nasze dziecko. – Powiedziała, celowo dotykając swojego płaskiego brzucha, by mu przypomnieć, iż jest w ciąży.
- No właśnie. - Odstawił filiżankę i jego spojrzenie po raz pierwszy tego dnia padło na nią. - Zostawiam ci dom, założę konto w banku, na które będę wpłacał pieniądze przeznaczone na dziecko...
- Zaraz, chwila... – Powiedziała, przerywając mu natychmiast. - Co Ty do cholery chcesz powiedzieć, że mnie rzucasz?! - Zapytała, próbując opanować narastający w niej gniew.
- Właśnie w tej sprawie przyjechałem... - Zawiesił na chwile głos, wyjął spod gazety czarną aktówkę, otworzył i położył przed nią. - To są papiery rozwodowe, podpisz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
CamilaDarien
Początkujacy
Początkujacy



Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cieszyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:00, 18 Lip 2015 Powrót do góry

A ostatni gdzie? Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Strona 1 z 2
Nowy Temat   Odpowiedz Idź do strony 1, 2  Następny

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Play Graphic Theme

Regulamin